Hej. Z całego serca dziękuję tym osobom, które do tej pory kupiły tom trzeci. Przepraszam, że nie odpisałam na komentarze, ale w ogóle nie mam czasu, a w niedzielę to mam ochotę tylko leniuchować. Jutro czeka mnie malowanie kuchni. Także bardzo dziękuję. Co do panów K i M (nie chcę nikomu spoilerować, kto tego nie czytał), to na nich czeka inna historia. Także powrócą w przyszłości. :)
Dziękuję za komentarze i zapraszam na kolejny rozdział. :)
Martin godząc się towarzyszyć Quinnowi na zakupach, nie sądził że to będzie wielogodzinne chodzenie od sklepu do sklepu, przymierzanie tony ubrań, wysłuchiwanie monologów rudzielca na temat obecnej mody i robienie za jego tragarza. Nie narzekał jednak, bo czego się nie robi dla swojego ukochanego chłopaka. Dobrze, może trochę narzekał, ale tylko odrobinę.
— Quinn, ale dlaczego chcesz iść do kolejnego sklepu? Masz masę ubrań i jeszcze więcej innych rzeczy.
— Chcę kupić Elliottowi ładną koszulkę.
— Różową?
Quinn pokazał język Reynoldsowi.
— Jestem dobrym przyjacielem. Róż do niego nie pasuje. Próbowałem go wcisnąć w ubrania w takim kolorze. Chciał mnie zabić, ale miał rację. To nie jego kolor, tylko mój.
Martin przesunął wzrokiem po tym co chłopak miał na sobie. Żółte spodnie i wściekle różowa koszulka były dzisiaj wizytówką jego partnera. To nic, że Quinn wyglądał dzisiaj jak motelowy neon. Pasowało mu to. Nawet połączenie kolorów. Każdy inny wyglądałby tandetnie. Tymczasem, Martin chciał go w końcu zaciągnąć do mieszkania, wziąć długą kąpiel, a potem wymęczyć seksem do białego rana. Zanim jednak to się stanie, to wizyta w kolejnym sklepie spowoduje, że zaraz po wejściu do mieszkania padnie na łóżko i zaśnie.
— Także dla niego róż i ogólnie tego typu kolory odpadają — kontynuował swój monolog Quinn. — Ma brązowe włosy i nie tak bladą cerę jak moja. Także brązy, odcienie złota, beżu będą dla niego idealne. Ale to ma, więc kupię mu coś z fioletów. Ostatnio widziałem go w fioletowym płaszczu. Wyglądał gorąco i jak jego facet go w tym zobaczy, to go nie wypuści z domu.
Chłopak ciągle mówił, przeglądając ubrania na wieszakach. Wziął kilka koszulek, dokładnie sprawdzając rozmiar. Starał się, aby nie wszystkie opinały ciało Elliotta. Aczkolwiek nie rozumiał, dlaczego przyjaciel je tak ukrywa.
— Wiesz, że Ell, ma świetny tyłek? Kupiłbym mu spodnie, wąskie, ale nie odważę się. Ostatnio jak to zrobiłem, to mnie z domu wyrzucił.
— A to nie było wtedy kiedy kupiłeś mu to wąskie coś z dziurami na udach? W sumie tam było więcej dziur niż materiału. Prędzej to mój styl jest, ale tamtych nawet ja bym nie założył. Poza tym, znam kogoś kto też ma świetny tyłek — dodał Reynolds patrząc na pośladki swojego chłopaka, który schylił się po upuszczoną koszulkę. — I mam plany co do tego tyłka, więc pospiesz się.
Quinn natychmiast wyprostował się, by spojrzeć na Martina. Przez chwilę wyglądał jakby rozważał wagę tej propozycji. Potem pokręcił głową.
