2023/06/25

W rytmie miłości - Rozdział 88

 Jeszcze dwa rozdziały i historia dobiega końca. 



Elliott jęknął jakby przez sen, ale już był na wpół obudzony. Coś było inaczej niż zawsze, kiedy budził się ostatnio z twardym jak skała członkiem. Tym razem rozlewała się w nim przyjemność. Tak błoga, tak cudowna.

— Otwórz oczy.

Gdy, niczym na rozkaz otworzył oczy zapomniał wręcz jak ma oddychać. Przez chwilę sądził, że to jeden z nawiedzających go ostatnio snów. Odkąd zaczęli zbliżać się z Ryanem intymnie, jego ciało chciało więcej niż okazjonalna masturbacja, której w sumie wcześniej nawet nie potrzebował. Dużo śnił, miał o wiele więcej fantazji erotycznych i właśnie jedna z nich się spełniała.

Leżał na plecach, jego kutas był twardy,  Ryan właśnie nabijał się na niego. Chciał się uszczypnąć, aby sprawdzić, czy na pewno mu się nie śni, czy na pewno znów nie dojdzie w spodnie od piżamy, ale to była prawda. Jego biodra same pchnęły w górę,  penis gładko wszedł do środka. Uniósł nogi rozchylając je,  stopy mocno opierając na materacu. Dłonie zacisnął na biodrach mężczyzny. Wpatrzył się w stojącego na baczność penisa Ryana, który owinął wokół niego palce, gładząc się. Potem go puścił,  dłonie oparł na udach chłopaka. Podparł się mocno na silnych nogach, uniósł się, rozchylił uda, dając doskonały widok Elliottowi na to, jak penis wchodzi w ciało Ryana. Jak maleńka dziurka rozciąga się na nim.

— O cholera.

— Podoba się? — wysapał pytanie Ryan, ujeżdżając Elliotta. Było mu wspaniale.

Rano gdy się obudził zobaczył jak bardzo Elliott jest twardy. Leżał odkryty i wszystko było dobrze widać. Od razu sobie przypomniał o czym wczoraj chłopak mówił, więc przygotował się i nabił na niego. Dopiero wtedy partner obudził się.

— Wiesz, że tak. I już wiem, że lubię cię w sobie, ale kocham być w tobie.

— A ja wiem, że warto było czekać i widzieć jak bardzo się rozbudzisz seksualnie i jaki będziesz chętny. Wiem także jak bardzo mnie kochasz.

Ryan coś czuł, że weekend spędzą głównie w łóżku, lub na każdej możliwej płaskiej powierzchni ciesząc się sobą. Opadł na kutasa, ruszając się na nim. Kochanek pchnął w niego by po chwili razem odnaleźć wspólny rytm. Ich ciała trawiła gorączka namiętności. Silna, wolna oraz nieskrępowana.

— Zaraz dojdę — wymruczał Elliott, jakoś nie mogąc się dzisiaj przed tym powstrzymać. Wczoraj oddalał ten moment, jednak rano było mu trudniej.

Owinął palcami penisa Ryana zaczynając mu trzepać szybko, tak jak mężczyzna lubił. Czuł jak odbyt kochanka zaciska się na nim,  głęboki jęk jaki wyrwał się z ust partnera oznajmił, że ten zaraz dojdzie.

Ryan wygiął biodra, dla większej przyjemności, by mocniej stymulować swoją prostatę. Orgazm silny niczym taran przebił się przez niego,  potem go uwolnił. Dochodząc patrzył jak białe smugi jego spermy znaczą ciało Elliotta. To tylko wzmocniło przeżywaną rozkosz i zacisnął się mocniej na kutasie, co tylko posłało dodatkową stymulację przez ciało Rossa, który szczytował prawie równo z nim. Skończyli w tym samym momencie patrząc sobie w oczy.

Dziewiętnastolatek stwierdził, że oczy Ryana wyglądają teraz bardzo dziko i mrocznie. Mężczyzna wciąż siedział na nim,  on trzymał jego biodra w stalowym uścisku.

— Mogę zostać w tobie przez cały dzień?

Ryan zaśmiał się. Chwycił dłonie Rossa,  potem powoli zsunął się z niego. Nachylił się nad chłopakiem, kładąc obie jego ręce wokół głowy i szepnął mu do ucha:

— Jeżeli będziesz we mnie cały dzień, to kiedy ja będę mógł być ponownie w tobie?

Elliot uniósł głowę i pocałował go zachłannie. Położyli się obok siebie, wciąż się całując, podczas gdy ich spełnione ciała odpoczywały. Potem leżeli tak jeszcze przez wiele długich minut. Może godzinę. Ryan przykrył ich, bo zrobiło się chłodno, gdy pot na ich ciałach wysechł.

— Lubię to — szepnął Whitener, przesuwając palcem po zaznaczonej przez jego spermę piersi chłopaka.

— Co takiego?

— Moją spermę na tobie. Naznaczył bym cię nią wszędzie.

— To zrób to. Nie mam nic przeciwko. Ale nie sądziłem, że masz taki fetysz.

— Jedyny jaki mam i lubię go. Moja sperma na twoim ciele — mówił i po każdym zdaniu całował Elliotta. — Pomiędzy twoimi udami, na jądrach — całował go mocniej, przetaczając się na niego,  Ross rozsunął dla niego nogi — w tobie, na pośladkach.

Sięgnął po żel i nałożył go na swój twardniejący członek, po którym przesunął dłonią szybkimi ruchami usztywniając go. Potem chciał wziąć prezerwatywę, ale chłopak powstrzymał go.

— Wiem, że dosiadłeś mnie bez tego. Wczoraj też mogliśmy… Jesteśmy czyści… badaliśmy się.

— Nie wiedziałem, że tego chcesz. Tyle ich nakupiłeś.

