2021/08/29

W rytmie miłości - Rozdział 12

 Zapomniałabym wstawić rozdział. Nie zdążyłam go poprawić, bo ja zawsze wszystko na ostatnią chwilę robię. :/

Dziękuję za komentarze. Odpowiedziałam na nie z ogromnym opóźnieniem. Przepraszam. 


 

Bolał go brzuch. Zresztą jak zawsze gdy się stresował. Czekając na Gerarda poziom stresu sięgnął prawie zenitu. Gdyby nie musiał mu wyznać prawdy byłoby inaczej. Wtedy cieszyłby się z tego zbliżającego się spotkania. Tymczasem nawet relaksująca muzyka, której słuchał ze swojej playlisty nie zniżała skali jego zdenerwowania. To jeszcze wzrosło, kiedy na końcu parkowej alejki dostrzegł Frosta. Chłopak od razu go wypatrzył. Raczej nie jego tylko Olianę. To dla niej tutaj przyjechał. To sobie Oliver zamierzał powtarzać. Gerard Frost nigdy nie będzie na niego patrzył tak, jak robi to z Olianą. Wyjął słuchawki i schował je wraz z telefonem do torebki, kiedy osiemnastolatek z szerokim uśmiechem znajdował się o kilka kroków od niego.

— Cześć piękna — przywitał się Frost, a kiedy podszedł do dziewczyny ucałował ją w policzek.

Od razu w nos połaskotały go jej kwiatowe perfumy, które mógłby wdychać całymi dniami. Mógłby całą ją wdychać. Uwielbiał tę dziewczynę i to, że w końcu znalazł kogoś płci przeciwnej, do którego odzywa się jego serce i reaguje ciało. Dlatego nie mógł być gejem. Po prostu należał do tych osób, które czekają na tę jedyną, wyjątkową osobę i tą okazała się Oliana. Chciał dzisiaj poprosić ją o zostanie jego dziewczyną. Potem odegrają teatrzyk z Daisy, że ze sobą zrywają. W sumie cały czas grają, więc to byłby ich akt finałowy. Ich układ był prosty, on udawał jej chłopaka, dzięki czemu ona miała spokój od innych. Mogła zachować, bez problemu, niewinność aż do ślubu, tak jak planowała, a on miał spokój od innych dziewczyn.

Oliana zamigała witając się. Oliver chwilami żałował, że postanowił udawać niemego, ale wątpił czy byłby w stanie przez cały czas tak modulować głos, by się nie wydała ta cała  mistyfikacja. Zresztą, teraz nie miało to znaczenia, kiedy podjął postanowienie. Mógłby nawet teraz coś powiedzieć, ale dał sobie jeszcze chwilę z tym chłopakiem. Bardzo chciał iść z nim na spacer, a niedaleko widział budkę z lodami, na które miał ochotę. Sprzedawali w niej dobre lody, a jesienią jak nastaną chłodniejsze dni przerzucą się pewnie na coś ciepłego. Potem jak je zjedzą zamierzał zrealizować swój plan. Także, zamiast tego co powinien powiedzieć od razu, dopytywał Gerarda jak minął mu dzień, jak się czuje.

— Dzień w szkole średni. Nawet nie ma co opowiadać. Za to trening udał się znakomicie. Mam nadzieję, że przyjdziesz na nasz pierwszy mecz. Mamy nowych w drużynie i nie jestem ich pewny. — Najchętniej to wziąłby dziewczynę za rękę, ale nie mogłaby wtedy migać, więc nie byliby w stanie rozmawiać. Może potem, kiedy już porozmawiają, chwyci ją za dłoń i skupią się na swojej obecności blisko siebie. Może nawet ją pocałuje. Tego również bardzo chciał. Nie tylko tego. Pragnął więcej.

Ruszyli obok siebie przez park, do którego bardzo często przychodzili. Powoli soczysta zieleń zamieniała się w brązy oraz przeróżne inne kolory jesieni. Upały już także przemijały, a zastępowało je chłodniejsze powietrze, które kiedy słońce znajdowało się wysoko na niebie, było dość ciepłe, ale i rześkie. Mimo tego Oliver nie dostrzegał tego co wokół, a jedynie rejestrował to, że Gerard Frost był obok. Zauważał tylko jego za każdym razem. Nie obchodzili go ludzie spacerujący po parku, psy biegające wokół i bawiące się dzieci. Dla jego serca oznaczało to, że wpadł „po uszy” w uczucia do tego chłopaka. Chłopaka, który go dzisiaj popchnął, który go wyzywa, który w szkole jest zupełnie inną osobą niż z nim. To znaczy z Olianą. Przy nim Frost stawał się wesoły, rozmowny, pełen marzeń, które chciał zrealizować.

— Na pewno kiedyś chciałbym pojechać do Miami i na Hawaje. Nie, nie tylko tam — dodał po tym jak Oliana zapytała go, czy chciałby zwiedzić inne kraje, a nie tylko poruszać się po Stanach. — Wolę małymi krokami poruszać się po marzeniach. Ciągnie mnie do Ameryki Południowej, ale i Europy. Niemniej, żeby to zrealizować, muszę mieć dobrą pracę, dobrze zarabiać. To oznacza, że muszę się uczyć. W szkole wszyscy myślą, że nie mam mózgu, a te dobre oceny mam, bo ktoś za mnie pisze prace. Tak nie jest Oliano — zatrzymał się i spojrzał na dziewczynę — sam wszystko robię. Wiem, że chcąc coś zdobyć trzeba o to samemu zadbać. Nikt mi niczego nie da za darmo.