— Chcesz mnie stąd wyciągnąć. Mój tyłek poczeka, a rzeczy dla Elliotta nie. Poza tym ma niedługo urodziny. Dziewiętnastkę skończy, uwierzysz w to, że ja grudnia pierwszego stycznia także? W sumie uwierzysz, bo ty też. Jak mogliśmy się urodzić tego samego dnia? — Potem nie czekając na odpowiedź, znów zajął się tym po co przyszedł do tego sklepu. — Dobra, wezmę mu to, to i te dwie z długimi rękawami. Jeszcze poszukam bluzy. Może znajdę coś z akcentami zielonego. To by mu też pasowało. Kocha także takie długie kardigany. Ostatnio widziałem idealny dla niego w sklepie obok. Sięgał mi do kostek, więc on miałby ją do połowy łydek…
W połowie wywodu Martin wycofał się. Pozwolił swojemu chłopakowi mówić, a sam zaczął przeglądać telefon. Kątem oka widział, jak panie ze sklepu mu się przyglądają uśmiechając do niego. Zawsze był atrakcyjny dla każdej płci, podobnie jak jego kuzyn Korn. Czasami na tym korzystał, ale niezbyt często. Obecnie nawet nie zwracał uwagi na ludzi, którzy starali się okazać mu atencję. Miał w końcu u swojego boku miłość życia, która go może dzisiaj wieczorem wymęczyła, nie w taki sposób w jaki planował, ale kochał ją bezgranicznie.
Uniósł spojrzenie z ekranu na Quinna, który zastanawiał się nad koszulką w kolorach czerni i czerwieni. Podszedł do niego i chwyciwszy chłopaka palcami za brodę, odwrócił jego twarz ku sobie.
— O co…
Martin nie pozwolił wypowiedzieć mu większej ilości słów, wyciskając na ustach Greenwooda mocny pocałunek.
— Kocham cię — wyznał, a po chwili zrobił im zdjęcie, które od razu wstawił jako post na Facebooka z dopiskiem:
Moja miłość jest ze mną i to najważniejsze.
Na telefon Quinna przyszło powiadomienie o nowym poście, więc szybko to sprawdził. Wrzucił w komentarz emotkę pocałunku, a potem spojrzał na swojego chłopaka.
— To ja może pójdę zapłacić za te rzeczy i wracamy do domu.
— Mhm. Jestem za — odpowiedział z ulgą Martin. — Gdybym wiedział, że dzięki temu stąd wyjdziemy, to już dawno bym to zrobił.
Chwilę później musiał odskoczyć, kiedy Quinn rzucił się na niego udając, że chce go uderzyć. Zaczęli się przepychać i śmiać, by dość szybko przytulić się, zgniatając między sobą wszystkie rzeczy jakie Quinn wybrał dla przyjaciela.
*
Gabriel przesuwał palcem po kieliszku, wpatrując się w Tobiasa, który oblizał usta. Doskonale wiedział w jakim stanie podniecenia jest chłopak. Pomimo, że nie widział go od trzech lat, to nie zapomniał niczego co z nim związane. Aczkolwiek tamten w gorącej wodzie kąpany i napalony dzieciak, zmienił się w umięśnionego, acz nieprzesadnie, dużego faceta. Cała ich trójka nie była drobna i delikatna. Podobało mu się to.
— Długo będziesz molestował ten kieliszek? — zapytał Grant, który wolałby, aby to jego penis był tak dotykany, jak nóżka od kieliszka. — Robisz to specjalnie, tak?
— Nic takiego nie robię. Chris, robię coś złego?
Nicholls uśmiechnął się, a potem pochylił lekko, opierając łokcie na stole. Talerze już dawno zostały zabrane przez kelnera, a teraz raczyli się winem, a także mieli przed sobą pucharki z owocami. To właśnie z jednego z nich wyjął cząstkę pomarańczy i powoli wsunął sobie kawałek do ust, który ugryzł, a sok spłynął na jego wargi. Łatwo dostrzegł błysk podniecenia w oczach Tobiasa.
— Zmówiliście się przeciwko mnie — warknął chłopak. Był twardy, tak cholernie twardy, a ci dwaj nie poprawiali sytuacji. — Jesteście dupkami i tyle.
— Chris, jesteśmy dupkami?
— Gabrielu, sądzę, że nasz facet bardzo potrzebuje, aby podrapać… — zawiesił głos sugestywnie i cicho dokończył: — swędzenie.
Gabriel od razu pokochał stwierdzenie Christophera „nasz facet”. Czy mogli tak po prostu od razu być razem? Seks to jedno, ale miłość i związek to coś zupełnie innego. Nie byłby jednak sobą, gdyby tego wszystkiego nie chciał, a dla niego, to mogłoby wydarzyć się natychmiast.
