2021/04/25

Największy skarb - Rozdział 8 ( W cieniu ludzi tom 5)

 Dziękuję za komentarze. :)


W całym domu rozległ się huk wystrzału, a po chwili kolejny. Jason z Sebastianem poderwali się obudzeni ze spokojnego snu. Mężczyzna czym prędzej zaczął zakładać na siebie spodnie spoglądając na przestraszanego partnera. Sebastian nie wyglądał za dobrze. Zbladł i łapał szybkimi haustami powietrze.

– Cholera jasna. – Jason obszedł łóżko i wziąwszy inhalator zdjął z niego zatyczkę i podał go chłopakowi. – Oddychaj, słońce, oddychaj.

Sebastian odchylił głowę do tyłu i włożywszy końcówkę do ust przytrzymał ją zębami. Objąwszy szczelnie ustami, wcisnął życiodajny zbiorniczek jednocześnie biorąc powolny oddech. W szczytowej fazie wdechu wstrzymał oddech na kilka sekund. Dzięki temu czuł, jak lek efektywniej dociera do płuc. Wyjął inhalator i wypuścił powietrze z płuc. Zamierzał powtórzyć wdechy jeszcze dwa razy oddzielając je minutową przerwą.

– Nie patrz tak, nic mi nie jest. Lepiej idź zobacz co się stało. Maleństwu też nic nie jest.

– Powiem komuś żeby do ciebie przyszedł.

– Nie. Za chwilę zejdę.

– Lepiej nie, bo nie wiemy kto strzelał i dlaczego.

– Może to komuś tłumik w rurze wydechowej strzelił. – Nadzieja matką głupich, ale warto ją mieć.

– To nie tłumik, kochanie. – Pocałował go szybko. – Wdychaj, wdychaj. Wrócę tak szybko jak tylko będę mógł.

Sebastian odprowadził wzrokiem zakładającego w pośpiechu koszulę i przystąpił do wzięcia kolejnej dawki leku.

W tym czasie Jason szybko zbiegł na dół i podążył do ogrodu, nie mając wątpliwości skąd padły strzały. Zapinając koszulę, ale nie chowając jej w spodnie, wypadł przez drzwi salonowe zastając wracającego z głębi ogrodu Alrika i kilku innych zmiennych, których przydzielił do ochrony domu oraz Sebastiana.

– Co się stało? Kto strzelał?

– Ja, Jasonie – odpowiedział Alrik.

– Dlaczego?

– Widziałem jak ktoś uciekał przez ogród, ale nikogo nie znaleźliśmy. Musiał przeskoczyć przez ogrodzenie.

– Ale po co kogoś ścigaliście i do tego strzelaliście? Ludzie wezwą policję i będziemy mieć problemy!

– Już mamy problemy, Jasonie. Spójrz. – Alrik wyciągnął dłoń wskazując na coś za swoim przełożonym.

Mężczyzna odwrócił się i zamarł. Na ścianie domu ktoś napisał wielki literami „Ty będziesz następny” z tym że obok napisu wisiało olbrzymie zdjęcie młodego chłopaka pokrytego krwią. Logan nie miał wątpliwości, że ten ktoś na fotografii nie żył. Sebastian nie może tego zobaczyć.

– Kto to u licha jest?

– Mój brat – odpowiedź padła tuż za Jasonem. – Mój młodszy brat.

– Ash? W takim razie możesz mi powiedzieć co się dzieje? – zapytał partner Sebastiana kombinując jak za wszelką cenę ukryć wszystko przed kochankiem. Niestety, nie dane mu było czegoś wymyślić, bo w salonie pojawił się ten, który miał niczego nie zauważyć. Jason pobiegł  w jego stronę w porę go zatrzymując.

– Co się dzieje? – zapytał twardo Sebastian krążąc spojrzeniem od partnera do Flyna i pozostałych. – Poza tym myślę, że powinniście wiedzieć, że przed bramą stoi policja.

– Ja z nimi porozmawiam – zaoferował się Alrik. Schował swoją broń za pasek spodni.

– Od kiedy masz broń?

Alrik zatrzymał się przed swoim księciem.

– Od zawsze. Ale noszę ją przy sobie od chwili, kiedy wyszła sprawa z tym napisem.

– Alrik, idź lepiej do tej policji – nakazał Jason próbując powstrzymać Sebastiana przed wyjściem na dwór.

– Co przede mną ukrywasz? – Tym razem w głosie chłopaka zabrzmiała złowieszcza nuta. Nie da się tak po prostu zbyć i pozwolić traktować się jak panienkę, którą trzeba przed wszystkim chronić trzymając pod kloszem, chuchając i dmuchając na nią. Sam wiedział jak dużo może wytrzymać.

– To jest…

– Sam zobaczę. – Przemknął obok partnera od razu po wyjściu na zewnątrz unosząc wzrok tam, gdzie patrzyli inni zanim dostrzegli, że on ich widzi. Cofnął się szybko zasłaniając usta dłonią. Napis go tak nie przeraził, jak to co było na zdjęciu. To był chłopak w jego wieku. Leżał z otwartymi oczami wpatrzonymi przed siebie, cały pokryty krwią. Poczuł jak obejmują go ramiona Jasona odciągając od przerażającego widoku. – Kto to jest?

