Wpadam z kolejnym rozdziałem. Przypominam, że całą serię można zakupić na https://bucketbook.pl/
Dziękuję za komentarze. :)
Martin Reynolds czuł się zdradzony
przez najlepszego przyjaciela. Nie wierzył, że Gerard tak bardzo mu nie ufał.
Przecież zawsze mówili sobie wszystko. Nigdy nie zdradził zaufania Frosta. Tym
razem także, gdyby chłopak mu powiedział prawdę, to pomógł by mu. Na pewno
w tym, aby znaleźć jakieś rozwiązanie. Znacznie lepsze niż to jakie wybrał
przyjaciel.
— Niech cię szlag, Frost —
szepnął do siebie.
Stał na ganku domu Grantów
z rękoma w kieszeni. Patrzył na cień przechodzący przez ulicę i okoliczne
domy mieszkalne, kiedy chmura powoli przysłaniała słońce. Wziął głęboki oddech,
ale nie potrafił się uspokoić. Kłucie w piersi nasilało się za każdym
razem jak tylko pomyślał o przyjacielu. Zdrada, zawód i złość stały
się w ostatnich godzinach jego towarzyszem. Nie rozumiał dlaczego chłopak
nic mu nie powiedział. Jakby nie był jego bratem, bo za takiego uważał Gerarda.
Przetarł twarz dłonią
i wrócił do salonu, w którym znajdowała się paczka przyjaciół. Byli
wszyscy poza Kornem, którego ta sprawa nie dotyczyła. Nie wypatrzył tylko
Gerarda i Olivera. Para jakiś czas temu poszła na górę i nie wróciła.
— Nie wierzę, że mój
brat tak mu łatwo wybaczył — marudził nieustannie Tobias, nakręcając się coraz
bardziej. — Na jego miejscu bym mu najpierw przypier… — umilkł, kiedy gorąca
i tak bardzo znajoma ręka znalazła się na jego ramieniu.
— Na jego miejscu — odezwał
się Christopher — cieszyłbyś się, że ten którego kochasz pamięta ciebie.
— To chcę, kurwa,
poznać w końcu powody dla których Frost okłamał nas wszystkich sprawiając,
że Oli cierpiał. Kit ze mną, gdyby ten idiota nie był chłopakiem mojego brata,
to bym olał sprawę. Gówno by mnie obchodziło czy udawał amnezję, czy nie. Nawet
Martin się wkurwił. Mogliby już zejść na dół.
— Daj im chwilę dla siebie
— powiedział Chris, potem chwycił palcami brodę Tobiasa i pocałował
go czule. — Oni tego potrzebują, ty tego, aby przez ten czas uspokoić
się.
— Musi mieć kurewsko dobre wyjaśnienia, co do powodu jaki nim kierował, abym się uspokoił. Cholernie dobre.
Martin słysząc co mówi
Tobias, przyznał mu rację. Także czekał na wyjaśnienia. Nie miał pojęcia co
kierowało Gerardem. Próbował wysnuć jakieś wnioski i można się było wielu
rzeczy domyślić, które miały związek z państwem Frost, ale zdrada jakiej
doświadczył od przyjaciela, przysłaniała wszystko.
Podszedł do Quinna, który
przyjechał jako ostatni i rozmawiał z Daną. Objął swojego chłopaka od
tyłu, oparł brodę na jego ramieniu i przymknął oczy. Tylko tyle
potrzebował na tę chwilę.
— W porządku? — zapytał
Greenwood. Położył dłonie na obejmujących go rękach.
— Kiedy jestem przy
tobie, to jest lepiej. Zdecydowanie lepiej — dodał, przytulając się bardziej.
*
Tymczasem w pokoju Olivera na łóżku, leżała przytulająca się do siebie para. Oli nadal nie potrafił wypuścić Gerarda ze swoich objęć, zresztą z wzajemnością. Jak tylko Frost pomyślał o tygodniach rozstania, miał ochotę już na zawsze zostać tylko z nim, tulić go i całować.