— Czasami musi swędzieć, bo oczekiwanie na podrapanie jest cholernie dobre — odpowiedział Lawrence, a Tobias chciał go zabić wzrokiem. — Zawsze byłeś niecierpliwy. Chciałeś już. Teraz. W mig. Błyskawicznie. Momental…
— Dobra, nie popisuj się znajomością słownika — burknął Tobias celując w dwudziestotrzylatka palcem. Trochę był zły na siebie za tak duże libido, które czasami było nie do okiełznania. Z drugiej strony, nie miał się czego wstydzić przed tymi dwoma mężczyznami.
Zanim Tobias zabrał palec Gabriel poderwał się i chwycił go za niego. Powoli opuścił rękę chłopaka na blat i pochylił nad Tobiasem. Wpatrując się w jego oczy, wyszeptał:
— Dobrze wiem jak się czujesz. Czuję to samo. Ale mam duże plany na ten wieczór. Inaczej zabrałbym was obu do mieszkania i… — nie musiał więcej mówić. To nie było potrzebne.
Pocałował policzek Tobiasa, puszczając jego palec. Potem podszedł do oczarowanego nimi dwoma Christophera i jego również pocałował w policzek.
— Pragnę was obu, ale ktoś tu chciał, abym się o was postarał — powiedział prostując się i wyjmując telefon. — Obiecuję jednak, że nikt nie opuści mnie tej nocy… niezaspokojony — dodał, a potem zamówił taksówkę.
Tobias jednym haustem wypił resztę wina, jakie miał w kieliszku i spojrzał na Chrisa, którego oczy błądziły po nim, aby za moment znaleźć się na Gabrielu. Miał ochotę krzyczeć. Gdyby nie wymyślił tego planu zdobywania ich przez Gabriela już pieprzyliby się jak króliki.
— Tobias ma proste myślenie — powiedział Nicholls wstając i podchodząc do Gabriela. — Żarcie, seks, żarcie, seks, seks, siłownia, seks, piłka nożna, seks. Także jeden facet nie ma tyle sił, aby w pełni go zadowolić.
Grant roześmiał się. Również opuścił krzesło i podszedł do dwóch mężczyzn zarzuciwszy im ręce na ramiona.
— Chrisie Nichollsie, dodaj, proszę, jeszcze ze dwa razy seks i to będę ja. Gabrielu, zdradzisz w końcu gdzie wszyscy wylądujemy, jeżeli nie w twoim łóżku?
— Chcę sprawdzić, czy umiesz jeszcze tańczyć. Zarówno ty jak i Chris — odpowiedział Lawrence.
Odszedł od nich obu, by zabrać ich płaszcze i ruszył do wyjścia z prywatnego pomieszczenia w restauracji. Nie musieli się nigdzie zatrzymywać. Wszelki rachunek już uregulował wcześniej, nie chcąc tracić czasu. Romantyczna część wieczoru już za nimi, przyszła kolej na tę bardziej gorącą. Dla Gabriela dopiero rozpoczynała się noc. Noc, podczas której zamierzał całkowicie zdobyć tych dwóch chłopaków.
*
Martin wylał trochę szamponu na dłoń, by po chwili rozprowadzić go kolistymi ruchami na głowie Quinna. Obaj znajdowali się w ogromnej wannie. Chłopak siedział przed nim, pomiędzy jego nogami pozwalając mu się myć i pieścić. Obaj czerpali przyjemność z chwil, które spędzali razem.
— Zamknij oczy, spłuczę szampon.
Posłusznie przymknął powieki. Poczuł jak ciepła woda uderza w skórę jego głowy, a potem spływa po jego twarzy. Dłoń Martina odgarnęła jego włosy i powoli pozbyła się wody, która chciała wpaść mu do ust. Kiedy skończył, Greenwood otworzył oczy, opierając się wygodnie o pierś za nim. Westchnął, bo ręce Martina nie przestawały go dotykać, ale tym razem dotyk zmienił się. Dłonie chłopaka przesunęły się po jego szyi, by po chwili ich miejsce zastąpiły usta. Natomiast palce sunęły w dół, po kości obojczykowej do sutków, by je okrążyć i lekko pomasować. Jedna z rąk tam została, a druga podążyła niżej, do jego brzucha i jeszcze niżej aż przycisnęła się do jego półtwardego członka.
