Dziękuję za komentarze. :)
— Co się tu, kurwa, dzieje?
Ktoś zapytał, ale Olivera
nie obchodziło kto to był. Nikt i nic nie miało znaczenia, po za tym, że
widział klęczącego przy nim Gerarda. Chłopak patrzył na niego z troską.
Palcami przeczesywał mu włosy, odgarniając je z twarzy. Oli sądził, że to
sen. Niemożliwe, żeby Gerard był tutaj. Przecież go nie pamiętał. Znów
traktował go jako coś obrzydliwego na świecie. Dlaczego, w takim razie,
chłopak wyglądał i zachowywał się jakby Oli znów znaczył dla niego
wszystko?
— Nie martw się, jestem
przy tobie — powiedział czule Gerard.
Łzy paliły go w oczach,
ale nie pozwolił im wypłynąć. Patrzył tylko na Olivera, który w końcu
zaczął normalnie oddychać. Wokół nich znajdowali się ludzie, ale on widział
tylko Olivera.
— Ale ty… ty mnie nie
pamiętasz — szepnął Oliver.
— Pamiętam. Pamiętam
wszystko. Niczego nie zapomniałem nawet na chwilę — oznajmił Frost.
— Co ty pierdolisz? —
zapytał ze złością Tobias.
Gerard podejrzewał, że
leżałby już na murawie, gdyby ktoś nie powstrzymywał Tobiasa. Nie śmiał
spojrzeć na Martina, na którego kolanach Oli wciąż trzymał głowę.
— Ale jak… Przecież…
— Ciii… Nic nie mów, Oli.
Wszystko ci wyjaśnię.
— Proszę się odsunąć —
powiedział ktoś.
Gerard ze złością spojrzał
na tę osobę, którą okazał się pielęgniarz z karetki. Przesunął się trochę,
zanim wstał. Wcześniej zapewnił Olivera, że będzie tuż obok. Odszedł kawałek,
ale niedaleko. Tak by być ciągle w zasięgu wzroku swojego chłopaka. O ile,
to nadal jest jego chłopak. Oliver może go odepchnąć czując się oszukanym
i zranionym. Miał jednak powody, aby tak zrobić. Dzisiaj zrozumiał, że źle
zrobił, ale tamtego dnia, gdy obudził się w szpitalu, był pewny, że
dokonuje słusznego wyboru. Miał jeden cel.
Chronić Olivera.
W chwili kiedy Olivera zabrali do karetki, aby go zbadać, Martin podszedł do swojego przyjaciela i zrobił coś czego nigdy się po sobie nie spodziewał. Zawinął dłoń w pięść i przywalił tak mocno Gerardowi, jak tylko był w stanie to zrobić.
— Jesteś pierdolonym
dupkiem! — wrzasnął.
Frost, który ledwie
utrzymał się na nogach, przyłożył dłoń do bolącej szczęki.
— Należało mi się.
— Należy ci się o wiele
więcej! Co ty odpierdalasz, pieprzony kłamco?!
— Mam powody — odpowiedział
spokojnie Gerard.
Doskonale rozumiał
wzburzenie przyjaciela. Od każdego z nich należał mu się jeden cios lub
nawet więcej. Szczególnie od tego, którego nieustannie kocha. Spojrzał w stronę
karetki, gdzie znajdował się Oliver. Drzwi samochodu były otwarte, Grant
siedział na krzesełku. Ktoś mierzył mu ciśnienie, ktoś inny pytał się go
o coś. Chłopak tylko kiwał głową, cały czas patrząc na niego.
— Jakie to masz powody, aby
tak, cholera jasna, krzywdzić mojego brata?! — zapytał Tobias. Jego głos był
podniesiony, tak że prawie krzyczał. Chris wciąż go trzymał i dobrze, że
to robił, bo gdyby tylko mógł podszedłby do Frosta i stłukł bardziej niż
Reynolds. — Zaufałem ci! Miałeś opiekować się nim, nie krzywdzić! Miałeś
go chronić!
— Właśnie to robiłem!
— odkrzyknął Gerard. — Od samego początku go chroniłem! Nie jestem idealny, ale
kocham go i choćby ochrona jego miała oznaczać, że nie będę z nim,
to… — urwał, kiedy znajome ręce objęły go wokół pasa, ciało przytuliło
się do niego od tyłu. — Oli…
— Nigdy mnie nie zostawiaj.