– Brat Asha. Chodź, zabiorę cię do środka – powiedział czule do ukochanego, a potem zwrócił się do zmiennych. – Zróbcie zdjęcia tego czegoś i posprzątajcie tutaj. Każdy kto coś widział ma się natychmiast do mnie zgłosić. Ten kto się wdarł na teren posiadłości może zrobić to ponownie, więc podwajam straże. Weźcie psy. Jeśli będzie trzeba, niech rozszarpią nieproszonych gości. Nie mam litości dla tego kto grozi moim bliskim – mówił wściekły ledwie panując nad sobą. Nie miał już wątpliwości, że ktoś zagrażał jego partnerowi i dowie się kto. – Ash, ze mną do gabinetu. Powiesz mi wszystko co wiesz.

– Nam, Jason, nam – rzekł Sebastian. Czuł się dobrze, więc mógł wysłuchać tego co miał do powiedzenia Flyn. Tym bardziej, że doskonale pamiętał swoją rozmowę z nim o jego bracie. Sprawca zabójstwa został schwytany. Co jeżeli uciekł?

To pytanie zadał kilka minut później zajmując wygodne miejsce w fotelu. Położył ręce na swoim brzuchu. Robił to instynktownie. Nawet kiedy chodził zawsze osłaniał brzuch rękoma nie myśląc nad tym co robi.

– Jaki sprawca? – spytał skołowany Jason mający w tej chwili ochotę zmienić się i ryknąć ile sił w płucach. Czuł, że nie powinien ignorować napisu na lustrze. Przecież był taki spokój, więc jak mógł się czegoś takiego spodziewać? Zanim jednak poznał odpowiedź na swoje pytanie, do gabinetu pewnym krokiem wszedł Alrik.

– Powiedziałem policji, że strzelałem z wiatrówki, żeby odegnać ptactwo z drzew owocowych. Przyjęli wytłumaczenie bez mrugnięcia okiem.

– W porządku. Cenię sobie twoją pracę, Alrik – pochwalił wieloletniego pracownika. – Proszę zajmij się naszymi ludźmi i ochroną posiadłości. Od dzisiaj nikt nie ma prawa bez twojej czy mojej wiedzy przecisnąć się.

– Rozumiem. Zaraz zwołam zebranie ochrony.

Jason poczekał aż Arlik wyjdzie i ponowił swoje wcześniejsze pytanie patrząc intensywnie na nowego pracownika, który miał tu być dwa tygodnie, a przedłużył termin pobytu o kolejny miesiąc.

– Ten który zabił mojego brata – odpowiedział Ash. – Rok temu zmienny zamordował mojego młodszego brata. Chłopak miałby teraz siedemnaście lat. Sprawca… został zabity.

– Jak widać nie – powiedział gorzko Jason podchodząc do barku w rogu pokoju i nalewając do wysokiej szklanki wody. Podał ją Sebastianowi. – „Ty będziesz następny” z dołączonym do napisu zdjęciem jasno mówi  o co chodzi. Ktoś kto zabił twojego brata chce zabić mojego partnera! – Rzucił się na Asha łapiąc go za szyję i uderzając nim o ścianę. – Wszystko zaczęło się od kiedy ty tu się pojawiłeś. To zdjęcie twojego brata wisiało na ścianie i to ty sprowadziłeś do tego domu mordercę – syknął prosto w twarz mężczyźnie.

Flyn złapał Jasona za rękę próbując oderwać ją od swojej szyi. Patrzył w oczy nie mężczyzny lecz smoka i to go jeszcze bardziej przerażało. Coraz gorzej mu się oddychało i ledwie wydusił z siebie głos:

 Przysięgam… że…

– Jason, puść go – rozkazał Sebastian, bo wiedział, że tylko on potrafił uspokoić samca smoka, który w obronie partnera zdolny jest do bardzo wielu rzeczy. – Puść go. – Nie ruszał się z fotela, nieugięcie powtarzając te dwa słowa dopóki partner nie opamiętał się.

Ash złapał duży haust powietrza i zakaszlał rozcierając szyję.

– To co masz mi do powiedzenia? – Jason zapanował nad smokiem, ale pozwolił mu patrzeć na zmiennego lisa, jakby dając mężczyźnie do zrozumienia, że chociaż Jason był w porządku facetem, w każdej chwili może zamienić się w kogoś komu Ash Flyn nie powinien stawać na drodze.

– Przysięgam, że własnoręcznie zabiłem zmiennego, który zamordował mojego brata. Przyznał się, że to zrobił, więc wykonałem na nim wyrok.

– Rada cię za to nie ukarała?

Ash zamilkł.

– Zapytałem cię o coś.