Quinn zadrżał. Otworzył usta, aby połknąć więcej powietrza, którego nagle mu zabrakło. Wygiął plecy, chwytając się krawędzi wanny, kiedy tarcie zmieniło się, czyniąc go w pełni twardym.
— Martin… — szepnął głosem, w którym zamajaczyła ogromna potrzeba.
— Co tam, kochanie?
Greenwood odwrócił twarz w stronę chłopaka, który wyglądał tak niewinnie, tak jakby właśnie nie wsunął ręki bardziej pomiędzy jego nogi, które Quinn dla niego coraz bardziej rozchylał.
— Sprawiasz, że… — urwał, bo mógł tylko westchnąć i wygiąć się.
Palce Martina pogłaskały jego napięte już jądra, a potem podążyły dalej, masując miejsce za nimi, by w końcu dotrzeć do jego odbytu. Wejście zacisnęło się, gdy poczuł tam dotyk, ale chłopak szybko rozluźnił się. Przesunął się też tak, aby ułatwić partnerowi eksplorację tamtego miejsca. Czuł twardego kutasa Martina w dole pleców.
— Sprawiam, że co?
— Że jestem… twardy w jednej chwili, cholero… jedna — wyjąkał Quinn.
Martin powoli masował palcem to ciasne miejsce, które chciał, aby wpuściło go do środka. Chwycił drugą ręką brodę chłopaka odwracając jego głowę w swoją stronę i potarł wargami jego usta. Quinn wił się w jego ramionach, coraz bardziej będąc w potrzebie. Nigdy nie przypuszczał, że ten chłopak będzie potrafił być tak zmysłowym, kiedy podda mu się bez wahania. Kiedyś to on chciał oddać się Quinnowi, ale dzisiaj cały dzień myślał o tym jak znajdzie się w gorącym i ciasnym ciele swojego chłopaka. Pocałował go mocniej. Greenwood smakował winem i przyprawami z lekkiej kolacji, którą zjedli. Pocałunki Quinna stały się głodne, a ręka, którą wygiął i chwycił za mokre włosy Martina, pokazała niecierpliwość jakiej jego partner doświadczał.
Powoli wsunął palec w ciało Quinna, pamiętając, że jedynym poślizgiem jest woda. Chłopak jęknął cicho, ale nie był to jęk bólu, ale ulgi, że dostał to czego chciał. Martin starał się go dotykać drugą ręką, tam gdzie tylko dosięgną. Powrócił do jego penisa masując go z góry na dół i z powrotem. Wsunął w chłopaka drugi palec, a jęk tym razem był głośniejszy i jeszcze bardziej potrzebujący. Za każdym razem jak się kochali, Greenwood pozwalał mu widzieć go takim, a Martin nie mógł przestać myśleć o tym, że tylko on widzi takiego Quinna. Dla niego Quinn był piękny, seksowny, pełen zmysłowości i tego do czego serce Reynoldsa śpiewało miłosne piosenki.
— O Boże… — krzyknął pełen ekspresji chłopak, kiedy Martin odnalazł w nim prostatę i jej dotknął.
— Mam na imię Martin.
— Dupek. Nie drażnij mnie. Proszę, zrób to. Pieprz mnie.
— Wiesz, że dla mnie twoje słowa są jak rozkaz, który wypełniam — odpowiedział Reynolds.
Wysunął z niego palce, a potem chwycił Quinna za tyłek. Pomógł mu podnieść się, nie zmieniając w ogóle pozycji. Ręka chłopaka dalej była w jego włosach i pociągnęła za kosmyki, kiedy Martin, po tym jak ustawił partnera tak jak chciał, wsunął się w niego, robiąc to ostrożnie, by w żaden sposób nie skrzywdzić swojego chłopaka, który teraz nie był w stanie rozsądnie myśleć. Jedynie wciąż szeptał prosząc o więcej, kiedy gorączka pożądania nim władała.
