2021/12/12

W rytmie miłości - Rozdział 25

 Hejo, Kochani. Jeżeli ktoś jeszcze nie wie, bo nie zagląda na moją stronę na fejsie czy na Bucketbook.pl to zostawiam info, że można już w całości zakupić pierwszy tom W rytmie miłości tutaj: https://bucketbook.pl/pl/p/W-rytmie-milosci-tom-1/453

 Z góry dziękuję za Wasze wsparcie finansowe, jak i w komentarzach. Zapraszam na nowy rozdział. Ogółem rozdziałów w pierwszej części jest 30 i w każdym będzie po tyle samo. Ile będzie tomów? Planuję 3, ale jeżeli nie opowiem wszystkiego w tych trzech, to będzie ich więcej. :)



Tobias szalał. Miał ochotę roznieść pół szpitala i każdego kto stanie na jego drodze. Szczególnie dupków, którzy pobili i upokorzyli jego brata. Gdyby teraz nie przebywali na policji, zrobiłby im krzywdę tak wielką, że nie mogliby się nawet zesrać bez czyjejś pomocy. Na dodatek ci głupi lekarze umieścili Olivera w jednej sali z Frostem jakby nie było wolnych miejsc.

— Cholera jasna!

Przywalił pięścią w ścianę, a ból który rozszedł się po jego ręce uziemił go. Był w stanie przez tę chwilę jasno myśleć, a czerwony kolor przez jaki widział świat oddalił się wraz z jego wzbudzoną agresją.

— To ci nie pomoże, Grant.

— Reynolds, stul dziób.

Tobias popatrzył ostro na Martina. Chłopak opierał się o ścianę na szpitalnym korytarzu. Ręce miał założone na piersi, a nogi skrzyżowane w kostkach. Z tego co wiedział to właśnie on zawiadomił dyrektorkę o tym co się dzieje. Frost i pan McPherson także byli z jakiegoś powodu w jej gabinecie. Z tego co mu wyjaśniono, to Gerard pierwszy wypadł z gabinetu i pobiegł we wskazane miejsce. Przez to, że zasłonił swoim ciałem Olivera został skopany, bo napastnicy w stanie furii nie zwracali uwagi, że krzywdzą kumpla. Dlatego, Frost musiał na noc lub dwie zostać w szpitalu na obserwacji. Za to jego brat, ze skręconym nadgarstkiem, licznymi obrażeniami ciała, które najprawdopodobniej nie znikną szybko, złamanym żebrem, nie zostanie wypisany po jednej nocy.

Dodatkowo, martwiono się o jego psychikę, gdyż został publicznie upokorzony. Na wpół nagi, wymalowany farbą w kolorach tęczowych, to nie mogło wpłynąć dobrze na psychikę tak młodej osoby. Tobias wiedział jedno, że Oli sobie z tym poradzi. To jak silny był ten chłopak, tylko on wiedział. Problemem może okazać się nie to, co inni zrobili, ale to w jakim stanie widział go Gerard. Niestety, jego brat kochał tego dupka. Podobno, najbardziej zależy nam na opinii osoby, którą się kocha. Także to może być trudne do przejścia dla Olivera, ale wierzył w niego.

— W jaki sposób zobaczyłeś co się dzieje?

— Gerard w związku z wydarzeniami z Averym został zawołany do gabinetu dyrektorki. Chciałem z nim tam wejść, ale mnie wywalili. Nie miałem co robić, więc poszedłem do samochodu po strój i zamierzałem iść na trening. Nawet ze szkoły nie wyszedłem, kiedy zobaczyłem jak Avery i ten z trzeciej B, Stone, zaciągnęli twojego brata w stronę boiska. Pobiegłem za nimi, ale wiedziałem, że nie dam im rady. Jak na złość, kurwa, telefon zostawiłem w plecaku na górze. Szkoła była już prawie pusta, więc pobiegłem do jedynego  miejsca, w którym były osoby mogące pomóc.