– Dlaczego nie bierzesz pod uwagę tego, że te rzeczy zaczęły się dziać odkąd twój partner wrócił ze szkoły? Oskarżasz mnie, że to ja tu kogoś sprowadziłem, a może ten ktoś przyszedł tu razem z nim.

– Wcześniej nic mu się takiego  nie przytrafiało. I jeszcze to wypuszczone z opon powietrze. Niech to jasny szlag! – Logan uderzył dłonią w biurko, a potem oparł się o nie rękoma. – Opowiedz mi o tym kogo niby zabiłeś. Ale bardziej chcę wiedzieć dlaczego i jak zginął twój brat. – Opadł na krzesło i oparłszy łokcie o kolana potarł dłonią czoło. To się nie działo. Nie mogło się dziać.

– Zginął, kiedy jego morderca wbił mu kilka ciosów nożem w klatkę piersiową. Nawet z mocą uzdrawiania Młody, tak go nazywaliśmy, nie wyleczyłby się. Zginął, bo pojawił się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Mama wysłała go na zakupy – przerwał na chwilę wpatrując się w jakiś nieokreślony punkt przed sobą. Stał na lekko rozszerzonych nogach z rękoma za placami i dumnie wyprostowaną postawą.

Sebastian domyślając się, jak bardzo trudny temat, będzie musiał poruszyć Ash, zaczął mu szczerze współczuć. Mógł się teraz z łatwością domyślić dlaczego mężczyzna zaczął podróżować. Wielu chciałoby wyrwać się z domu, w którym pewnie panowała ciężka atmosfera. Podkulił pod siebie nogi starając się wsłuchać w to, co zmienny lis będzie miał do powiedzenia.

– Mama wysłała go na zakupy – kontynuował Flyn. – Nie mogła przewidzieć, że po drodze zatrzyma się, przy kierowcy z zepsutym samochodem. Tym bardziej, że go znał. Wysiadł z samochodu, a tamten po prostu go zaatakował.

– Skąd wiesz jak  było? – spytał Jason prostując się i opierając wygodnie o oparcie krzesła.

– Akurat w tym miejscu mamy monitoring. Więcej nie muszę tłumaczyć. Zabił mojego brata bez mrugnięcia okiem. Później powiedział, że pomylił Młodego ze złodziejem. Zmienni mu nie uwierzyli. Tak samo jak ja był lisem, ale należał do innego stada. Ludzie zaczęli się wtrącać w śledztwo, ale mój wuj, który jest policjantem, wszystko załatwił tak, że tylko policjanci zmiennych mogli zajmować się tą sprawą. Jak się domyślacie nie było trudno schwytać sprawcę.

– To schwytaliście go czy zabiliście.? Ściślej mówiąc ty zabiłeś.

– Zrobiłem to. Nawet byłem na jego pogrzebie. Nie mógł odżyć i teraz nie może zagrażać Sebastianowi. To jest wręcz niemożliwe.

– Jak zginął?

– To nie ma znaczenia.

Jason zmrużył oczy. Ash coś ukrywał i mężczyzna nie wyjdzie stąd dopóki nie powie prawdy.

– Nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytanie? Rada nie ukarała cię za to, że samodzielnie wydałeś wyrok śmierci na zmiennego? Nie opuścisz tego pomieszczenia jeśli będziesz coś przed nami ukrywał. Mogę tu siedzieć do rana. – Założył nogę na nogę i ręce na piersi. Jego nieustępliwy wzrok i poważny głos jasno dawały do zrozumienia, że nie żartuje.

Ash przemierzył po pokoju kilka kroków tam i z powrotem. Oba zmienne diamentowe smoki obserwowały go. Nie wykręci się z tego. Jason Logan był nieustępliwym zmiennym i nie da mu żyć, jeżeli będzie od niego wyczuwał kłamstwo. Odwrócił się w ich stronę i zmierzywszy jednego oraz drugiego wzrokiem powiedział:

– Nie mogli mnie ukarać, bo nie zamordowałem go z zemsty, chociaż nuta tego była w tym jak go zastrzeliłem. Naprawdę nazywam się Asher Quinn, jestem żołnierzem Rady zmiennych. Na mordercy mojego brata, jak wspomniałem, wykonałem wyrok. Ubłagałem, żebym to ja zrobił. Przewodniczący zgodził się.

Sebastian zamrugał szybko powiekami. Jeżeli Ash mówi prawdę, to co taki ktoś robi w jego domu?

– Jesteś na urlopie, że tu trafiłeś? Czy coś z tego, co mówiłeś mi o swojej partnerce, nam o podróżach, jest prawdą? – Wstał i sam poszedł nalać sobie wody, pomimo że nie chciało mu się pić. Może po prostu chciał zająć czymś ręce.

– Jest, książę. Jak mówiłem trafiłem tutaj przypadkiem. Potrzebowałem wytchnienia.

– Dlaczego nie chciałeś się przyznać do tego kim naprawdę jesteś? Co to za ukrywanie się pod innym nazwiskiem? – Sebastian nie ustępował. Spodziewał się dziecka, musiał je chronić i tacy ludzie pod jego dachem, którzy coś ukrywają mogą maleństwu zagrażać. Na to nie może pozwolić. Popijając wodę małymi łykami przysiadł pośladkiem na biurku oczekując odpowiedzi.