Właśnie takiego chłopaka znał Oliver. Całkowicie innego, zrównoważonego, odpowiedzialnego, marzyciela o ogromnym sercu. Nie tego ze szkoły, który sączy nienawiść w stosunku do osób, które mu się nie podobają. Dlatego wierzył, że może jak mu wyzna prawdę to Gerard zrozumie. Poczuł, że teraz kiedy stoją naprzeciwko siebie, nie mając wokół żywej duszy, gdyż ludzie rozpierzchli się, wystraszeni napływający mu coraz większymi deszczowymi chmurami, chce mu wszystko powiedzieć. Jednak, jak na złość, chłopak podszedł jeszcze bliżej, wyciągnął dłoń do policzka Oliany i pogłaskał ją po nim. Emocje targnęły Olivierem alias Olianą i przymknął powieki. Po chwili poczuł na swoich ustach pocałunek. Delikatny niczym muśnięcie skrzydeł motyla. Rozchylił wargi i sam naparł na usta chłopaka, który zamruczał aprobująco i pocałował go. Nie, nie jego Olianę. Gerard Frost całował Olianę, nie Olivera. Huczało mu to w głowie, ale nie potrafił się wycofać. W sumie Oliana i on to ta sama osoba, ale mimo tego był zazdrosny o samego siebie. Nie rozumiałco się z nim dzieje. Tracił poczucie własnej tożsamości, gubił się w swoich emocjach. Coś w jego zachowaniu musiało zaskoczyć Frosta, bo oderwał usta od jego warg i spojrzał mu w oczy.

— Wszystko w porządku? Bardzo chciałem cię pocałować. Pamiętam ten pocałunek w szkole. — Nie potrafił zapomnieć jak rzucił się na tę dziewczynę, jak jej pragnął, jak jego penis zrobił się twardy i jak chciał tak wiele. — Wtedy pragnąłem ciebie tak bardzo, nadal pragnę, ale nie chcę niczego zepsuć i… — Następne jego słowa utonęły w pocałunku.

Oliver sam nie miał pojęcia co robi, ale musiał przerwać tę przemowę. Nie był delikatnym stworzeniem, które boi się pocałunków, pożądania i chłopaka, którego podnieca. Oplótł ręce wokół szyi Gerarda, który objął go wokół pasa. Usta naparły na jego o wiele namiętniej i jakby głodne go, niecierpliwe. Miał ochotę wtopić się w ciało Frosta, ale nie mógł. Odsuwał biodra od niego, by chłopak nie poczuł tego czego nie powinien czuć myśląc, że całuje dziewczynę. Nie mógł jednak nie wyobrazić sobie, że Gerard zna o nim prawdę i teraz podnosi go, a on owija nogi wokół jego bioder. Mógłby wtedy się ocierać o niego, czym jego członek żywo się zainteresował. W chwili gdy Gerard przyparł Olianę do drzewa, całując ją o wiele intensywniej niż wcześniej, a jedna z jego rąk przesunęła się wzdłuż jego boku, na biodro, a potem na udo, by zaczepić o dół sukienki jakby chciał ją unieść, Oliver przerwał pocałunek i położywszy dłonie na piersi nastolatka odepchnął go na bezpieczną odległość. Szybko zamigał, że nie mogą dalej się posunąć, bo są przecież w parku.

— Chciałem cię tylko pocałować. Przepraszam.

Gerard odskoczył od dziewczyny. Nie miał pojęcia co go znów napadło. Owszem pragnął jej, ale poza tym, to wszystko było dla niego takiego nowe, wraz z uczuciami i nie potrafił panować nad sobą, a powinien. Tym bardziej, że zaczęło mu zależeć. Nie chciał rzucać się na nią jak napalony samiec.

— Nie mów, że nic nie szkodzi, Oliano, bo znów przesadziłem. — Jak dobrze, że miał długą bluzę, bo by było widać, że jest podniecony. — Zależy… — urwał, aby potem spojrzeć dziewczynie w oczy i kontynuował: — Zależy mi na tobie i nie chcę zrobić niczego, co…

Oliana położyła palec na jego ustach uciszając go. Patrzył w jej piękne, radosne oczy, a jego serce biło coraz szybciej. Właśnie przyznał, że mu na niej zależy. Nigdy nikomu nie powiedział tego. Nigdy nie czuł tylu emocji i wszystkiego na raz. Chwycił jej dłoń i ucałował palce.

— Jeszcze raz przepraszam za bycie niemyślącym samcem.

Oliverowi chciało się płakać, a mimo tego uśmiechnął się do Frosta. Tak bardzo by chciał, żeby ten chłopak lubił jego nie Olianę. Dotarło do niego też to, że Gerard nie tylko będzie wściekły na niego za te kłamstwa, ale i zrani chłopaka. Dostrzegał to w jego oczach. Jakże żałował, że Frost nie może być taki zawsze. Ciepły, miły i kochany, a do tego spragniony nie dziewczyny, którą teraz udawał, ale niego. Nie mógł dzisiaj powiedzieć prawdy, nie mógł również tak stać i udawać szczęśliwego. Coraz większy ból rozsadzał mu pierś i po prostu musiał odejść. Pochylił się, by musnąć lekko usta chłopaka, a potem zamigał, że musi wracać do domu.

— Podwiozę cię. Nawet nie wiem gdzie mieszkasz. — Tak wielu rzeczy nie wiedział o Olianie i tak bardzo chciał ją poznać. Przy niej mógł być sobą i nie czuł się ciągle wściekły na cały świat. Czuł się przy niej silny, nie słaby. W dodatku upewniała go, że nie jest gejem. Bo przecież nie był nim kiedy jej pragnął, prawda? Nie mógł być.

