2022/10/23

W rytmie miłości - Rozdział 60

 Zapraszam na 60 rozdział, a tym samym koniec tomu drugiego. Tom trzeci zacznę publikować od 13 listopada. Potrzebuję przerwy. Serię jak i inne moje teksty można nabyć w całości tutaj: https://bucketbook.pl/pl/producer/Luana/25 



— Zjedz coś — poprosiła Martha.

Płakać jej się chciało kiedy widziała siostrzeńca w takim stanie.

— Nie dam rady — odpowiedział chłopak.

Oboje znajdowali się w kuchni. Przed nastolatkiem stał talerz jego ulubionej zupy dyniowej, której nie tknął. Siedział, ciągle wpatrując się w telefon, jakby ten miał mu nagle przynieść pomyślne wieści. Kiedy tydzień temu Martin powiedział, że Gerard miał wypadek, świat nagle legł w gruzach. Nie pamiętał co się działo, ale Tobias wyznał mu, że wpadł w panikę. Dawno już nie miał ataku. Z pomocą brata i cioci szybko doszedł do siebie, ale od tamtej pory wiedział, że świat bez Gerarda już nigdy nie będzie kolorowy.

Kiedy poczuł się lepiej dowiedział się, że tę smutną wiadomość Reynoldsowi przekazał dziadek Gerarda. Powiedział, że jego wnuk miał poważny wypadek samochodowy. Oli wtedy już mógł myśleć tylko o swoim chłopaku. Razem z bratem, Quinnem oraz Martinem pojechali do szpitala, ale nie byli rodziną i nie mogli się niczego dowiedzieć. Potem spotkali zrozpaczoną babcię Gerarda, która powiedziała, że chłopak jest operowany. Operacja trwała kilka godzin. Życiu Frosta nie zagrażało już żadne niebezpieczeństwo, ale Gerard do dzisiaj nie obudził się. Oliver każdego dnia spędzał w szpitalu po kilka godzin. Czekał. Wciąż czekał, aż ten którego wybrało jego serce, otworzy oczy.

— Musisz jeść, bo osłabniesz. Nie chciałby tego. Jak się obudzi, od razu naskarżę mu, że nie jadłeś.

Oliver poprzez łzy uśmiechnął się do cioci. Wziął do ręki łyżkę, po czym nabrał na nią odrobinę zupy. Jego żołądek zbuntował się, ale chłopak i tak zmusił się do zjedzenia choćby małej odrobiny. Ciocia miała rację. To, że nie czuł głodu, nie oznaczało, że jego organizm nie potrzebował jedzenia. Musiał być zdrowy dla Gerarda. Także jadł powoli, a łzy ciurkiem spływały po jego policzkach. Czuł się lepiej kiedy siedział przy chłopaku, ale kiedy był z dala od niego miał wrażenie jakby już nigdy nie miał go zobaczyć.

Dlatego jak zjadł, poprosił, aby ciocia podwiozła go do szpitala.

— Zadzwoń jak będziesz wracał. Tobias cię odbierze. Niedługo wróci ze szkoły. Ty też powinieneś zacząć chodzić do szkoły.

— Nie, dopóki się nie obudzi. Muszę być przy nim. Musi wiedzieć, że jestem.

Pożegnał się z ciocią, a potem wszedł do szpitala. Był tutaj jakieś trzy godziny temu. Spędził trochę czasu z Gerardem, ale musiał wrócić do domu. Najchętniej jednak, to by w ogóle stąd nie wychodził.

Drogę do sali, gdzie leżał chłopak znał już na pamięć. Dlatego pokonał ją szybko, nie musząc szukać odpowiedniego pokoju. Sala, w której leżał Frost znajdowała się na drugim piętrze i miała numer siedem. Oli nie wierzył za bardzo w szczęśliwe liczby, ale miał nadzieję, że ta siódemka będzie szczęśliwa dla jego chłopaka.

Wszedł do pokoju, który miał trzy łóżka. Dwa były puste, a to trzecie, przy oknie zajmował jego śpiący chłopak. Rano gdy tu był przy Gerardzie nie było nikogo, teraz siedziała jego babcia i Willy. Spotykał kobietę codziennie, poznał też dziadka swojego partnera i żal mu było, że stało się to w takich okolicznościach. Przecież planowali odwiedziny u dziadków Gerarda. Planowali też wyjazd na weekend i wszystko zostało zburzone. Do dzisiaj Oliver nie wiedział co tak naprawdę się stało i dlaczego. Jedynie co mu Martin powiedział, to że Frost jechał za szybko i stracił panowanie za kierownicą.