Mięśnie rozluźniały się wpuszczając penisa Martina do środka, aż Quinn mógł na nim usiąść, czując się w pełni wypełniony. Dopasował się szybko do niego ignorując ukłucia bólu i pieczenia. To było wszystko czego chciał, wszystko czego potrzebował w tej chwili.
— Pocałuj i pieprz mnie — poprosił, kołysząc swoim ciałem, ale pozycja kiedy leżał z plecami wciśniętymi w tors Martina, z tyłkiem pełnym jego kutasa nie pozwoliła mu na większy ruch.
— Spokojnie, kochanie. Dzięki temu możemy się kochać powoli.
Mimo słów Martin pchnął w górę, a ustami odnalazł usta Quinna spijając z nich krzyk przyjemności. Serce i umysł wraz z ekstazą jaką niosły oraz ich połączone ciała splotły się w jeden wir pożądania. Woda rozlewała się na boki, przelewając brzegi wanny, kiedy poruszali się zgodnie, coraz bardziej rozpaleni, niemyślący i goniący wzajemnie rozkosz. Reynolds będąc blisko orgazmu, owinął palce wokół członka swojego chłopaka, wiedząc już jak go pieścić, aby zrobić mu dobrze także w ten sposób.
— Zaraz dojdę. Zaraz… Zar… — szeptał rozgorączkowany Quinn.
Potem jęknął długo i przeciągle, a tyłek zacisnął się wokół kutasa Martina, który stracił już wszelką kontrolę. Orgazm niczym ogień przetoczył się przez jego ciało dołączając do przeżywającego swoją przyjemność drugiego chłopaka. Nic nie istniało w tym momencie poza nimi oboma i ich splecionymi ciałami, kiedy odnaleźli swój punkt kulminacyjny.
Świadomość powracała powoli. Ich oddechy wyrównywały się. Głowa Quinna była odchylona na ramię Martina, którego twarz była wciśnięta w szyję chłopaka. Czuli się niesamowicie rozluźnieni i tak błogo, że mogliby zasnąć. Niestety powróciło do nich coś jeszcze. Reynolds uniósł głowę, a strach malował się na jego twarzy. W chwili, kiedy chciał coś powiedzieć jego chłopak położył mu palec na ustach.
— Wiem o czym zapomnieliśmy. Zawsze się badałeś prawda? — zapytał Quinn, a Martin mógł tylko kiwnąć głową. — Zawsze używałeś zabezpieczenia nawet dla seksu oralnego.
— Zdarzyło się, że nie, ale to było ponad pół roku temu. To był chłopak, z którym spotykałem się dłużej. — Prawdę mówiąc wtedy nie miał nadziei na bycie z Quinnem i sądził, że to tamten chłopak będzie tym jedynym. — Potem się badałem i znów to powtórzyłem.
— Ja nigdy z… nim — szepnął Grennwood nie potrafiąc wymówić imienia Maxa — bez gumki niczego nie zrobiłem, chociaż tego chciał. Jesteśmy zdrowi, na pewno.
— Ale nie powinniśmy dać się tak ponieść — powiedział poważnie Martin czując jak jego miękki członek niemalże wypływa z ciała Greenwooda. Członek, na którym nie było prezerwatywy.
— Nie powinniśmy i wszystko powinniśmy robić z głową. Ale stało się. Jesteśmy zdrowi. Wierz w to.
— Wierzę, ale jutro pójdziemy się zbadać, dobrze? —Quinn położył dłoń na policzku chłopaka. — Kocham cię i zawsze będę się o ciebie martwił.
— Pójdziemy, ale teraz przytul mnie, dobrze?
Jak poprosił, tak to po chwili dostał i Quinn nie chciał już być nigdzie indziej, jak pozostać na zawsze w ramionach swojego chłopaka.
*
Pod klubem nocnym Fever stały tłumy mężczyzn. Wielu z nich miało wciąż na sobie garnitury, inni natomiast mieli zwyczajne stroje, jeszcze inni, seksowne, krótkie koszulki, wąskie spodnie, a wszystko to w przeróżnych kolorach. Gabriel poprowadził swoich mężczyzn pomiędzy innymi.
