2021/03/28

Największy skarb - Rozdział 4 ( W cieniu ludzi tom 5)

 Dziękuję za komentarze. :)


Sebastian dosiadł go i poruszając się na nim szybko, prawie tańcząc swoimi biodrami doprowadził ich obu do szczytowania, a potem opadł na niego głośno dysząc. To był kolejny raz, tego samego dnia. Tracili siły, ale po chwili odpoczynku znów mogli się od nowa kochać. Tym razem jednak Sebastian nie chciał pieszczot, po prostu usiadł na nim okrakiem biorąc go w siebie. Szybko i mocno.

– Napiłbym się czegoś – szepnął chłopak.

– Zejdź ze mnie. Przyniosę ci wilgotny ręcznik do otarcia się i coś do picia. Musisz też coś zjeść.

– Mhm. – Z pomocą Jasona zsunął się z niego i położył na boku. Czuł się… dziwnie. Tylko to słowo przychodziło mu na myśl. W dole brzucha coś go ściskało, ale to pewnie z głodu. Nic jeszcze dzisiaj nie jadł i naprawdę nie liczyła się sperma kochanka, którą z radością połknął. Skrzywił się przypominając swoje próby obciągnięcia Jasonowi. Parę razy zahaczył go zębami, to za mocno ścisnął, ale w końcu sprawił mu przyjemność postanawiając, że musi się wszystkiego nauczyć. W sumie dzisiaj miał pierwszą lekcję. Przymknął oczy korzystając z chwili ukojenia.

Jason obmył się trochę w łazience i zamoczył czysty ręcznik w ciepłej wodzie. Kiedy wrócił do sypialni zastał śpiącego Sebastiana. Powoli sam go obmył ze spermy i przykrył kołdrą. Poruszał się cicho, żeby tylko go nie obudzić. Bo po pierwsze partner potrzebował snu, a po drugie on chwili odpoczynku. Udał się do kuchni gdzie zrobił sobie kawy. Jeżeli Seba będzie go potrzebował to zawoła. On jednak przesiedział w kuchni godzinę w spokoju i dopiero po tym czasie przeszedł do sypialni niosąc dzbanek odżywczego soku ze świeżo wyciśniętych pomarańczy. Kochanek nadal spał.

– Widocznie tego potrzebujesz. W sumie mogę zrobić to samo. – Zasłonił okna zasłonami i przeszedł do łóżka. Ostrożnie położył się przy partnerze za jego plecami. Objąwszy go ręką w pasie przytulił się do niego. Sebastian w ogóle go nie wyczuł. W swoim stuletnim życiu Jason miał kilku kochanków w czasie ich gorączki czy swojej, ale jeszcze nie zdążyło się, żeby któryś zasnął na dłużej niż pół godziny i nie był znów gotowy do seksu. Coś mu się tu nie podobało i na razie nie zamierzał dopuścić do siebie jednej z chcących się wydostać myśli.

 

Sebastian obudził się zdezorientowany. Wszystko go bolało i czuł się jakby był pijany. Czuł leżące obok siebie ciało Jasona i od razu przypomniał sobie co z nim robił. Jednak tym co go najbardziej zaskoczyło było to, że nie przyszła do niego fala ognistego pożądania, której się spodziewał, kiedy podążył myślami do nieprzyzwoitych rzeczy, które wyczyniał. Raczej czuł wszystko… normalnie. Rozejrzał się po pokoju. Zza zasłoniętych zasłonami okiem chciało przebić się słońce. Słońce? Ostatnie co pamiętał to jak robiło się ciemno. Czyżby już był ranek? I przespał całą noc? Spojrzał na wciąż pogrążonego we śnie partnera próbując zrozumieć co tu jest nie tak. Wczoraj to był początek jego rui, dzisiaj miało zacząć się apogeum tego i trwać przez kolejne dni, u niektórych nawet dwa tygodnie, jak mu kochanek powiedział, a tu nic. Jego wymęczone ciało czuło się jak zawsze. No, może trochę inaczej po wczorajszym, ale było spokojne. Koniecznie musiał zadzwonić do Christiana.

Wysunął się spod kołdry i wstał ostrożnie. Jego nogi ciągle były jak z galarety, z trudem dało się na nich chodzić. Poszukał swoich spodni, bo tam miał telefon. Chyba miał, bo w żadnej z kieszeni go nie znalazł, więc nie wziął go z domu. Nagi wyszedł z sypialni pamiętając, że Jason ma telefon stacjonarny w salonie. Upewnił się jeszcze która godzina może być w Camas – nie znosił stref czasowych i nie rozumiał po co takie w tym samym kraju – dopiero wtedy dzwoniąc do kuzyna.

– Hej, Christian, coś się stało i ty pewnie wiesz o co chodzi. Wczoraj dopadła mnie gorączka. Tak, dziękuję za gratulacje. Tak, jestem z Jasonem. Był wspaniały, ale nie po to dzwonię. Słuchaj, bo nie zamierzam tego powtarzać. Obudziłem się dzisiaj, nie wiem jakim cudem przespałem noc, więc obudziłem się i wszystko zniknęło. Nie, Jason, czy jego dom. Żartujesz sobie. Gorączka. Nie ma tego. Nic a nic. Wiesz o co chodzi? – Nastawił się na uważne słuchanie. Kuzyn mówił i mówił, jego zdaniem jak  na razie niepotrzebne rzeczy, ale po wszystkim powiedział coś, co sprawiło, że przestał oddychać. Słuchawka wypadła mu z ręki, a on poczuł, że coś mu chce rozerwać klatkę piersiową, potem ogień w niej. Zaczynał się dusić. Otwierał usta i nie mógł złapać odrobiny powietrza. Jego jedyną myślą było, że on jest w salonie, a inhalator w sypialni. Nie da rady tam przejść. Upadł na kolana, a z oczu pociekły mu łzy. Natychmiast potrzebował powietrza.