– Nazwisko Quinn jest dość znane wśród zmiennych – rzekł Ash tu spojrzał na Jasona.

– To prawda. Quinnowie są jedną z wysoko postawionych rodzin. Nie sądziłem, że do nich należysz. Słyszałem, że stracili syna, ale nie, że w tak bestialski sposób.

– Chciałem odpocząć. Dlatego wymyśliłem nazwisko Flyn.

– I dlatego przyciągnąłeś za sobą kogoś kto mi zagraża i mojemu dziecku? – Sebastian położył rękę na brzuchu. – Może to ty wpuściłeś kogoś na teren posiadłości.

– Mogę przysiąc, że nikogo tu nie sprowadziłem. Nie jest moją winą, że ktoś tobie grozi. Nikogo tutaj  nie wpuszczałem, co więcej nie czułem dzisiaj rano, kiedy Alrik narobił hałasu, że ktoś obcy przekroczył mury.

– Co chcesz przez to powiedzieć, Ash? – Jason uniósł się z krzesła i podszedł do Sebastiana. Z jednej strony chciał, żeby Quinn powiedział na głos to do czego sam właśnie doszedł, a z drugiej strony może lepsze byłoby milczenie.

– To, że to nikt obcy nie zagraża Sebastianowi, tylko ktoś stąd.

– Jak to stąd? – Młody książę nie wierzył własnym uszom.

– Taka prawda, książę. Nikt obcy się dzisiaj w domu nie pojawił.

– Czyli ten napis… Zaraz – Sebastian uniósł palce wskazujący w górę. – Co ze zdjęciem?

– Każdy mógł je znaleźć w aktach policyjnych, może Internecie. Gwarantuję własnym życiem, Sebastianie, że jeśli zajdzie taka potrzeba zasłonię cię własną piersią. Nie ja tu sprowadziłem kogoś kto ci grozi. Ta osoba była tutaj cały czas.

Sebastian czuł jak w żyłach mrozi mu się krew. Właśnie przestał czuć się bezpiecznie. Nie bał się o siebie, lecz o dziecko i partnera. Bez niego maleństwo się nie urodzi, a Jason umrze z rozpaczy. Poczuł, że coś w nim rośnie, jakaś determinacja, siła wołająca o ochronę tego co dla niego najcenniejsze. Tym samym zrozumiał, że musiał na siebie uważać. Nie sprzeciwiać się temu, że ma ochronę. Tylko jak mógł im zaufać.

– Kto to może być? – zapytał Jason pozwalając Sebastianowi położyć głowę na swoim ramieniu. Chłopak był zmęczony. Nie powinien tak długo tutaj siedzieć. Postanowił, że zabierze go na obiad, a potem każe mu położyć się. Przy drzwiach postawi strażnika. Problem w tym, że w takiej sytuacji nie wierzył własnym ludziom i kogo ma zostawić z najukochańszą dla niego osobą?

– Nie wiem. Dopóki ta osoba sama się nie wyda, nie wiemy nic – odparł Ash.

– Niestety. Możesz iść. Nie mów nikomu, co tutaj było mówione.

– Nie mam takiego zamiaru. – Ash z szacunkiem skłonił głowę, a potem wycofał się z gabinetu.

– Mamy duży problem, Jason. Bardzo duży.

– Damy radę. Przetrwaliśmy twoją matkę, przetrwamy i to. Ktokolwiek ci zagraża i podszywa się pod kogoś kto zabił brata Ashera nie zbliży się do ciebie. Wcześniej dopadnę go, a wtedy będzie żałował, że stanął na mojej drodze – powiedział Jason przytulając partnera. Za wszelką cenę obroni Sebastiana.

 

2021/04/18

Największy skarb - Rozdział 7 ( W cieniu ludzi tom 5)

 Dziękuję za komentarze. :)


Jason spoglądał co jakiś czas na zegar i zaczynał się lekko denerwować. Jego zdenerwowanie z łatwością zauważył Brian oderwawszy się na chwilę od dokumentów.

– Co się dzieje?

– Za piętnaście minut mają tutaj być znajomi Sebastiana, a mój partner wsiąkł w pokoju na górze z twoją partnerką i nie zamierza zejść.

– Pewnie coś planuje na powitanie przyjaciół. Zamiast o tym myśleć, przejrzałbyś te papiery.

– Co tam masz? – Zainteresował się, by przynajmniej na chwilę oderwać myśli od kochanka.

– Wspominałeś, że dobrze byłoby się przenieść gdzieś w góry.

– Tak. Sebastian o tym napomknął.

– Znalazłem stare niepodpisane umowy naszej byłej uzurpatorki. Miała doskonałą propozycję kupna ziemi w górach. W dala od ludzi, trudno dostępne miejsce. Zrezygnowała z tego.