— Żebyśmy zawsze mogli ich użyć, kiedy będziemy uprawiać spontaniczny seks bez żadnych przygotowań — odpowiedział mając na myśli, że wtedy kiedy nie wypłucze się pod prysznicem.

Przestał wkrótce gadać i rozchylił bardziej nogi,  Ryan wsunął w jego dziurkę palce. Potem gdy zastąpił je swoim nagim członkiem, kochając się ponownie z bardzo chętnym i spragnionym Elliottem, wiedział, że nigdy nie chce przestać tego robić. A gdy chłopak znów wygiął się pod nim nazywając go Bogiem, kiedy ich ciała pogrążone w gorączce spływały od potu, jakby właśnie wzięli prysznic,  ich usta były spuchnięte od pocałunków, pokochał go jeszcze mocniej.

 

*

 

Korn, od dwóch godzin przeszukiwał szafę w poszukiwaniu ubrania. Wiedział, że Micaha nie interesuje to jak się ubierze. Mimo to, chciał wyglądać dla niego ładnie. W końcu zapukał do pokoju Martina, ale szybko przypomniał sobie, że kuzyn jest w swoim mieszkaniu. Zadzwonił do niego pytając, czy może pożyczyć jakąś z jego koszul i do tego sweter. Otrzymawszy zgodę, wszedł do pokoju chłopaka by zajrzeć do jego garderoby. Ta nie była wielka, ale rzędy półek i wieszaków potrafiłyby niejednego doprowadzić do zawrotu głowy. Na szczęście, Martin utrzymywał skrzętny porządek wśród swoich rzeczy, w których przeważał kolor biały, więc łatwo było wszystko znaleźć. Wybrał prostą, o sportowym kroju białą koszulę i granatowy sweter.

Pół godziny później był gotowy. Swetra nie zakładał,  jedynie zarzucił go na plecy i przewiązał rękawy na piersi. Widział wiele razy coś takiego u Martina. Na dworze było ciepło, więc niczego innego nie potrzebował. Może poza butami, o których przypomniała mu ciocia. Szmaciane kapcie raczej nie nadawały się na wyjście. Co najwyżej do ogrodu i to wtedy kiedy nie było rosy.

Przed kinem pojawił się punktualnie. Zauważył Micaha od razu. Chłopak siedział na murku i przeglądał coś na telefonie. Ubrany był w proste spodnie i koszulkę z długim rękawem. Nic wymyślnego w porównaniu do Korna, który już wiedział, że za bardzo się wystroił. Mieli iść tylko na przedpołudniowy seans jednego z filmów Walta Disneya,  potem kawę i może spacer. Nie umówili się wieczorem, bo Micah dzisiaj śpiewał w klubie u wujka,  tak wczesne pójście do kina kojarzyło się Kornowi, że będą prawie sami.

— Hej — przywitał się, po tym jak w końcu znalazł miejsce parkingowe i podszedł do chłopaka.

Micah schował telefon do kieszeni i podniósł się. Spojrzał na Mahawana zbyt entuzjastycznie,  miał wyglądać na obojętnego. Tak sobie ustalił. Jakoś nie wyszło. Tak samo jak to, by nie oczekiwać tej jedynej ich randki z niecierpliwością.

— No to… To idziemy, co?

Wskazał na wejście do kina, bo bez tego to chyba patrzyliby się na siebie przez kolejną godzinę.

— No tak, tak.

Thapakorn, aż skrzywił się wewnątrz siebie za dar elokwencji. Chciał wziąć Micaha za rękę, ale zrezygnował z tego pomysłu. Znajdowali się w publicznym miejscu i nie miał pojęcia jak na coś takiego zapatruje się siedemnastolatek. Już w nocy kupił bilety przez Internet, także tylko podszedł do kasy je odebrać. Potem udali się by kupić ogromne pudełko popcornu oraz dwa kubki coli z lodem.

Seans miał odbyć się w sali na pierwszym piętrze, więc udali się tam. Od razu mina Korna zrzedła, kiedy zobaczył rodziny z dziećmi wchodzące do środka sali kinowej.

Micah zauważywszy jego minę zaśmiał się.

— Co? Sądziłeś, że będziemy sami w pustym kinie i będziesz bezkarnie mógł mnie trzymać za rękę? — zapytał z krzywym uśmiechem.

Grzywka opadła mu na oczy i Mahawan z trudem powstrzymał się, aby ją odgarnąć.

— No, tak jakby…

— To się przeliczyłeś. Może Kraina lodu to stary film, ale wciąż go o tej porze puszczają w tym kinie i jak widzisz, wciąż jest nim zainteresowanie.

— Ale mogą go obejrzeć w telewizji lub necie.

Micah zaśmiał się cicho na słowa chłopaka.

— My też mogliśmy,  jesteśmy tutaj.

— Wtedy nie spotkałbyś się ze mną. Pomyślałbyś, że mam niecne plany co do ciebie, gdybym zaprosił cię do swojego pokoju.

— A nie masz? — zapytał Micah i nie czekając na odpowiedź skierował się ku wejściu do sali kinowej.

Korn stał przez chwilę z otwartymi ustami, coś pomruczał o tym, że nie ma,  jak ma to nie teraz, ale w końcu westchnął ruszając za chłopakiem z cierpiętniczą miną. Czekał go seans z tłumem dzieciaków. Niech go ktoś zabije za pomysł z tym kinem.

— Ej, nie marudź tylko chodź i daj te bilety — zawołał do niego siedemnastolatek.

— No idę, już idę.