 

Jason obudził się niedługo po kochanku i właśnie miał zamiar go poszukać, kiedy usłyszał w salonie jego głos. Gdy tam dotarł zastał przerażający widok. Widok który znał bardzo dobrze, dzięki temu wiedział co miał robić. Z mgnieniu oka zawrócił do sypialni i porwał leżący na stoliczku inhalator. Co sił w nogach pobiegł do Sebastiana. Chłopak właśnie upadał na kolana. Schwytał jego ciało i wsunął mu rurkę od małego urządzenia do ust.

– Spokojnie. Oddychaj, skarbie. Spokojnie – powtarzał wiedząc jak ważne jest też to, żeby Sebastian się uspokoił. Lek Craiga działał cuda i już po chwili poczuł pod ręką jak klatka piersiowa Sebastiana napełnia się powietrzem. – Już dobrze. – Pocałował go czule w ucho. – Wziął go na ręce i wstał. – Położysz się, a potem powiesz mi co cię tak zdenerwowało.

Ledwie położył Sebastiana na łóżku zadzwoniła jego komórka. Odebrał ją domyślając się kto to może dzwonić. Słyszał zaniepokojony głos Christiana w stacjonarnym telefonie, ale nie miał czasu z nim w tamtej chwili rozmawiać.

– Nie martw się. Czymś się zdenerwował i miał atak. Tak, był dość silny. Będzie musiał odpocząć. Powiedz mi tylko co mu powiedziałeś, że tak się zdenerwował? – Przez chwilę słuchał tego co ma mu do powiedzenia bądź co bądź jego władca. – Jesteś pewny? – Skupił spojrzenie na leżącym i patrzącym na niego partnerze. – Pójdziemy do lekarza jeszcze dzisiaj. Dobra, zadzwonię lub Seba zadzwoni jak coś będziemy wiedzieć. – Rozłączył się i ściskając w ręku telefon usiadł przy partnerze.

– No i jak zaopatrujesz się na to, że może będziesz tatusiem? – zapytał słabym głosem Sebastian.

Jason nie wiedział co miał mu odpowiedzieć. Na razie jedno co czuł to przerażenie. Jedno wielkie przerażenie.

 

* * *

 

Ciąża nie wchodziła w grę. Sebastian może jej nie przeżyć. Jak mógł nie pomyśleć o zabezpieczeniu? Chyba odzwyczaił się od tego, że mężczyzna może zajść w ciążę. Od dawna w ich klanie nie było czegoś takiego. Nawet zapomniał o tym, co chciała zrobić z Sebastianem matka chłopaka. Odkąd zaczęło rodzić się tyle dziewczynek, mieli coraz więcej kobiet i natura zaczęła cofać to co sama stworzyła. On sam nie mógł począć dziecka nie zapładniając kogoś, bo sam miał dwóch ojców. Nie był zrodzony z kobiety tak jak Sebastian. Nie miał w sobie kobiecych cech, nie  był tak zbudowany, żeby umożliwić ciążę i donoszenie jej. Dlatego na wszystko był ślepy. Namiętność odebrała mu rozum. Wystarczyło tylko, żeby poszedł do pierwszej lepszej apteki i kupił prezerwatywy. Na przyszłość musi o tym w czasie rui pamiętać. Jeżeli będzie im to dane. Od lat wiedział, że ciąża dla Sebastiana może być zagrożeniem dla jego życia. Sam nie znał swoich ojców. Jego tata urodził go i zmarł, a drugi zabił się z tęsknoty za partnerem kilka dni później. Wychował go wuj, który teraz gdzieś podróżuje po świecie. Nie chciał, stracić Sebastiana.

– Nad czym tak rozmyślasz? – zapytał młody książę. Przez ostatnią godzinę spał regenerując siły.

– Jak się czujesz?

– Dobrze. Pożyczyłem twoje ubranie, ale chyba jest na mnie za duże.

– Raczej za szerokie. – W oczach pojawił się błysk rozbawienia na widok partnera ubranego w długą, spadającą z niego koszulkę na krótki rękaw, workowate spodnie z zawiniętymi nogawkami, a wszystko to miał przewiązane w pasie paskiem od szlafroka. Stopy miał bose, a włosy rozczochrane. Wyglądał jak sierota.

– Moje ubranie, jest trochę… brudne.

– Ciekawe po czym. – Na usta Jasonowi wypłynął wredny uśmieszek.

– Zdecydowanie i kto jest temu winien?

– Nie mam zielonego pojęcia. – Wyciągnął ręce, a Sebastian podszedł do niego przytulając się. – Pytałeś o czym rozmyślam. – Pogładził go po plecach.

– O tym, że mogę być w ciąży – stwierdził chłopak układając wygodnie głowę na ramieniu partnera.

– Musimy pojechać do naszego lekarza.

– Wolałbym już po tym jak wypalą się nasze znaki.

– To może potrwać. Zazwyczaj dwa dni od pierwszego stosunku…

– Widać ze mną jest inaczej – jęknął tym razem z bólu Sebastian. – U mnie to się już zaczyna.