– Chciała być bliżej ludzi. Możesz się przyjrzeć tej ziemi i dowiedzieć się czy da się ją jeszcze odkupić? – zapytał Jason kierując się do drzwi.

Brian widząc, że przyjaciel wychodzi podążył za nim pytając:

– Jesteś przekonany, żeby się stąd wynieść?

– Christian, daje nam pozwolenie. Życie z ludźmi w centrum miasta jest ryzykowne. Co innego chodzenie do pracy, a co innego mieszkanie pod ich nosem. Tym bardziej, że jesteśmy smokami. Miasto nie jest dla nas. – Szedł w stronę holu mając zamiar iść po partnera. – I tak zbliża się termin przenosin. Żyjemy tu od wielu lat i czasami ktoś się może zainteresować dlaczego wciąż wyglądamy tak samo. Chcę po porodzie Sebastiana trochę odchować dziecko, a potem się stąd wynosić. – Starał się brać pod uwagę ten dobry scenariusz zakończenia ciąży. – Wam i ognistym smokom radziłbym to samo. Pora znaleźć własne miejsce tak, jak zrobiły to wilki w Camas.

– Ja cię pierdolę – przeklął Brian przystając i gapiąc się w górę.

Jason zdziwiony słownictwem przyjaciela podążył za jego wzrokiem i ledwie utrzymał swoją szczękę zamkniętą.  Na szczycie schodów stały dwie kobiety. Jedną z nich była Ailis, a drugą rudowłosa piękność w zielonej, rozkloszowanej sukience do kolan, zakrywającej większość tułowia, poza rękoma, ale podkreślającej wysoki wzrost i smukłość sylwetki. Wokół ramion kobiety został owinięty szal, którym zakrywała brzuch. Dość wystający brzuch. A zapach perfum, którymi się oblała zgłuszał inne zapachy. Coś mu tu nie pasowało. Jeszcze raz przesunął wzrokiem po całej sylwetce. Rozpoznał te nogi.

– Na lepszy pomysł nie mogłeś wpaść? – zapytał.

– Zastanawiałem się, kiedy moje kochanie, rozpozna mnie w tym przebraniu.

– Zwariowałeś? To jest twój plan? Udawać kobietę? Oni tu będą za parę minut.

– No właśnie. – Sebastian zaczął pokonywać schody schodząc na parter poruszając się jak kobieta, seksownym, uwodzicielskim krokiem. – Dlatego przyzwyczajaj się, że jestem  Sylvia, siostra bliźniaczka Sebastiana, który musiał pilnie wyjechać do chorej ciotki. – Cmoknął w powietrzu pomalowanymi na czerwono wargami.

Jason przyjrzał im się i jakoś nie miał zamiaru go teraz całować. W ogóle twarz chłopaka została pokryta perfekcyjnym makijażem. Oczy podkreślone na czarno jakąś kredką wydawały się większe i skupiały spojrzenie tylko na sobie. Gdyby nie wiedział, przysiągłby, że była to kobieta. Piegi zostały profesjonalnie zakryte, przez co cera chłopaka wyglądała zupełnie inaczej. Nawet jabłko Adama Sebastiana nie zdradzało, bo sukienka miała jakiś dziwny kołnierz zakrywający szyję. Naprawdę można się byłoby pomylić.

– Ailis, dlaczego mu pomogłaś?

– Błagał mnie, żebym go umalowała, więc co miałam zrobić? Ślicznie wygląda, prawda? – Na słowa komplementu dostała od przyjaciela buziaka z policzek.

– Przecież będzie musiał kłamać. Zorientują się.

– Kochanie, wolę to niż powiedzieć im prawdę. Brad i Maja są super, lecz nie wiem czy mogę im zaufać. Raczej nie uwierzyliby w piwny brzuch. – Wziął Jasona pod rękę i poprowadził na zewnątrz. – Pięć minut temu wysłali mi smsa, że już dojeżdżają. Możesz zawołać Alrika i powiedzieć mu, żeby ich wpuścił?

– Nie podoba mi się to.

– Co? Odegram przez dwie godzinki rolę ciężarnej kobiety, a potem wrócę do swojego ciała. Zabawimy się. Będzie dobrze – rzekł cieniutkim głosikiem.

– Jakoś tak tego nie widzę – marudził Jason odnosząc się dosyć ambiwalentnie do tej sytuacji. Pamiętał, co mówił jego partner, kiedy dowiedzieli się o ciąży, że jeżeli w późniejszym czasie będzie chciał iść na miasto, to się przebierze za dziewczynę, bo nie czuje się mniej męsko zakładając coś kobiecego, lecz czegoś takiego to się Jason nie spodziewał. Przy nim stał zupełnie ktoś inny. Do tego pachniał kobiecymi perfumami.