 

*

 

Elliott sprawdził na swoim kanale, czy ukazał się film, którego premierę ustawił już przedwczoraj. Wszystko poszło zgodnie z planem na całe szczęście. Film także miał dobrą jakość, bo ten, który wrzucił poprzednio był katastrofą. YouTube jak zwykle odwalało. To ucinało zasięgi, kasował komentarze, usuwał polubienia, to film przetwarzał się długimi godzinami. Ciekaw był też jak sobie radzi Christopher i wszedł na jego kanał. Chłopak już miał sporą ilość filmów. Subskrybentów mu także przybywało. Szczególnie od czasu, gdy Ryan podczas wejścia na żywo pokazał swoim widzom kanał Christophera.

— Co tam oglądasz? — zapytał Ryan podając partnerowi herbatę.

W końcu, po długich godzinach wygrzebali się z łóżka. Wspólnie uznali, że bardzo potrzebują prysznica,  pościel nadawała się już tylko do prania. Dziwili się , że po tym maratonie jeszcze mogą obaj chodzić.

— Zerkam na kanał Chrisa. Dobrze mu idzie. Dzięki, że pokazałeś ostatnio jego filmy. To nie kanał o grach, ale…

— Ale to twój przyjaciel, poza tym chcę także pokazywać inne kanały, które są interesujące,  nie mają z grami niczego wspólnego.

— Nie wszyscy są tacy.

Odłożył telefon i wziął herbatę. Pachniała truskawkami i był to ich wspólny ostatni zakup w herbaciarni.

— Nie boję się, że stracę widzów, bo odkryją coś innego interesującego. Jak zaczynałem, mnie nikt nie pomógł. Dlatego chcę pomóc.

Elliott pocałował Ryana w policzek i chciał się odwrócić, aby wyjść na taras i usiąść w słońcu, ale mężczyzna owinął rękę wokół jego pasa zatrzymując go i zapytał:

— Czy nie boli cię?

— Co ma mnie boleć? — zapytał,  potem patrząc w oczy Ryana, które wskazywały na jego niższe partie ciała, westchnął: — Nawet bym ci nie powiedział.

— Bo to był twój pierwszy raz i przesadziliśmy.

— Nie jestem dziewczyną, u której coś nie coś musi się zagoić. Daj spokój. Poza tym…

— Co? — zaciekawił się Ryan. Gdyby miał psie uszy, te teraz uniosłyby się z ciekawości.

— Może nagram jakiś film, któremu nadam tytuł — mówiąc, wycofywał się w stronę otwartych drzwi tarasu — pomyślmy. Może tak. „Jak wejść w kochanka bez bólu? Zagadać go. Raczej sprawić, aby on gadał. Polecam Ryan Whitener” — dodał ironicznie i uciekł.

— Stworzyłem potwora — powiedział. Chcąc złapać chłopaka zaczął go gonić, ale zatrzymał się, bo przez to przechylił kubek i wylał połowę herbaty na podłogę.

Elliott tylko się roześmiał. Dobrze mu było przy tym mężczyźnie, w jego domu, u jego boku. Nauczył się przy nim pewności siebie. Już nie chciał wymieniać swojego mózgu. Może czasem, kiedy mylił kierunki, czy zapominał, w której klasie miał kolejną lekcję.

Usiadł wygodnie na krześle. Upił łyk herbaty, kiedy rozdzwonił się jego telefon. Osobą, która się do niego dobijała, był Quinn. Tęsknił trochę za przyjacielem. Od dawna nie spędzili wspólnie czasu.

— Hej, co tam? — zapytał kiedy odebrał.

Na taras wszedł Ryan i miał się wycofać, ale Elliott postukał w krzesło każąc mu usiąść.

— Spotkałem się z mamą — powiedział Quinn z entuzjazmem — i ona wraca do Adincton. Powiedziała, że chce mnie odzyskać. Przeprosiła za swoje zachowanie. Zrozumiała co liczy się w życiu. Nadal będzie jeździć po świecie, ale jej dom będzie tutaj,  nie w Nowym Jorku.

— To chyba dobrze, nie?

— Kurwa, najlepiej. I wiesz co?

— Co takiego?

— Powiedziała, że jej zdanie zmieniło to, co jej ostatnio powiedziałem. I nawet nie musiała myśleć co ma zrobić. Jej menager się wściekł, więc go zwolniła…

Elliott pozwolił mówić przyjacielowi, słuchając go w miarę uważnie, podczas gdy siedział na tarasie, pił herbatę,  u boku miał swoją jedyną miłość. Nie mogło być lepiej. Może jeszcze przydałaby mu się wiedza, że dobrze zda zbliżające się testy, skończy szkołę i dostanie się na studia. To jednak ważniejsze było później. Teraz było tu i teraz,  tych chwil nie zamierzał na nic zamienić.

 

*

 

Korn jednak nie narzekał więcej, że oglądał film z dzieciarnią. Te małe i większe ludziki siedziały z dala od nich,  on mógł w spokoju skoncentrować się na spędzaniu czasu z Micahem. Wiele razy ich dłonie dotknęły się, kiedy obaj jednocześnie sięgali po prażoną kukurydzę. Chłopak szybko zabierał rękę, ale wrażenie mrowienia po tym dotyku towarzyszyło Kornowi przez cały film. Nawet później, kiedy już wyszli i kupili mrożoną kawę na wynos w pobliskiej kawiarni.

— To co, jak ci się podobał film w towarzystwie…

— Nie kończ. Dobra, pomarudziłem, ale nie było źle. Było miło. Gówniarzeria siedziała daleko,  ja bezkarnie mógłbym trzymać cię za rękę.

— To dlaczego tego nie robiłeś?

Na to pytanie Korn aż przystanął. Szybko jednak ruszył dalej w górę ulicy w stronę niewielkiego parku, kiedy chłopak zaczął się śmiać.

— Dlaczego się śmiejesz?

— Bo chciałeś mnie trzymać za rękę i sądziłeś, że nie możesz. Jesteś niedomyślny.