Jasona w pierwszej chwili dopadło zdezorientowanie, ale szybko zrozumiał co się dzieje, kiedy chłopak w jego ramionach zacisnął na nim kurczowo ręce z siłą godną siłacza. Przytrzymał Sebastiana jedną ręką, a drugą osłonił jego prawe ramię. Skóra była zaczerwieniona i biło od niej potężne gorąco. Nie znał tego bólu, ale mógł sobie wyobrazić co Sebastian czuł. Nie mógł nic zrobić, w żaden sposób mu ulżyć, na szczęście wypalanie znaku u smoków nie trwało długo. Musiał też przyznać, że było bardzo widowiskowe.

– Jakby mnie ktoś przypalał żywcem – sapnął Sebastian. – Nie puszczaj mnie.

– Nie puszczę – obiecał nie mogąc oderwać oczu od fascynującego widowiska. Na ręce Sebastiana faktycznie został wpalany znak, coś w rodzaju tatuażu, ale tego nikt nigdy nie usunie. Po skórze tańczyły maleńkie ogniki sunąc w różne strony, a za nimi pojawiały się kontury białego smoka. Czysta magia. Bolesna acz niesamowicie piękna. Każdy zmienny smok miał taki sam tatuaż różniący się jedynie szczegółami, po których rozpoznawało się kto z kim jest. W tej chwili na jednym ze skrzydeł wypalała się litera J, a pod nią róża, którą domyślał się i on będzie miał. To ten najważniejszy ze szczegółów. U żadnej pary nie powtarzał się.

Sebastian miał wrażenie, że minęły wieki odkąd jego rękę rozrywał palący ból, a potem przyszła ulga zalewająca jego ciało. To było jak zjedzenie upragnionego deseru, jak odświeżenie się pod chłodnym prysznicem po upalnym dniu, mimo że diamentowe smoki kochały ciepło.  Podniósł głowę z ramienia partnera chcąc obejrzeć znak partnerstwa, który połączył ich dusze na wieki.

– Jest piękny. Biały smok z rozłożonymi skrzydłami.

– Najpiękniejszy – powiedział Jason już nie patrząc na tatuaż, tylko na swojego partnera. – I mój.

– A ty jesteś mój. – Jako zmienny smok szybko wracał do siebie po pojawieniu się znaku i już zdecydowanie pewniej stał na nogach wciąż mocno podtrzymywany przez Jasona. Kochał tego mężczyznę. Kochał od tak dawna. Nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobrażał sobie, że ten zmienny będzie jego partnerem więzi. Tym na wieki przeznaczonym. Jedynym.

– Zawsze. – Pochylił się, żeby pocałować Sebastiana, ale nie dane mu to było, bo właśnie ktoś włożył jego rękę do hutniczego pieca. – Chyba teraz moja kolej.

 

* * *

 

Leżeli na kanapie. Sebastian z głową na piersi Jasona, który wsunąwszy palce w jego włosy bawił się kosmykami. Obaj milczeli. Po co mieli coś mówić, przecież wiedzieli, że muszą udać się do lekarza. Jasona dręczyła myśl, że może stracić partnera, natomiast Sebastian bał się zupełnie czegoś innego. W końcu postanowił poruszyć ten temat:

– Czy ty nie chcesz dziecka?

– Co też ci do głowy przychodzi?

– Bo odkąd się dowiedziałeś, to zachowujesz się inaczej. – Bawił się guzikiem od koszuli partnera. – Nie skaczesz z radości.

– Jest parę rzeczy, które mnie  męczą. Wiesz, że twoja ciąża może być dla ciebie niebezpieczna.

– Chodzi o to, że mogę umrzeć przy porodzie? Przecież i tak trzeba przeprowadzić cesarskie cięcie. Nie wymęczy mnie to. Nie urodzę normalnie, jestem facetem. Gdyby ludzie o tym wiedzieli nazwaliby mnie dziwadłem – prychnął.

– Sam wiesz, że jesteś słaby.

– Co z tego? Czyż słabe ludzkie kobiety nie rodzą dzieci? Kochanie, przecież nawet u ludzi niby wszystko jest w porządku, kobieta jest zdrowa, a przy porodzie umiera. Nigdy nic nie jest pewne. – Podniósł się na tyle, żeby móc zatonąć spojrzeniem w oczach Jasona. – Ja nie zamierzam umierać. Teraz, później. Chcę się tobą nacieszyć, spędzić sto, dwieście i więcej lat razem.

– Martwienie się, jest ode mnie silniejsze. – Przesunął kciukiem po ustach chłopaka. – Tak już będzie zawsze.

– Wiem. – Ponownie ułożył się z głową na jego piersi. – Powiedziałeś, że parę rzeczy cię męczy. Co jeszcze poza oczywistym?

– Nie mamy tak dobrze, jak wilki z Camas. Mieszkamy w mieście pełnym ludzi. Musimy wciąż się mieć na baczności. Jak oni zareagują widząc faceta z pokaźnym brzuchem.

– Że jestem gruby? Ewentualnie piję dużo piwska i mi bebech urósł. – Zaśmiał się.

– Sebastianie, to nie jest śmieszne.

– Troszkę jest. O to się nie martw. Mam już plan. Zdarza się, że ludzie biorą mnie za dziewczynę. Nic nie zaszkodzi, kiedy przed wyjściem do miasta ubiorę się seksownie, umaluję. Zakasuję każdą laskę na mieście.

– Chyba nie założysz sukienki? – Przeraził się.

– Nie. Ale mam parę świetnych tunik, mogę kupić takie ciążowe, widziałem takie w jednym sklepie, seksowne spodnie, jakieś fajne koturny, tych też mam trochę i będzie ekstra. Damy sobie radę, Jason. Czuję to.