— Byłem w szatni…

— Myślisz, że w takiej chwili myślałem o szatni i o tobie? — zapytał Martin unosząc prawą brew. — Myślałem o Gerardzie i dyrektorce.

Tobias jeszcze chwilę patrzył na Martina i musiał przyznać, że mu wierzył. Nawet nie chciał myśleć co byłoby, gdyby Reynolds niczego nie widział. Ci kretyni mogliby na śmierć pobić Olivera i Bóg wie co jeszcze zrobić, by go upokorzyć.

Drzwi do sali w której przebywali Frost i Oliver otwarły się, a lekarz i pielęgniarka wychodzili rozmawiając.

— Co z moim bratem? — zagadał ich Tobias. — Z Oliverem?

— Jest na silnych lekach przeciwbólowych. Teraz to dla niego najlepsze. Prześpi kilka godzin. Na razie tyle możemy zrobić — odpowiedział lekarz.

— Mogę go zobaczyć?

— A ja Frosta? — wtrącił Martin.

Martin nie pytał o stan Gerarda, bo nie udzielono by mu tej informacji. Reynolds dzwonił już do babci przyjaciela i kobieta była w drodze. Nawet chciał po nią jechać, ale powiedziała, że da sobie radę. Tylko musiała poczekać na męża, by ten został z Williamem. Chłopcu nie powiedziała na razie co się stało, ale zamierzała to zrobić dopiero po wizycie w szpitalu.

— Tak, można do nich wejść. Nie siedźcie tam długo. Tylko jak powiedziałem Oliver będzie spał do jutra.

Obaj podziękowali i zgodnie, jak nigdy wcześniej, weszli do pokoju. Nie było jeszcze późno a w pomieszczeniu świeciło się ledowe światło na jednej ze ścian. Za oknem jeszcze panował dzień, ale i on już ustępował miejsca szarości nadchodzącego wieczoru. Oliver leżał na prawo od wejścia i spał. Jego lewa ręka była zawinięta elastycznym bandażem, a Tobias mógł się założyć, że klatkę piersiową także miał owiniętą. Tylko cienka kołdra przykrywała go od stóp aż po ramiona i nie mógł tego zobaczyć. Do tej samej ręki, ze skręconym nadgarstkiem była dołączona kroplówka, tak, aby Oli miał wolną drugą rękę.

Gerard leżał po lewej stronie. Ich łóżka oddzielały jedynie dwa stoliki. Chłopak nawet nie zauważył ich wejścia. Wpatrywał się w Olivera jakby tylko jego widział na tym świecie. Tobias miał ochotę zasłonić sobą brata, ale pamiętał, że Frost pomógł Oliverowi, uratował go. Do tego, aby to zrobić, musiało mu w jakiś sposób zależeć. Pytanie tylko w jaki sposób i co to oznaczało. Gdyby był na jego miejscu, nigdy nie pobiegłby ratować kogoś, gdyby ta osoba była mu obojętna. Aż takim samarytaninem nie był.

— Hej, Oli, to ja — odezwał się Grant, tym samym zwracając na siebie uwagę Gerarda. — Ciocia Martha już jedzie. Była poza miastem, więc zanim dojedzie trochę zejdzie. Teraz są korki — mówił, wiedząc, że brat go nie słyszy, ale potrzebował coś powiedzieć.

 

*

 

Frosta zaskoczyła obecność Martina i Tobiasa. Tak się zapatrzył na śpiącego chłopaka, że nie orientował się w tym co dzieje się wokół. Martwił się o blondyna i samo to, co zrobił, ratując go, podpowiadało mu wiele przerażających rzeczy. Rzeczy, którym powinien w końcu stawić czoła. Może w końcu uda się pokonać siebie.

Nie słuchał tego co mówi Grant, ale przeniósł spojrzenie na Martina.