Grant poniekąd obwiniał o to siebie, bo był przekonany, że jego chłopak tak jechał, bo śpieszył się do niego. Jak tylko o tym wspomniał komukolwiek, to dostawał opieprz. Raz mu Martin powiedział nawet, że Frost nigdy nie jeździł jak szaleniec. Zważał na swoje życie i na innych. Dlatego podejrzewali, że w domu rodziców chłopaka zdarzyło się coś, co sprawiło, że Gerard pod wpływem emocji doprowadził do wypadku.

— Dzień dobry — przywitał się ze starszą kobietą i Willym, do którego zamigał, także witając się.

Chłopiec od razu podbiegł do niego i wziął go za rękę prowadząc do łóżka swojego brata. Ten mały gest sprawił, że Oliver rozpłakał się. Usiadł na wolnym krześle, a kobieta położyła dłoń na jego ramieniu.

— On na pewno wie, że tu jesteś. Nie płacz. Uśmiechnij się i wierz w to, że Gerard szybko obudzi się i wróci do nas.

Grant popatrzył na swojego chłopaka, który faktycznie wyglądał tak jakby jedynie spał. Na głowie Frost miał bandaż, bo podobno uderzył nią mocno w kierownicę i bardzo krwawił. Oliver widział też, że cały brzuch chłopaka pokrywają opatrunki. Rany po operacji, podczas której musiano wyciąć Gerardowi śledzionę, goiły się. Tylko on ciągle spał.

— Mam nadzieję, że się obudzi — szepnął Oli.

Niestety, kolejnego dnia, dwa, trzy dni później, Gerard Frost nadal spał.

 

*

 

— Niech to szlag trafi! — wrzasnął Martin mając ochotę rzucić telefonem o ścianę, ale Quinn powstrzymał go przed tym gestem, chwytając go za nadgarstek.

— Rozwalenie telefonu nic nie da.

Wyjął z dłoni swojego chłopaka jego iPhone’a i położył z dala od niego. Siedzieli w mieszkaniu Martina próbując odrobić lekcje i napisać rozprawkę z języka francuskiego, ale żaden z nich nie umiał się na tym skupić.

— Najpierw straciliśmy Daisy…

— Reynolds, nie gadaj tak jakby Frost umarł. Uprzedzam cię, bo skopię ci dupę. A jak to zrobię, to nie usiądziesz na czterech literach całe tygodnie.

— To co mam robić?! — krzyknął chłopak podrywając się z rozmachem, a krzesło na którym siedział przewróciło się. — On się nie budzi! Lekarze nie wiedzą jaki jest powód tego. Może to przez tę ranę na głowie, ma jakiegoś krwiaka, a oni nic nie robią.

— Badali mu głowę — przypomniał Quinn stawiając krzesło. — Prześwietlili go na wylot i nic tam nie ma. Wczoraj też robili badania.

— To dlaczego się nie budzi?! Jak tam przychodzę, to wkurzają mnie te maszyny monitorujące ciało Gerarda. Kurwa! To wina jego starych. Coś musiało go wkurzyć, że jechał jak wariat.

— Kiedy obudzi się, to powie co się wtedy wydarzyło. Do tego czasu musimy czekać i nerwy w tym nie pomogą.

— Czekać?! Łatwo ci mówić, bo to nie ty…

— Zanim coś więcej powiesz, to lepiej zamilcz — skarcił Martina Quinn.

Zdenerwowany chłopak mógł powiedzieć za dużo, a nie chciał, aby się kłócili. To w niczym nie pomogłoby. Podszedł do Reynoldsa i chwycił jego dłonie w swoje. Potem spojrzał mu poważnie w oczy i powiedział:

— Wcześniej nie lubiłem Gerarda. Był mi obojętny, ale w ostatnich tygodniach wszystko się zmieniło. On się zmienił. My. Nasze relacje. Wiem, że jest twoim najlepszym przyjacielem, prawie bratem, ale stał się ważny i dla mnie. Martwię się o niego i o Olivera. Dlatego musimy być silni dla nich obu, dobra?

Martin pokiwał głową i przytulając swojego chłopaka, szepnął:

— Przepraszam.

— No dobra, wybaczone. Teraz chodź, skończmy te zadania. Potem pojedziemy do Gerarda. Hm?

— Tak zrobimy.

Zanim puścił swojego chłopaka, pocałował go w skroń, zatrzymując tam usta na dłużej.

— Cieszę się, że cię mam.

— Nawzajem — odparł Greenwood, przytulając się.