— Powinniśmy zejść na dół —
szepnął Oliver opierając głowę na piersi swojego chłopaka, słuchając bicia jego
serca.
— Za chwilę. Poczekają. Nie
ja kazałem im tu przyjechać.
— Chcą poznać prawdę.
Trzeba im powiedzieć.
On już tę prawdę znał.
Gerard wszystko mu opowiedział. Każde słowo bolało go, ale też zrozumiał
dlaczego chłopak tak postąpił. Może dzięki temu mu łatwo wybaczył. Chęć
chronienia ukochanej osoby bywa w wielu przypadkach tak silna, że człowiek
jest zdolny do wielu rzeczy. Niekoniecznie wybiera dobre wyjście, szczególnie
kierowany emocjami, ale łatwiej można mu przebaczyć.
— Powiem im. Dla mnie na tę
chwilę, najważniejsze jest to, że jesteś przy mnie, mogę cię dotknąć.
Odwrócił się na bok i bardziej
objął Olivera. Wcisnął nos w jego szyję wąchając tak znajomy mu zapach.
Tęsknił tak bardzo. Czasami miał wrażenie, że dusi się. Nigdy nie przypuszczał,
że pokocha kogoś tak nadzwyczajnie mocno. Tak, że bez tej osoby czułby się jak
ktoś kto zaraz zniknie. Każdy dzień bez Oliego był dla niego walką o przetrwanie.
Pamiętał dzień, kiedy najbardziej się załamał.
Zamknął
drzwi do swojego pokoju i usiadł na podłodze. Ledwie dzisiaj wytrzymał
pierwsze spotkanie z Oliverem. Chłopak wrócił po coś do klasy, on
nie był na to gotowy. Mało brakowało, chwyciłby go w ramiona i wszystko
wyznał. Potem musiał udawać. Wytrwać w tym co postanowił. Dopiero kiedy
wrócił do domu, mógł pozwolić sobie na odpuszczenie. Także siedział i płakał.
Po raz kolejny w ostatnim czasie, ale sam to sobie zafundował. Wszystko po
to, aby chronić Olivera. Najważniejszą z dwóch osób w jego życiu. Tą
drugą był jego brat, który wszedł do pokoju jakby myśl o nim przywołała
go.
Chłopiec
usiadł przy nim, gdy Gerard popatrzył na niego, to Willy zapytał migając:
—
Dlaczego płaczesz? Mogę ci pomóc?
—
W tej chwili nikt nie może mi pomóc — odpowiedział, Willy czytał z jego
ust.
Potem
stało się coś pięknego, coś czego nigdy nie zapomni. Willy wyciągnął ręce
i objął go, on oparł głowę o jego małą, chudą pierś i płakał.
Chłopiec głaskał go po głowie i ten gest wystarczył za wszystkie słowa
świata. W tamtej chwili dostał więcej sił, do znalezienia rozwiązania, które
nijak nie chciało do niego przyjść.
Gerard ponownie znalazł się
w rzeczywistości. Nie mógł i już nie chciał przed nią uciekać.
Przyszła pora, aby jego przyjaciele poznali prawdę. Szczególnie Martin.
Próbował zagadać do chłopaka, kiedy wyszli z Olim po ich małej, czułej
chwili w klasie, ale ten po prostu odszedł. Zabolało. Nie miał jednak do
przyjaciela pretensji, bo to nie Martin był winien.
— Chodź na dół, powiem im
wszystko.
— Będę przy tobie.
Zrozumieją — odpowiedział Oliver.
Zanim wstali pocałował
jeszcze Gerarda, potem zsunęli się z łóżka. Frost nie zauważył, że
z tylnej kieszeni spodni wypadł mu telefon. Ten zaczął dzwonić dużo
później po tym jak właściciel pokoju i jego chłopak wyszli z pomieszczenia.