Kolejny raz szok przeszedł przez Mahawana. Już niczego nie rozumiał. Kiedy ich dłonie spotykały się w kubełku popcornu, to Micah zabierał dłoń. Chciał jednak być za nią trzymany. Albo chłopak sobie z niego żartował, albo on był już całkiem głupi. Na szczęście po minie siedemnastolatka zrozumiał, że chodziło o to pierwsze. Przewrócił jedynie oczami,  potem objął ustami rurkę wstawioną do kubka z kawą.

W parku usiedli na ławce, niedaleko stawu. Korn usiadł tak, aby jego ręka i udo niby to przypadkowo stykały się z ciałem Micaha. Długo nic nie mówili, aż w końcu to Korn przerwał ciszę.

— Zdradzisz mi w końcu jak masz na nazwisko? Na fejsie podpisujesz się jako Micah X. Znalazłem cię jedynie po fotce. Nawet nie wiesz ile nocy zarwałem przeszukując naszą szkolną grupę. Dopiero potem Martin powiedział, abym przeszukał jedynie ludzi z klas niżej.

— Po prostu cenię sobie prywatność. Mam na nazwisko Horton. Micah, konkretnie Micael Horton. Mama zawsze nazywała mnie Micah i tak zostało. Tata chciał Michaela, ale poszli na kompromis.

— Micael, ładnie — odparł Korn.

Sięgnął po dłoń chłopaka, który tym razem nie odsunął ręki, kiedy Mahawan ją chwycił. Splótł ze sobą ich palce i odetchnął. Coraz bardziej chłopak wkradał się do jego serca. Miał nadzieję, że w ciągu tych kilku tygodni razem, Micah i jemu pozwoli na to. Jakby nagle jakieś licho usłyszało jego myśli, telefon w jego kieszeni zawibrował. Nie chcąc puszczać dłoni siedemnastolatka, odstawił kubek jeszcze do połowy pełny i gimnastykując się, by wyjąć urządzenie z wąskiej kieszeni, w końcu odebrał.

Micah starał się nie słuchać rozmowy, ale mimowolnie coś usłyszał i wiedział, że dzwoniła ciocia chłopaka. Spojrzał na ich złączone dłonie. Jak bardzo by z sobą nie walczył, z tymi rodzącymi się uczuciami oraz strachem, że się za jakiś czas rozstaną, to miło mu było trzymać rękę Korna. Zanim udał się na ich spotkanie,  wujek podrzucił go pod kino, to wiele razy pisał do chłopaka, by zrezygnować z tej, jak to nazywali, randki,  po chwili kasował wiadomości. Wygrało w nim coś, co bardzo interesowało się Kornem Thapakornem Mahawanem. Nie żałował, że się pojawił. Nie żałował wczorajszego, pierwszego dla niego pocałunku. Łapał siebie, że chce więcej spotkań, pocałunków, rozmów, nawet tych chwil, kiedy byli obok siebie nic nie mówiąc. Przywiązanie do kogoś było złe według niego, ale może na chwilę mógłby odpuścić. Może.

Korn odłożył po rozmowie telefon i spojrzał na chłopaka.

— Dzwoniła ciocia. Dziwnie brzmiała. Mam wrócić do domu, bo musi mi coś powiedzieć. Mam ogromną nadzieję, że nic nie stało się wujkowi.

— To zbierajmy się w takim razie. I tak miałem zaraz iść, bo umówiłem się z wujkiem na obiad.

— Odwiozę cię. I nie sprzeciwiaj się — dodał, kiedy chłopak chciał zaprotestować.

Jechali w ciszy. Korn nie mógł wyzbyć się dziwnego niepokoju. Wszystko przez głos cioci, który wyzbyty był tej całej radości, jaką zazwyczaj ta kobieta rozsiewała wokół. Może to tylko jego głupie wymysły i nie chodziło o nic złego.

Zatrzymał się przed budynkiem, w którym Micah wynajmował pokój.

— Dzięki, miło było — powiedział Micah i nacisnął klamkę.

— Poczekaj.

Korn pochylił się na, tyle na ile mu pozwalał pas, położył dłonie na policzkach chłopaka i musnął czule jego usta. Potem zrobił to jeszcze raz i jeszcze do chwili, aż pocałunki nie zostały oddane. Pocałował go teraz dłużej, ciesząc się tymi pełnymi, miękkimi wargami. Odsunął się i zrobił to raz jeszcze, aby po chwili z trudem wrócić na miejsce i pozwolić Micahowi opuścić samochód. Chłopak jeszcze pomachał do niego,  on odsunął szybę by krzyknąć, że zadzwoni umówić się na kolejne spotkanie, na co siedemnastolatek udał, że puszcza pawia, ale szybko uśmiechnął się i odszedł.

Mahawan zasunął szybę, bo włączył dzisiaj klimatyzację i po chwili ruszył do domu wujostwa.

2023/06/18

W rytmie miłości - Rozdział 87

Ryan z trudem dał się wyciągnąć Gabrielowi do pubu na choćby jedno piwo. Nie żałował jednak spotkania. Mogli porozmawiać jak dobrzy znajomi, którzy rozpoczęli całkiem nowe życie. Gabriel uwielbiał swoich partnerów, co przekazywał w każdym słowie.

— Oni i ja… Czuję, że odkąd jesteśmy razem dopełniło się nasze przeznaczenie. Ale tyle o mnie — powiedział dopijając piwo — powiedz lepiej jak u ciebie.

Ryan podrapał paznokciem etykietę na butelce uśmiechając się przy tym. Już to Lawrencowi wystarczyło za odpowiedź, ale i tak nalegał na rozmowę werbalną.

— Nie sądziłem — zaczął Whitener — że chłopak, z którym zaczynam pisać w necie, to będzie ten, którego szukałem. Ale jak tylko po raz pierwszy odezwał się do mnie, od razu zwróciłem na to uwagę. Potem szukałem go zawsze na czacie na moich streamach. Wczoraj poznał moją rodzinę.