Oliver alias Oliana pokręcił głową. Nie zamierzał pozwolić na to, by Gerard poznał jego adres. Mógłby połączyć dwa w jedno, gdyby przypadkiem dowiedział się, gdzie mieszka ten, którego dzisiaj popchnął.

— Kiedy się spotkamy? — zapytał Frost, a potem uśmiechnął się, kiedy Oliana przekazała mu, że napisze do niego i porozmawiają wieczorem. — To cześć. — Zapomniał, że miał poprosić ją o zostanie jego dziewczyną, ale to może zrobi innego dnia.

Oliver odwrócił się i szybko odszedł. Pierwsze krople deszczu zaczęły spadać na ziemię, tak jak pierwsza łza spłynęła po jego policzku.

 

*

 

Wieczór nadszedł szybko. Tym bardziej że przez cały czas padało, chmury zasnuwały niebo, więc bardzo szybko zrobiło się ciemno. Tobias nie wypytywał brata o to co się stało, ale tak jak on, tak i ich ciocia łatwo mogli spostrzec, że chłopak jest smutny, nawet kiedy udawał, że tak nie jest. Wspólnie zrobili kolację i ją zjedli, a potem ciocia poszła obejrzeć film, a Tobias musiał odrobić lekcje. Za to Oliver nie potrafił się skupić na tym co zadano. Zrobił tylko część, a potem położył się na łóżku i jego ulubionym zajęciem stało się patrzenie w sufit. Znalazł na nim jedno pęknięcie, coś co przypominało ludzką twarz, a także wiele dziwnych wzorów niepodobnych do niczego co znał. Starał się nie myśleć, ale ilekroć starał się tego nie robić, myśli same wpływały do głowy niczym rwąca rzeka. Gerard go lubi jako Olianę. Gerard jej pragnie. Gerard jest totalnie zabujany w Olianie, ale w nie w nim. Nigdy do niego nic nie poczuje. W końcu musi powiedzieć mu prawdę, a to, że zrani chłopaka bolało bardziej niż jakikolwiek cios, który by mógł dostać od Frosta.

Pukanie do drzwi na chwilę oderwało go od burzy myśli. Otarł oczy mając nadzieję, że w świetle jedynej świecącej się lampki stojącej na biurku, nie będzie widać, że płakał. Nic nie mógł na to poradzić. Łzy same wypływały z jego oczu, jakby tama pękła.

— Wejdź.

Nie pomylił się w tym, że doskonale wiedział kto go odwiedzi w pokoju. Tobias i ciocia zupełnie inaczej pukali do drzwi.

— Chcesz pogadać? — zapytał Tobias.

Oliver uniósł się na łóżku tyle, aby usiąść i, mimo tworzącej się w gardle guli, a także chęci bycia samemu, na słowa brata jego usta same zaczęły mówić.

— Chciałem mu dzisiaj powiedzieć prawdę.

— Nawet ryzykując, że cię zabije? Po prostu Oliana powinna zniknąć i już. — Usiadł na łóżku przy nogach Oliego.

— Muszę mu powiedzieć. Kiedy to wszystko zacząłem nie miało być tak. Wiesz dlaczego to zrobiłem i miałem potem mu wszystko wyznać i pokazać jakim jest dupkiem. Nie przypuszczałem tylko, że…

— Że się w nim zakochasz — stwierdził Tobias. Od początku podejrzewał, że tak będzie. Znał brata lepiej niż kogokolwiek innego. Tak samo widział, że chłopak płakał, ale nie wspomniał o tym. — Chociaż nie wiem jak można zakochać się w takim dupku.

— Nie jest taki, kiedy jest ze mną… Z Olianą. Jest… fajny. Powiedział dzisiaj Olianie, że mu zależy. Dzisiaj, kiedy chciałem mu wszystko opowiedzieć, związał mi usta na dobre.

— Nie chcę słyszeć jak się całowaliście…

— Głupku, nie o tym mówię. Po prostu kiedy wyznał, że mu zależy, co oczywiście nie mówi, że kocha, ale… — Machnął rękoma w powietrzu — No sam wiesz. Zależy, a to już coś.

— Na Olianie, nie na tobie. — Tobias próbował sprowadzić brata na ziemię.

— Nie przypominaj mi o tym — warknął Oli. — Po prostu zaczynając to wszystko nie sądziłem, że sam wpadnę w pułapkę. Frost miał okazać się skurwielem, a tymczasem wierz mi, że jest inny. Jakby były w nim dwie różne osoby. Nawet zastanawiam się czy skorzystać z jego zaproszenia sprzed paru dni i nie odwiedzić go w domu. Mógłbym zobaczyć jaki jest przy bliskich osobach.

— A co jak udaje, aby zaciągnąć Olianę do łóżka? — podsunął Tobias. — Co kiedy wtedy zobaczy, że Oliana ma jedną rzecz dodatkową?

— Och, zamknij się i wynoś.

— Nie przyszło ci nigdy do głowy, że może udawać to całe „zależy”? — zapytał Tobias rysując palcami cudzysłów.

— Wyjdź — rozkazał zły Oliver.

Nie chciał, aby brat wyciągał na wierzch jego obawy. W sumie tak byłoby lepiej. Gdyby Gerard udawał, to nie miałby skrupułów wyznać prawdy, ale wtedy on sam cierpiałby jeszcze bardziej. Musiał coś zrobić, jakoś wyjść z tej sytuacji. Na własne życzenie wplątał się w tę sieć kłamstw, nie powstrzymał serca przed zakochaniem się, więc teraz ma za swoje. Nie chciał wierzyć, że Frost udawał. Tego jak patrzył na Olianę, jak mówił, nie da się udawać.