Kilka minut później przed dom podjechał czarny Aston Martin, który czasy swojej świetności przeżywał lata temu. Sebastian stał niedaleko i patrzył z napięciem jak ludzie, których bardzo lubił, wysiadają z samochodu i zamiast spotkać się z nim poznają jego siostrę. Kogoś, kto naprawdę nie istnieje i dopiero teraz uderzyło w  niego jak duży popełnił błąd. Oboje nie zasłużyli na kłamstwa. Zaraz jednak wmówił sobie, że robi to dla dobra smoczego klanu. Może też wybadać teren – w sumie powinien to zrobić jak jeszcze mieszkał w internacie z Bradem – i powiedzieć im prawdę.

– Dzień dobry – przywitała się Maja błądząc wzorkiem po komitecie powitalnym. Poczuła się trochę nieswojo, że nie odnalazła kogoś kogo uważała za przyjaciela. Obok niej stanął jej ukochany przyszły mąż, więc nabrała pewności siebie. – To jest Brad, a ja mam na imię Maja. Przyjechaliśmy do Sebastiana.

– Dzień dobry. – Jason ocknął się rozumiejąc, że sytuacja jest dosyć niekomfortowa. Wyciągnął rękę do Brada. – Miło mi was poznać. Jestem, Jason.

– O, to o tobie Seba w kółko mówił – powiedział Brad.

– Mam nadzieję, że same dobre rzeczy. – Jason zerknął na partnera stojącego na uboczu. Co nagle udawanie kobiety okazało się nie być dobrym pomysłem? Już ja ci pokażę jaki to zły pomysł. – Chcę wam przedstawić jego siostrę… bliźniaczkę. Sylvio, proszę podejdź do nas.

Sebastian czując na sobie wzrok kilku osób, w tym wgapionego w niego Alrika, kręcąc na boki biodrami zbliżył się do przyjaciół.

– Sylvia jest dosyć nieśmiała – kontynuował Jason. – Sylvio, przywitaj się z Mają i Bradem. Nie możesz chować się po kątach, kiedy twój brat tak cię prosił, żebyś zajęła się jego przyjaciółmi. Uśmiechnij się, kochanie.

Chłopak rzucił partnerowi nienawistne spojrzenie. Domyślił się, że Jason nie przestanie dopóki on się nie przyzna. Nie zamierzał mu ulegać. Wyciągnął swoją dłoń ze świeżo zrobionym manikiurem i ozdobnie pomalowanymi paznokciami.

– Cześć.

– Hej. – Maja podała tej ślicznej dziewczynie dłoń patrząc na nią zmrużonymi oczami. Wydawało jej, że widzi coś znajomego w twarzy dziewczyny, ale to może dlatego, że jest siostrą Sebastiana. Przez chwilę mogłaby przysiąc, że to chłopak przebrał się za kobietę, gdyby nie widoczna ciąża. – Gratuluję. Który miesiąc?

– Ee… czwarty. Tak czwarty – odpowiedział Sebastian w ostatniej chwili nie mówiąc, że pierwszy i za dwa miesiące urodzi.

– Masz śliczne włosy. Takie proste. Sebkowi kręcą się, szczególnie na końcach.

– Dziękuję. – Ma proste, bo Ailis mu chyba z godzinę je prostowała przeklinając przy tym intensywnie.

– Hej, jestem Brad.

– Siemka. – Sebastian alias Sylvia zagryzł wargę. I co miał dalej robić? Jako on zaprosiłby ich do środka i zaczął gadać i gadać wspominając szkołę, ich wygłupy. Na szczęście problem rozwiązała Ailis przedstawiając się i zapraszając parę do wnętrza domu. Posłał jej wdzięcznego całusa. A od Jasona usłyszał:

– To nie takie proste, co? Udawanie kogoś kim się nie jest?

– Nie mam wyjścia. To dla dobra nas wszystkich. – Wyminął mężczyznę przyśpieszając kroku. Nie czuł się z tym dobrze, a partner musiał go jeszcze dobijać.

– Daj mu spokój – radził Brian Jasonowi.

– Nie, dopóki się nie przyzna. Kłamstwo ma krótkie nogi. Oni przyjechali tu dla niego, nie po to, żeby z nami spędzać czas. Poza tym, co jeśli za dwa miesiące zechcą znów go odwiedzić? Nie sądziłem, że wymyśli tak idiotyczny pomysł. Wystarczyłoby, żeby założył szerszą koszulkę…

– Nie wystarczyłoby. Jego brzuch jest już dobrze widoczny. Młode w nim rośnie i porusza się. Nie ukryłby tego. Szczególnie gdyby go kopnęło.

– Ej, plotkary, idziecie czy będziecie dalej radzić? – zawołała Ailis.

– Już idziemy – odparł Brian.