— Czyli poszliście na całość, że tak powiem. Oficjalne poznanie rodzinki ma duże znaczenie.

— Musiał wiedzieć co bierze sobie na barki będąc ze mną.

— No tak, nie na darmo mówisz, że wiążąc się z kimś bierze się nie tylko tę osobę, ale i rodzinę tego kogoś.

— A jak przyjmują cię rodziny Tobiasa i Chrisa? — zapytał Ryan.

— Mama Chrisa mnie lubi, jego siostra uwielbia. Aczkolwiek obecna pani Grenwood musiała się do mnie przekonać. Ciocia Tobiasa, od początku, była bardzo otwarta. Trochę martwi ją wyjazd do Denton, co jak wiesz, planuję z chłopakami za kilka miesięcy…

— Obgadaliście już to? — dopytał Whitener rozumiejąc, że dla Tobiasa i Chrisa może to być trudna decyzja.

— Wczoraj. Rozumieją, że będę musiał wrócić do domu. Byłem tam na początku stycznia i muszę przyznać powoli miasto się zmienia. Może to dzięki nowemu mieszkańcowi Leo i jakiemuś adwokatowi, który ma na nazwisko Clark, którzy, jak mama mówiła, nie udają, że nie są tym kim są,  może po prostu już był czas na zmianę. Tobias mógłby zająć się farmą. Marzy o tym. W Denton potrzebna jest taka typowa cukiernia więc Chris miałby tam co robić, realizując swoje pasje. W sąsiednich miastach są też szkoły jakich potrzebuje.

— Dobrze to zaplanowaliście.

— Jeszcze dużo przed nami, ale wiem, że dobrze robimy. Jeszcze po jednym? — zapytał Gabriel wskazując na puste butelki po piwie.

— Dzięki, ale poprzestanę na jednym. W ogóle to zbieram się już. Elliott pewnie wrócił do domu. Chcę z nim spędzić czas.

— Doskonale cię rozumiem.

Wstali, Gabriel zapłacił rachunek i obaj wyszli na dwór. Chłodne powietrze orzeźwiło ich po tym jak spędzili ostatnie dwie godziny w dusznym pomieszczeniu. Pożegnali się i każdy zamówił taksówkę, gdyż jechali w zupełnie innych kierunkach. Gabriel jutro miał wrócić po swój samochód,  Ryan nie miał tego problemu, bo od razu przyjechał taksówką.

Przed domem Whitener podziękował kierowcy i zapłacił za kurs. Spojrzał w górę. W sypialni świeciło się światło, więc wiedział gdzie odnajdzie partnera. Wyjął z kieszeni klucze i otworzył drzwi. Wszedłszy do środka nie włączał światła. Od razu zdjął buty. Przeszedł w stronę schodów, by wejść na górę, ale przystanął ujrzawszy na ich szczycie Elliotta, którego oświetlały lampki ledowe umieszczone na ścianie wzdłuż schodów.

— Hej — przywitał się.

— Hej — odpowiedział chłopak patrząc na niego jakoś tak inaczej niż zazwyczaj. Przez to Ryan poczuł przyjemne napięcie w dole brzucha.

Obrysował sylwetkę dziewiętnastolatka wzrokiem. W ubraniu nie było nic innego niż zazwyczaj. Jedynie wilgotne włosy mówiły mu, że Ross brał niedawno prysznic. Wspiął się do niego na górę i przystanął bardzo blisko. Zapach szamponu i żelu pod prysznic ponęcił nos Ryana.

— To może ja też się wykąpię — szepnął, nie spuszczając oczu z chłopaka.

— Mhm. Ja pójdę po coś do picia.

Elliott, z mocno bijącym sercem, zszedł po schodach. Czuł na plecach wzrok Ryana, ale nie obejrzał się. W kuchni nalał sobie do szklanki wody i wypił kilka łyków. Trochę denerwował się, ale był pewny, że tego chce. Za nic jednak nie potrafił opanować nerwów. Nawet po trzęsącej się ręce widział wyraźnie co czuje. Nie zamierzał się jednak wycofać.

Podszedł do dużego okna widokowego wpatrując się w przestrzeń za nim. Mieli szczęście, że z tej strony nie było sąsiadów,  liczne drzewa zasłaniały częściowo dom i taras. Na koniec roku szkolnego planowali z Ryanem urządzić tutaj przyjęcie z grillem, basenem dla ich przyjaciół.

Stojąc w półmroku wypił jeszcze kilka łyków wody,  potem odstawił szklankę na stół. Przypomniał sobie, jak po raz pierwszy siedział przy tym stole. Wtedy był taki niepewny. Ryan był tak bardzo na niego zły za kłamstwo. Nie sądził, że przez to jak się zachował, będzie miał szansę na choćby jedno spotkanie czy rozmowę z mężczyzną. Na szczęście, tamto popołudnie zmieniło wiele. Siedzieli, pili herbatę i rozmawiali.

Westchnął i już miał się odwrócić, kiedy silne ręce objęły go i przyciągnęły do gorącej oraz silnej sylwetki za nim. Od razu poczuł, że Ryan nie ma na sobie koszuli,  jego skóra jest wilgotna. Woda przesiąkła przez koszulkę Elliotta, pod którą znalazły się niecierpliwe ręce partnera.

— Byłem w sypialni, zmieniłeś pościel i… chyba zapomniałeś coś schować…

Elliott przymknął powieki. Wiedział, że o czymś zapomniał. Kupił dzisiaj nową butelkę żelu nawilżającego i sporą paczkę prezerwatyw. Wszystko położył na łóżku. Miał to schować do szuflady w stoliku nocnym, ale przyjechał Ryan i całkiem o tym zapomniał.