Jason czuł niepokój wspinający się po jego plecach, kłujący go, wbijający się w jego serce niczym haczyk i szarpiący, wciąż o sobie przypominający. Chyba musiał się do tego przyzwyczaić. Do życia w strachu. Najpierw jednak musieli się upewnić co do ciąży. Nie łudził się, że nie poczęli dziecka. Objawy tak szybko zakończonej rui jasno wskazywały na  to, że w brzuchu Sebastiana znajduje się mały zmienny.

– Jedziemy do domu, przebierzesz się i odwiedzimy doktora Barneya – zadecydował Jason. – Czym prędzej będziemy wiedzieć co i jak, tym lepiej.

Sebastian usiadł. Nie chciał martwić partnera. Nie żeby sam się nie bał, lecz nie zamierzał mieć czarnych myśli, zastanawiać się co będzie. Poza tym jeżeli naprawdę był w ciąży, spotkał go wielki cud. Da sobie radę, tym bardziej z pomocą partnera.

 

W domu pojawili się jakiś czas później ku zaskoczeniu osób pracujących w willi Sebastiana. Nie mogli odpędzić się od pytań. Nie na wszystkie odpowiedzieli, ponieważ byli umówieni na konkretną godzinę u lekarza i nie chcieli się spóźnić. Sebastian tylko podskoczył go swojego pokoju, żeby ubrać coś jego zdaniem normalnego i chwilę później pojechali do kliniki.

Odkąd doktor Barney przeniósł swój gabinet z domu Sebastiana, musieli przejechać przez pół miasta do jego nowo otwartej kliniki. Lekarz i jego partnerka, która pracowała jako pielęgniarka leczyli zarówno zmiennych jak i ludzi. Powodziło im się bardzo dobrze, a na brak pacjentów nie mogli narzekać. Pomimo tego Jason trochę się bał, że lekarz nie będzie wiedział co robić w czasie męskiej ciąży. Nie ufał mu do końca. Przecież nawet z astmą nie mógł sobie poradzić. Cóż, nie jego wina, że nie znał się na zielarstwie. Wiedział, że panikuje, ale przecież za trzy miesiące miał zostać ojcem i bał się zarówno o dziecko jak i o Sebastiana.

Lekarz natychmiast ich przyjął. Dopiero tutaj, bo przez telefon woleli nie mówić, zdradzili mu o co może chodzić.

– Paniczu, proszę się niczego nie obawiać – powiedział starszy mężczyzna myjący sobie w umywalce ręce. – Żyję na tym świecie sześćset lat. Przyjąłem już kilka męskich ciąż, twoją też się zajmę. – Wytarł dłonie w niebieski ręcznik.

– Problem w tym, że Sebastian nie jest zdrowy jak inni. Nie wiemy czy będzie mógł stosować swoje leki podczas ataku. Co z porodem? To bardzo duży wysiłek nawet w cesarskim cięciu. Nie będzie mógł się sam uleczyć.

– Będzie jak ludzka kobieta po takim zabiegu. Panie, Logan proszę nie martwić się na wyrost. Co do leków proszę się skontaktować z panem Raifordem, ale podejrzewam, że nic nie stoi na przeszkodzie użyciu inhalatora. Przecież nie możemy pozwolić, żeby książę się udusił. – Uśmiechnął się uprzejmie. – Sebastianie połóż się na kozetce. Pobiorę krew i zrobię ci USG. A później sobie porozmawiamy i wytłumaczę ci jak masz o siebie dbać, i o maleństwo, jeśli zostało poczęte.

2021/03/21

Największy skarb - Rozdział 3 ( W cieniu ludzi tom 5)

 Dziękuję za komentarze. :)

Niepokoił się o Sebastiana. Chłopak już dawno powinien zejść na śniadanie. Tymczasem poranny posiłek już dawno minął, a partner nadal nie zszedł na dół. Podejrzewał, że Sebastian chce się po prostu wyspać. Ale przecież poszedł spać wcześnie, więc do tej pory powinien już wstać. Definitywnie coś musi być nie tak. Podejrzewał co, a to sprawiało, że chciał iść do niego, a jednocześnie stać przy schodach i czekać na to, czy chłopak go wezwie. Tak, wezwie jak na jakieś zebranie. Co też mu do głowy przychodziło. Wszystko przez zdenerwowanie.

– Mam cię tam siłą zaciągnąć?

– Brian, to jasno wskazuje, że mnie nie chce.

– Nic tylko walić po łbie równo. Idź do niego na górę. Zabierz go do swojego domu i spędźcie razem czas. Może on czeka aż ty przyjdziesz? Wiem co mówię. Wiem jak za pierwszym razem zachowywała się Ailis. Nie mają ze sobą nic wspólnego, ale w pewnych rzeczach są tacy sami. Sebastian będzie uciekał, tym bardziej, że macie kochać się pierwszy raz w takiej sytuacji. Będzie czuł jakby cię do tego zmuszał. Nie słuchaj go. Zajmę się tu wszystkim. Ty  masz się spisać w czymś innym. Idź. – Pchnął Jasona na schody. – Idź, zanim ktoś zechce zająć twoje miejsce. – Wskazał ruchem głowy na stojącego w cieniu Asha Flyna. – Podobno nie może oderwać od Sebastiana oczu.

Oczy Jasona zmieniły się na smocze kiedy przyjrzał się Flynowi. Sebastian jest jego i tylko jego, nie odda go  nikomu. Spojrzał w górę schodów. Postawił nogę na pierwszym stopniu, drugim i nie dane mu było wyjść wyżej, ponieważ u ich szczytu pojawił się Sebastian. I to jaki Sebastian. Jego rozpuszczone, jeszcze wilgotne włosy rozrzucone były na ramionach. Jason miał ochotę wsunąć w nie palce i bawić się nimi, czuć ich jedwabistą miękkość. Oczy chłopaka niesamowicie błyszczały spoglądając tylko na niego. Rozchylone usta nawilżył czubek języka, przez co Jason omal nie oszalał mając ochotę poczuć ten język na swoim reagującym na ten widok członku.