 

* * *

 

Kawę oraz ciasto podano w salonie. Wszystkim zajęła się Ailis z Brianem. Natomiast Sebastian od półgodziny nie powiedział ani słowa. Na szczęście nie było to zauważone, gdyż Maja mówiła bez przerwy. Dziewczynie buzia się nie zamykała, co w końcu było mu na rękę, bo dzięki temu atmosfera nie była ciężka. On miał też czas na przemyślenie sobie kolejnych kroków. Mógłby wytrzymać jeszcze trochę, lecz źle się czuł w kłamstwie. Udawanie kogoś kim nie był, z początku wydawało się takie proste i zabawne. Tymczasem okazało się, że nie należy do tego typu ludzi. Nie był aktorem lubującym się we wcielaniu w różne role. Nie kiedy spędził z kimś dwa lata w jednym pokoju, nie licząc przerwy wakacyjnej i ferii, zaprzyjaźniając i doskonale dogadując się z tą osobą. Przecież wiedział wszystko o Bradzie. Chłopak zwierzał mu się z najskrytszych tajemnic, a on nie mówił mu nic o sobie, a teraz w dodatku grał.

Wziął do ręki podsuniętą mu przez Jasona filiżankę z herbatą jaśminową z dodatkiem ziół. To była mieszanka przygotowywana specjalnie dla niego na uspokojenie się. Jemu pomagała, a dziecku nie szkodziła. Upił łyk przymykając powieki. Dało to mu chwilę na odsapnięcie.

– Sylvio, Sebastian nie mówił nam, że ma siostrę. Zawsze powtarzał, iż jest jedynakiem, bo jego mama nie mogła mieć więcej dzieci – zwróciła się do chłopaka Maja w międzyczasie jedząc ciasto cytrynowe.

– Ukrywał taką ślicznotkę – wtrącił Brad wiedząc, że narzeczona nie będzie o takie coś zazdrosna. Ufali sobie.

– Właśnie. Wpadłabyś w oko mojemu bratu. Gdyby Artur był gejem zainteresowałby się Sebką. On uwielbia rude. Raz nawet przyjechał ze mną do Brada i zobaczył Sebkę od tyłu. Sądził, że to dziewczyna. Miał wtedy tak samo wyprostowane włosy jak ty, takie wąskie spodnie, że do dzisiaj się zastanawiam jak on się w nie zmieścił i gdzie ukrył jajka i buty na wysokim obcasie, przez co był jeszcze wyższy. Do tego jego koszulka za nic nie przypominała męskiej. Taka seksowna była. Co tam na niej pisało… – Postukała się łyżeczką po ustach. – To był jakiś taki dłuższy napis… Chińskie przysłowie czy coś…

– „Kto przestaje być przyjacielem, nigdy nim nie był”. Nadal mam tę koszulkę – powiedział Sebastian swoim własnym głosem rejestrując reakcję przyjaciół. Bo to nie byli zwykli znajomi, lecz przyjaciele i im należała się prawda.

Brad zakrztusił się kawą i zaczął kaszleć. Maja z łyżeczką w buzi wpatrywała się w siedzącą naprzeciwko postać. Jason uśmiechnął się do partnera i wziął go za rękę.

– Dobrze postępujesz.

– Mam nadzieję, że nie będę żałował.

– Ale dlaczego ty mówisz jak facet? – zapytał Brad, który wreszcie przestał się krztusić.

– Bo nim jestem.

Maja zmarszczyła brwi. Pozbyła się łyżeczki kładąc ją na talerzyk i wstawszy podeszła do chłopaka zaczynając mu się przyglądać. Dopiero z bliska zaczęła dostrzegać znajome szczegóły.

– Sebastian? A ty co? Zmieniasz płeć? Nie, żebym coś miała przeciw temu. Uważam, że każdy transseksualista ma do tego prawo. Nawet rodzicom wbijam to do głowy i tłumaczę, żeby sobie wyobrazili, jakby się czuli rodząc się w nie swojej płci – trajkotała. – Nigdy nie mówiłeś, że tego chcesz. I udajesz ciążę? Po co?

– Bo nie chcę zmieniać płci i jak zwykle za dużo i za szybko gadasz. Siadaj. – Poczekał aż dziewczyna zajmie swoje miejsce i mówił dalej: – Tego czego się dzisiaj dowiecie, nie możecie nikomu zdradzić. Pójdę się przebrać i szczerze porozmawiamy.

– Pomogę ci. – Jason nadal trzymając dłoń Sebastiana zaprowadził chłopaka na piętro do ich pokoju. Tam wziął go w ramiona i przytulił. – Dobrze postąpiłeś.

– Naprawdę sądziłem, że mój plan był genialny.

– Gdybyś nie miał sumienia, to byłoby inaczej.

– Nie mogę ich okłamywać. – Odsunął się zaczynając zdejmować z siebie sukienkę. Jason pomógł mu rozsunąć na plecach zamek. – Co innego zatrzymywać dla siebie pewne informacje, a co innego kłamać prosto w oczy. To nie dla mnie. Nie jestem taki. – Sukienka wylądowała u jego stóp, a on został w samej bieliźnie i staniku wypchanym chusteczkami, czego się natychmiast pozbył.

– Właśnie dlatego wiedziałem, że to się nie uda. Zmyj makijaż.

– Racja. Poszukasz tych jasnych szerszych spodni i tej koszulki z wilkiem na piersi? – Koszulka również była szersza, nie zamierzał jej zakładać, żeby ukryć ciążę, po prostu chciał mieć na sobie coś co go nie będzie obciskało.