Mogli przecież tak chwilę postać, zanim wrócą do stosu książek i zadań.

 

*

 

Tobias zaparkował przed szpitalem. Oliver miał na niego czekać przy wejściu, ale nie widział chłopaka. Jak zwykle trzeba będzie go siłą wyciągać od Gerarda. Westchnął i wysiadł. Jego telefon zaczął dzwonić, więc nacisnął przycisk alarmu przy pilocie do samochodu, by go zamknąć i dopiero odebrał połączenie.

— Cześć, Chris.

— Hej, chyba po matematyce zgarnąłeś mój zeszyt. Nie mogę go nigdzie znaleźć.

— Sprawdzę jak wrócę do domu, ale może tak być.

— Poszukam jeszcze, ale w torbie go na pewno nie mam.

— Kocham cię, Christopherze Nichollsie — wyznał niespodziewanie Tobias, wpatrując się w budynek szpitala.

Nie chciał się nigdy dowiedzieć co czułby będąc na miejscu brata. Dlatego czasami łatwiej było być po prostu samemu. Tylko dzisiaj już wiedział jak wiele można byłoby wtedy stracić. Jedna chwila z kimś kogo się kochało była cenniejsza niż wszystko inne. Nawet jakby miała przeminąć.

— Także cię kocham — odpowiedział Chris, wiedząc, że wyznania Tobiasowi nie przychodziły łatwo i musiał być pod wpływem silnych emocji, aby to powiedzieć przez telefon. — Jesteś w szpitalu?

— Pod. Przyjechałem po Oliego. Miał czekać na mnie, ale jak zawsze muszę iść po niego na górę. Znów będzie się opierał przed wyjściem, a nie może tam na noc zostać.

— To leć po niego.

— Dzięki, Christopherze. Wrócę do domu i poszukam zeszytu.

— Spoko. W razie czego, oddasz mi go jutro przed lekcją i wtedy odrobię zadanie. Uważaj na siebie.

— Ty też — odpowiedział Grant i rozłączył się. Zanim jednak poszedł do brata, zadzwonił do Gabriela. Tylko po to, aby mu powiedzieć, jak bardzo cieszy go to, że mężczyzna wrócił do jego życia.

Tymczasem jego brat siedział przy łóżku Gerarda. Trzymał dłoń chłopaka w swojej nie zamierzając jej puścić. Dzisiaj dużo do niego mówił, również poczytał. Wierzył, że to wszystko pomaga Frostowi i ten zechce się obudzić. Podobno Gerard wciąż śpi, bo nie chce się budzić. Dlatego on zamierzał dać mu jak najwięcej bodźców do przebudzenia się.

— Niedługo święta. Co prawda jeszcze trochę do nich, ale każdy dzień… — przerwał, by odetchnąć. Nie chciał znów płakać. — Znów się mażę. Zaraz muszę iść, ale tak trudno jest wyjść.

Przesunął wzrok z twarzy Gerarda na dłoń, którą wciąż trzymał. Na nadgarstku chłopak miał bransoletkę, której bliźniaczą siostrę nieustająco nosił Oliver. Poprawił jeden ze sznureczków.

— To chyba cud, że nie zgubiła się w tym wszystkim. Pielęgniarz, który zwrócił ją twojej babci mówił, że musiała być ważna, bo trzymałeś ją w dłoni jak przywieźli cię do szpitala. Zawiązałem ci ją, więc nie musisz się martwić, że zniknie. Pamiętasz dzień kiedy mi ją dałeś?

 

— Co to jest? — zapytał, ale po chwili jak otworzył wieczko poznał odpowiedź. W środku leżały dwie takie same bransoletki zrobione z plecionych w warkocze brązowych nitek. Do obu przypięty był wisiorek. Wziął do ręki jedną i przeczytał imię Gerarda. Na drugiej dostrzegł swoje imię. Spojrzawszy ponownie w oczy spiętego chłopaka, zapytał: — Co to znaczy?

— To znaczy, że chcę… Zostaniesz moim chłopakiem?

Oliver miał ochotę uszczypnąć się, by sprawdzić czy to na pewno nie jest sen. Tak bardzo czekał na to pytanie. Każdego dnia wyczekiwał tego dnia, kiedy Gerard będzie chciał by należeli do siebie. Kochał tego chłopaka ponad wszystko. Z każdym dniem mocniej. Ostatnie dni, kiedy spotykali się, oglądali filmy, słuchali muzyki czy rozmawiali były niezwykłe, zbliżające ich do siebie i pogłębiające uczucia Olivera. Może jeszcze nie usłyszał od Frosta, że go kocha, ale rozumiał ostrożność chłopaka. I chociaż usta Gerarda mówiły, że lubi, tak oczy podpowiadały, że czuje znacznie więcej. Nie zamierzał jednak naciskać. Doczeka się tego dnia, kiedy zostaną wyznane mu uczucia miłości. Tak samo jak doczekał się dnia, kiedy został poproszony o zostanie jego chłopakiem.

