2023/02/05

W rytmie miłości - Rozdział 70

 Dziękuję za komentarze. :)



— Co się tu, kurwa, dzieje?

Ktoś zapytał, ale Olivera nie obchodziło kto to był. Nikt i nic nie miało znaczenia, po za tym, że widział klęczącego przy nim Gerarda. Chłopak patrzył na niego z troską. Palcami przeczesywał mu włosy, odgarniając je z twarzy. Oli sądził, że to sen. Niemożliwe, żeby Gerard był tutaj. Przecież go nie pamiętał. Znów traktował go jako coś obrzydliwego na świecie. Dlaczego, w takim razie, chłopak wyglądał i zachowywał się jakby Oli znów znaczył dla niego wszystko?

— Nie martw się, jestem przy tobie — powiedział czule Gerard.

Łzy paliły go w oczach, ale nie pozwolił im wypłynąć. Patrzył tylko na Olivera, który w końcu zaczął normalnie oddychać. Wokół nich znajdowali się ludzie, ale on widział tylko Olivera.

— Ale ty… ty mnie nie pamiętasz — szepnął Oliver.

— Pamiętam. Pamiętam wszystko. Niczego nie zapomniałem nawet na chwilę — oznajmił Frost.

— Co ty pierdolisz? — zapytał ze złością Tobias.

Gerard podejrzewał, że leżałby już na murawie, gdyby ktoś nie powstrzymywał Tobiasa. Nie śmiał spojrzeć na Martina, na którego kolanach Oli wciąż trzymał głowę.

— Ale jak… Przecież…

— Ciii… Nic nie mów, Oli. Wszystko ci wyjaśnię.

— Proszę się odsunąć — powiedział ktoś.

Gerard ze złością spojrzał na tę osobę, którą okazał się pielęgniarz z karetki. Przesunął się trochę, zanim wstał. Wcześniej zapewnił Olivera, że będzie tuż obok. Odszedł kawałek, ale niedaleko. Tak by być ciągle w zasięgu wzroku swojego chłopaka. O ile, to nadal jest jego chłopak. Oliver może go odepchnąć czując się oszukanym i zranionym. Miał jednak powody, aby tak zrobić. Dzisiaj zrozumiał, że źle zrobił, ale tamtego dnia, gdy obudził się w szpitalu, był pewny, że dokonuje słusznego wyboru. Miał jeden cel.

Chronić Olivera.

W chwili kiedy Olivera zabrali do karetki, aby go zbadać, Martin podszedł do swojego przyjaciela i zrobił coś czego nigdy się po sobie nie spodziewał. Zawinął dłoń w pięść i przywalił tak mocno Gerardowi, jak tylko był w stanie to zrobić.

— Jesteś pierdolonym dupkiem! — wrzasnął.

Frost, który ledwie utrzymał się na nogach, przyłożył dłoń do bolącej szczęki.

— Należało mi się.

— Należy ci się o wiele więcej! Co ty odpierdalasz, pieprzony kłamco?!

— Mam powody — odpowiedział spokojnie Gerard.

Doskonale rozumiał wzburzenie przyjaciela. Od każdego z nich należał mu się jeden cios lub nawet więcej. Szczególnie od tego, którego nieustannie kocha. Spojrzał w stronę karetki, gdzie znajdował się Oliver. Drzwi samochodu były otwarte,  Grant siedział na krzesełku. Ktoś mierzył mu ciśnienie, ktoś inny pytał się go o coś. Chłopak tylko kiwał głową, cały czas patrząc na niego.

— Jakie to masz powody, aby tak, cholera jasna, krzywdzić mojego brata?! — zapytał Tobias. Jego głos był podniesiony, tak że prawie krzyczał. Chris wciąż go trzymał i dobrze, że to robił, bo gdyby tylko mógł podszedłby do Frosta i stłukł bardziej niż Reynolds. — Zaufałem ci! Miałeś opiekować się nim,  nie krzywdzić! Miałeś go chronić!

— Właśnie to robiłem! — odkrzyknął Gerard. — Od samego początku go chroniłem! Nie jestem idealny, ale kocham go i choćby ochrona jego miała oznaczać, że nie będę z nim, to… — urwał, kiedy znajome ręce objęły go wokół pasa,  ciało przytuliło się do niego od tyłu. — Oli…

— Nigdy mnie nie zostawiaj.