– Sebastian?

– Tak, to ja.

– Chodziło mi o to, czy wszystko w porządku. – Nie było w porządku. Zresztą zależy jak na to spojrzeć. Chyba wszyscy wokół wyczuwali, że u młodego księcia rozpoczęła się co roczna gorączka.

– Chyba nie.

Jason wszedł na górę stając naprzeciwko partnera. Jego zapach otumaniał go. Przygotowywał na to, aby mógł mu służyć przez następne dni. Powinien już go stąd zabrać i zająć się nim w sypialni, a nie stać jak nie wiedzący co robić gówniarz.

– Sebastianie, jestem tutaj. – Położył dłoń na jego policzku, a chłopak wtulił w nią twarz.

– Nie chcę żebyś czuł się zobowiązany. – Gdy obudził się rano z jego ciała bił potężny żar. Domagało się kontaktu cielesnego i zaspokojenie samego siebie nie przynosiło na długo ulgi. Dawało ją tylko na chwilę, żeby potem pożądanie wróciło z większą siłą. Zrozumiał, że potrzebuje swojego partnera i chciał, żeby to Jason go przez to przeprowadził.

– Od trzech lat czekam na ciebie.

– Nie chciałem, żeby nasz pierwszy raz zdarzył się wtedy, kiedy nie będę mógł nad sobą panować.

– Będziesz mógł, bo ja zapanuję nad tobą. Chodź ze mną. – Splótł ich palce ze sobą.

– Dokąd mnie zabierasz?

– Do swojego domu. Tym bardziej będzie to bezpieczniejsze dla innych, bo jak wiesz jeden diamentowy smok w rui, może wzbudzić szaleństwo i gorączkę u innych. Czym prędzej to zrobię, tym lepiej. Chodź.

Sprowadzając Sebastiana  na parter napotkał spojrzenie Briana. Mężczyzna jeszcze raz obiecał, że zajmie się wszystkim z pomocą Alrika, a oni niech się niczym nie zajmują poza sobą.

– Do zobaczenia, książę. – Pokłonił głowę Brian, kiedy wychodzili.

– Gdyby coś to dzwoń – zastrzegł Jason.

– Tak, na pewno. Damy sobie radę.

 Jason pokiwał głową nie mając już sił sprzeciwiać się przyjacielowi. Tym bardziej, że za kilka godzin myślenie mózgiem w głowie zostanie zastąpione innym mózgiem. Dlatego tym lepiej, że już teraz będzie mógł spędzić czas z Sebastianem i to jemu pozwolić zadecydować kiedy  będą się kochać. Czekał na to trzy długie lata, poczeka jeszcze trochę.

Sebastian usiadł w samochodzie. Ubranie które miał na sobie zaczynało go drażnić. Jego skóra robiła się wrażliwsza niż kiedykolwiek była. Powstrzymywał się przed wyginaniem się, łaszeniem do partnera, czego chciała bestia i to nie ta, którą miał w sobie. Ta bestia pojawiała się raz do roku i była jednym wielkim pragnieniem, a to co mogło je ugasić to tylko czas – co bez dotyku drugiej osoby było bardzo ciężkie – lub kochanek. Kochanka miał obok siebie. Wyczuwał jego podniecenie, przez co samemu ciężko było się opanować. Przesunął dłonią po wnętrzu swojego uda i zagryzł wargę, żeby nie westchnąć. Najchętniej to włożyłby dłoń w spodnie i pieścił się na oczach Jasona. Na szczęście jeszcze jakiekolwiek utrzymujące go hamulce działały. Gdy one opadną, to miał nadzieję, że już wtedy będzie z kochankiem w łóżku pozwalając sobie tylko czuć.

Zacisnął ręce na kierownicy omal jej nie zgniatając, kiedy Sebastian gładził wnętrze swojego uda, a jego rozchylone nogi zapraszały pomiędzy siebie. Jeszcze chwilę i nie dojadą na miejsce, więc musiał się opanować. Skupił się wyłącznie na drodze, która dłużyła się w nieskończoność. Żałował, że mieszkał na przedmieściach, bo w innym przypadku już byłby w domu.

– Jadłeś śniadanie?

– Nie. Nie byłem w stanie wyjść z pokoju. Dopiero po kolejnym prysznicu i… Po prysznicu jakoś się uspokoiłem. – Jego oczy błądziły wszędzie, byle tylko nie zatrzymywać się na Jasonie. Gdy widział jego owłosione ręce i te żyły widoczne pod skórą w pachwinach ponownie wybuchał żar.

– Zrobię ci coś jak dojedziemy. – Na całe szczęście już skręcali w uliczkę, przy której stał jego dom.

– Nie wiem czy coś przełknę.

– Musisz.

– Bo co, później mogę nie być w stanie jeść?

– Istnieje taka możliwość. To twoja pierwsza ruja i nie wiemy w jakim stopniu cię dopadnie. Dzisiaj to dopiero początek.

– Christian mówił, że jakby nie miał dwóch partnerów, jeden by mu nie dał rady.

– Bo ma wilki. Ty masz smoka. – Uśmiechnął się zaczepnie do Sebastiana parkując tuż przed wejściem.