— I dlaczego ryczysz? — zapytał Gerard.

— Nie ryczę — odpowiedział wilgotnym, pełnym wzruszenia głosem Oliver.

— Ryczysz.

Frost wyciągnął rękę i palcem starł łzę spływającą z oka jego przyszłego chłopaka. Nie wątpił, że otrzyma pozytywną odpowiedź.

— Może trochę. Wzruszam się, a nie ryczę.

— Czy to znaczy…

— Tak, to znaczy, że zostanę twoim chłopakiem.

 

— To była jedna z najszczęśliwszych chwil mojego życia. A wiesz jaka będzie kolejna? To ta kiedy się obudzisz. Obudzisz się prawda? — zapytał.

Uniósł spojrzenie na Gerarda i zerwał się z krzesła, kiedy zobaczył, że chłopak ma otwarte oczy.

— Gerardzie?

Niebieskie oczy chłopaka przesunęły się na Olivera, patrząc na niego jakby widziały go po raz pierwszy w życiu. Przez ciało Granta przeszedł dreszcz, ale zaraz odepchnął niepokój, bo mogło mu się to tylko wydawać. Kątem oka zobaczył, że na salę weszli Tobias z Martinem i Quinnem, ale jego interesowała jedynie postać leżąca na łóżku. Mocniej chwycił dłoń Frosta.

— Gerardzie, nawet nie wiesz jak się cieszę…

— Kim jesteś? — zapytał chłopak cichym, zachrypniętym głosem.

— Słucham? O ty… To ja Oli.

— Kim jesteś? Nie znam cię.

Po tych słowach Oliver poczuł jak dłoń Gerarda wysuwa się z jego, a on na to patrzył, nie potrafiąc się ruszyć.

 

*

 

W tym samym czasie, w innej części miasta samolot wylądował na niewielkim lotnisku. Po kilku minutach pasażerowie mogli go opuścić, udając się do punktu kontroli, a potem by odebrać swoje bagaże. Wysoki chłopak, o bardzo czarnych włosach, poprawił okulary na nosie i ignorując innych współpasażerów podróży wziął, swoje rzeczy. Plecak zarzucił na ramię, a z walizki która miała kółka, wysunął rączkę, dzięki czemu nie musiał jej nieść. Żwawym krokiem ruszył w stronę wyjścia z lotniska.

Po kilku krokach, wyjął telefon i wykonał połączenie.

— Wróciłem. Możesz po mnie przyjechać?

 

Koniec tomu drugiego

5 komentarzy:

  1. No i koniec dobrego. Emocje, emocje, emocje ❤️. Zakończenie z hukiem i oczywiście otwarte na następny tom. Cudownie piszesz,
    I czekam na kolejny, a w międzyczasie przypomnę sobie inne Twoje opowiadania. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    o tak wspaniałe zakonczenie tomu, ale Gerard przypomni sobie prawda? nawet nie wyobrażam sobie jak czuje się Oliver jego chłopak się obudził, ale go nie pamięta... i co wydarzyło się na spotkaniu Gerarda z rodzicami, że był tak wzburzony... i kim jest ta tajemnicza osoba...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    po prostu wspaniałe zakończeniu tego tomu i otwarte na następny... zastanawiam się co się stało, czy na prawdę było coś takiego że Gerard tak pędził... ale och Oliver... Gerard się wybudził, ale stracił pamięć... i jeszcze ta końcówka... kto wrocil... przemknęło mi przez myśl że ta osoba jest jakoś powiązana z rodzicami Gerarda i tą całą sytuacją...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz trzeba czekać cierpliwie na nowy tom. Boże czy ja tyle wytrzymam? Tak bardzo mnie interesują kim jest ta tajemnicza postać oraz czy gerard odzyska wspomnienia.
    Tak mi szkoda oliviera.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuuu, zostanę wróżką. Byłam pewna, że Gerard nie obudzi się od tak wszystko będzie dobrze. Gdzieś tam we mnie siedziała ta amnezja, gdy czytałam rozdział. To co na pewno mnie zaskoczyło, to nowa postać. Kim się okaże? Może to kuzyn Martina?

    Japonia.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)