Przymknął na chwilę powieki czerpiąc siły z tej bliskości. Odwrócił się,  Oliver wpadł w jego ramiona. Uścisnął go bardzo mocno. Po tylu tygodniach było to dla niego niczym złapanie oddechu dla Oliego. Przez cały ten czas bez niego dusił się. W każdej minucie życia umierał nie wiedząc co robić. Po każdym spotkaniu z Oliverem, kiedy musiał go odpychać od siebie, udając, że go nie pamięta i krzywdzić, modlił się, aby ktoś go zabił i zakończył cierpienie. Pamięta jeden z dni, kiedy roztrzęsiony nie mógł się pozbierać po tym jak wyzywał wtedy chłopaka od najgorszych, nawet popchnął go. Pomimo, że lekko, by go nie skrzywdzić i tak go to niszczyło od środka. Powrócił myślami do tamtego dnia. Dnia, którego już nigdy nie chciał powtórzyć. Gdyby tak się stało, mógłby śmiało powiedzieć, że tak dla niego wygląda piekło. Wieczne cierpienie, które powtarzało się w kółko i było nie do zniesienia.

 

— Jesteś nic nieznaczącą szmatą — powiedział do Olivera na szkolnym korytarzu. Raniąc go ranił siebie, ale wciąż przekonany, że musi go chronić, nie myślał wiele. Stał się Gerardem Frostem sprzed przemiany. — Ciotą, która nie ma prawa istnieć.

— To są twoje standardy, Gerardzie — powiedział Oliver. — Martin, Chris mogą być gejami, bo są męscy, duzi, ale ja… Nie jestem ciotą. Jestem facetem, który lubi innych facetów. Zwyczajnym chłopakiem.

Gerard roześmiał się zimno, pomimo że tak bardzo chciał chwycić w ramiona Olivera, całować go i przepraszać za swoje słowa. Wszyscy patrzyli na niego jak na największego drania, którym w tej chwili był. On jednak cierpiał katusze. Raniąc Olivera ranił siebie podwójnie. Tak być musi, powtarzał sobie w kółko. Tak mu pomogę.

— Zwyczajnym? Nie wydaje mi się, pedale.

— Gdybyś tylko pamiętał ostatnie miesiące, wiedziałbyś…

Popchnął Olivera. Nie zrobił tego zbyt mocno, ale na tyle, aby okazać jaki jest zły. Potem uciekł. Gdyby tego nie zrobił, wyznałby wszystko. Lepiej, aby Oliver go nienawidził, jeśli dzięki temu był bezpieczny.

 

Biegł. Miał tylko jeden cel. Znaleźć się tam, gdzie nikt go nie zobaczy. Tam gdzie zostanie odgrodzony od wszystkiego. Gdzie jeszcze może marzyć i śnić o lepszych dniach.

Tym miejscem było mieszkanie babci i dziadka. Jedyny dom jaki znał od niepamiętnych czasów. O tej porze nie było w nim nikogo, więc mógł się tu ukryć. Ręce mu się trzęsły kiedy wsuwał klucz do zamka,  potem otwierał drzwi. Wszedł do środka, od razu przekręcając zamek. Znajomy zgrzyt uspokoił go nieco, ale nie odpędził od niego maltretujących go odczuć.

Wkradł się do swojego pokoju niczym złodziej i osunął się po drzwiach na podłogę. Spojrzał na swoją dłoń. Na tę samą, którą popchnął Olivera. Potem rozpłakał się. Ukrył twarz w dłoniach i płakał. Nie miał pojęcia jak długo. Płakał nad sobą, nad Olim, nad wszystkim.

„Gdybyś tylko pamiętał ostatnie miesiące.”

Rozrywający ból rozprzestrzenił się w sercu Gerarda. Problemem nie było to, że zapomniał. Problemem było to, że pamiętał. Pamiętał wszystko. Każdy szczegół, dotyk, słowo, uśmiech. Każdą chwilę, tę miłą i wprost przeciwnie. Nawet uderzenia serca. Wszystko.

 

Rozpaczliwie przycisnął usta do czoła Olivera. Rękoma obejmował jego ciało i nie zamierzał go nigdy wypuścić. Kątem oka widział jak Tobias rozmawia z lekarzem lub z pielęgniarzem. Nie miał pojęcia kim była ta osoba. Też chciał podejść, dowiedzieć się czegoś, ale wolał stać i tulić Oliego. I tak by mu niczego nie powiedzieli.

— Jak się czujesz?

— Teraz, kiedy jesteś przy mnie, to dobrze się czuję — odpowiedział Oliver. Położył dłoń na lewym policzku Frosta. — Boli?