Zostawszy sam, poderwał się z łóżka na chwilę, aby wziąć telefon i laptopa, którego postawił na podstawce chłodzącej. Ten drugi sprzęt włączył, a potem w subskrypcjach na YouTube odnalazł jeden z nowszych odcinków Tollie’ego i włączył go jako podcast. Nie interesował się grami, ale lubił posłuchać tego chłopaka. Wydawało mu się, że zna skądś jego głos, ale nie rozwodził się nad tym. Potem wziął telefon. Od razu w oczy rzuciła mu się wiadomość od Quinna, co przypomniało mu, że miał dzisiaj się z nim spotkać. Polubił tego chłopaka. Dlatego postanowił mu odpisać.

Wybacz, ale wyleciało mi z głowy, a musiałem zrobić coś bardzo ważnego.

Wiadomość przyszła od razu.

Dobra, wybaczam, bo w sumie miałem czas dla swojego chłopaka. :)

To spoko. Spotkamy się kiedy indziej. Może poznam tego twojego chłopaka w końcu.

Pewnie. Co powiesz na jutro w pizzerii? Będzie Elliott, może Chris, chociaż ostatnio on nie ma humoru, więc nie wiem czy go zaproszę. XD

Nie ma sprawy. To o której jutro? Byle nie tuż po szkole, bo chcę się przebrać.

Rozumiem, też nie chcę iść w tych ciuchach w których chodzę cały dzień w szkole. Może o siedemnastej. Zaraz podam ci adres pizzerii. Przyprowadź brata.

Wątpił, czy Tobias będzie miał chęć iść na to spotkanie, ale obiecał, że zapyta. Po chwili Quinn przesłał mu adres miejsca, gdzie mieli się spotkać i pożegnali się. Teraz już nic nie przeszkadzało Olivierowi w napisaniu do Gerarda.

Hej. Myślałam o tym, o czym mówiłeś kilka dni temu. Czy nadal aktualna jest Twoja propozycja spotkania u ciebie w domu?

Frost przez kilka minut nie odpowiadał, więc Oliver zasłuchał się w tym co mówił Tollie. Chłopak opowiadał o grze, którą chciał w przyszłości wypróbować i o live do jakiego się przymierzał  w weekend, ale niczego nie obiecywał, gdyż miał masę nauki.

Wiadomość od Gerarda skupiła uwagę nastolatka na tym chłopaku. Wziął telefon i odczytał:

Wybacz śliczna, że nie odpisywałem, ale brałem prysznic. Tak, to nadal aktualne. Z chęcią pokażę ci moje mieszkanie.

Po chwili nadeszła kolejna wiadomość, a po niej kolejne.

Ale wiesz, nie po to, aby coś ten teges. No wiesz.

To znaczy przepraszam, że o tym wspominam. Ale dzisiaj w parku

Wybacz, wysłałem wiadomość, zanim skończyłem ją pisać. Dzisiaj w parku mnie znów poniosło i sama wiesz. Zaproszenie do mieszkania to nie jest po to, żeby zaciągnąć cię do łóżka.

Nie, żebym nie chciał. Żebyś nie pomyślała, że nie chce.

W sumie to może się zamknę, tak będzie lepiej.

Jak jeszcze przed paroma minutami Oliver był w dołku, tak teraz śmiał się na całego. Nie sądził, że Gerard będzie tak się plątał i do tego będzie się stresował. Dlatego zyskał pewność, że chłopak nie udaje.

Uspokój się, przystojniaku. Nie jestem taką niewinną dziewczyną. Powiedz lepiej kiedy mogę cię odwiedzić w domu.

Umówili się na sobotę o piętnastej, a potem mieli iść razem do kina. Oliver nie mógł doczekać się tego dnia i ujrzenia chłopaka w jego środowisku. Tam przecież Gerard nie mógł niczego udawać. Przecież nie mieszkał sam. Po chwili zamarł. Gerard nie mieszka sam — pomyślał. To oznaczało, że Oliana pozna jego rodzinę, a to prowadziło do tego, że coraz głębiej wpadał w sieć swoich kłamstw.

— Ja pierdolę — burknął pod nosem. — Jakoś się z tego wyplączę. Tylko sobota, a potem mu powiem. Tak zrobię.

Nowa wiadomość od Gerarda skłoniła Oliviera do odrzucenia tych myśli. Będzie się tym przejmował jutro, najlepiej nigdy, a teraz jako Oliana miał ochotę popisać z nim o wszystkim i o niczym. Jeszcze przez jakiś czas, zanim sam sobie złamie serce.

 

2021/08/22

W rytmie miłości - Rozdział 11

 Bardzo dziękuję wszystkim za kondolencje. Mam nadzieję, że u mnie już wszystko wróci do normy. Także remont, który miałam dobiegł końca, więc mam nadzieję, że wrócę do pisania. Chcę również poinformować, że premiera trzeciego tomu Uśmiechu losu pod tytułem: "Budka z pocałunkami" odbędzie się we wrześniu. Żałuję, że nie w sierpniu, ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy. :)

Zapraszam na kolejny rozdział.

 

 

— Siadaj.