– To znaczy, że dorównasz mi we wszystkim? – Zagryzł dolną wargę. Dość szybko oddychał i było mu coraz bardziej gorąco. Jego penis ponownie się obudził i domagał zainteresowania. W życiu tak co chwilę nie miał erekcji. Jak dobrze, że założył na siebie długą koszulkę.

– Idź do domu. Klucz jest w schowku.

Sebastian wyjął ze schowka w aucie klucz od domu i wysiadł ledwie trzymając się na nogach. Podszedł do drzwi i otworzył je. Tam uderzył go chłód wnętrza i wszędzie otaczający go zapach Jasona. Miał wrażenie, że nawet ściany pachną jak on. Zaciągnął się powietrzem i już wiedział, że to był błąd. Zadrżał cały i oparł się o ścianę, gdy nogi ugięły się pod nim. Jego ciało płonęło jakby ktoś rozpalił pod nim ogień czyniąc z niego jego wielkie pragnienie. Oblizał wargi. Przesunął dłonią od szyi przez tors, brzuch. Gładząc biodro i wyginając się przy każdym ruchu. Jęknął, kiedy równie gorące, jak jego, ciało przycisnęło go do ściany. Otworzył oczy napotykając te drugie, pokryte mgłą pożądania.

– Jason. Chyba już nie zdążę zjeść. – Otoczył ramionami jego szyję wyciągając się ku niemu. Wszelkie obawy zniknęły. Chciał go czuć całym swoim ciałem. Pragnął wszystkiego, co mógł mu dać stojący tak blisko mężczyzna. Równie podniecony jak on, co doskonale wyczuwał na swoim biodrze. Potrzebował pozbyć się ich ubrań, otoczyć nogami biodra Jasona i poczuć go w sobie. Nie bał się już. Nie było na to miejsca. Potrzebował uwolnienia z pętających go coraz bardziej okowów pożądania.

– Sebastian. – Gdy tylko wszedł do domu już wiedział, że te kilka godzin, które teoretycznie jeszcze przed sobą mieli zamieniło się w sekundy. – Sebastian. – Owiał gorącym oddechem usta chłopaka. Pełne wargi kusiły go i już nie mógł odmówić temu pragnieniu. Połączył ich usta ze sobą, całując go od razu tak, żeby odebrać młodziutkiemu partnerowi oddech. Od razu wyczuł nieporadność w pocałunku. Bestia w nim ucieszyła się. Będzie jego pierwszym we wszystkim. Pogłębił pieszczotę warg trącając językiem jego język, chcąc pokazać mu jak bardzo tęsknił za nim przez te lata, a wyrażenie tego w pocałunku wydało mu się bardziej odpowiednie niż słowa. Pewność, że Sebastian rozumiał go, była niczym spływający na jego serce miód. Dociskał chłopaka do ściany, a ten desperacko próbował się o niego otrzeć, by wyrwać jak najwięcej z dotyku ich ciał.

Ledwie dostrzegał, że traci nad sobą resztki panowania, kiedy Jason obdarzał go pocałunkiem, przez który mógł stracić zmysły. Jego smak, do tego wciąż nęcąca, tak bardzo wyczulony nos, cudowna woń mężczyzny, parzący dotyk gorącego ciała, a zarazem chłód ściany za plecami sprawiały, że wariował. Potrzebował spełnienia. Teraz. Natychmiast. Wszystko było takie dobre, ale to było za mało. Zbyt mało, by mógł dojść. Dlatego próbował się otrzeć kroczem o ukochanego mężczyznę, a Jason mu na to nie pozwalał. Wciąż go tylko całował rozbudzając coraz bardziej. I te ręce kochanka, które zaczęły błądzić po plecach, posyłając kłujące ogniki przyjemności do każdego skrawka skóry. Jakież one były złe. Tylko potęgowały to, co go męczyło, nie przynosząc ulgi.

– Jason – szepnął odrywając usta od drugich warg, a mężczyzna zajął się natychmiast jego szyją skubiąc ją zębami i liżąc. – Jason. – Zamruczał kiedy dłonie kochanka rozpięły pasek od spodni, nie był w stanie stwierdzić co dalej robiły, ale łatwo zarejestrował duże, męskie dłonie wkradające się pod materiał bielizny i obejmujące pośladki. Jason ugniatał je, masował zakradając się palcami pomiędzy nie, by pomasować jego wejście.

– Czego chcesz, mój miły? – zapytał starszy mężczyzna dotykając dziurki chłopaka. Wyczuwał, że jest bardzo maleńka, zaciśnięta i tylko on ma prawo zająć się nią odpowiednio, żeby przyjęła jego penisa. – Tego chcesz? – Wsunął udo pomiędzy nogi Sebastiana w końcu pozwalając mu się o siebie otrzeć. Chłopak zadrżał w jego ramionach, a potem wbił paznokcie w jego plecy, napiął się i doszedł drgając spazmatycznie. Dał mu orgazm, nie chcąc go dłużej męczyć. Zanim zaniesie go do łóżka i weźmie tak jak pragnie to zrobić, potrzebuje, żeby Sebastian przejrzał na oczy. Nie przestawał drażnić jego wejścia czubkiem palca dopóki chłopak nie uspokoił się.

– Jason – powtarzał nie mając siły powiedzieć nic więcej. Chwila ulgi była jedyną, dzięki której mógł trzeźwo spojrzeć na mężczyznę.

– Obejmij mnie znów za szyję – powiedział Jason.

– Hm? – Dopiero teraz spostrzegł, że jakimś cudem już nie obejmował partnera wokół szyi tylko wokół pleców. Zrobił to o co poprosił Jason, a wtedy poczuł, że mężczyzna go podnosi. Natychmiast owinął nogi wokół jego bioder układając głowę na swoich rękach, z nosem tuż przy szyi Jasona.