*
Frost nie wiedział od czego
zacząć. Każdy schodek w dół przybliżał go do konieczności wyjaśnienia
wszystkiego. Oliverowi opowiedzieć o tym było trudno, ale nie
przypuszczał, że jeszcze gorzej będzie, kiedy wiele par oczu będzie patrzeć na
niego z miejsca go osądzając. Fakt, dostrzegł to tylko w oczach
Martina i Tobiasa, ale tyle wystarczyło.
Chłodna dłoń Olivera wsunęła się w jego dłoń. Oli był przy nim. Rozumiał i wybaczył. To było najważniejsze.
— W końcu jesteście —
odezwał się Tobias — już miałem iść po was. Czekamy na wyjaśnienia o tym
co, jak i dlaczego.
— Jak przestaniesz mówić,
to może w końcu Gerard będzie miał szansę coś powiedzieć — wtrącił Elliott
siedzący na fotelu i jeszcze chwilę temu piszący z Ryanem.
— To niech mówi — prychnął
Tobias Grant siadając na podłokietniku fotela, tuż obok siedzącego w fotelu
Chrisa.
Chłopak położył mu dłoń na
udzie i tyle wystarczyło, aby go uziemić. Nic więcej nie powiedział. Tak
samo jak Martin, który stał w najdalszym kącie pokoju i nawet nie
patrzył na przyjaciela.
— Zanim Gerard cokolwiek
powie — zaczął Oliver — to pamiętajcie o jednym. Ja wciąż go kocham
i bardzo cieszę się, że znów mogę z nim być. W dodatku rozumiem dlaczego
tak postąpił. Tobiasie nie patrz tak. Ciesz się, że nie jesteś na miejscu
żadnego z nas — dodał, potem pociągnął swojego chłopaka na kanapę.
Nie zamierzał pozwolić, aby ten stał jak na przesłuchaniu.
Frost czując uścisk w piersi powrócił myślami do tamtego wieczoru. Wieczoru, który miał być piękny, okazał się okrutny.
Nie
miał pojęcia, o czym chcieli z nim rozmawiać rodzice i dlaczego
to jest tak ważne, że musiał natychmiast przyjechać. Jakby to coś nie mogło
poczekać do jutra. Chciał wieczór spędzić z Oliverem i ich paczką
oraz rodzinami solenizantów. Miał nadzieję, że rozmowa z rodzicami minie
szybko, on zdąży na przyjęcie urodzinowe.
Nie
wchodził do mieszkania jak do swojego domu. Wolał zapukać. Tata natychmiast
otworzył drzwi, jakby czekał na niego tuż przy nich. Po wyrazie twarzy ojca
Gerard wyczytał, że nie będzie to miłe spotkanie. Rzadko które jednak takie
było, więc się nie przejmował.
—
Jeżeli znów zaczniecie temat, że zrobicie wszystko, aby mi odebrać Willy’ego,
to od razu mówię, że nie macie na to szans. Po ukończeniu liceum będę mógł go
adoptować.
Mama
siedziała na kanapie. Przed nią stał drink z dużą ilością lodu, w dłoni trzymała kopertę. Wyciągnęła
rękę, aby mu ją podać.
—
Obejrzyj to sobie.
Zmarszczył brwi. Biorąc kopertę do ręki zaczął czuć niepokój. W ustach mu wyschło kiedy ją otwierał. Zanim zajrzał do środka, obawiając się jej zawartości, spojrzał na rodziców. Znał te osądzające miny. Ponownie skupił się na kopercie i wyjął znajdujące się w niej zdjęcia. Było ich kilka i na każdym z nich znajdował się on i Oliver. Serce mu szybciej zaczęło bić. Czyli dowiedzieli się. W jaki sposób nie miał pojęcia, ale wiedzieli.
—
Ta dziewczyna — zaczęła mama — wydawała mi się jakaś dziwna. Już od razu mi nie
spasowało, że nie mówi. Ty naprawdę nie znasz normalnych ludzi tylko
upośledzonych?