Gerard usiadł posłusznie na krześle, które wskazał pedagog szkolny. Nie znosił tego faceta. Odkąd dwa lata temu Casey MacPherson tutaj trafił, wiele razy mężczyzna wzywał go na rozmowę. Owszem miał powody, ale Frost wolałby nigdy nie pojawiać się w tym gabinecie. Nie to, że pomieszczenie nie było miłe dla oka, gdyż kwiaty na parapecie okna, na szafce, czy drewniane meble o ciepłym kolorze sprawiały, że było przytulnie. Po prostu, denerwowały go zdjęcia na biurku, które jego zdaniem zawsze stały tak, by każdy mógł widzieć kto na nich był. Zawsze, ale to zawsze, jego oczy wędrowały w stronę fotografii, gdzie dwóch mężczyzn było bardzo bliskich sobie. Na jednym zdjęciu chłopak z czarnymi niczym heban włosami dawał buziaka temu, który teraz wpatrywał się w niego surowym wzrokiem. Najgorsze w tym wszystkim, że tego drugiego też znał. Nie dlatego, że JD Whitener – MacPherson uczy w tej szkole matematyki, ale dlatego, że obaj są jego cholernymi sąsiadami.

— Czego pan ode mnie chce?

— Tego co zawsze. Nie bajek, ale prawdy. Wiem co widziałem. Popchnąłeś tego chłopaka. Jak sądzę nie był to pierwszy raz. — Usiadł za biurkiem.

Gerard wzruszył obojętnie ramionami.

— Nic mu nie zrobiłem. Po prostu mnie wkurzył.

— Wkurzył cię, dlaczego? — zapytał Casey, układając dłonie w piramidkę i wpatrując się we Frosta. — Wkurzył cię, bo jest homoseksualny, czy tym jak się ubiera?

Gerard nie miał pojęcia co powiedzieć. Jeżeli się przyzna, pokazując jak bardzo denerwują go geje, może mieć wykład, którego nie chciał. MacPherson sam nim był, więc gdyby powiedział głośno, co myśli o tamtym chłopaku, wkopałby się. Dlatego milczał.

— Gerardzie, wiele razy już rozmawialiśmy na ten temat. Znam ciebie lepiej niż sądzisz.

— Gówno pan wie — wymsknęło się Frostowi. Powiercił się niecierpliwie na krześle.

— Wiem lepiej niż ci się wydaje. Też mam za sobą swoją przeszłość. Też nie akceptowałem siebie…

Gerard poderwał się z krzesła i nachylił nad biurkiem. Wściekłym spojrzeniem obrzucił swojego pedagoga.

— Gówno pan wie!

— Siadaj, zanim poniesiesz konsekwencje swojego zachowania na korytarzu i tutaj.

MacPherson nie musiał krzyczeć, by jego autorytet sprowadził Frosta ponownie na krzesło. Chłopak posłusznie usiadł. Zacisnął pięści tak mocno, że każdy kto go obserwował miałby wrażenie, że połamie sobie palce.

— Wiem dużo, Gerardzie. Wiem też dużo o tobie. Nie dlatego, że mieszkasz obok mnie i mojego męża, ale dlatego, bo sam byłem podobny do ciebie. Pomogłem wielu takim osobom i staram się pomóc tobie.

Pięści Frosta zacisnęły się mocniej. Nie był i nie zamierzał być podobny do MacPhersona. Nigdy w życiu! Nie chciał też pomocy, bo niby czemu miałby jej potrzebować.

— Ten gość mnie zwyczajnie wkurza i już.

— Dlaczego w takim razie nie wkurza cię Christopher Nicholls? Jest otwartym, homoseksualnym chłopakiem. Zresztą w naszej szkole jest wiele osób LGBTQ+. Wybierasz sobie kogo gnębić czy po prostu lecisz na żywioł? A może robisz tak, bo ci delikatniejsi bardziej się tobie podobają i za to ich nienawidzisz?

— Nie, to obrzydliwe co pan mówi! Nikogo nie gnębię! I nikt mi się nie podoba! To pedały, a ja mam dziewczynę! — krzyknął Frost. Facet go denerwował. Najchętniej to by mu przywalił za te insynuacje, ale pewnie wyrzuciliby go ze szkoły, a on musiał się uczyć. — Nie lubię słabości. Nicholls nie jest słaby. Za to ten… — urwał, bo nie miał pojęcia jak się nazywa ta ciota, którą popchnął i która doprowadza go do białej gorączki.

— On nazywa się Oliver Grant — podpowiedział Casey.

— Gówno mnie to obchodzi — burknął Frost. — W każdym razie wkurwia mnie ta ciota. Obnosi się ze sobą, z tymi bransoletkami, długimi włosami…

— Twój kolega Martin też ma długie włosy — podsunął pedagog.

— Nie wkurza mnie to, że chłopak ma długie włosy, ale to jak je spina. Jak baba. Te jego ubrania też może nosić dziewczyna. Brakuje tylko, aby sukienkę założył. Chyba bym go zabił.

— Zważ na to co mówisz, Gerardzie — ostrzegł MacPherson. — Już twoje słowa mówią o przemocy, nienawiści, a podejmujesz się jej także fizycznie w stosunku do tego chłopaka. Nie mogę tak tego zostawić. Ciesz się, że na razie nie zgłoszę tej sytuacji pani dyrektor. Za to sprawdzę twój plan zajęć i będziemy się tutaj spotykać każdego dnia. Rozmawiać.

— Nie chcę rozmawiać. Nic nie zrobiłem. — Musiał się odezwać jak to on. Gdyby milczał nie czekałyby go sesje z pedagogiem. Wyszedłby i miałby wszystko z głowy. Ale nie, facet go zdenerwował, a on wybuchnął i powiedział za dużo. Kretyn ze mnie — pomyślał.

— Już to co zrobiłeś i twoje słowa mówią same za siebie.

— Mogę iść? Przepadnie mi angielski.

— Napiszę ci usprawiedliwienie. Możesz iść. Dam ci znać, o której jutro się widzimy. Przygotuj się na długie spotkanie i na pewną historię, którą ci opowiem.

W pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi, ale zanim MacPherson choćby odezwał się, te zostały otwarte. Pojawił się w nich czarnowłosy mężczyzna, którego wycieniowana grzywka prawie zasłaniała prawe oko, a kolczyki zdobiły brwi i lewe ucho. Prawego nie było widać, gdyż znikało pod włosami.

— O, wybacz, nie sądziłem, że z kimś rozmawiasz — powiedział JD. — Cześć, Gerardzie.

— Ja już pójdę.

Frost wstał, bo nie zamierzał tutaj dłużej siedzieć. Nie zamierzał się też witać. Miał dość, że JD zachowuje się nie jak jego nauczyciel, ale jak kumpel.

— Mogę to usprawiedliwienie?

Poczekał, aż pedagog wypisze mu to o co prosił, a potem zabrał karteczkę i skierował się do wyjścia. Matematyk przepuścił go w przejściu, a on zamiast po prostu iść sobie po tym jak wyszedł na korytarz, obejrzał się. Widział jak Casey MacPherson wstaje zza biurka i podchodzi do swojego męża dając mu szybkiego całusa w usta. Gerard skrzywił się. Niestety nie był to pierwszy raz jak widział coś takiego u tych mężczyzn. Przekleństwem było to, że mieszkali obok niego. Spotykanie ich na korytarzu w bloku, czy choćby na ulicy, w miejscowym sklepiku, było okropne. JD zawsze witał go wesołym „cześć” niczym kumpla, a jego mąż pragnął go umoralniać i mu pomagać. Nie znosił ich. Tylko jakoś tak trudno było mu oderwać od nich spojrzenie, kiedy rozmawiali, trzymali się za ręce. Zrobił to jednak, kiedy oczy pedagoga spoczęły na nim. Potem po prostu uciekł.

 

*

 

Dla Tobiasa Granta lekcja angielskiego dotycząca poezji dłużyła się niemiłosiernie. Nauczyciel powtarzał ciągle te same utarte frazesy, które słyszał od lat. Nie obchodzili go autorzy ani ich wiersze. Nie należał do typów uwielbiających literaturę czy cokolwiek takiego. Wolałby pracować przy zwierzętach, niż siedzieć w klasie. Niestety nie była to szkoła, która przygotowywała go do pracy na farmie. Takiej w okolicy nie było, a dzięki sportowemu zacięciu został przyjęty do tego liceum. Nawet ze swoją przeszłością. Nie narzekał. Mógł mieć brata na oku. Martwił się o niego. Dlatego, jak tylko wróci do domu, zamierzał z nim poważnie porozmawiać. Obawiał się jednak, że to nie przyniesie skutku. Robił to już wiele razy, a Oliver nadal zamieniał się w Olianę by spotykać się z Frostem. Tym razem Oliana nie pojawiała się wtedy, kiedy brat chciał się ukryć, walczył z koszmarami przeszłości. Po prostu stała się narzędziem wykorzystywanym do randek. Te odbywały się często, a jego niepokoiło to, że Oli zakochał się znów w nieodpowiednim chłopaku. Jego brat był jak ćma, którą ciągnie tam gdzie może ucierpieć, a mimo tej wiedzy, nie ucieka od tego, tylko brnie w to dalej.

W połowie lekcji pojawił się Gerard Frost, który podał coś nauczycielowi, a potem usiadł w swojej ławce. Tobias nie potrafił oderwać od niego spojrzenia. Musiał przyznać, że Frost był niezłym ciachem, ale tylko tyle. Nic w nim nie widział takiego, by go mogło przyciągać do tego chłopaka. Nawet nie był pewny czy miałby ochotę go przelecieć. Raczej nie. W przeciwieństwie do tego, który dzisiaj bardzo go zaskoczył. Musiał przyznać, że Nicholls ma pazur. Do tego wie czego chce. Tobias także wiedział i chętnie spotkałby się z chłopakiem na jeszcze jeden seks, ale obawiał się, że po tym jak się zachował, nie będzie to już takie proste. Nie zamierzał się jednak starać o zdobycie względów Christophera. Nawet jeżeli chodzi o kumpelski seks. Do tego znajdzie sobie kogoś innego, kiedy najdzie go ochota. Z tym nigdy nie miał problemów. Od Nichollsa lepiej trzymać się z daleka.

Koniec lekcji powitał z ulgą. Jego zdaniem trwała trzy tryliony godzin. Gdyby mógł nie zapisywałby się na te zajęcia, ale niestety angielski był obowiązkowy. Tak samo jak matematyka. Ta akurat mu nie przeszkadzała, szczególnie, że nauczyciel był interesujący. Młody, ładny chłopak z kolczykami, wysokimi butami i wąskimi ubraniami był w jego typie. Niestety facet nosił obrączkę na palcu i w sumie uczył go, pomimo tego, że miał może z dwadzieścia siedem lat. Dlatego wolał się nie pchać w coś takiego. Słyszał, że dziesięć lat temu uczeń miał romans z nauczycielem angielskiego w tutejszej szkole. Podobno wybuchła niezła afera. Para jednak pozostała razem, co pokazali tuż po zakończeniu szkoły. Jemu niepotrzebne kłopoty. Miał ich zbyt wiele.

Napisał do brata z pytaniem czy ten już wrócił do domu, wyjaśniając, że chce z nim porozmawiać. Oliver odpisał mu, że ma dzisiaj lekcję tańca, więc będzie później. Po chwili dopisał, że potem planował wyjść, więc nie będzie miał za bardzo czasu na rozmowę. Tobias podejrzewał, co to za wyjście i nie był z tego zadowolony. Jak zawsze zresztą. Dlatego w nienajlepszym humorze pojechał do domu.