Przymknął na chwilę powieki
czerpiąc siły z tej bliskości. Odwrócił się, Oliver wpadł w jego
ramiona. Uścisnął go bardzo mocno. Po tylu tygodniach było to dla niego niczym złapanie
oddechu dla Oliego. Przez cały ten czas bez niego dusił się. W każdej minucie
życia umierał nie wiedząc co robić. Po każdym spotkaniu z Oliverem, kiedy
musiał go odpychać od siebie, udając, że go nie pamięta i krzywdzić,
modlił się, aby ktoś go zabił i zakończył cierpienie. Pamięta jeden
z dni, kiedy roztrzęsiony nie mógł się pozbierać po tym jak wyzywał wtedy
chłopaka od najgorszych, nawet popchnął go. Pomimo, że lekko, by go nie
skrzywdzić i tak go to niszczyło od środka. Powrócił myślami do tamtego
dnia. Dnia, którego już nigdy nie chciał powtórzyć. Gdyby tak się stało, mógłby
śmiało powiedzieć, że tak dla niego wygląda piekło. Wieczne cierpienie, które
powtarzało się w kółko i było nie do zniesienia.
—
Jesteś nic nieznaczącą szmatą — powiedział do Olivera na szkolnym korytarzu.
Raniąc go ranił siebie, ale wciąż przekonany, że musi go chronić, nie myślał
wiele. Stał się Gerardem Frostem sprzed przemiany. — Ciotą, która nie ma prawa
istnieć.
—
To są twoje standardy, Gerardzie — powiedział Oliver. — Martin, Chris mogą być
gejami, bo są męscy, duzi, ale ja… Nie jestem ciotą. Jestem facetem, który lubi
innych facetów. Zwyczajnym chłopakiem.
Gerard
roześmiał się zimno, pomimo że tak bardzo chciał chwycić w ramiona
Olivera, całować go i przepraszać za swoje słowa. Wszyscy patrzyli na
niego jak na największego drania, którym w tej chwili był. On jednak
cierpiał katusze. Raniąc Olivera ranił siebie podwójnie. Tak być musi,
powtarzał sobie w kółko. Tak mu pomogę.
—
Zwyczajnym? Nie wydaje mi się, pedale.
—
Gdybyś tylko pamiętał ostatnie miesiące, wiedziałbyś…
Popchnął
Olivera. Nie zrobił tego zbyt mocno, ale na tyle, aby okazać jaki jest zły.
Potem uciekł. Gdyby tego nie zrobił, wyznałby wszystko. Lepiej, aby Oliver go
nienawidził, jeśli dzięki temu był bezpieczny.
Biegł.
Miał tylko jeden cel. Znaleźć się tam, gdzie nikt go nie zobaczy. Tam gdzie
zostanie odgrodzony od wszystkiego. Gdzie jeszcze może marzyć i śnić
o lepszych dniach.
Tym
miejscem było mieszkanie babci i dziadka. Jedyny dom jaki znał od
niepamiętnych czasów. O tej porze nie było w nim nikogo, więc mógł się tu
ukryć. Ręce mu się trzęsły kiedy wsuwał klucz do zamka, potem otwierał
drzwi. Wszedł do środka, od razu przekręcając zamek. Znajomy zgrzyt uspokoił go
nieco, ale nie odpędził od niego maltretujących go odczuć.
Wkradł
się do swojego pokoju niczym złodziej i osunął się po drzwiach na podłogę.
Spojrzał na swoją dłoń. Na tę samą, którą popchnął Olivera. Potem rozpłakał
się. Ukrył twarz w dłoniach i płakał. Nie miał pojęcia jak długo.
Płakał nad sobą, nad Olim, nad wszystkim.
„Gdybyś
tylko pamiętał ostatnie miesiące.”
Rozrywający
ból rozprzestrzenił się w sercu Gerarda. Problemem nie było to, że
zapomniał. Problemem było to, że pamiętał. Pamiętał wszystko. Każdy szczegół,
dotyk, słowo, uśmiech. Każdą chwilę, tę miłą i wprost przeciwnie. Nawet
uderzenia serca. Wszystko.
Rozpaczliwie przycisnął
usta do czoła Olivera. Rękoma obejmował jego ciało i nie zamierzał go
nigdy wypuścić. Kątem oka widział jak Tobias rozmawia z lekarzem lub
z pielęgniarzem. Nie miał pojęcia kim była ta osoba. Też chciał podejść,
dowiedzieć się czegoś, ale wolał stać i tulić Oliego. I tak by mu niczego
nie powiedzieli.
— Jak się czujesz?
— Teraz, kiedy jesteś
przy mnie, to dobrze się czuję — odpowiedział Oliver. Położył dłoń na lewym
policzku Frosta. — Boli?
— W porządku. Należało
mi się. Wybacz, wybrałem złe wyjście. Teraz to wiem. Kocham cię, Oli. Kocham
najbardziej na świecie. Zrobiłbym dla ciebie wszystko. Wtedy myślałem, że to
naprawdę dobre wyjście. Niczego nie zapomniałem. Pamiętam każdą chwilę. Każdą
sekundę z tobą. Jesteś dla mnie wszystkim. Nie mógłbym zapomnieć.
