2022/10/02

W rytmie miłości - Rozdział 57

 Dziękuję za komentarze. :)


Popołudniowe seanse kinowe nie były tak popularne jak te wieczorne dlatego sala była w dwóch trzecich pusta, kiedy Ryan i Elliott zajęli miejsca. Film miał niedługo się zacząć. Spośród kilku filmów jakie miało do zaoferowania miejscowe kino, wybrali komedię. Według nich to był lepszy wybór niż horror, mordobicie, czy coś romantycznego. Chociaż film który mieli obejrzeć był raczej komedią romantyczną, ale liczyli na wiele śmiesznych momentów.

— Przychodziłem tutaj z rodzeństwem jak miałem tak z siedemnaście lat, a to kino ledwie co rozpoczęło działalność — szepnął Ryan. W dłoni trzymał kubek z colą, tak jak Elliott. Nie kupowali niczego do jedzenia, bo potem i tak wybierali się na coś dobrego i grillowanego. — Molly, moja najmłodsza siostra, zawsze wpatrywała się w ekran jak zaczarowana. Od dziecka jej marzeniem było zostać aktorką i z tego nie zrezygnowała. Tylko bardziej myśli o teatrze. Chce iść na studia związane z aktorstwem. Mama się martwi, ale po cichu jej kibicuje.

— Masz dużą rodzinę. Mój matematyk — nadal dziwnie było Elliottowi, kiedy myślał o tym, że zaczął się spotykać z bratem swojego matematyka — jest najstarszy?

— Tak. JD nas w sumie wychował. Nie był dużo starszy od nas, ale pomagał mamie. Ja wciąż zamykałem się w pokoju i grałem. Jak widać to mi pozostało.

— Ale teraz to twoja praca i zarabiasz na tym.

— Wtedy zamiast pomóc, to siedziałem przed komputerem. Dzieliłem pokój z Dannym, który działał mi na nerwy. Nadal czasami to robi, ale spoważniał. Za bardzo. Poza jednym. Wciąż kocha żelki.

— Też je lubię. Ale jakbym miał wybierać, to orzechy w czekoladzie… — urwał, kiedy zauważył kto wszedł na salę kinową. Zsunął się niżej w fotelu.

— Co jest?

— Pamiętasz chłopaka który dzisiaj pokładał się ze śmiechu? Właśnie zajmuje siedzenie dwa rzędy przed nami. Ci dwaj to jego faceci.

Pomimo że na sali zrobiło się prawie ciemno, nadal świeciły się nieliczne światła i trójka mężczyzn była doskonale widoczna. Ryan przyjrzał się jednemu z nich i uśmiechnął.

— Skurczybyk, nic mi nie powiedział.

— Kto?

— Ten facet po lewej to mój bliski znajomy i mój tatuażysta. Byłem wczoraj u niego w salonie, ale nawet nie wspomniał, że takie cuda dzieją się w jego życiu.

Wyjął telefon z kieszeni i otworzył okienko z smsami.

Stary, widzę, że powodzi ci się. Dwóch facetów na raz. Gratuluję.

Napisał i wysłał. Patrzył jak Gabe odczytuje wiadomość, a potem rozgląda się. Ryan zrobił zdjęcie i mu wysłał z dopiskiem:

Orientuj się.

Dopiero wtedy Lawrence załapał gdzie siedzi Ryan. Obejrzał się, a potem pokazał mu środkowy palec. Ponownie Whitener napisał do niego:

Dobra, dobra. Nie uciekniesz jednak przed spowiedzią.

Ty nie ksiądz i uważaj, bo pojutrze robię ci tatuaż, może wyjątkowo bardziej boleć.

Ryan zaśmiał się cicho. Już nic nie odpisywał, bo te nieliczne światła pogasły, a na ekranie ukazała się czołówka filmu. Schował telefon i chwycił dłoń Elliotta w swoją. Może bratu powiedział: „nie planuję jednak na razie życia z nim, ani nikim innym”, to jeżeliby z kimś takie plany miał, to właśnie dotyczyłyby Elliotta.

— Chyba widziałem ten film — szepnął. — Tytuł mnie zmylił, ale dobry jest. Komedie można i po kilka razy oglądać.

Ross zamiast na początku filmu bardziej skupiał się na tym, że jego dłoń znajdowała się w dłoni Ryana. To nie było tak, że mężczyzna zrobił to pierwszy raz. Po prostu za każdym razem jak się to działo, Elliott odczuwał to jako coś bardzo wyjątkowego. Tak jak pierwszy pocałunek, a po nim kolejne. Uważał, że z tą najważniejszą w życiu osobą wszystko, nawet to co się powtarza już setny raz, jest bezcenne.