Na
jej słowa Gerard miał ochotę wrzasnąć i pouczyć ją, że tak się nie mówi.
Jednak nie dała mu na to szansy, bo kontynuowała swoją przemowę.
—
Ale mniejsza o to — machnęła ręką niedbale — to i tak nic w porównaniu
z odkryciem, że to babochłop. Chłopak w sukience jest chorym wytworem
i w dodatku mój syn spotyka cię z czymś takim. Naprawdę sądziłam, że
to całe bycie gejem to tylko był żart. Jak dobrze, że córka moich przyjaciół,
którzy tu byli tego dnia, kiedy przyprowadziłeś to coś do nas, chodzi do tej
samej szkoły co ty. Przypadkiem się z nią spotkaliśmy i wszystko nam
pokazała. Ten cudak…
—
Nie mów tak o nim — warknął Gerard. Jego mogli nazywać jak chcieli, ale
nie mieli prawa wyzywać Olivera. — On ma na imię Oliver. Kocham go i zamierzam
z nim spędzić życie.
—
Dwóch chłopaków nie może być razem! — krzyknął ojciec.
—
Mylisz się. Może być razem. Rozumiem, że czasami dwóm facetom jest ciężko
utrzymać związek, ale jestem zdania, że jak coś rozpoczynasz, to walczysz
o to i starasz się z całych sił budować z drugą osobą coś
pięknego.
—
Chorego, nie pięknego — wtrąciła mama. — Mój syn nie będzie pedałem.
—
Jestem nim i będę — oznajmił Gerard, coraz bardziej denerwując się. — Po
za tym pedały są przy rowerze. Naucz się to rozróżniać. Nic tu po mnie —
powiedział zaczynając iść w stronę drzwi wyjściowych.
—
Jeżeli z nim nie zerwiesz i nie będziesz normalny, to zrobię
wszystko, aby zniszczyć mu przyszłość — rzekła dosadnie Margaret Frost. — Nie
będzie miał szansy na studia, wyleci z obecnej szkoły. Poza tym pewnie
tęskni za tatusiem. Może byśmy go uszczęśliwili i pewnego dnia powita ojca
w progu domu. Co ty na to?
Gerard
zatrzymał się. Lodowate zimno zaczęło kłuć go po kręgosłupie, potem
rozprzestrzeniło się na całe ciało. Nie pytał skąd wiedzieli o Normanie
Grancie. Mieli na to swoje sposoby. Na pewno prześwietlili wszystko co jest
związane z Oliverem.
—
O czym ty mówisz? — zapytał.
—
O tym, że jeżeli nie zerwiesz z tym babochłopem, to będzie on skończony.
Nie będzie miał żadnej przyszłości. Sprawię — mówiła Margaret — że stanie się
pośmiewiskiem. O ile przeżyje po spotkaniu z kochanym tatusiem. Zniszczę
każde jego marzenie. Jeżeli nie zejdzie z drogi mojego syna, znajdzie
spokój dopiero na tamtym świecie. Mój syn nie jest i nie będzie pedałem.
Przez niego się taki stałeś. Sprawię, że znów będziesz normalny.
Gerard
zacisnął pięści i krzyknął:
—
Jestem normalny! Nie macie prawa grozić ani jemu ani mnie. Nie macie prawa nas
rozdzielać! Nic nie jesteście w stanie zrobić!
Potem patrzył jak rodzicielka bierze swój telefon do ręki, szuka czegoś w nim. Gdy to znalazła, uśmiechnęła się tak, że zmroziło to krew w żyłach Gerarda. Potem pokazała mu fotografię. Tylko raz, na jakimś starym zdjęciu, Frost widział Normana Granta. Nie miał jednak wątpliwości, że osoba, która stoi obok jego taty, to ten sam mężczyzna. Starszy, ale wciąż ten sam. Norman zarzucił rękę na ramiona Liama Frosta i obaj wyglądali jak najlepsi kumple.