Przepraszam — dodał łamiącym się głosem.
Oliver mocniej objął
Gerarda. Wcisnął twarz w jego szyję. Pociągnął głośno nosem i powiedział:
— Wiem, że miałeś powód.
Teraz jestem tego pewny. Wierzyłem, że straciłeś pamięć, bo wydarzyło się coś
bardzo złego i twój mózg tak ciebie ochronił. Teraz wiem, że to mnie
chroniłeś. I chcę — uniósł głowę by spojrzeć na Gerarda — wiedzieć, co się
stało tamtego wieczoru.
Frost jedną ręką wciąż
owijał wokół pleców Olivera, drugą uniósł, by palcami otrzeć łzy z jego
policzków. Tym razem nie powstrzymywał swoich łez, które spłynęły będąc dowodem
ulgi jaką czuł, ale i zarazem cierpienia, które obaj przeżyli przez
ostatnie tygodnie.
— Powiem ci wszystko. Na
razie jednak, proszę, pozwól mi siebie trzymać, abym uwierzył, że nie śnię.
I Oli pozwolił.
*
Tobiasa szlag trafiał.
Gdyby tu nie było jego brata i Chrisa, to Frost na zawsze zapamiętałby
jego pięść. Kiedy patrzył na tych dwóch przytulających się chłopaków, nie mógł
uwierzyć, że Oliver tak łatwo wybaczył temu skurwysynowi. W dodatku dzisiejszy
atak paniki Olivera, tak bardzo go przestraszył, że do tej pory trząsł się. Na
szczęście lekarz wyjaśnił mu, że jego bratu nic nie jest. Zalecił jedynie
odpoczynek i mniej stresu. Mniej stresu? Głupi jesteś doktorku — pomyślał
ze złością.
— Odpuść — poprosił
Christopher. — Frost na pewno wszystko wyjaśni.
— Niech tylko spróbuje tego
nie zrobić. Ale nie wierzę, że mój brat tak łatwo daje się temu skurwielowi.
Tak łatwo wybacza.
— Twój brat wiele razy
mówił, że w tym wszystkim jest drugie dno.
— Wierzył, że Frost
stracił pamięć. Nie było mowy o kłamstwach. Jaki miał w tym cel ten
kłamliwy dupek? Nie wierzę… Po prostu nie wierzę… Chyba śnię.
— W co nie wierzysz? —
zapytał Oliver, kiedy podeszli do Tobiasa i Chrisa.
— We wszystko. Szczególnie
w to, że tak mu wybaczasz. Nawet Reynolds ma chyba go dość — powiedział,
wskazując na Martina opartego o drzewo, jedno z nielicznych jakie
pozostało po budowie boiska sportowego. — Wygląda jakby miał cię rozszarpać,
Frost. Jesteś nam winien wyjaśnienia, szczególnie mojemu bratu. Czy wiesz
co się z nim działo przez ten czas?! Jak się czuł, kiedy go wyzywałeś?!
Gerard nie odpowiadał na
żadne z pytań. Wiedział, że jest winny, ale chciał tylko chronić Olivera.
Wybrał złą drogę. Teraz to wiedział. Wtedy inaczej to wszystko odbierał.
— Zanim zaczniesz mnie
oceniać, może poznasz prawdę i dopiero zdecydujesz co byś zrobił na moim
miejscu — zwrócił się do Tobiasa, patrząc mu prosto w oczy.
Rozumiał wzburzenie
chłopaka. Na jego miejscu także nie byłby spokojny. Także miałby ochotę rzucić
się na kogoś kto skrzywdził ważną osobą w jego życiu i sprać go
bardzo mocno. Tak, aby sińce utrzymywały się na ciele tego kogoś bardzo długo.
Możliwe, że tak by się stało, gdyby nie Christopher. W przeciwnym wypadku
pozwoliłby Grantowi się zbić. Nie broniłby się.
— To gadaj, dupku o co
chodzi.
— Tobiasie, przestań —
zwrócił się do brata Oliver. Jego głos był zmęczony, ale szczęśliwy.
Stał u boku Gerarda,
który go obejmował jedną ręką. Jedyne czego chciał na tę chwilę, to spędzić
czas ze swoim chłopakiem. Wyjaśnienia mogły przyjść później. Dawał wiarę w to,
że Gerard miał powody, by tak postąpić. Zresztą samo to, że wtedy wydarzył się
ten wypadek miało duże znaczenie. Wierzył, że wszystko wiąże się z rodzicami
chłopaka.