Zaniósł go do swojej sypialni. Tej w której przez lata marzył o tym, że kiedyś Sebastian znajdzie się w tym dużym łóżku, a wtedy będzie mógł go całować, pieścić i kochać się z nim wyrażając swoją miłość cielesną. Zdjął mu przez głowę koszulkę odsłaniając mokrą plamę na przedzie spodni, przy każdym ruchu podrażniając ciało kochanka palcami. Rzeczywiście Sebastian miał skórę pokrytą piegami. Pochylił się i polizał zaczepnie sutek, który natychmiast stwardniał, a chłopak wygiął się wczepiając mu palce we włosy, tym samym zatrzymując mu głowę na miejscu. Jeszcze raz zrobił to samo upewniając się z reakcji kochanka jak bardzo ten wspaniały zmienny ma wrażliwe sutki. Na pewno jeden z nich. Drugim zajmie się później.

– Co jeszcze masz takie wrażliwe? – zapytał bawiąc się twardym guziczkiem.

– Nie wiem. Sam musisz to sprawdzić. – Sebastian chwycił go mocniej za włosy unosząc jego głowę. Uniósł się na tyle, że otarł się wargami o usta Jasona prowokująco zachęcając go do dalszych działań.

Jason odpowiedział na to kuszenie głośnym warczeniem, a chwilę później ich usta tańczyły wspólny taniec podgryzając się wzajemnie, a ręce próbowały pozbyć się również jego koszulki. Z radością stwierdził, że Sebastian szybko się uczy, powtarzając podczas całowania jego ruchy. Tylko on chciał już więcej. Dużo, dużo więcej. Jeżeli nie posunie się dalej, podniecenie go zabije. Zostawiając zmaltretowane wargi Sebastiana włożył palce za krawędź spodni.

– Unieś tyłek. – Gdy chłopak spełnił jego prośbę pozbył się dolnego odzienia z ochotą pieszcząc wzrokiem szczupłe ciało. Dłużej zatrzymał wzrok na ciągle twardym członku partnera. Aż sam zatęsknił za tą chwilą kiedy był w rui. Ostatnie trzy lata były ciężkie, ale teraz kiedy będzie miał Sebastiana oczekiwał tych dni pełnych napięcia i pragnienia tylko jednego – zaspokojenia. Pochylił się nad brzuchem chłopaka wciągając jego zapach, który otumaniał go i podniecał jeszcze bardziej. Pocałował pępek, a potem skierował się niżej. Wylizał z ogolonego krocza resztki śladów po przebytym orgazmie ukochanego. Ucałował czubek członka, na co Sebastian podrzucił biodrami w górę szukając większego kontaktu.

– Jason.

Jason uważał, że jego imię w ustach chłopaka brzmi jak najpiękniejsza z melodii. Głosu przepełnionego błaganiem wymieszanym w ekstazą mógłby słuchać bez końca, tak samo jak mógłby całować jego ciało, co teraz czynił.

Szalał, nie, to jego ciało szalało. Każdy pocałunek, dotyk Jasona doprowadzał go do pasji. Podobało mu się to. Mógłby tak trwać w tym podnieceniu wiecznie, dopóki nie uderzy w niego nowa fala pożądania, a wtedy będzie pragnął tylko ukojenia w orgazmie, bo słyszał, że przetrwanie czegoś tak silnego jest bardzo ciężkie. Jak dobrze, że nie jest już sam. Jason mu pomoże, Jason… Przestał myśleć, kiedy usta mężczyzny zamknęły się na jego członku. Słyszał, że pierwsze takie wrażenia, są intensywne, ale nie wiedział, że wtedy będzie miał ochotę wyć i płakać jednocześnie. Potrzebował więcej tej wilgoci i ciepła. Mocniejszych ruchów. Więcej dotyku kochanka. Potrzebował dojść w tej chwili. W głowie mu zawirowało, w oczach pociemniało, kiedy Jason dodatkowo przykrył jego jądra tak gorącą dłonią. Rozłożył szerzej nogi pokazując mu, że podoba mu się to i chce tego więcej, a potem to już usłyszał swój krzyk wyginając ciało w łuk.

Przełknął wszystko co wytrysnęło z członka Sebastiana i delektował się jego słodkim smakiem. Chętnie mu to zrobi jeszcze raz i potem znów, bo chciał tego. Pragnął sprawiać mu przyjemność i nie był to dla niego przykry obowiązek. Wypuścił penisa z ust i wycałowując sobie ścieżkę w górę dotarł do twarzy kochanka. Sebastian jeszcze drgał po szczytowaniu, więc przytulił go, przyglądając się jego rumieńcom i tak  niesamowicie błyszczącym w gorączce oczom o rozszerzonych źrenicach. Poczekał aż partner dojdzie do siebie i znów trzeźwo na niego spojrzy.

– Jason?

– Hm?

– Teraz moja kolej – mówiąc to Sebastian przekręcił partnera na plecy. Nie zamierzał być biernym. W jego rozumowaniu uległy nie znaczy bierny, leżący na plecach jak kłoda. Chciał równie dużo brać co i dawać. Może niczego jeszcze nie umiał, ale wszystkiego się nauczy. Zawsze uważał, że to praktyka czyni mistrza.