Odwrócił się w ramionach mężczyzny i od razu został zaskoczony pełnym namiętności pocałunkiem. Ryan całował go jak szalony. Ustami napierał na jego usta,  język wsunął pomiędzy jego wargi rozchylając je. Ross poddał się z łatwością wsuwając palce w tylko trochę wysuszone, długie włosy nie tylko partnera, jego największej i jedynej miłości, ale i przyszłego kochanka.

— Chcę zabrać cię na górę i sprawić, by moje ręce dotykały twojego ciała, mój język lizał je,  usta całowały — wyszeptał w pewnej chwili Ryan.

Elliott nie wiedział, czy to było po odbierającym zmysły pocałunku, czy może po tym jak partner zapoznał się kolejny raz z jego szyją, całując, pogryzając i liżąc skórę na niej. Ross przesunął rękoma po nagiej skórze Ryana. Mężczyzna był tylko w spodniach, przy których miał rozpięty guzik. Ewidentnie nie miał nic pod nimi, poza tym co już wyraźnie rysowało grubą linię i napinało materiał.

— Tak, proszę.

Ryan ponownie go pocałował. Tym razem robił to delikatniej, ale nie zmniejszyło to nawet na chwilę podniecenia u Rossa. Na schodach mężczyzna pozbył się jego koszulki,  potem przycisnął go do ściany, całując ponownie głęboko. Elliott otarł się o niego w akcie desperacji. Chciał już być przy nim nagi.

— Na górę — szepnął Ryan, zanim do końca stracił zmysły.

Wziął Elliotta za rękę by szybciej pokonać ostatnie stopnie. W sypialni świeciło się nadal światło, ale już wcześniej zasłonił wszystkie okna. Potem mocno pocałował Elliotta,  śliskość jego warg była lepsza niż wszystko inne. Chłopak przycisnął swoje ciało do jego. Elliott chciał go w pełni. Na samą myśl o tym ciało Ryana wibrowało,  zmysły wyostrzyły się. Dotyk Rossa stał się nagle o wiele bardziej pobudzający, jego zapach upajał,  widok błyszczących oczu kochanka, rozchylonych ust prowadził do zguby w namiętności.

Położył ostrożnie chłopaka na łóżku pochylając się nad nim. Pocałował raz jeszcze, jakby wciąż mu było tego mało, po czym zapytał:

— Jesteś pewny?

— Jestem gotów — odpowiedział od razu Elliott, doskonale wiedząc o co pytał partner.

— Jeżeli zechcesz się wycofać, ja przestanę. Będzie trudno… — umilkł, kiedy wskazujący palec Rossa wylądował na jego ustach.

— Przestaniesz gadać i przejdziesz do rzeczy?

Ryan wciąż z szacunkiem, ale tym razem wiedząc, że nie musi się powstrzymywać przyłożył usta do szyi chłopaka.

— Kocham cię, Elliocie.

Szept na jego skórze wywołał dreszcz przyjemności oraz masę emocji u Elliotta. Usta i ręce Ryana znów były na nim. Dotykając, całując, ssąc. Chłopak odwzajemniał dotyk na ile to było możliwe z ciężkim ciałem leżącym na nim. Ryan był twardy i mógłby z łatwością wziąć go, tak jak chciał, ale nie szczędził pieszczot. Jego dotyk był zarazem łagodny, ale pewny wiedząc co robi,  Elliott poczuł się zrelaksowany i bezpieczny.

— Jesteś piękny. Jesteś ze mną — powtarzał co jakiś czas mężczyzna.

Powrócił do ust Rossa muskając jego wargi lekko. Chłopak wykorzystał to i naparł na ciało Ryana,  ten przekręcił się na plecy. Elliott usiadłszy okrakiem na jego biodrach pochylił się, by pocałować jego tors. Zjechał ustami w stronę brzucha,  Whitener wygiął się. Był tam dość wrażliwy,  partner odkrył to jakiś czas temu i teraz śmiało to wykorzystywał. Język dziewiętnastolatka zatopił się w jego pępku,  palce schwytały poły spodni.

Chłopak przesunął się tak, aby móc je zsunąć z długich nóg Ryana. Piękny obraz, podnieconego mężczyzny, ukazał się w pełni oczom Elliotta. Odrzucił spodnie za siebie,  potem ponownie usiadł na udach Ryana. Spojrzał mu w oczy i nie odrywając się od nich, powoli, wręcz za wolno pochylił się by przeciągnąć językiem po penisie kochanka. Potem zakręcił nim wokół główki i wziął ją między usta. Lubił mu to robić i napawał się tym, do jakiego szaleństwa doprowadzał w ten sposób Ryana. Dzisiaj jednak jego partner miał inne plany. Złapał Elliotta za ramiona i przyciągnął do siebie. Ponownie ich odwrócił, całując go gwałtownie. Napierał na niego, pragnął i kochał.

Szybko pozbył się spodni Rossa i odwrócił chłopaka na brzuch. Rękoma dotykał jego ciała, pieścił je, ugniatał,  Elliott mruczał zadowolony. Coraz bardziej chętny i jeszcze mocniej podniecony, czuł jak członek Ryana ociera się to o jego udo, to pośladek.

— Tak dobrze — szepnął Elliott.

Po chwili usłyszał niski chichot i zachrypnięty z potrzeby głos, powiedział:

— Będzie jeszcze lepiej.

Wtem Elliott poczuł na karku język kochanka. To był doskonały kontrast po tym jak dotykały go ręce. Wilgotny język kreślił nieznane mu wzory,  potem przesunął się na jego kręgosłup. Cały czas twardy penis Rossa, teraz drgnął przyciśnięty pomiędzy nim,  prześcieradłem. Ryan całował, to znów lizał go, przesuwając się w dół. Chłopak miał wrażenie, że każdy włosek na jego ciele uniósł się,  synapsy właśnie zaczynały płonąć, gdy pomiędzy nerwami przechodziły elektryczne impulsy.