 

*

 

Tobias obejrzał się, a potem usiadł prosto. Nie sądził, że on i Elliott znajdą się w tym samym kinie. Od razu mu się przypomniało to, co widział i roześmiał się. Chris i Gabriel spojrzeli na niego, to na ekran, na którym wciąż trwała początkowa scena z filmu, w której nie było nic śmiesznego.

— Nie patrzcie tak. Ale jak widzę Elliotta…

— Masz, zatkaj się popcornem.

Siedzący po lewej stronie Chris podsunął mu olbrzymi kubełek z prażoną kukurydzą. Zajął miejsce pomiędzy dwoma mężczyznami, więc to on trzymał smakołyk.

— Nie sądziłem, że twój przyjaciel spotyka się z moim znajomym — szepnął Gabriel.

— Znasz tego faceta? — dopytał Tobias.

— Od kilku miesięcy. Przyszedł do mojego salonu po tatuaż. Dobrze się dogadujemy .

— Ty i on…

— Nie, Christopherze, nic między nami nie zaszło. Podobał mi się na początku, ale odpychał każdego kto chciał się z nim umówić. Wasz przyjaciel musi być wyjątkowy. Ryan Whitener chyba zawsze szukał bratniej duszy. Możecie być spokojni, będzie dobrze traktował tego chłopaka. Ma czasami humorki, choćby nie lubi jak gra i ktoś mu wtedy mówi, co ma robić. Wścieka się wtedy. Ale ogólnie to dobry facet z niego.

Tobias jeszcze raz obejrzał się na siedzącą dwa rzędy za nimi parę. Potem już skupił się na filmie. Raczej próbował to zrobić. Minęło już wiele dni od spotkania z ojcem i to wciąż spędzało mu sen z powiek. Nadal nikomu o niczym nie powiedział. Wiedzieli tylko jego partnerzy. Oliver o nic nie pytał. Jego brat wciąż był zajęty Gerardem. Odkąd spędzili razem noc, Frost często nocował u nich. Szczególnie wtedy kiedy ciocia Martha miała nockę. Kobieta wciąż przeżywała odkrycie prawdy o mężczyźnie z którym się spotykała. Lowery zniknął z jej życia i Tobias miał nikłą nadzieję, że jednak nic złego się nie stanie.

— Znowu o tym myślisz — zauważył Chris, który ostatnio także stresował się.

Ciągle zwlekał z porozmawianiem z mamą o tym z kim jest w związku. Ani Tobias ani Gabriel nie nalegali na to, ale on i tak czuł, że powinien to zrobić. Chciał na ślubie mamy i Harry’ego pojawić się z dwoma partnerami. Ślub miał odbyć się na święta i niby do uroczystości było jeszcze trochę czasu, ale ten potrafił minąć bardzo szybko.

— Jak tam przygotowania do ślubu? — zapytał Tobias, jakby czytając w jego myślach.

— Wszystko w domu ostatnio kręci się wokół tego. Mama wczoraj rozłożyła chyba ze dwadzieścia serwetek i kazała nam wybierać które najlepsze. Quinn jej pomógł, bo dla mnie każdy kolor wyglądał tak samo. Nasłuchałem się od mojego przyszłego brata o tym czym się różni kolor szmaragdowy od butelkowej zieleni.

— Jest jakaś różnica? — wtrącił Lawrence.

— Podobno jest. Ale dobra, oglądamy, bo już zaczynam się gubić.

Skupili się na filmie, który okazał się nie być może światowym hitem, ale udało im się zapomnieć o problemach dnia codziennego. Pośmiali się trochę a przede wszystkim spędzili czas razem. Ostatnio dużo wychodzili we trójkę. Nadal ich ulubionymi randkami były te które spędzali w mieszkaniu Gabriela. Tylko wtedy zawsze lądowali w łóżku. Dlatego postanowili wychodzić, bo nie chcieli, aby ich związek, który razem zdecydowali się budować oraz uczucia, jakie rosły w ich sercach i zapętlały się wokół siebie, były skupione jedynie na seksie.

Po filmie, z opróżnionym kubełkiem po popcornie i z pustymi kubkami po napojach, opuścili salę kinową i poczekali w holu na Elliotta oraz Ryana. Ci pojawili się niedługo później, wciąż trzymając się za ręce.

— Jacy zako…

— Tobias, jak powiesz coś więcej, to marnie skończysz — zagroził Elliott.

Nie chciał jeszcze na głos mówić o uczuciach, a szczególnie, aby ktoś inny to robił. Uważał, że na wszystko przyjdzie odpowiedni czas. Zakochany był po uszy w Ryanie, ale trudno tu jeszcze było mówić o miłości. Czas był słowem kluczem.