— W porządku. Należało mi się. Wybacz, wybrałem złe wyjście. Teraz to wiem. Kocham cię, Oli. Kocham najbardziej na świecie. Zrobiłbym dla ciebie wszystko. Wtedy myślałem, że to naprawdę dobre wyjście. Niczego nie zapomniałem. Pamiętam każdą chwilę. Każdą sekundę z tobą. Jesteś dla mnie wszystkim. Nie mógłbym zapomnieć. Przepraszam — dodał łamiącym się głosem.

Oliver mocniej objął Gerarda. Wcisnął twarz w jego szyję. Pociągnął głośno nosem i powiedział:

— Wiem, że miałeś powód. Teraz jestem tego pewny. Wierzyłem, że straciłeś pamięć, bo wydarzyło się coś bardzo złego i twój mózg tak ciebie ochronił. Teraz wiem, że to mnie chroniłeś. I chcę — uniósł głowę by spojrzeć na Gerarda — wiedzieć, co się stało tamtego wieczoru.

Frost jedną ręką wciąż owijał wokół pleców Olivera,  drugą uniósł, by palcami otrzeć łzy z jego policzków. Tym razem nie powstrzymywał swoich łez, które spłynęły będąc dowodem ulgi jaką czuł, ale i zarazem cierpienia, które obaj przeżyli przez ostatnie tygodnie.

— Powiem ci wszystko. Na razie jednak, proszę, pozwól mi siebie trzymać, abym uwierzył, że nie śnię.

I Oli pozwolił.

 

*

 

Tobiasa szlag trafiał. Gdyby tu nie było jego brata i Chrisa, to Frost na zawsze zapamiętałby jego pięść. Kiedy patrzył na tych dwóch przytulających się chłopaków, nie mógł uwierzyć, że Oliver tak łatwo wybaczył temu skurwysynowi. W dodatku dzisiejszy atak paniki Olivera, tak bardzo go przestraszył, że do tej pory trząsł się. Na szczęście lekarz wyjaśnił mu, że jego bratu nic nie jest. Zalecił jedynie odpoczynek i mniej stresu. Mniej stresu? Głupi jesteś doktorku — pomyślał ze złością.

— Odpuść — poprosił Christopher. — Frost na pewno wszystko wyjaśni.

— Niech tylko spróbuje tego nie zrobić. Ale nie wierzę, że mój brat tak łatwo daje się temu skurwielowi. Tak łatwo wybacza.

— Twój brat wiele razy mówił, że w tym wszystkim jest drugie dno.

— Wierzył, że Frost stracił pamięć. Nie było mowy o kłamstwach. Jaki miał w tym cel ten kłamliwy dupek? Nie wierzę… Po prostu nie wierzę… Chyba śnię.

— W co nie wierzysz? — zapytał Oliver, kiedy podeszli do Tobiasa i Chrisa.

— We wszystko. Szczególnie w to, że tak mu wybaczasz. Nawet Reynolds ma chyba go dość — powiedział, wskazując na Martina opartego o drzewo, jedno z nielicznych jakie pozostało po budowie boiska sportowego. — Wygląda jakby miał cię rozszarpać, Frost. Jesteś nam winien wyjaśnienia,  szczególnie mojemu bratu. Czy wiesz co się z nim działo przez ten czas?! Jak się czuł, kiedy go wyzywałeś?!

Gerard nie odpowiadał na żadne z pytań. Wiedział, że jest winny, ale chciał tylko chronić Olivera. Wybrał złą drogę. Teraz to wiedział. Wtedy inaczej to wszystko odbierał.

— Zanim zaczniesz mnie oceniać, może poznasz prawdę i dopiero zdecydujesz co byś zrobił na moim miejscu — zwrócił się do Tobiasa, patrząc mu prosto w oczy.

Rozumiał wzburzenie chłopaka. Na jego miejscu także nie byłby spokojny. Także miałby ochotę rzucić się na kogoś kto skrzywdził ważną osobą w jego życiu i sprać go bardzo mocno. Tak, aby sińce utrzymywały się na ciele tego kogoś bardzo długo. Możliwe, że tak by się stało, gdyby nie Christopher. W przeciwnym wypadku pozwoliłby Grantowi się zbić. Nie broniłby się.

— To gadaj, dupku o co chodzi.

— Tobiasie, przestań — zwrócił się do brata Oliver. Jego głos był zmęczony, ale szczęśliwy.

Stał u boku Gerarda, który go obejmował jedną ręką. Jedyne czego chciał na tę chwilę, to spędzić czas ze swoim chłopakiem. Wyjaśnienia mogły przyjść później. Dawał wiarę w to, że Gerard miał powody, by tak postąpić. Zresztą samo to, że wtedy wydarzył się ten wypadek miało duże znaczenie. Wierzył, że wszystko wiąże się z rodzicami chłopaka.

— Jak mam przestać? Na twoim miejscu…

— Na szczęście nie jesteś na moim miejscu. Zanim Gerard zacznie wszystko wyjaśniać, dajcie mi chwilę z nim. A wy mieliście trening, więc może pójdziecie pod prysznic. Martinie, ty też. Może to wam pozwoli ochłonąć — zarządził stanowczo Oliver.

Po tej przemowie chwycił swojego chłopaka za rękę i nie zważając na nic, poprowadził go do szkoły. Po korytarzach chodzili tylko nieliczni uczniowie. Ci co mieli zajęcia do późna. Szczególnie pozostały młodsze klasy muzyczne i te osoby, które potrzebowały dodatkowych zajęć z tańca. To mu przypomniało o Darrenie. Wyjął telefon i szybko do niego napisał, informując, że nie może dzisiaj się z nim spotkać. Potem sprawdził każde drzwi licząc na to, że któraś z klas jest otwarta. Czasami były. Znalazł taką na drugim piętrze i weszli do niej razem z Gerardem. Ledwie tylko zamknął drzwi sięgnął po usta chłopaka całując go tak intensywnie jakby ten pocałunek miał uratować jego życie.

Gerard natychmiast sapnął oddając pocałunek. Wytęskniony tygodniami rozłąki całował Olivera doprowadzając ich obu do oszołomienia. Doskonale pamiętał miękkie, dla niego idealne, usta tego chłopaka. Jego język ślizgający się po jego języku i ciało, tak dobrze pasujące do jego ciała. Miał wrażenie, że każda komórka w jego ciele zapłonęła. Oliver był jedyną osobą, której nigdy nie chciał przestać całować. Powiedział mu o tym odrywając na chwilę usta od jego.

— Nawzajem — odpowiedział Oliver,  potem spragniony bliskości połączył ich wargi ponownie.

Już nigdy nie chciał przeżywać tego, co w minionym czasie. Umierał w środku każdego dnia, kiedy nie mógł być z Gerardem. Teraz czuł jakby narodził się na nowo. Jakby w końcu złe chwile uleciały daleko niczym piórko na wietrze. Przycisnął się do jego ciała, ale nie było w tym nic seksualnego. Mimo, że go pragnął najbardziej na świecie, teraz chciał jedynie czuć go blisko, by uwierzyć, że to jest naprawdę chłopak, którego wierzył, że nigdy nie przestanie kochać.

— Kocham, kocham, kocham naprawdę mocno — wyznał Frost, kiedy Oliver pozwolił mu zaczerpnąć oddechu.

Objął dłońmi twarz chłopaka, który patrzył na niego tak jak patrzy się na bezcenny skarb.

— Również kocham… Tak mi ciebie brakowało — szepnął Oliver,  jego głos przy ostatnim słowie złamał się.

— Mnie ciebie także. Uwierz, że cierpiałem każdego dnia. Kiedy cię krzywdziłem, cierpiałem. Ale wybacz mi. Wszystko wyjaśnię, zmienię to, co złe w dobre. I już nigdy nie pozwolę, by ktokolwiek nas rozdzielił.

Przytulił Olivera do siebie i pozwolił mu płakać. Przyrzekł sobie, że zrobi wszystko, aby obronić miłość swojego życia przed swoimi rodzicami i tym do czego są zdolni. Lodowate dreszcze przebiegły mu po kręgosłupie na samą myśl o tym co mu powiedzieli. Ścisnął mocniej chłopaka, jakby jego ramiona mogły dać Oliemu na zawsze bezpieczne schronienie.   

3 komentarze:

  1. Hejeczka,
    co z fantastyczny rozdział, czyli jednak Gerard nie stracił pamięci, tylko chciał chronić Olivera... co powiedzieli mu rodzice tamtego wieczoru...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze ale mnie zaskoczyłaś. Sądziłam że pojawi się Darren a tu taka niespodzianka.
    Ciekawe co ma na swoje wytłumaczenie..od samego początku wiedziałam że może to mieć związek z jego rodzicami i ich wpływami. Pytanie brzmi jakie postawili mu warunki że musiał się posunąć do takiego czynu.

    Poproszę Eliota i ryana na następny rozdział. To moja fav para i o nich mogę cały czas czytać.
    Pozdrawiam Serdecznie
    ~Deia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    no to wyjaśniło się wszystko, Gerard udawało, że stracił pamięci... zastanawiam się co wydarzyło się tamtego dnia podczas rozmowy z rodzicami, że tak postanowił... może jakoś się dowiedzieli, że Oliana, która poznali to naprawdę jest Oliver...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)