Jęknął głośniej, wciskając twarz w poduszkę, gdy Ryan pocałował go we wgłębienie nad pośladkami. Mężczyzna zacisnął dłonie na jego biodrach, lekko go przesuwając,  potem rozchylił mu pośladki. Nagle, Elliott poczuł mokry język na swojej dziurce i poczuł przedsmak nadchodzącego orgazmu.

— Jasna cholera! — krzyknął.

Uniósł nieco głowę, jakby chciał obejrzeć się, ale kolejne pociągnięcie języka w tak intymnym i wrażliwym miejscu sprawiło, że znów wcisnął twarz w poduszkę, obejmując ją rękoma, aby ukryć w niej swój krzyk oznajmiający rozkosz. Wypiął się przy tym lekko, jakby mówiąc kochankowi, aby ten nie przestawał. Był to dla niego pierwszy raz i nie sądził, że może być tak dobrze mając tam język. Nie sądził też, że Ryan kiedykolwiek to zrobi. Tymczasem w głowie mu zawirowało, ciało wibrowało podniecone jeszcze bardziej.

— Nie przestawaj — poprosił chwilę później.

Ryan zamruczał dając mu znak, że słyszy. Nieustannie dokuczał mu językiem, uderzając nim, to przeciągając po dziurce chłopaka. Chciał mu dać wiele tej nocy i równie wiele, jak nie więcej, podczas ich kolejnych razów,  także całego życia. Elliott pod nim był zrelaksowany, miękki, poza jedną częścią jego ciała i oto mu chodziło. Sięgnął po żel, tam gdzie go wcześniej przesunął. Po raz kolejny polizał odbyt,  potem wylał trochę żelu na palce i pomasował nimi wrażliwe i otwierające się miejsce.

Elliott był rozbudzony, napięcie z niego całkowicie uciekło i nawet nie zorientował się jak Ryan wsuwa w niego palec. Mężczyzna nie śpieszył się. Robił to powoli, obserwując każdą reakcję partnera. Już mu to robił, kiedy ręką czy ustami doprowadzał Rossa do szczytowania, więc chłopak był do tego przyzwyczajony, ale dzisiaj musiał zrobić więcej. Drugi palec już poczuł opór, ale Elliott nie spinał się, więc wsunął oba do środka, patrząc jak zaciska się na nich wejście, które już niedługo go przyjmie.

Poruszając w nim palcami, zaczął ponownie całować chłopaka po kręgosłupie, aż dotarł do jego karku, potem złapał zębami płatek ucha. Elliott odwrócił głowę. Jego oczy błyszczały jeszcze mocniej niż wcześniej.

— Mogę cię pocałować? — zapytał Ryan,  chłopak nie potrafiąc mówić tylko skinął głową.

Także pocałował go, bawiąc się jego wargami i rozszerzając w nim palce. Elliott pod nim zaczął się poruszać na nich. Jeszcze wstydził się trochę swoich jęków, ale te tonęły w ich pocałunku. Ryan oparł się bardziej na kolanach i wsunął rękę pod chłopaka, chwytając jego penisa. Poruszył palcami po nim, odwracając uwagę Rossa od tego jak do dwóch palców dołączał kolejny. Podrażnił jego wejście i wcisnął trzy do środka. Jęk głośniejszy niż te wcześniej stał się muzyką dla uszu Ryana. Zaczął szybciej poruszać w nim palcami, robiąc z wprawą palcówkę. Otwierał go na siebie, przygotowywał.

Coś w rodzaju skowytu wyrwało się z ust Elliotta. Ryan pomasował ten punkt w nim, który sprawiał, że w oczach mu ciemniało i mógłby dojść nawet bez dotykania swojego kutasa.

— Jak sprawisz, że dojdę teraz, to twój tyłek jest mój.

— I tak jest twój, kiedy tylko zechcesz — szepnął obiecująco mu do ucha Ryan,  Elliott faktycznie prawie doszedł.

— Kurwa.

— Jeszcze nie, kochanie. Jeszcze ci na to nie pozwolę. Będziesz wił się pode mną i dojdziesz, kiedy będę w tobie. Powiedz mi, miałeś jakieś fantazje co do mojego tyłka? — pytał, wysuwając z niego palce i jeszcze masując nimi odbyt z zewnątrz. Jego kutas ciekł coraz bardziej zostawiając kałużę na udzie chłopaka. Ryan sięgnął po prezerwatywę.

— Miałem jedną. Jak mnie dosiadasz i… — zawył niemalże, jak coś większego i dłuższego od palców wsunęło się w niego.

— Mów, nie przestawaj — prosił Ryan, który miał uda po zewnętrznej stronie ud chłopaka, rozchylił mu ręką pośladek i wsuwał się w niego,  Elliott, jakby jego ciało wiedziało co robić, wypinał się dla niego i otwierał.

— Dosiadasz mnie i poruszasz się na mnie. Ujeżdżasz mnie. Masz w sobie mojego kutasa, ale wciąż dominujesz. Aż w końcu odpuszczasz i pozwalasz… O kurwa… — wyrwało się Elliottowi, kiedy kochanek wszedł w niego cały, rozciągając go. Trochę piekło i przez chwilę mógłby powiedzieć, że było mu niekomfortowo, ale szybko przypomniał sobie z kim jest i wiedział, że Ryan zrobi wszystko, by zrobić mu dobrze.

Mężczyzna poczekał, aż Elliott przyzwyczai się do niego.

— To mówisz, że chcesz, abym cię ujeżdżał — zagadywał go i na próbę wysunął po czym z powrotem wsunął się głęboko do środka. Chłopak był ciasny, ale z chwili na chwilę przyzwyczajał się do niego i Whitenerowi coraz łatwiej było się poruszać i nie był tak blisko orgazmu.