— Ma mnie kto uratować — powiedział Grant udając, że się chowa za swoimi partnerami. — W ogóle to jestem Tobias, a to Christopher — przedstawił się chłopak Ryanowi. — Tego obok podobno znasz.

— Może zamiast stać tu i gadać — wtrącił Gabriel — to pójdziemy razem coś zjeść. Ja stawiam.

— Kiedy indziej na pewno — odparł Ryan — ale dzisiaj mam popołudnie i wieczór tylko dla Elliotta.

Ross poczuł szczęście na te słowa. Nie miał nic przeciw spędzeniu czasu z tą trójką, ale faktycznie inny czas będzie do tego bardziej odpowiedni. Dzisiaj miał randkę z Ryanem i nie chciał mieć na niej innych osób, poza mężczyzną do którego nieustannie wyrywa się jego serce.

— Dobra, to my spadamy — rzucił Tobias, a Gabriel dodał:

— Bądźcie grzeczni.

Cała trójka ruszyła w stronę wyjścia z budynku kina. Elliott przyglądał im się i ich gestom jakie czynili względem siebie. Jeżeli tylko o to zadbają, to im się uda — pomyślał.

— Są względem siebie bardzo opiekuńczy — stwierdził Whitener. — W ogóle to seksowne bestie z nich.

— Z ciebie także — powiedział zanim pomyślał. Znów poczuł jak policzki zaczynają go piec.

Ryan objął chłopaka w pasie, przyciągnął do swojego boku i zapytał:

— W takim razie, piękny, co powiesz na wspólny posiłek z bestią?

 

*

 

Zgodził się. Nie było nawet najmniejszej szansy, aby Elliott Ross, od dawna zauroczony i przede wszystkim zakochany w Ryanie Whitenerze, nie zaakceptował zaproszenia. Pojechali do niewielkiej restauracji specjalizującej się w grillowanych daniach zarówno mięsnych, jak i wegetariańskich. Nawet weganie mogli tutaj znaleźć coś dla siebie. Obaj jednak zamówili po grillowanej piersi z kurczaka z dodatkiem warzyw. Dużo rozmawiali. Elliott miał wrażenie, że poznał już całą rodzinę mężczyzny. Dowiedział się też o jego tacie i nie było to nic miłego. Trochę mu to przypominało sytuację pomiędzy Tobiasem a ojcem chłopaka.

— Ale dobra, tyle o smutnych rzeczach. Nie każda rodzina jest idealna — rzekł Ryan. — Zawsze znajdzie się jakaś czarna owca. Ja teraz mogę powiedzieć, że mam dobrą rodzinę i jestem z niej dumny.

— Ja w sumie ze swojej też. Tylko czasami moi rodzice zachowują się jakby byli w moim wieku i udają kumpli. Nie przeszkadza mi to, ale wolę jak są rodzicami. Mama jest teraz w ciąży. Energii ma całe mnóstwo. W przeciwieństwie do czasu, kiedy nosiła mnie i moją siostrę w brzuchu — mówił Elliott. Coraz łatwiej mu się rozmawiało z Ryanem. Odłożył widelec po skończonym posiłku, kontynuując: — Mój tata lubi żartować. Tylko jego żarty nie raz są nieźle świńskie. Nie znosi gotować i w ogóle żadnych obowiązków kuchennych.

— A ty lubisz gotować?

— Średnio, ale umiem zrobić coś nie coś. A jak z tobą?

— W sumie to jak u ciebie. Czasami to nawet zapominam o jedzeniu. To jak, gotowy do wyjścia?

— Mhm, tylko skoczę do toalety.

Kiedy Elliott odszedł Ryan wyjął telefon i napisał do brata:

To jest to, JD. Chcę z nim być.

Tymczasem Ross wysikał się i umył ręce. Poprawił też włosy w lustrze. Miał już wychodzić z toalety, kiedy jego telefon poinformował go o wiadomości na czacie grupowym. Potem znów przyszło kolejne powiadomienie i kolejne. Zaciekawiony nie wytrzymał i musiał sprawdzić o co chodzi.

Dana Ashford: To jak wszystko gotowe do jutrzejszej imprezki? Pamiętajcie, aby przywieźć go na czas.

Quinn Greenwood: Spoko, moja w tym głowa. Martina też muszę jakoś zaciągnąć. W sumie sądzi, że robimy to tylko dla Elliotta.

Dana Ashford: I dobrze, będzie łatwiej go sprowadzić. Tylko musicie wpaść wcześniej i pomóc mi nadmuchać balony. Sama sobie płuca wypruję.

Gerard Frost: Będę.

Oliver Grant: Też się pojawię, ale dopiero po spotkaniu w szkole tańca.

Dana Asford: Spoko. Jeszcze Tobias i Chris muszą potwierdzić obecność.