W łazience Sebastian zmył makijaż, z podkładem szło mu trudniej, ale Ailis powiedziała mu co i jak ma zrobić. Niedługo później ubrał się, wiążąc przy okazji włosy w koński ogon i zszedł z Jasonem do salonu.

– Przepraszam za to kłamstwo.

– Miałeś chyba powód, ale wyglądasz jakbyś to nie był ty. – Maja uważnie oceniała sylwetkę chłopaka. – Nabrałeś ciała i dlaczego nie pozbyłeś się tej poduszki. W ciąży jesteś? – zażartowała.

– Jestem. – Obserwując jak przyjaciółce opada szczęka kontynuował: – Jestem w ciąży, bo nie jestem do końca człowiekiem. Jestem zmiennokształtnym i czymś w rodzaju hybrydy. Mogę zajść w ciążę.

 

* * *

 

Od kilku godzin Sebastian nie potrafił do końca zrozumieć reakcji Maji i jej narzeczonego. Po tym jak powiedział kim jest, dziewczyna zaczęła piszczeć i mówić, że wiedziała, miała rację, że zmienni istnieją i Brad w końcu musi jej uwierzyć. Później, gdy się uspokoiła, opowiedziała im, że zdarzyło jej się widzieć coś jak przemianę. Widziała tylko cień, który z ludzkiego zamienił się w szopa. To było u niej w szkole. Potem sądziła, że jej się przywidziało, bo wcześniej wypiła z koleżankami butelkę wina i w sumie mogło na nią źle zadziałać. Jednakże nie dawało jej to spokoju i opowiedziała o tym partnerowi, a ten ją wyśmiał i wmówił, że to musiał być sen. Nie był to sen o czym się przekonała, a żeby jej chłopak uwierzył, Brian na ich oczach zmienił się w smoka. Brad przeżył nie mały szok, ale dzięki Mai szybko z tego wyszedł. Związał się także przysięgą, że na zawsze zachowa w tajemnicy to, co widział i słyszał. Dalej, dziewczyna wypytała Sebastiana o ciążę, gratulowała mu partnera oraz obiecała przy wyjeździe, że go jeszcze odwiedzą. Także okazało się, że nie trzeba było się niczego bać i udawać kogoś innego. Oboje też zaakceptowali jego ciążę. Nawet chcieli dotknąć brzucha, gdy im na to pozwolił dziecko akurat się poruszyło i dziewczyna znów zaczęła skakać z radości, a także mu gratulować, przytulać. Na całe szczęście trafił na bardzo otwartych ludzi. Szczególnie Maję, która była pod dużym wrażeniem tego wszystkiego co ją wokół otaczało.  Przyjaciele wyjechali, a on z myślą, że nareszcie nie musi im kłamać czuł się wyśmienicie.

– Jak się czujesz? – zapytał Jason stając za plecami Sebastiana i obejmując go w pasie. Położył ręce na brzuchu partnera.

– Potwornie zmęczony. – Oparł się o niego plecami.

– To chodź, pójdziemy spać. Sam jestem wykończony.

– Maja dała ci w kość wypytując o zmiennych.

– Ta dziewczyna to żywioł, a nie osoba. Wszędzie jest jej pełno.

– Jest bardzo energiczna. Brad, nie będzie się z nią nudził. Widziałeś jak on na nią patrzy?

– Podobno tak samo jak ja na ciebie. – Pocałował Sebastiana w szyję.

– Dobrze mi z tym, że oni wiedzą. Przyznam, że zazdrościłem Christianowi w tym względzie. Jego przyjaciele o wszystkim wiedzą. Jedno z nich ma nawet partnera zmiennego, a dziewczyna, siostra Luisa – mówił o nich tak jakby ich znał, bo kuzyn ciągle o  nich mówi – często ich odwiedza. Podobno ma chłopaka i planują ślub. Niedawno się o nich dowiedział i wszystko jest w porządku.

– Większość ludzi by nas zaakceptowała. Tylko nieliczni mogliby stać się problemem. A jak wiemy, u ludzi jeden człowiek może wywołać na ziemi piekło, a potem znajdą się inni, którzy za nimi pójdą.

– Niestety. – Sebastian odwrócił się w jego ramionach i położył głowę na ramieniu ukochanego. – Wykąpię się rano. Teraz marzę już tylko o śnie.

– To chodź. – Jason zaprowadził partnera do łóżka i pomógł mu się położyć. Sam chwilę później wsunął się do niego pod kołdrę. Pozwolił, żeby Sebastian ułożył się tak, żeby było mu wygodniej i słuchał jak chłopak zasypia. Sam głaszcząc go po głowie jeszcze długo nie potrafił zasnąć, bo wciąż spokoju mu nie dawały opony bez powietrza i makabryczny napis. Nawet zadawał sobie pytanie czy Ash Flyn ma coś z tym wspólnego, bo w sumie to się zaczęło dziać po tym jak on przybył do tego domu. Będzie musiał mieć mężczyznę na oku.