— Jak mam przestać? Na
twoim miejscu…
— Na szczęście nie
jesteś na moim miejscu. Zanim Gerard zacznie wszystko wyjaśniać, dajcie mi
chwilę z nim. A wy mieliście trening, więc może pójdziecie pod prysznic.
Martinie, ty też. Może to wam pozwoli ochłonąć — zarządził stanowczo Oliver.
Po tej przemowie chwycił
swojego chłopaka za rękę i nie zważając na nic, poprowadził go do szkoły.
Po korytarzach chodzili tylko nieliczni uczniowie. Ci co mieli zajęcia do
późna. Szczególnie pozostały młodsze klasy muzyczne i te osoby, które
potrzebowały dodatkowych zajęć z tańca. To mu przypomniało o Darrenie.
Wyjął telefon i szybko do niego napisał, informując, że nie może dzisiaj
się z nim spotkać. Potem sprawdził każde drzwi licząc na to, że któraś
z klas jest otwarta. Czasami były. Znalazł taką na drugim piętrze i weszli
do niej razem z Gerardem. Ledwie tylko zamknął drzwi sięgnął po usta
chłopaka całując go tak intensywnie jakby ten pocałunek miał uratować jego
życie.
Gerard natychmiast sapnął
oddając pocałunek. Wytęskniony tygodniami rozłąki całował Olivera doprowadzając
ich obu do oszołomienia. Doskonale pamiętał miękkie, dla niego idealne, usta
tego chłopaka. Jego język ślizgający się po jego języku i ciało, tak
dobrze pasujące do jego ciała. Miał wrażenie, że każda komórka w jego
ciele zapłonęła. Oliver był jedyną osobą, której nigdy nie chciał przestać
całować. Powiedział mu o tym odrywając na chwilę usta od jego.
— Nawzajem — odpowiedział
Oliver, potem spragniony bliskości połączył ich wargi ponownie.
Już nigdy nie chciał
przeżywać tego, co w minionym czasie. Umierał w środku każdego dnia,
kiedy nie mógł być z Gerardem. Teraz czuł jakby narodził się na nowo.
Jakby w końcu złe chwile uleciały daleko niczym piórko na wietrze.
Przycisnął się do jego ciała, ale nie było w tym nic seksualnego. Mimo, że
go pragnął najbardziej na świecie, teraz chciał jedynie czuć go blisko, by
uwierzyć, że to jest naprawdę chłopak, którego wierzył, że nigdy nie przestanie
kochać.
— Kocham, kocham, kocham
naprawdę mocno — wyznał Frost, kiedy Oliver pozwolił mu zaczerpnąć oddechu.
Objął dłońmi twarz
chłopaka, który patrzył na niego tak jak patrzy się na bezcenny skarb.
— Również kocham… Tak mi
ciebie brakowało — szepnął Oliver, jego głos przy ostatnim słowie złamał
się.
— Mnie ciebie także.
Uwierz, że cierpiałem każdego dnia. Kiedy cię krzywdziłem, cierpiałem. Ale wybacz
mi. Wszystko wyjaśnię, zmienię to, co złe w dobre. I już nigdy nie
pozwolę, by ktokolwiek nas rozdzielił.
Przytulił Olivera do siebie
i pozwolił mu płakać. Przyrzekł sobie, że zrobi wszystko, aby obronić
miłość swojego życia przed swoimi rodzicami i tym do czego są zdolni.
Lodowate dreszcze przebiegły mu po kręgosłupie na samą myśl o tym co mu
powiedzieli. Ścisnął mocniej chłopaka, jakby jego ramiona mogły dać Oliemu na
zawsze bezpieczne schronienie.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńco z fantastyczny rozdział, czyli jednak Gerard nie stracił pamięci, tylko chciał chronić Olivera... co powiedzieli mu rodzice tamtego wieczoru...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Kurcze ale mnie zaskoczyłaś. Sądziłam że pojawi się Darren a tu taka niespodzianka.
OdpowiedzUsuńCiekawe co ma na swoje wytłumaczenie..od samego początku wiedziałam że może to mieć związek z jego rodzicami i ich wpływami. Pytanie brzmi jakie postawili mu warunki że musiał się posunąć do takiego czynu.
Poproszę Eliota i ryana na następny rozdział. To moja fav para i o nich mogę cały czas czytać.
Pozdrawiam Serdecznie
~Deia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńno to wyjaśniło się wszystko, Gerard udawało, że stracił pamięci... zastanawiam się co wydarzyło się tamtego dnia podczas rozmowy z rodzicami, że tak postanowił... może jakoś się dowiedzieli, że Oliana, która poznali to naprawdę jest Oliver...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga