2022/05/29

W rytmie miłości - Rozdział 41

 
Z różnych, prywatnych przyczyn nie mogłam wstawić rozdziału wcześniej. Ale co się odwlecze...

Także dzisiaj zapraszam na kolejny rozdział i życzę wszystkiego dobrego w kolejnym tygodniu. :)

Dziękuję za komentarze. :)


Czekając, aż do domu wróci Quinn i pomoże mu w końcu z montażem filmu, Christopher nagrał kolejny przepis. Tym razem coś bardzo szybkiego i prostego. W całej kuchni pachniało słodkimi bułeczkami, które właśnie fotografował. W tym też czasie do domu, w którym dzisiaj był od rana sam, wrócił jego przyszły, przyrodni brat i nie pytając od razu porwał z blachy jeden z wypieków.

— Ej, zdjęcia robiłem.

— Ups, wybacz, ale to moja zapłata za pomoc w montażu i lekcję, którą ci udzielę — powiedział Greenwood wskazując na bułeczkę. — Poza tym uwielbiam je. To takie, jakie robi Sherrie?

— Poprosiłem ją o przepis i zgodziła się, abym go nagrał.

Chris odłożył aparat. Zdjęcia, które miał powinny wystarczyć. Na pewno wśród nich znajdzie się jakieś na miniaturkę.

— Skończyłeś? Pytam, bo montaż chwilę zajmie, a potem jeszcze musi się wszystko zrenderować.

— Zren… co?

— Chodź do mnie na górę, wszystko ci pokażę. Dzisiaj chcesz wstawić film?

— Tak, jak się uda. Chcę je wstawiać w niedzielne popołudnia. Ale po tym co mówisz, może to nie być takie proste, a chciałem jeszcze dzisiaj wyjść. I muszę tu posprzątać — dodał rozglądając się po kuchni. Nie było bałaganu, ale i tak czuł, że jest.

— Potem, teraz chodź.

Quinn chwycił Chrisa za nadgarstek i pociągnął go w stronę wyjścia z kuchni.

— Czekaj, zdjęcia będą potrzebne.

Christopher wyrwał rękę i wrócił po aparat fotograficzny.

— Nie robisz zdjęć telefonem? Ten, który ci dałem robi naprawdę mega zdjęcia.

— Wolę je robić zwykłym aparatem. Co by nie mówić, ale telefon to telefon. Nagrywam nim filmy, bo muszę, ale zdjęcia wolę robić tradycyjnie.

— Dobra, to chodź, bo za chwilę zastanie nas południe. Masz już w ogóle grafikę na kanał?

— Nadal nic nie wymyśliłem. Jest to co widziałeś. Tobias jest dobry w grafice to może jego poproszę o pomoc.

— Dobry pomysł. Ewentualnie Elliott, ale ten ma teraz głowę zajętą czymś, a raczej kimś innym.

Quinn podkradł jeszcze jedną bułeczkę i razem udali się do jego pokoju. Nie chciał pracować na laptopie. Zdecydowanie wolał to robić na zwykłym komputerze wyposażonym w duży monitor. Uruchomił sprzęt, a potem przysunął sobie krzesło. Chrisowi kazał usiąść na drugim, tuż przed ekranem.

— Siadaj, bo to ty będziesz wszystko robił — powiedział. Klapnął na siedzisko, po czym skrzywił się, a jego przyszły brat widząc to zaśmiał się.

— Było zbyt ostro?

— Zamknij się, bo ci nie pomogę. Było dobrze, ale za często — odpowiedział rumieniąc się, co zauważył Christopher, a Quinn zaczął ponownie przeklinać swoją zbyt jasną skórę.

— Nie sądziłem, że ty i Martin… Ostatnio jeszcze chciałeś go zabić. Naprawdę byłem w szoku po przeczytaniu tego co napisałeś.

— Uch, mój błąd. Podłącz aparat i zrzuć zdjęcia. Przyniosę coś do picia. A Martin i ja… — umilkł, nie wiedząc co powiedzieć.

— Stary, nie musisz nic mówić. Rozumiem. Między wami zawsze coś było. Jak tylko będzie dla ciebie dobry, to będę go lubił. Leć po picie i zaczynamy.

— Mhm. Potem chcę zadzwonić do Elliotta i pogadać z nim. Dziwnie się zachowuje.

— To chyba ma związek z tym Ryanem — podpowiedział Chris, podłączając aparat do komputera.

— Na sto procent, dlatego muszę się z nim umówić i zabrać go na miasto. Jak dawniej. Musi mi wszystko opowiedzieć. Filmy też zrzuć.

— Mam je w chmurze.

— Dobra, to lecę po picie i zaczynamy. Muszę pomóc przyszłemu bratu w karierze na YouTube.

— Idź, bo cię walnę.

Zawstydzony Chris udał, że chce uderzyć przyjaciela, a Quinn odskoczył jak najdalej.

— Wciąż masz dobry refleks, rudzielcu — rzucił i uśmiechnął się, wpatrując w ekran. Stresował się tym, że dzisiaj wrzuci na kanał swój pierwszy film. Bardziej jednak stresował się chyba dzisiejszym spotkaniem. Na coś się zdecydował i nie był pewny czy to wszystko się uda, ale myśl o Gabrielu i Tobiasie z nim, ekscytowała go. Do tego Tobias wyznał mu, że się w nim zakochuje.

 

*

 

Oliver wyłączył laptopa uśmiechając się szeroko. Ostatni odcinek dramy, którą oglądał i ogólnie cały serial był dla niego czymś takim po czym czuł się szczęśliwy. Wszystko dobrze się skończyło, a miłość która została pokazana była przepiękna. Pomimo, że nie było w niej scen erotycznych, gdyż produkcje chińskie z serii boys love, to bardziej bromance, ale według niego od uczuć i bliskości aż iskrzyło. Dodatkowo ten krótki epilog był niesamowitym zakończeniem. Mimo, że trwał może z trzy minuty. Miał ochotę znów włączyć Word of honor i oglądać wszystko od początku.

— Twój uśmiech mówi wiele — zagadnęła go ciocia Martha.

Podlewała kwiaty w salonie, w którym od rana przebywał jej siostrzeniec. Nie przeszkadzała mu kiedy oglądał serial, ale widząc, że skończył postanowiła z nim porozmawiać.

— Bo to zakończenie… — westchnął, mając ochotę przytulić laptopa do piersi.

— Co oglądałeś?

— Dramę chińską kostiumową. Była w niej miłość pomiędzy dwoma mężczyznami. Tylko jak zwykle u chińczyków nie mogli wiele pokazać, ale i tak dużo pokazali. Panowie się dotykali, połączyła ich więź, która była bardzo silna… Taka… Sam nie wiem. Trudno mi to opowiedzieć, bo to trzeba zobaczyć. Mówiono w niej ciągle o braterstwie i tak dalej, ale każdy wie o co chodzi. I to jak na siebie patrzyli…

Martha odłożyła niewielką konewkę, a potem wzięła spryskiwacz, by nawilżyć liście niektórych roślin. W międzyczasie zapytała:

— Ale to nie mogli się pocałować?

— Nie mogli tego pokazać. Dlatego to bardziej bromance. Chiński rząd tego zabrania. Cenzura. To jest okropne po prostu. Nawet wycięli jedną scenę przytulania, bo podobno była nieodpowiednia. Widziałem ją. To nie było nic dużego, ale miała w sobie tyle emocji.

— To muszę poczytać co ten rząd wyprawia. Żyjemy przecież w dwudziestym pierwszym wieku, a w wielu krajach nadal panuje zaścianek, jeżeli chodzi o społeczność LGBTQ. Co to jest dokładnie ten bromance?

— Jest to bliska, bardzo bliska, emocjonalna, ale nieseksualna relacja, silna więź pomiędzy dwoma lub więcej mężczyznami. Często nie homoseksualnymi. To jest silniejsze niż przyjaźń. Dla mnie to miłość bardzo głęboka, ale nie wiąże się z pożądaniem. Co prawda oglądając tego typu dramy azjatyckie nie przeszkadza mieć trochę wyobraźni, że więcej się dzieje, co nie? No bo kto nam zabroni, prawda? Dlatego gdyby to zrobili Tajlandczycy… — urwał zamyślając się na chwilę i wyobrażając sobie co byłoby. — Ale z drugiej strony Chińczycy tworzący takie dramy, w których twórcy potrafią pokazać cholernie głęboki związek pomiędzy dwoma facetami, wnoszą coś niezwykłego do opowieści, jaką przekazują. A wiesz, że tydzień temu oglądałem też chińską dramę, w której bohater na tego drugiego czekał dziesięć tysięcy lat? Coś niesamowitego. No i piosenki mają cudowne.

— Po tym jak mówisz, widać, że to kochasz. Prześlesz mi link do tej dramy z tym czekającym facetem i do tej którą dziś skończyłeś? Chętnie ją obejrzę.

Oliver natychmiast obejrzał się na ciocię i zapytał:

— Ty? Przecież nawet telewizji nie oglądasz. Wolisz siedzieć w garażu, który przerobiłaś na pracownię i dłubać w drewnie.

— Od czasu do czasu mi nie zaszkodzi coś obejrzeć. A podesłałbyś coś gdzie chłopaki się całują? I zamknij usta. Coś taki zdziwiony? Może coś mnie zainteresuje poza rzeźbieniem i roślinami. Chcę dowiedzieć się co tak kochasz w tych serialach.

Oli gwałtownie pokiwał głową, a rozpuszczone włosy zasłoniły mu twarz. Odgarnął je.

— Szokujesz mnie. Naprawdę. Ale podeślę ci wszystko. Od razu. Potem mogę zapomnieć. A jakbyś pytała czy Gerard to oglądał, to nie. Jeszcze nie.

Podekscytowany postawił laptop na stoliku i znów go uruchomił. Akurat w chwili, kiedy wpisywał hasło, usłyszał jak pod dom podjeżdża samochód. Po dźwięku silnika od razu wiedział kto to. Zerwał się z kanapy i pobiegł otworzyć drzwi. Chłód wdarł się do środka przewiewając go na wylot. Cienka koszulka nie była osłoną przed zimnem. Mimo to poczekał na Gerarda, uśmiechając się niczym szaleniec. Nie mógł się już doczekać spotkania z nim. Jeden dzień bez tego chłopaka, to było zbyt wiele.

— Dlaczego stoisz w drzwiach? Przewieje cię.

— E tam, mam dobrą odporność. Ale właź, bo faktycznie zaczynam marznąć.

Chwycił chłopaka za rękę i wciągnął go do środka. Potem przytulił się, bo mimo że nadal nie pocałowali się, to nie przeszkadzało im to przytulać się. Uwielbiał być w ramionach Gerarda, wdychać jego zapach i czuć jak otacza go ciepło.

— Byle tylko to nie zatrzymało się na bromance — wyrwało mu się głośno, zamiast jedynie pozostać w jego myślach.

— Na czym? — zapytał zdezorientowany Frost.

Miał ramiona owinięte wokół chłopaka i nie chciał go puścić. Wcisnął nos w jego pachnące włosy, których dotykanie przypominało, jakby się dotykało jedwab.

— On mówi o bromance. Nieseksualnej miłości pomiędzy mężczyznami — wyjaśniła ciocia — tylko on nie chce tej wersji bez seksu.

Oliver odsunął się od swojego chłopaka i spiorunował ciocię wzrokiem. Ta tylko zaśmiała się i zniknęła w kuchni. Potem spojrzał na swojego chłopaka, który wpatrywał się w niego trudnym do odgadnięcia wzrokiem. Chciałby teraz znać jego myśli. Oddałby za to wszystko.

— Ciocia Martha jest…

— Bardzo otwarta — dokończył za niego Gerard i potarł dłonią po karku.

Oliver już zdążył rozpoznać ten gest mówiący, że chłopak zawstydził się. Zamierzał zawstydzić go jeszcze bardziej. Przecież miał swój plan. Pora zacząć działać — pomyślał. Nie zważał na to, że jego plany zazwyczaj mają zupełnie inny finałowy wynik, niż chciał. Poza tym to on musiał zrobić pierwszy krok.

— Wychodzimy tak? To poczekaj, tylko zmienię koszulkę — powiedział, a potem chwycił dół koszulki i zdjął ją z siebie. Nadal miał na sobie bandaże, ale one nie przeszkadzały Oliverowi w pokazaniu swojego ciała. — To zaraz wrócę. — Odwrócił się i z koszulką w dłoni, powoli pokonywał schody, czując na sobie intensywne spojrzenie chłopaka.

Gerard zaśmiał się w duchu, a potem oparł o ścianę, kiedy Oli zniknął mu z oczu. Nie był głupi, by nie domyślić się kilku rzeczy. Nie chciał przecież poprzestać na przytulaniu, ale nie miał jeszcze odwagi dążyć do tego czego chciał jego chłopak. Nie, że sam niczego nie chciał. Chciał. Ostatnio miał takie sny, że budził się po nich rozpalony do granic możliwości. Pamiętał jak Martin zapytał go, czy akceptuje Olivera jako chłopaka. Teraz mógł śmiało wykrzyczeć, że tak. Tylko miał trudność nawet zrobić ten pierwszy krok jeżeli chodziło nawet jedynie o pocałunek. Nie miało znaczenia to, że już go całował wtedy w szkole. Tylko to była inna sytuacja i całował Olianę, nie znając jej prawdziwej tożsamości. Obecnie wiedział, że tamto nie miało znaczenia. To z Olim było czymś innym, pomimo że to wciąż była ta sama osoba. Dlatego było mu trudniej.

— Nieseksualna, tak? — zapytał sam siebie po cichu, a potem podskoczył kiedy usłyszał tuż przy sobie:

— Coś mówiłeś?

— Wystraszyłeś mnie.

— Widzę. To co mówiłeś?

Oli doskonale słyszał co chłopak powiedział, ale postanowił się podroczyć. Jak również wtedy, kiedy odrzucił włosy na lewe ramię przechylając przy tym głowę tak, aby odsłonić szyję, a oczy Gerarda natychmiast tam skierowały się. Dostrzegł jak grdyka chłopaka porusza się. Podszedł do Frosta jeszcze bliżej i korzystając z tego, że byli prawie tego samego wzrostu, pochylił się do jego ucha z pytaniem:

— Podoba ci się to co widzisz?

Ciepły oddech Oliego na jego uchu posłał przez całe ciało igiełki podniecenia. Jeszcze dzisiaj rano masturbował się ile miał sił, korzystając z tego, że był w mieszkaniu sam, a teraz znów zaczynał odczuwać ten znajomy ogień. Położył dłoń na policzku Olivera i patrząc mu w oczy, szepnął:

— Nie kuś owieczko wilka.

— Owieczka tego wilka się nie boi — odparł Grant pewny siebie. — Owieczka nie jest tak delikatna jak sądzisz, panie Frost — dodał, a potem odsunął się i jakby nigdy nic sięgnął po swój płaszcz. Na sobie miał bluzę, ale dzisiaj było wyjątkowo zimno, więc płaszcz mu nie zaszkodzi. Szczególnie, że wybierali się do parku na spacer i by coś zjeść słodkiego w cukierni, w której pracował Chris. — To co, idziemy? Ciociu wychodzimy.

 Gerard wciąż zaskoczony słowami swojego chłopaka, był tylko w stanie otworzyć mu drzwi, aby ten wyszedł jako pierwszy. To dało mu też czas, aby doszedł do siebie. Razem ruszyli do samochodu, bo park do którego chcieli zawitać był dość daleko od domu Olivera.

— Czasami wydajesz się cholernie delikatny — przemówił Frost, kiedy obaj byli na dworze — a czasami jesteś drapieżny.

— Lubisz konkretnie którąś z tych odsłon? — zapytał Oliver, odwracając się do chłopaka.

 Gerard przesunął wzorkiem po tej wysokiej, smukłej postaci, która wydawała się być kimś delikatnym, ale tak naprawdę była niezwykle silna pod względem fizycznym i psychicznym. Oliver odkąd wrócił w piątek do szkoły, wydawał się być bardziej otwarty i nie rozglądał się na boki, bojąc się, że ktoś może go zaatakować.

— Lubię wszystko w tobie. — Chwycił dłoń Granta w swoją. — Szczególnie to, że każdego dnia jesteś silniejszy i walczysz o to czego chcesz. Jeszcze kilka dni temu wychodząc z domu rozglądałeś się wokół, szukając kogoś kto może cię zaatakować. Przepraszam, że o tym wspominam, ale podziwiam cię. Dzisiaj tego nie robisz, tylko idziesz odważnie na przód.

Oliver uśmiechnął się delikatnie. Zacisnął dłoń na dłoni swojego chłopaka i powiedział:

— Nie boję się, bo jesteś obok mnie. Poza tym powrót do szkoły też dużo zrobił. Ale to, że jesteś przy mnie działa niczym najlepsza terapia. Chodźmy zrobić kolejny krok do parku, a potem do cukierni. Chcę zjeść dzisiaj coś słodkiego.

 Gerard skinął głową .Trzymając się za ręce podeszli do jego samochodu. Niedzielne popołudnie zapowiadało się dla nich idealnie.

 

*

 

Tymczasem Gabriel Lawrence kręcił się po mieszkaniu bez celu. Nie będąc pewnym czy dobrze postąpił, tak prosto z mostu proponując dwóm chłopakom triadę, od wczoraj ledwo zmrużył oko. Dobrze, że dopiero jutro miał iść do pracy, bo obawiał się, że dzisiaj w ogóle nie skupiłby się na niej. Zadziałał zanim pomyślał. W dodatku jego przyjaciółka gdyby była obok niego walnęłaby go w ten głupi łeb. Zresztą to powiedziała, kiedy rano do niej zadzwonił. Nie rozumiała, dlaczego chce związać się z osiemnastolatkami.

„Gdyby to był jeden, to może, ale dwóch? Zwariowałeś? Ja rozumiem co czułeś i czujesz do tego chłopaka, ale po co brać sobie na głowę drugiego dzieciaka? Głupi jesteś. Jak wrócę do kraju, to urwę ci ten zakuty łeb.”

Dlatego miał szczęście, że nie wracała. Inaczej mogłaby spełnić swoją obietnicę. On nie miał nic przeciw temu ile Chris i Tobias mają lat. Zresztą Tobias miał o wiele starszą duszę i w jego przypadku wiek nie miał znaczenia. W swoim życiu przeszedł zbyt wiele, aby to nie postarzyło go w jakiś sposób. Natomiast Chrisa pragnął od chwili jak go pierwszy raz zobaczył. W tym nie tylko było czyste pożądanie, ale coś więcej.

— Po co ja do cholery o tym myślę? Oni i tak nie zgodzą się na moją propozycję.

W pierwszej chwili nie zwrócił uwagi na pukanie do drzwi, ale gdy stało się ono bardziej natarczywe szybko poszedł otworzyć. Wpierw z przyzwyczajenia wyjrzał przez judasza i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Szybko otworzył drzwi.

— Co wy tu robicie?

Tobias uniósł papierową torbę, w której miał jedzenie, a Chris wskazał na reklamówkę z piciem, tym razem bezalkoholowym, i drugą z deserem.

— Przyszliśmy pogadać i coś zjeść — wyjaśnił Tobias.

Czując się jak u siebie zaczął wypakowywać wszystko co kupili. Nie zamierzał od razu zdradzać Gabrielowi po co naprawdę tutaj przyszli. Wcześniej jeszcze raz rozmawiał z Christopherem, by upewnić się co do tego, czego chłopak chce, a także by miał świadomość, jak ludzie mogą na nich reagować. Wiadomo było, że najbardziej liczy się zdanie bliskich. On miał najlepiej, bo Oliver go popierał. Ciocia będzie się martwić, ale przyjmie Gabriela jak swoją rodzinę. Nie był tylko pewny jak na wszystko zareagują bliscy Nichollsa. Quinn mógł mieć tolerancyjnego ojca, ale tolerancja zawsze ma jakieś granice. Pewnych rzeczy nawet on by nie zaakceptował, mimo tego jak na wiele sytuacji życiowych jest otwarty. Sam też jeszcze obawiał się tego wszystkiego. Wcześniej nie wchodził w grę żaden, na pewno długi związek, a teraz chce być z dwoma mężczyznami.

Chris jakby wyczuwając napięcie Tobiasa podszedł do niego i położył rękę na jego plecach. Wciąż nie mógł uwierzyć w to co wyznał mu chłopak i starał się o tym nie myśleć do chwili aż się spotkali.

Gabriel obserwował ich relację i poczuł się źle. Nie dlatego że był zazdrosny, ale czuł się tak jakby coś rozwalał, a nie budował.

— Słuchajcie, to co powiedziałem…

— To ty słuchaj — zaczął Tobias. — Miało być najpierw żarcie, a potem gadka, ale co tam. Wczoraj powiedziałem Chrisowi, że zaczynam się w nim zakochiwać. Jeżeli chodzi o ciebie, to nigdy nie przestałem czegoś czuć. Dlatego chcę powiedzieć, że…

— Właśnie zacząłem bać się tego co powiesz, Grant — odezwał się Gabriel. W duchu cieszył się, że pomiędzy tymi dwoma pojawiło się uczucie. Zresztą nie był tym zaskoczony. — Masz taką minę, jakbyś chciał mnie zabić.

— Zawsze ma taką minę, kiedy jest głodny — wtrącił Chris.

— Bo jestem głodny, ale muszę to powiedzieć. Słuchaj draniu.

— Słucham.

Gabriel założył ręce na piersi i przyglądał się tym dwóm chłopakom, próbując coś z nich wyczytać, ale nie potrafił. Tobias Grant podszedł do niego, a Chris zrobił to samo stając obok chłopaka.

— Chcesz nas obu. Dobra, ale żeby nas mieć w jakikolwiek sposób, musisz się o to postarać — poinformował Grant wbijając palec wskazujący w pierś mężczyzny. —Nie ma o tak — pstryknął palcami — że masz nas i koniec.

— Chcesz żebym kupił wam kwiaty? — zapytał Lawrence. Złapał dłoń Tobiasa. — Nie dźgaj mnie, proszę.

— Jeżeli chcesz to kup. — Wysunął dłoń z dłoni Gabriela. — Do tego przydałaby się dobra kolacja, wino, muzyka…

— On chce powiedzieć — wtrącił Chris, zanim Tobias zagłębi się w swoją wyliczankę — że chcemy spróbować, ale wszystko co przychodzi łatwo, szybko znika. Propozycja wyszła od ciebie. Także, to ty masz o nas zawalczyć. Nie mówimy nie, ale nie mówimy tak.

— No właśnie — dorzucił Tobias lekko zakłopotany. — To tyle. Zjemy w końcu?

Już miał się odwrócić, a Chris dołączyć do niego, kiedy ich ręce zostały schwytane w stalowy uścisk.

— Zgoda. Będziecie mieć wszystko czego chcecie. Ale jedna prośba ode mnie. Chcecie bym się o was postarał, zabierał na randki. Musicie jednak też dać coś od siebie. Nie możecie uprawiać seksu, do czasu aż nasza trójka nie trafi do łóżka, razem. Potem kto z kim i jak, nie będzie mieć znaczenia, byle to nie wyszło poza naszą trójkę. Poza tym jesteśmy dla siebie na wyłączność. Dacie radę? — zapytał, uśmiechając się zadziornie. Uniósł prawą brew, czekając na odpowiedź. Zaciskał palce na ich nadgarstkach, nie zamierzając ich puścić zanim nie odpowiedzą.

Tobias i Christopher popatrzyli na siebie. Ciężko im przychodziło trzymanie rąk przy sobie. Ostatnio jakoś to im się udawało, ale to było, kiedy Tobias miał naprawdę zły humor. To było inne. Wczoraj prawie uprawiali seks w samochodzie, ale się powstrzymali.

— Tak będzie sprawiedliwie, jeżeli chcemy z nim być — podsunął myśl Nicholls.

— Dobra. Żadnego seksu do chwili zanim nasza trójka nie znajdzie się w łóżku lub na każdej poziomej, pochyłej, pionowej powierzchni — rzucił Tobias, licząc na to, że to nie potrwa wiecznie, inaczej mu ręka odpadnie. — Cholera, jestem głodny. — Wyrwał rękę z uścisku dwudziestotrzylatka i ruszył w stronę szafki na której zostawił przygotowany na wynos posiłek.

— To może być naprawdę ciekawe — powiedział Gabriel, w którego oczach kryła się obietnica, że na pewno nie będą się nudzić.

2022/05/15

W rytmie miłości - Rozdział 40

 Bardzo dziękuję za komentarze. :)

Widzę, że podoba Wam się team Ryan/Elliott. Ja przyznam, że długo nie mogłam się do nich przekonać. Dopiero pisząc tom trzeci to się zmieniło. :)

Zapraszam na ciąg dalszy historii.


Christopher przebrał się i pożegnał z Santiago oraz Bethany, którzy przejmowali popołudniową zmianę w cukierni. Miał za sobą męczący dzień. Głównie z winy Sharon. Chwilami miał ochotę zapytać szefa, dlaczego ustalono mu grafik z tą dziewczyną. Niemniej milczał. Na szczęście w grudniu już miał większość zmian z pozostałymi pracownikami. Naprawdę próbował zmienić nastawienie do panny Moore, poznać ją lepiej, ale jak na każdym kroku obrzucała go błotem, to chęci malały. Dzisiaj nawet powiedział jej, że chciałby z nią po pracy porozmawiać. Zamierzał zaprosić ją na kawę i ciasto, ale ledwie przyszła Bethany, która mogła ją zastąpić tak Sharon zniknęła. Nie zamierzał jej szukać i błagać o rozmowę. Nie chciał się bardziej irytować. Wolał pojechać do domu i zdrzemnąć się. Musiał tylko zaczekać na autobus. Nie chciał brać samochodu Quinna, na wypadek gdyby chłopak go potrzebował. Aczkolwiek zważywszy na to ile ten wczoraj wypił, mógł się jeszcze do jazdy nie nadawać. Wypił najwięcej z nich.

Ruszył w stronę przystanku. Pogoda dopisywała. Słońce mocno świeciło, przez co bardzo mrużył oczy. Po ostatniej nocy, podczas której w ogóle nie zasnął, gdyż myśli o słowach Gabriela nie dawały spokoju, słoneczna pogoda nie była najlepszym przyjacielem. Na szczęście dotarłszy na przystanek mógł odwrócić się od oślepiającego blasku. Stając z dala od innych osób, czekających na autobus, wyjął telefon. Po chwili wszedł na swój kanał na YouTube. Jeszcze go nie otworzył, ale jutro zamierzał wrzucić pierwszy film. Musiał tylko go zmontować, o czym nie miał pojęcia. Quinn wspomniał, że mu w tym pomoże i zamierzał z tego skorzystać. Planował także jutro nagrać jeszcze jeden film na przyszły tydzień.

Ustawiając na swój kanał niektóre rzeczy, nie zauważył, że obok niego zatrzymał się samochód. Dopiero klakson jakby przywołał go ze świata, w którym się znajdował. Ludzie patrzyli się to na niego, to na osobę, która otworzyła drzwi od strony pasażera i pochylając się, powiedziała:

— Wsiadasz, czy mam cię siłą tu wciągnąć?

— Czekam na autobus, Tobiasie.

— Zapytałem, czy wsiadasz, czy…

— Po co? Nagle chcesz pogadać, a może… — zawiesił głos sugestywnie, nie zamierzając przed innymi zdradzać szczegółów ich relacji. Byłej relacji.

— Proponuję byś zajął miejsce dobrowolnie, inaczej na pewno cię tu wciągnę siłą — rzucił Tobias z irytacją. Spojrzał na wgapionych w nich ludzi. — A państwa zapraszam do nieinteresowania się ani mną, ani moim kochankiem. Pilnujcie własnego nosa.

— Jaki z ciebie dupek — syknął Chris i schowawszy telefon w kieszeni płaszcza, zrobił dwa kroki by zająć miejsce obok Granta.

— Przynajmniej zadziałało. Zamknij drzwi i zapnij pas.

— Co jeszcze mam zrobić? Obciągnąć ci? — zapytał Nicholls, ale pomimo swoich słów zrobił co mu kazał Tobias.

— Skorzystałbym, ale wiem, że nie lubisz tego robić, a ja nie zmuszam nikogo do czegoś czego nie chcą robić w seksie — odparł Tobias, powoli włączając się do ruchu.

W samochodzie cicho grało radio. Zbyt cicho, przez co głos dziennikarza zapowiadający wiadomości ledwie było słychać. Grant podkręcił ogrzewanie. Sam lubił jak jest chłodniej w samochodzie, ale Chris lubił ciepło.

— Czego chcesz? W nocy ponownie jasno dałeś do zrozumienia, że nie chcesz gadać. Po wyjściu od Gabriela sądziłem, że w końcu porozmawiamy.

Tobias zerknął na chłopaka, a potem znów skupił się na jeździe. Zaciskał dłonie na kierownicy bardziej niż to koniecznie. Serce mu szybko biło. Szybciej, niż wcześniej zanim kazał Christopherowi wsiąść do samochodu.

— No tak, teraz będziesz milczeć. Może zatem zatrzymasz się, ja wysiądę i na tym skończymy — rzekł Nicholls. Chłopak obok denerwował go coraz bardziej. — Do milczenia nie potrzebujesz mnie. Podobno chciałeś pogadać. Tymczasem czuję, jakbyś mnie z jakiegoś powodu zaczął nienawidzić. Nie zamierzam… — przerwał, bo gwałtowne skręcenie samochodu w boczną uliczkę, rzuciło nim na bok, a pas wbił się w jego żebra.

Tobias przejechał kawałek po dość wąskiej ulicy, która musiała prowadzić na plac, przy którym stały stare budynki mieszkalne. Zatrzymał się przy chodniku. Zgasił silnik. Potem odpiął pas, a następną rzeczą jaką pamiętał z tego co zrobił, było położenie dłoni na karku Chrisa i przyciągnięcie go do nagłego, szalonego pocałunku. Pocałunku, którego wydawało mu się, że nie pragnął, ale w chwili, gdy jego usta dotknęły ust ciemnoskórego chłopaka, poczuł, że potrzebował tego najbardziej na świecie. Jak głodny potrzebuje jedzenia, a spragniony wody. Chris zacisnął palce jednej ręki na jego bluzie, a palce drugiej wplótł w jego włosy i szarpnął za nie, jakby chcąc go odciągnąć od siebie by przerwać pocałunek. Niemniej, w chwili kiedy go oddał, Tobias odetchnął pogłębiając ich połączenie, które z czasem stało się szaleństwem i namiętną walką zębów, ust oraz języków.

— Nie nienawidzę cię — szepnął, kiedy po długiej chwili odsunął się. Oparł ich czoła o siebie i dodał: — Wariuję. Wariuję, bo nigdy nie chciałem czuć tego co zaczynam odczuwać. — Przymknął oczy i wyznał: — Zakochuję się w tobie… A raczej, już jestem zakochany, a tego nie miałem w planach.

Nicholls sądził, że w pierwszej chwili przesłyszał się, ale kiedy Tobias otworzył oczy zrozumiał, że te słowa były prawdziwe. W oczach chłopaka odbijał się strach przed uczuciami, przed pogłębianiem ich. Wiedząc o historii z Gabrielem rozumiał dlaczego Grant nie chciał miłości. Dlaczego, zdarzało mu się bywać w krótkich związkach z zarówno chłopakami jak i z dziewczynami i nie angażował się w nie i wszystko rozpadało się w ciągu bardzo krótkiego czasu. Jak coraz bardziej poznawał Tobiasa, dowiadywał się więcej szczegółów, które składały się w jedną całość. Tak jak kawałki puzzli, gdy się je układało, wskakiwały na miejsce odsłaniając powstający obraz. Tobias Grant był dla niego takim obrazem złożonym z maleńkich części.

Odchylił się lekko, przez co ich czoła nie stykały się, ale dzięki temu mógł lepiej widzieć twarz Tobiasa. Nareszcie nie było na niej złości widniejącej od tak wielu dni. Tęsknił za tym chłopakiem. Nie tyle brakowało mu seksu, bo już nie o to mu chodziło. Tęsknił za byciem przy nim, z nim, wspólnymi wypadami na miasto na dobre jedzenie z food trucka i za zwykłą rozmową, a nie kłótnią.

— A czy ktoś nam kiedyś obiecał, że wszystko będzie się toczyć zgodnie z naszym planem? Może nie ma co planować, a brać to co daje życie.

— Jesteś zdania, że życie dało nam siebie i mamy z tego korzystać? — zapytał Tobias uśmiechając się delikatnie. Chris nadal trzymał palce w jego włosach i drapał go po głowie. Mógłby tak robić już zawsze.

— Czemu by nie, Tobiasie? Podoba mi się to co czujesz do mnie. Nie jestem obojętny na te uczucia, bo wiem, że już dawno zakochałem się w tobie. Każda chwila z tobą, była czymś wyjątkowym. I tak, wnerwiło mnie to, że rano zniknąłeś po tym jak spędziliśmy no w motelu bo zasnęliśmy.

— Bałem się poranka i tego co zobaczę w twoich oczach.

— Sądzisz, że co byś zobaczył?

Tobias chwycił obie dłonie Christophera i oparł je na swojej szerokiej piersi, a potem odpowiedział:

— To co widzę teraz. To co sam czuję, a przed czym chciałem uciec. Miłość. Długo dzisiaj jeździłem po mieście, zanim przyjechałem do ciebie. Wiedziałem, że o tej porze będziesz czekał na autobus. Poczułem, że muszę zabrać cię do domu. Być przy tobie, bo zwariuję.

Nicholls uśmiechnął się i cmoknął usta Tobiasa.

— Warto było wytrzymać te ostatnie, zbyt długie dni, tylko po to, aby usłyszeć te słowa. — Uwolnił jedną z dłoni i sięgnął do pasa, by go odpiąć. Miał ochotę skakać z radości, bo w końcu on i Tobias zrobili ogromny krok na przód. Nie miał odwagi jeszcze nazwać ich parą, ale czasami nie trzeba było słów. Poza tym, był ktoś jeszcze. Ktoś, o kim nie mógł przestać myśleć od chwili , w której zobaczył go po raz pierwszy w cukierni.

— Myślisz o nim — stwierdził a nie zapytał Tobias.

— Umiesz czytać w moich myślach? — Położył dłoń na policzku Granta, czując igiełki zarostu.

— Nie, po prostu miałeś taką minę, jak wczoraj gdy patrzyłeś na Gabriela. Chcesz go.

— Jesteś o to zły? Czy to złe, że ja go chcę? — zapytał z obawą Chris. Nie chciał znów problemów z Tobiasem, ale to co wczoraj zaproponował Lawrence tłukło mu się ciągle po głowie. Kręciło go to i ciekawiło. — Czy to złe, że chcę was obu i tego nie rozumiem?

Tobias odetchnął jakby ostatni kamień spadł z jego pleców. Gabriel nigdy nie przestał być dla niego ważny. Wciąż go kochał, pomimo że próbował zamknąć się na te uczucia. Sądził, że przez to już nigdy nie pokocha nikogo innego. Tymczasem w jego sercu znalazło się miejsce dla jeszcze jednej osoby. Wyjątkowej osoby.

— Chcesz skorzystać z jego propozycji? — zapytał Christophera.

— Tak. Bardzo chcę. Pragnę go od pierwszej chwili, tak jak i ciebie. Niemniej jeżeli ty…

Grant położył palec wskazujący na ustach chłopaka, uciszając go.

— Chcę — po swoich słowach zauważył jak bardzo rozbłysły iskry w oczach Chrisa — ale niech się o nas postara. Zobaczymy jak bardzo romantyczny jest Gabriel Lawrence.

— Nie zamierzasz mu łatwo odpuścić? I nie boisz się, że nie będziemy postępować tak jak to jest w zwyczaju?

— Christopherze Nichollsie, my dwaj, to dla wielu już przekraczanie jakichkolwiek ustalonych schematów. Także czy coś będzie złego w tym, jeżeli będziemy jeszcze bardziej niekonwencjonalni? — zapytał, a odpowiedź jaką dostał była namiętnym pocałunkiem, który dla wielu także wykraczałby poza normy.

 

*

 

— Chcesz jeszcze? — zapytał Martin podrzucając Quinnowi makaron po chińsku z warzywami. Chwycił pałeczkami kilka warzyw i wrzucił na talerz chłopaka.

— Bo będę gruby.

— Gruby, chudy, mały, duży, czy z niebieską skórą, zawsze będę cię kochać. Bo moje serce będzie widzieć ciebie takiego jakim właśnie jesteś.

— Słodkie słówka. Kolejne. Powinienem cię zakneblować — dodał Grennwood celując pałeczkami w Martina.

— Są to prawdziwe słowa, nie bajka, by ciebie zdobyć.

Siedzieli w salonie na kanapie, objadając się makaronem, który wspólnie przygotowali, kiedy wyszli w końcu z łóżka. Wcześniej wzięli prysznic i zmienili pościel noszącą ślady ich namiętności. Martin znów miał na sobie zwykłe, jasne spodnie i rozpiętą koszulę, a Quinn to, co chłopak dał mu rano. Telewizor grał tylko dlatego, by robić tło do ich rozmów i przekomarzań. Czasami skupiali uwagę na jakimś programie.

— To Matt Bomer — powiedział Quinn — kochałem się w nim dawno temu. Miałem jego plakat na suficie, nad łóżkiem i jak kładłem się spać, to myślałem tylko o nim. W sumie nie tylko spałem patrząc na niego.

— Pamiętam ten plakat. Byłem o niego zazdrosny.

— Potem dowiedziałem się, że moje marzenia o tym aktorze się nie spełnią. Co z tego, że był gejem, skoro poślubił swojego faceta. Aczkolwiek uważałem, że Simon Halls był dla niego za stary.

— A ty za młody. Dzieciakiem jeszcze byłeś.

Martin próbował chwycić Quinna za nos, ale chłopak w porę odsunął się.

— Ej, to mój nos, nie dostaniesz go. Potrafię się obronić.

Uniósł jedną pałeczkę i udawał, że jest to szabla, którą się broni, przed atakiem napastnika. Martin wziął swoją pałeczkę i zaczęli uderzać nimi o siebie, śmiejąc się przy tym i doskonale bawiąc. W końcu chłopak zabrał tę, która należała do Quinna i odłożył obie na stolik. Zanim Grennwood zdołał cokolwiek zrobić, został pocałowany solidnie w policzek, a cmok było słychać w salonie. Potem kolejny na jego szyi i gdy Quinn już miał pokazać, gdzie chce być całowany, Martin wstał.

— Ej, moje usta potrzebują pocałunku.

— Twoje usta poczekają, słoneczko. Wstawię gary i te talerze do zmywarki zanim wszystko zaschnie.

Kiedy Martin sprzątał, w czym Quinn nie zamierzał mu pomóc, czując się leniwy i zbytnio najedzony, rudzielec chwycił swój telefon i napisał do Elliotta na messengerze.

Quinn Greenwood: Nie uwierzysz co się stało. Przespałem się z Martinem. Tak, z tym Martinem. I och, żeby to tylko było spanie. Trzy razy, rozumiesz? TRZY RAZY!

Napisał ostatnie dwa słowa dużymi literami, zaznaczając to, co powiedział wykrzyknikiem, a potem kilkoma emotkami oznaczającymi szeroki uśmiech. Na końcu dodał jeszcze serduszko i wysłał to jednym kliknięciem. W tle za nim telefon Martina oznajmił przychodzącą wiadomość z messengera. Po chwili Reynolds zapytał:

— Kochanie, już raz o to pytałem, ale zapytam raz jeszcze. Dlaczego zmieniasz się w Elliotta?

— He? O czym… — Quinn nawet nie zdążył zapytać co chłopak ma na myśli, kiedy jego telefon niemalże krzyczał coraz to nowszymi powiadomieniami. — Co się dzieje? — Spojrzał na ekran otrzymując odpowiedź nie tylko na słowa Martina, ale i na swoje niewypowiedziane pytanie.

Elliott: Że co? Przecież go nienawidzisz.

Tobias: Że jak?

Oliver: To wy się lubicie?

Christopher: Mówisz poważne? Naprawdę?

Dana: No nareszcie.

Gerard: He, He, gratuluję. W końcu Reynolds przestanie mi truć za uszami o tobie.

Martin: Ja tu jestem i wiesz, że czytam co piszesz.

Daisy: I dobrze, bo inaczej nie byłoby ładnie obgadywać ciebie za plecami.

Elliott: Ktoś tu mówił, że kończy z seksem.

Quinn: Mówiłem coś takiego? Mówiłem, że trzeba poczekać na ważną dla siebie osobę.

Christopher: Czyli Reynolds jest dla ciebie ważny.

Dana: Ważny to był dla niego od dawna, tylko ten zakuty łeb…

Quinn Greenwood wyrzuca Danę Ashford z grupy.

Elliott Ross przyjmuje Danę Ashford do grupy.

Dana: Jak śmiałeś mnie wyrzucić?! To się nazywa przyjaciel. Mam focha na ciebie.

Daisy: Dobra, ale wracając do seksu, to naprawdę trzy razy?

Gerard: Mają wytrzymałość.

Dana: Noooo. Pewnie na tym nie skończą.

Oliver: A jeszcze tak niedawno Quinn chciał zabić Martina.

Quinn: Nadal chcę to zrobić.

Martin: Chcesz mnie zabić? Dlaczego?

Martin wysłał wiadomość i usiadł przy swoim chłopaku wpatrując się w niego. Greenwood popatrzył na niego, to na czat, znów na niego i znów na czat.

Dana: Gadacie sobie? A może byście nas nie ignorowali, także chcemy poznać odpowiedź.

Tobias: No właśnie.

Dana: Gadać mi tu na czacie.

Elliott: A może się całują?

Dana: Myślicie, że już TO robią?

Gerard: Ogierze, daj rudemu trochę wytchnienia.

Dana: Milczą. Trzeba ich zawołać.

Dana: Hej, słyszycie nas?

Daisy: Ej, no nie bądźcie tacy. Odezwijcie się.

Dana: Pisać mi tu, bo wam dupy skopię!

Quinn Greenwood przesyła zdjęcie.

Dana: O, jakie słodkie selfie. I tulą się policzkami do siebie. Moje oczy są teraz serduszkami.

Daisy: Omg.

Elliott: To jesteście parą?

Dana: Na pewno są.

Dana: Zmienicie status związku na fejsie?

Dana: Zmienicie co?

Dana: Znów milczą. A ja jestem ciekawa dlaczego Quinn nadal chce zabić Martina.

Tobias: Może się nie spisał w łóżku i nawet te trzy razy nic nie dały.

Dana: Ty, może masz rację.

Quinn w końcu nie wytrzymał, a trzeba dodać, że każda wiadomość była opatrzona tak wieloma emotkami, że dostawał oczopląsu. Szczególnie przy wiadomościach Dany, która pisała cały czas. Westchnął i napisał:

Quinn: Ludzie jak pisałem o imprezie to żadne się nie odezwało jak napisałem do Elliotta że przespałem się z Martinem to nagle wszyscy odezwaliście się.

Martin: Słoneczko, zapominasz o znakach interpunkcyjnych.

Quinn: Ty sam jesteś jak interpunkcja.

Dana: Bo tamten temat był nieinteresujący, a ten jest seksowny.

Quinn: Następnym razem będę uważnie patrzył komu wysyłam wiadomość I już wiem jak tu was zebrać wystarczy napisać o seksie.

Quinn: Tak, wiem interpunkcja.

Dana: Ale my nie mamy nic przeciw, żebyś nam wysyłał takie tematy i poproszę selfie z pocałunkiem. I nie wywalaj mnie z grupy, bo ci dupę skopię!

Quinn: Ma mnie kto bronić.

Martin: Ma go kto bronić.

Dana: Ale to odpowiesz na pytanie dlaczego chcesz nadal zabić Martina?

Dana: ???

Dana: ?????

Oliver: Znów zniknęli.

Elliott: Na pewno całują się.

Dana: Ej, ale nie mogą nas tak zostawić. I chcę fotkę pocałunku.

Dana: Chłopaki? Ignorujecie nas?

Quinn wyłączył telefon, a potem spojrzał na Martina ledwie powstrzymując się od śmiechu. W końcu roześmiał się zwijając na kanapie u boku Reynoldsa, który także nie potrafił być w tej chwili poważny.

— Ja chciałem napisać tylko do Elliotta. Coś mi się źle kliknęło.

— Przynajmniej grupa ożyła — odpowiedział Martin. Odłożywszy telefon ułożył się na kanapie i przyciągnął do siebie chłopaka. Ucałował go w skroń, mając wielką ochotę poleniuchować po sutym obiedzie.

Quinn ułożył głowę na ramieniu Reynoldsa, a rękę położył na jego torsie. Nie mógł przestać się uśmiechać. Jeszcze wczoraj powiedziałby, że taka chwila nigdy nie nadejdzie, ale stało się. Kiedy porozmawiali, a on dopuścił go głosu prawdziwe uczucia, poznając je w końcu i ich prawdziwą moc, był w stanie uwierzyć, że na tym świcie nic nie jest niemożliwe.