— Nie mów… Rób… — poprosił Elliott, który powoli poznawał inny, intensywniejszy, wręcz go zabijający obraz rozkoszy. — Chcę się odwrócić.

Jak poprosił, tak to dostał. Ryan wysunął się z niego pomagając mu przekręcić się na plecy. Od razu uniósł jego nogi i rozsunął mu je. Elliott zarumienił się intensywnie, ale nie oponował przeciw takiemu otwarciu się. Whitener podsunął jeszcze pod jego biodra poduszkę, by im obu było wygodniej. Potem wśliznął się łagodnie, powoli, aż cały jego kutas znalazł się w jego kochanku.

Elliott coś powiedział niskim głosem, ale Ryan nie potrafił rozpoznać słów. Chłopak wydawał się jeszcze piękniejszy niż wcześniej. Rozszerzone nogi, jego penis leżący na brzuchu, plecy wyginające się w łuk,  głowa odrzucona.

— Zapamiętam ten widok na zawsze — powiedział Ryan.

Elliott, którego ciało było jednym, wielkim zakończeniem nerwowym, tak mocno wszystko czuł, spojrzał na Ryana. Partner chwycił go za rękę i splótł z nim palce. Zrobił to samo z drugą ręką i obie ułożył nad głową chłopaka przyciskając je do poduszki. Zawisł nad nim, wbijając się jeszcze trochę w niego.

— Czego pragniesz, kochanie?

— Kochaj się ze mną, pieprz mnie, ale zrób coś, cokolwiek, bo nie wytrzymam.

Na te słowa Ryan wyśliznął się z niego,  potem wrócił. Powtarzał to raz za razem, jeszcze mocniej drażniąc nie tylko spragnioną czegoś, i o wiele bardziej wrażliwą dziurkę, co całe ciało Elliotta. Ciało, które rozbudziło się do końca i chłopaka, który nie sądził, że mógł tak się czuć. Pomagała też świadomość tego, że kochał się z kimś, kto jest dla niego wszystkim,  on dla tej osoby także jest. Już wiele razy dogadzali sobie, ale to przechodziło wszelkie pojęcie. Gdy Ryan nadał rytm, potem go pocałował, świat dla Elliotta eksplodował. Gdzieś mu przez myśl przemknęło, że kocha seks, ale potem już nie był w stanie nawet myśleć, gdy partner wbijał się w niego, kręcił kółka biodrami, ruszał się lub nie, wysuwał się i znów był w nim, pobudzając każde zakończenie nerwowe w jego ciele do czerwoności.

Jego penis został uwięziony pomiędzy ich ciałami. Tarcie było przyjemne, tak jak to w jego odbycie, ale nie chciał jeszcze dochodzić. Chciał to przedłużyć i cieszyć się tym co ma teraz. Tym jak bardzo jest podniecony i jak mu dobrze. Czuł się lekki, spragniony, zmysłowy i gorący. Czuł się piękny i doskonały. Oplótł rękoma i nogami ciało Ryana, który łatwo zorientował się jak bardzo go pragnie. A kiedy mężczyzna go pieprzył, chłopak łatwo poczuł, że w tej właśnie chwili stali się jednością. Złączeni na zawsze duszami, sercami i ciałami.

— Chcę tego. Chcę więcej — mówił Elliott, pomiędzy westchnięciami i jękami, czując jak Ryan wbija się w niego. Jak go wypełnia. Nie tylko jego ciało, ale serce swoją miłością. — O, Boże!

Ryan bynajmniej Bogiem nie był, ale miło mu było być tak nazwanym w tej chwili, kiedy partner już zupełnie nad sobą nie panował. Jedną z rąk zacisnął na jego udzie, by potem znów przesunąć ją wzdłuż nogi chłopaka i z powrotem. Napierał na niego nieustannie,  chłopak bynajmniej nie był bierny. Brał co chciał i jeszcze więcej dawał. Uniósł trochę tułów, aby opleść palce wokół jego penisa. Ten był cały mokry, śliski i gładki, tak jak wnętrze Elliotta.

Kochanek prawie doprowadził go teraz do faktycznego szaleństwa. Głaskał jego kutasa szybkimi pociągnięciami,  Ross chciał krzyczeć, że jeszcze nie chce kończyć.

— Wiem, że ci mało, ale to twój pierwszy raz. Nie chcę, aby cię później bolało. Jeszcze wiele razy będę w tobie. Poddaj się, kochanie. Odpuść.

— O, Boże — wykrzyknął głośno, kiedy poczuł falę orgazmu, jaka napływała w nim.

Spojrzał w oczy Ryana, który szeptał mu by odpuścił i tak też zrobił. Ta gromadząca się w nim, jego ciele, brzuchu, jądrach, przyjemność nie potrzebowała wiele, aby uwolnić się. Zaczął dochodzić w dłoni Ryana i stracił całkowicie kontrolę, kiedy siła szczytowania, kierowana rozkoszą pochodzącą z obu miejsc, uderzyła w niego. Gorąco w jego brzuchu wybuchło i nigdy nie przypuszczał, że może tak mocno dojść.

— O, Boże — wyrwało się teraz Ryanowi, który już nie był w stanie się powstrzymać.

Nawet jakby chciał, to nie było siły by zatrzymać pędzący przez jego ciało orgazm. Miał wrażenie, że jego kutasa rozsadzi, gdy wyrzucał z siebie spermę,  biodra nieustannie poruszały się, jakby chcąc by ich właściciel wepchnął się głębiej, w to wnętrze wysysające z niego z tak ogromną mocą przyjemność. Doszedł głęboko w Elliocie,  potem pochylił się, by zgarnąć jego usta w pełnym miłości, wdzięczności, oddania i namiętności pocałunku. Przekazał w nim wszystko co potrzebował,  na wpółprzytomny i wciąż zamroczony partner oddał mu to samo.