 

*

 

Oliver idąc na trening zanotował sobie w głowie, aby zapytać Richiego Taylora o tego pedagoga z liceum. Możliwe, że mąż mu o nim opowiadał. Wolał coś o nim wiedzieć, na wypadek, gdyby miał w przyszłości do czynienia z tym człowiekiem, który wyglądał jak olbrzym. Zazwyczaj tak zbudowani mężczyźni kojarzyli mu się źle, ze względu na ojca, więc wolał wiedzieć jaki ten ktoś ma charakter. Nie mógł też przestać myśleć o tym co zrobił Gerard. Wtedy naprawdę się go przestraszył. Gdyby nie znał chłopaka od innej strony, to by się go bał przez cały czas. W dodatku ciekawość sprawiła, że w pewnym momencie podszedł do drzwi pokoju pedagoga i podsłuchał fragment ich rozmowy. Los chciał, że akurat trafił na to jak Frost wypowiadał „Brakuje tylko, aby sukienkę założył. Chyba bym go zabił”. Nawet wiedząc wcześniej, jak może zareagować Gerard, dowiedziawszy się kim naprawdę jest Oliana, tak dopiero po tych słowach uświadomił sobie grozę sytuacji. Były one niczym cios w serce, ale czego mógł się spodziewać. Frost przecież nagle nie wybuchnie miłością do niego. Dzisiaj miał randkę z tym chłopakiem i wiedział już co musi zrobić. Od tego nie ucieknie.

Na razie jednak odrzucił wszystkie myśli. Miał zająć się tym co kocha i co wychodzi mu najlepiej. Taniec, przecież był jego życiem od dawna i tym pozostanie. Dlatego z radością przekroczył próg budynku, w którym dawał lekcje Richie Taylor. Szybkim krokiem pokonał odległość dzielącą go od sali tańca. Jego trener już na niego czekał witając go szerokim uśmiechem, który sięgał jego oczu, gdyż błyszczały niczym diamenty.

— Cześć, Oli. Jak się dzisiaj masz?

— Fantastycznie.

Zdjął buty, a potem przekroczył wypolerowany parkiet. Kątem oka zobaczył siebie w jednym z luster, które zajmowały całą ścianę. Jego postawa była lekko przygarbiona, jakby to co dzisiaj się wydarzyło spoczęło mu na plecach swoim ciężarem. Wyprostował się mimowolnie. Podszedł do ławki by położyć swój plecak. Wyjął z niego ubranie i poszedł do przebieralni je zmienić. Wrócił w czarnym topie, który idealnie przylegając do ciała uwidaczniał jego sylwetkę, jednocześnie nie krępował ruchów. Do niego założył proste spodnie do tańca.

— Na początku zrobimy rozgrzewkę, a potem powtórzymy to czego ostatnio cię uczyłem — powiedział Richie włączając muzykę.

Oliver skinął głową i rozpoczął rozgrzewkę, mimo że chciał już przejść dalej. Nie było to jednak możliwe. Rozgrzewka, jak i rozciągnięcie mięśni były obowiązkowe, inaczej mógł sobie coś uszkodzić, a to oderwałoby go od tańca może i na długie miesiące. To nie wchodziło w grę. Dlatego, poddał się temu co proponował Taylor, a potem powtórzył wszystko czego do tej pory się nauczył. W chwili kiedy rozpoczęli właściwy trening Richie zaczął wprowadzać nowe elementy i łączyć je w jeden układ. Mężczyzna często musiał korygować jego ruchy, co jasno mówiło, że Oliver ma jeszcze długą drogę do przebycia. W chwili kiedy upadł, po tym jak próbował zrobić po raz kolejny jeden dość trudnych obrotów Richie wyłączył muzykę i dołączył do niego na parkiecie. Mężczyzna usiadł po turecku przed nim i zapytał:

— Co się dzieje? Nie mów, że nic, gdyż ciężko ci dzisiaj połączyć rytm z elementami tańca. Kiedy poprosiłem cię o improwizację pogubiłeś się.

Oliver wyprostował jedną nogę, a drugą ugiął w kolanie na której położył rękę. Potem po chwili usiadł także po turecku. Pokręcił głową.

— Nie wiem. To znaczy niby wiem i jakbym się nie starał, tak ciągle o tym myślę.

— Taniec sprawia, że przenosisz się jakby do innego wymiaru. Uczy jak odłączyć problemy życia codziennego od tego co robisz tańcząc. Nie stanie się tak, jeżeli nie będziesz umiał zostawić za tą ścianą tego co masz na zewnątrz. Czasami też dobrze pogadać. Podobno jestem dobrym słuchaczem. Chociaż mój mąż nie zawsze się z tym zgadza, bo lubię dużo mówić.

Dla Oliviera był to doskonały moment, kiedy mógł zapytać o szkolnego pedagoga. Owszem mężczyźni mogli nie rozmawiać na temat tego co dzieje się w szkole, ale wątpił w to. Nerwowym gestem wsunął włosy za ucho i zapytał:

— Dzisiaj jeden z chłopaków w szkole popchnął mnie.

— Nie lubi cię, czy to z powodu twojej orientacji?

— Z Gerardem Frostem wszystko jest możliwe. Tak słyszałem.

— Frost. Mój mąż mówił mi o nim. Kapitan drużyny piłkarskiej, przystojny drań, który kumpluje się z podobnymi sobie. Ma dziewczynę. Często też odwiedza szkolnego pedagoga, który jest naszym przyjacielem.

Oliver natychmiast zainteresował się tym tematem, więc zapytał:

— To ten wysoki, szeroki w barach facet? Dzisiaj zaprosił Frosta do gabinetu, kiedy widział jak ten mnie popchnął.

— Tak. To Casey MacPherson. Lata temu był taki mniej więcej jak Frost. W dodatku siedział w szafie, więc tym bardziej był agresywny. Stał się cud i spotkał miłość swojego życia. To JD, pewnie go poznałeś, gdyż uczy w twoim liceum matematyki.

Grant skinął głową. Doskonale pamięta tego nauczyciela, który bardzo wyróżnia się od innych. Jest wesoły, nie przejmuje się konwenansami, stara się traktować wszystkich równo.

— Uczy matematyki tak, że rozumiem ją z łatwością.

— JD uwielbia matematykę — odpowiedział Richie. — Chciał robić coś w tym kierunku naukowym, ale potem postanowił zostać nauczycielem. Zresztą historia jego i Casey’a jest świetna. Jeżeli nie śpieszysz się, to ci opowiem jak się poznali i jaką drogę przeszli.

Oliver wstał i podszedłszy do  plecaka wyjął telefon, na którym sprawdził godzinę. Miał jeszcze dużo czasu. Spojrzał na trenera i uśmiechnął się.

— Chętnie posłucham jak jeden chłopak spowodował przemianę u drania.

— W takim razie weź po butelce wody i siadaj, bo to długa historia. Wszystko zaczęło się od…

 Słuchał każdego słowa, które wypowiadał Richie Taylor. Z każdym też słowem wzrastała w nim nadzieja na to, że może Gerard Frost także miałby szansę się zmienić. Dojrzeć do tego, by przyznać się samemu sobie jaki jest. Gdyby on mógł być takim JD dla Frosta. Nie miał jednak na to szans. Nie kiedy chłopak dowie się prawdy o Olianie. Pewnie nawet bez tego nie miał co marzyć o zbliżeniu się do niego. Przygnębiło go to, ale mimo wszystko, po tym co usłyszał, wyczekiwał małego światełka w tunelu. Nawet najmniejszego.

 

*

 

Tobias zgodnie z życzeniem cioci podlał kwiaty w ogródku i przed domem. Kobieta była w pracy i niedługo miała wrócić. Podobno wybierała się wieczorem na randkę z mężczyzną, który parę tygodni temu rozwalił ich skrzynkę pocztową. Cieszyłoby go to, gdyby nie sprawa brata. Chłopak wrócił do domu godzinę temu, zjadł obiad, a potem poszedł się wykąpać i moczył się tam wieki. Dlatego, czekając na niego, zajął się tym co miał zrobić w domu, a potem udał się na górę.

Z pokoju Oliego dolatywała rytmiczna muzyka, przy której chłopak często ćwiczył i sądził, że ten zrezygnował ze swoich planów. Po co by jednak przed ćwiczeniami brał kąpiel, gdyby nie wychodził. Jego nadzieje szybko przez to upadły. Zapukał. Uwielbiał go, ale nagiego nie zamierzał oglądać. Dlatego wolał nie wchodzić bez ostrzeżenia gdyby brat się ubierał.

— Nie mam czasu rozmawiać, ale wejdź.

Wszedł i od razu miał pewność, że Oli faktycznie wychodzi. Tylko nie jako on, ale jako Oliana.

— Znów masz z nim randkę?

— Tak. Idziemy na spacer, a potem pomyślimy co robić.

Oliver spiął dokładnie swoje włosy, a potem założył perukę. Lekki makijaż zrobił wcześniej. Oko go lekko piekło od tuszu, który pożyczył od cioci. Jego własny już się skończył i musi sobie nowy kupić.

— Wiesz, że robisz źle? — zapytał, obserwując jak brat szykuje się do wyjścia.

— Nie umoralniaj mnie.

— Nie robię tego, po prostu martwię się o ciebie.

— Dam sobie radę i z moimi uczuciami, jak i z samym Gerardem. Zapniesz?

Odwrócił się tyłem do Tobiasa. Zebrał długie, kręcone sztuczne włosy na bok  wskazując na zamek w sukience. Miał na sobie tę samą, w której Frost po raz pierwszy go zobaczył na szkolnej imprezie. Dzisiaj wyglądał tak samo jak wtedy. Jedyną różnicą były buty. Nie zamierzał chodzić w szpilkach po parku. Poza tym, ponieważ dzień był chłodny, założył też rajstopy. Zalezienie takich, które pasowałyby na jego bardzo długie nogi było cudem, ale przez Internet wszystko można kupić. Postanowił dodatkowo nałożyć zapinany sweter, niezbyt gruby, bo długie rękawy sukienki i tak chroniły go przed chłodem.

— Zapnę, bo co mam zrobić. Nie zamknę cię w pokoju, ale potem nie zamierzam dać ci się wypłakiwać w ramię — powiedział Tobias podchodząc do przyrodniego brata.

— Wiem co robię, Tobiasie i wiem co mam dzisiaj zrobić.

— Nie wiem co planujesz, ale mam nadzieję, że to by zerwać ten kontakt.

Oliver wziął głęboki oddech. Nie miał na co czekać, bo był gotowy do wyjścia. Potem wziął torebkę i odwrócił się do brata.

— Dzisiaj mu powiem prawdę i będę liczyć na cud — poinformował brata, poczym wyszedł z pokoju.

Tobias jeszcze przez chwilę stał nieruchomo, kiedy powoli docierały do niego słowa Oliviera. Chwilę po tym jak to się stało wybiegł za nim.

— Zwariowałeś? Czemu nie znikniesz. Powiesz, że Oliana wyjechała i tyle. Po co mówić mu prawdę?! — krzyknął wychylając się przez barierkę, bo brat był już na parterze.

Oli zastygł w dłonią na klamce, a potem spojrzał w górę i powiedział smutno:

— Bo liczę na cud.