— Zabrałeś nas do najbardziej gorącego, gejowskiego klubu w mieście i sądzisz, że tak po prostu wejdziemy do niego? Zobacz ilu tu ludzi. Dzisiaj sobota, więc są tłumy. — marudził Tobias. — Poza tym z Chrisem nie mamy dwudziestu jeden lat…
— Wiem, że masz fałszywy dowód, by kupować alkohol. Poza tym, wiekiem się nie przejmujcie. Wyglądacie na więcej. W dodatku nowy menager tego miejsca jest moim dawnym znajomym. Wejdziemy bez problemów. Powiedziałem wam, że chcę zobaczyć jak obaj tańczycie. Razem ze mną.
Ochroniarz wpuścił ich do środka bez problemów, co spotkało się z niezadowoleniem wielu czekających mężczyzn. Zostawili płaszcze w szatni, a chwilę później znaleźli się w innym świecie. Świecie świateł, pulsującej muzyki, tańczących blisko siebie ciał i gorąca, które poczuła cała trójka. Wysoko na platformie w specjalnych klatkach tańczyli półnadzy młodzieńcy. Poniżej, natomiast, znajdowała się scena, na której pod koniec każdego tygodnia odbywały się od lat występy zespołów, a także Draq Quinn. Dzisiaj miał odbyć się konkurs na najpiękniejszą i najbardziej uwodzicielską Królową Nocy. Nie to jednak Gabriela interesowało.
Zaprowadził przyszłych partnerów, aczkolwiek dla niego już byli jego, na antresolę gdzie było o wiele spokojniej, a czerwone kanapy zapraszały do odpoczynku. Tutaj także znajdował się jeden z czterech barów. Zamówili drinki, a potem usiedli przy zarezerwowanym dla nich stoliku.
— Trzeba dodać, że masz gust i pomysł, by się dobrze zabawić — rzekł Tobias rozsiadając się wygodnie. — Ale jak mam się uspokoić, kiedy ci mężczyźni na dole, robią wszystko bym nie był spokojny?
Gabriel i Chris spojrzeli na tańczących. Niektórzy byli rozebrani do połowy, a ich nagie , masywne, szczupłe, umięśnione jak również każdej innej budowy torsy lśniły od potu. Wielu z mężczyzn tańczyło ocierając się o siebie, całując lub będąc przytulonymi patrzyli sobie w oczy.
— Zakochani, nie zakochani, myśliwi lub nie, tylko tacy, którym chodzi o seks, a i tacy, którzy chcą tylko potańczyć, może znaleźć miłość, przyszli tu by dobrze się zabawić. Ja zabrałem was tutaj — mówił Gabriel — by zrobić to samo. Taniec czasami bywa lepszy niż seks.
— Wciąż uwielbiasz tańczyć — stwierdził Grant.
— Tak i zamierzam uwielbiać robić to z wami. Dopijcie swoje drinki, bo potem zamówimy nowe.
Nie lubił niczego zostawiać do picia, kiedy przy stoliku nikt nie zostawał, by pilnować drinków. Nigdy nie było wiadomo czy ktoś czegoś nie dosypie, a w takim miejscu krążyło wszystko. W tym tak zwana tabletka gwałtu, a on nie zamierzał pozwolić, aby któryś z nich padł jej ofiarą. Zamierzał chronić tych, którzy wzbudzili w nim miłość.
— Nie tańczę — rzekł Tobias, ale po tych słowach zamarł, bo pełen pożądania wzrok Gabriela mógł zmienić zdanie najbardziej upartej osoby. — A może zatańczę — dodał i szybko dopił drinka.
— Ja również. Nie odpuszczę sobie tego — wtrącił Christopher, zamierzając poddać się w pełni gorączce tej nocy.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńto, to fantastyczny rozdział... Quuin na zakupach i wystarcza pocalunek aby już je kończyć... a nasze trio wow, Gabriel no naprawdę się stara...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńcudownie, Gabriel wszystko zaplanował i ma wielkie plany co do tej randki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Uh... Ale gorąco 🔥
OdpowiedzUsuńChyba pokocham to Trio, mam nadzieję, że Gabriel nie okaże się paskudą, bo przez chwilę przeszło mi to przez myśl. Oby nie.
Dziękuję za rozdziały. Idę czytać dalej.
Japonia.