—
Co to… Co to znaczy?
—
Jak sądzisz? Byliśmy w stanie zrobić takie zdjęcie. Jesteśmy w stanie
zrobić wszystko — rzekła kobieta. — Mamy znajomości — przypomniała. — Jeżeli,
nie ważne w jaki sposób, nie odsuniesz ze swojego życia tego chłopaka, to
moje groźby się wypełnią. Ten cały Oliver będzie taki szczęśliwy w ramionach
ojca. Dawno go nie widział, prawda? A co mu powiesz na to, kiedy jego
przyszłość zostanie…
Gerard już nie słuchał. Wzburzony, z kotłującymi się w głowie emocjami, wybiegł z mieszkania. Wciąż słyszał głos mamy opowiadającej mu, że zniszczy Olivera. Była w stanie to zrobić. Fotografia stała się dowodem na to. Kiedy biegł niekończącym się korytarzem panika wezbrała w nim. W chwili kiedy wsiadał do samochodu pogrążając się w coraz większej furii i opanowującym go strachu, czuł, że cały się trzęsie. Miał ochotę uciec od tego wszystkiego co go w danej chwili otaczało.
Obawa.
Przerażenie.
Ból.
Strach.
Wściekłość.
Jak
miał odsunąć ze swojego życia Olivera, którego kochał tak mocno? Jak miał go
ochronić przed rodzicami i ich groźbami?
—
Nie są moimi rodzicami. Od tej pory nie są i nigdy nie będą! — wrzasnął
naciskając coraz bardziej pedał gazu. — Nienawidzę ich. Nienawidzę z całego
serca!
Przyśpieszył.
— Potem pamiętam, że
straciłem panowanie nad kierownicą. A dalej to już obudziłem się w szpitalu
— kończył swoją opowieść Gerard. — I podjąłem decyzję. Wtedy sądziłem, że to
najlepszy sposób. Teraz wiem, że źle zrobiłem — dodał patrząc prosto w oczy
Olivera, którego czuły dotyk dłoni poczuł na swoim policzku. — Ale chcę cię
tylko chronić.
— Nie boję się gróźb twoich
rodziców. Nie, kiedy jesteś ze mną — odpowiedział Oliver.
Tymczasem w Tobiasie
gotowało się. Znów wmieszany był w to Norman Grant. Chyba potrzeba będzie
kolejnego spotkania, aby dowiedzieć się czegoś. Nie zamierzał o tym mówić
bratu, ani nikomu innemu. Nadal poza Chrisem i Gabrielem nikt nie
wiedział, że kilka tygodni temu widział się z tym człowiekiem. Nie sądził,
że jeszcze raz pójdzie do niego w odwiedziny.
Niemiło cię będzie znów
zobaczyć — pomyślał.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńno i mamy wyjaśnienie co się wtedy stało, tak jak podejrzewałam, że rodzice Gerarda się wszystkiego dowiedzieli, że to był Oliver, i zaszantażowali syna... ale także wiadomo skąd wiedzieli, powinni trochę odegrać się na tej dziewczynie...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńco za wstrętni ludzie, tak zaszantażowali syna, że coś stanie się Oliverowi, widać że mogą posunąć się do wszystkiego...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Obawiam się spotkania znów z tym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńJednakże rozumiem zachowanie geralta i dlaczego tak postanowił. Chciał chronić Oliwiera, a to rozwiązanie była dla niego najlepsza opcją..
Teraz wie że jednak popełnił błąd ale każdy ma prawo je popełnić.
Nie jesteśmy idealni i to jest w nas piękne.
Pozdrawiam Serdecznie
Deia
UsuńNiestety potwierdziły się moje obawy. Rodzice Gerarda i stary Grant... Nie dziwię się ani Gerardowi za ten pomysł za amnezja, ani Tobiasowi, za wzburzenie. To nie wróży dobrze.
OdpowiedzUsuńWeny, weny i sprzedaży dzieł życzę.
Japonia.