Dobrał się do szyi Jasona, a mężczyzna odchylił głowę dając mu do niej pełen dostęp. Całował i kąsał skórę polegując na kochanku. Ich rozgrzane ciała stykały się ze sobą, a płynący przez nie żar potęgował przyjemność. Sprawiając, że nienasycenie rosło. Sebastian zszedł z pocałunkami na obojczyki kochanka zadowolony, że wcześniej jakimś cudem pozbył się jego koszulki. Miał teraz pod sobą mięśnie pokryte skórą, które drgały przy każdym najmniejszym ruchu. Gdyby ciągle nie był twardy, to właśnie miałby pokaźną erekcję pobudzoną wyłącznie przez dotykanie tego ciała ze świadomością do kogo ono należy. Uklęknął nad udami mężczyzny i potarł widoczne wybrzuszenie w spodniach. Przesunął ręką po nim zapamiętując grubość i długość penisa, po czym z chęcią zaczął rozpinać pasek, rozsuwając zamek wąskich dżinsów. Wycofał się trochę schodząc z jego nóg i zrobił to samo co Jason wcześniej.

– Unieś tyłek.

Nie dał się długo prosić, bo pragnął już być przy nim nagim. Pomógł mu siebie rozebrać. Z butami był mały problem, ale poradzili sobie urywając sznurówkę. Niedługo później już leżał nagi skąpany w pożądliwym spojrzeniu Sebastiana, którego dłoń od razu, bez obawy powędrowała ku jego penisowi zawijając na nim palce. Przez całe ciało przebiegły go iskry przyjemności rozlewając się w podbrzuszu i tylko wyćwiczona latami kontrola pomogła mu w odpędzeniu orgazmu. Nie tak zamierzał dojść pierwszy raz po tylu latach czekania.

– Nie mogę, nie dam rady, Sebastianie. – Jason złapał mocno chłopaka i przewrócił ich w taki sposób, że znów znalazł się nad nim.

– A ty myślisz, że na co czekam – powiedział zaczepnie chłopak uderzony kolejną falą pożądania tym razem znacznie mocniejszą. W takim tempie jutro nawet szczytowanie nie da mu ukojenia. Przewrócił się na brzuch prezentując się partnerowi. Przestał się wstydzić swoich piegów, reakcji. Nad tym wszystkim pomyśli dużo później i nad chęcią schowania się wtedy gdzieś oraz spalenia się ze wstydu. W tym momencie, przez kilka kolejnych dni, pragnął tylko jednego, więc na nic innego nie było miejsca.

Jason wyjął żel, którego czasami używał do masturbacji i roztarł go na palcach. Uniósł biodra kochanka i pochylając się nad chłopakiem, liżąc go po plecach, mając w pamięci to, że dla Sebastiana jest to pierwszy raz, bez względu na to jak bardzo jest gotów w czasie rui, zaczął powoli pieścić jego wejście i dopiero po dłuższym czasie wsunął w niego palec. Młodziutki kochanek zacisnął się na nim, nie pozwalając na kolejne ruchy, więc odczekał trochę, aż się chłopak do tego odczucia przyzwyczai. W tym czasie nie przestawał go pieścić i być jak najbliżej niego. Szeptać do niego i powoli przygotowując go na siebie. Trwało to dłuższy czas, podczas którego penis zaczął już go boleć z powodu zabranianej mu rozkoszy. Chłopak pod nim oddychał ciężko mając tak rozpalone ciało, że z powodzeniem mógł ogrzać pokój. Nasmarował swój członek żelem i ustawiając się za Sebastianem, który się na niego obejrzał, a w jego wzroku Jason ujrzał tylko wielki głód. Przystawił główkę do nawilżonej dziurki i delikatnie acz stanowczo pchnął pomagając sobie kciukiem. Sebastian próbował mu uciec, ale mocno trzymał jego biodro, więc chłopak nie mógł nic zrobić. Czuł jak okala go ciasne, ciepłe wnętrze, wsysa w siebie. Jęknął kiedy przepełniła go przyjemność na to uczucie. Własna dłoń nigdy mu czegoś takiego nie dała. Tak za tym tęsknił i już wiedział, że warto było czekać.

Przymknął oczy czerpiąc jak najwięcej z nieznanego mu do tej chwili odczucia. Podobało mu się to. Bycie wypełnionym przez rozpierającą go męskość Jasona. Nie bolało go. Był zmiennym smokiem w czasie rui, mógł przyjąć partnera bez problemów, bo jego ciało od pierwszych chwil było gotowe. Podciągnął się na rękach, by znaleźć się na czworakach wbijając pośladki w ciało za sobą, przez co poczuł się jeszcze bardziej wypełnionym. Nie chciał dłużej czekać i wychodząc naprzeciw ruchom kochanka nadał im wspólny rytm.

Kochali się najpierw delikatnie i powoli, a z czasem szaleńczo, mocno, jakby świat miał się zaraz skończyć. Sebastian wyginał się, napierał, żądał wszystkiego co mógł dostać i wciąż było mu mało. Jason podążał za nim pieprząc go coraz szybciej upojony ruchem i ściskającymi jego penisa mięśniami poruszającego się wewnątrz chłopaka. Przysiadł na udach ciągnąc Sebastiana na siebie, przez co ten usiadł na nim i jęknął głośniej niż dotychczas. Objął chłopaka rękoma pozwalając mu nadawać rytm. Był tutaj dla niego i to przyjemność Sebastiana liczyła się najbardziej. W pewnej chwili poruszający się na nim partner zaczął drżeć. Oparł tył głowy na jego ramieniu, włosy przyjemnie połaskotały tors Jasona, a potem zakleszczył się na nim natychmiastowo wyrywając z niego orgazm dzięki czemu obaj doszli równocześnie i to był dopiero początek tego co ich czekało.