Tobias Grant: Ale z was ćwoki. Gadacie nie na tej grupie.

Dana Ashford: Kurwa…

Martin Reynolds: Po coś im to powiedział? Chciałem znać wszystkie plany.

Elliott Ross: Ja też. I mówiłem wam, żadnej imprezy.

Dana Ashford: Impreza? Jaka impreza? Po co? My tu rozmawialiśmy o niebie i nadmuchiwaniu balonów dla święto nieba.

Elliott Ross: Nie pogrążaj się.

Martin Reynolds: Nie ma takiego święta.

Dana Ashford: Ludzie spadamy stąd.

Po chwili wszyscy zniknęli, a Elliott zamknął aplikację i wrócił do Ryana, któremu opowiedział co planują jego przyjaciele.

— Prosiłem ich, aby niczego nie organizowali. Z tego co zrozumiałem to robią połączone imprezy dla mnie i Martina. W sumie czekaj no… Przecież Martin i Quinn urodzili się tego samego dnia. Pierwszego stycznia w dodatku, to dlaczego ze mną… Chwila.

Przystanął, a Ryan chętnie poczekał wykorzystując ten czas na obserwację chłopaka. Nie chciał nikogo innego w swoim życiu, w swoim domu. Nie lubił jak obcy plątali mu się po domu, ale uwielbiał chwile, kiedy Ross był w nim.

— Dobra, zapytałem dlaczego dla Quinna też nie robimy połączonej imprezy, a on odpowiedział, że to też i jego imprezka, ale musi sam wszystkiego doglądnąć, a niespodzianki nie są dla niego. Zapytałem też dlaczego ze mną chcą mieć imprezkę, a Quinn odpowiedział, bo jestem ich przyjacielem, a poza tym chce by jego tata i macocha byli. Za miesiąc będą już w podróży poślubnej. O mamie nawet nie wspomniał.

Z tego co wiedział Quinn wciąż był zawiedziony postępowaniem swojej matki. W dodatku jak dowiedziała się, że nie wziął udziału w konkursie, powiedziała, że jest nim rozczarowana. Od tamtej pory chłopak nie wziął skrzypiec do ręki.

— Czyli potrójna balanga urodzinowa was czeka.

— Przyjdziesz? — zapytał Elliott wpatrując się w oczy mężczyzny.

Ryan chwycił obie dłonie chłopaka i położył na swojej piersi. Miał ochotę je ogrzać, tak były zimne. Wpatrzył się w oczy Rossa, który stał teraz bardzo blisko niego. Znajdowali się na chodniku, wokół krążyli ludzie, słońce znikało za budynkami rzucając pomarańczowo-żółty kolor wszędzie wokół. Ryan jednak nie widział tego wszystkiego. Obecne centrum jego wszechświata znajdowało się tuż przed nim.

— Chcesz, żebym przyszedł? Wtedy wszyscy dowiedzą się o mnie.

— Chcę, żeby się dowiedzieli.

Serce Elliotta tak szybko biło, że miał wrażenie jakby słyszał szum krwi w uszach. Nie chciał czekać. Jego rodzina i przyjaciele powinni poznać Ryana. Uznał, że jutro będzie najlepszą chwilą na to.

— Chcę cię o coś zapytać, Elliocie.

— Śmiało pytaj.

— Jako kto mam przyjść? Kim mam być dla ciebie.

— Moim chłopakiem — odpowiedział Ross bez zastanawiania się. — O ile się zgodzisz.

Ryan przysunął sobie obie dłonie Elliotta do ust i każdą ucałował, patrząc mu głęboko w oczy.

— O to samo chciałem cię dzisiaj zapytać. Także chyba znasz odpowiedź.

Osiemnastolatek pokiwał głową, bo głos mu odebrało ze wzruszenia. Może ten dzień zaczął się dla niego pechowo, ale nie mógł się lepiej kończyć. W dodatku w chwili, kiedy usta Ryana nakryły jego, poznał smak szczęścia.

4 komentarze:

  1. BOŻEEEEEEE! JESTEM W RAJU..

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo jak cudownie :3 Jeszcze tylko powiedzieć,kim Elliot jest w necie i będzie cacy :) Uwielbiam parę Ryan i Elliot :3

    Pozdrawiam i życzę weny :D

    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    cudownie, jaki ten świat mały... a jeszcze liczyłam że i ponownie się spotkają w tej knajpce... no no Rayan chce Eliotta, buu czemu Tobias musiał powiedzieć że N niewłaściwym czacie rozmawiają o tej imprezce...
    weny i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    cudnie, wspaniale, jaki ten świat mały... widać że Gabrielowi bardzo zależy na obydwu chłopakach... ale I Rayanowi zaczyna bardzo zależeć na Eliocie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)