— Hej, mówią, że sikam krwią bo ci chuje stłukli mi nerkę kopiąc mnie — wyjaśnił. — Ma być dobrze. Nic nie jest uszkodzone. Ale chyba nie wezmę udziału w sobotnim meczu i na kolejnym również.

— Co się przejmujesz, damy sobie radę — odpowiedział Martin przysuwając sobie krzesło i siadając obok.

— Co z Averym i resztą? Mam ochotę ich rozpierdolić.

— Nie ty jeden — rzucił Tobias.

— W końcu jesteśmy po tej samej stronie — odparł Gerard.

— I coś, a raczej ktoś nas łączy.

Na słowa Tobiasa Frost ponownie wbił wzrok w Olivera. Chłopak ma podobno obudzić się dopiero rano. Niedługo jednak na niego patrzył, bo głos Tobiasa ponownie zwrócił jego uwagę.

— Jeżeli go skrzywdzisz nie będziesz miał życia, rozumiesz? Nie lubię takich jak ty. Nie są w stanie wyjść poza swoją strefę komfortu i przestać udawać. Ale wiem, co dla niego zrobiłeś. Wiem, że go przykryłeś swoją kurtką. Daję ci jedną jedyną szansę. Oli będzie się czuł upokorzony i jeżeli zrobisz coś, by to pogłębić, to zajebię cię.

— Przyjmuję do wiadomości — powiedział Frost, a potem przewrócił oczami, kiedy śmiech Martina rozbrzmiał w pomieszczeniu. — Dobrze się bawisz?

— Wyśmienicie. Czekałem na chwilę, kiedy jakiś ojciec będzie ci groził, bo zabierasz jego syna na randkę. W tym przypadku to brat, ale ma to samo znaczenie.

— Może mi któryś w końcu odpowie co z Averym i resztą?

W skrócie opowiedzieli mu o sytuacji napastników. Podobno, nie będą mieli różowo. Prowodyr jakim był właśnie Avery uderzył nawet policjanta, który przybył na miejsce ataku. Frost tego w ogóle nie pamiętał. W głowie miał tylko to, że chciał ochronić Olivera, potem jakieś ręce odciągały go od niego, a on nie chciał puścić chłopaka. W końcu chyba Martin zdołał go zmusić do odsunięcia się tłumacząc mu, że sanitariusze chcą pomóc nieprzytomnemu Grantowi i jemu.

— Policja chciała was przesłuchać, ale lekarz ich odpędził. Przyjdą rano — dodał Martin. — Ale Avery, Lowell i Stone nie wywiną się z tego.

Frost zmęczony jedynie pokiwał głową i zamknął powieki. Kiedy kolejny raz obudził się, chłopaków już nie było, a obok łóżka Olivera siedziała jakaś kobieta. Potem znów zasnął. Nie był w stanie nawet poczekać na babcię. Także dostał silne leki przeciwbólowe i w końcu im się poddał, dzięki czemu noc przespał spokojnie.

 

*

 

Oliver czuł się tak, jakby przeszło przez niego stado słoni, które podeptały i potłukły jego ciało. Powoli otworzył oczy. Po jego lewej stronie znajdowały się dwa okna. Za nimi wstawał świt. Minęła długa chwila zanim uświadomił sobie gdzie jest i z jakiego powodu. Został zaatakowany, kiedy szedł do domu. Po prostu dwóch chłopaków go chwyciło i zaciągnęło za trybuny. Próbowali go rozebrać. Zdjęli mu prawie spodnie, a on nie był w stanie ochronić siebie. Wyzywali go, oblali farbą, którą mieli przygotowaną. Najwyraźniej zaplanowali ten atak. Czy konkretnie na niego nie miał pojęcia, ale przypuszczał, że tak.

Próbował się przesunąć, kiedy jęknął z powodu bólu w klatce piersiowej. Pamiętał, że jak odzyskał przytomność usłyszał jak ktoś mówi o prawdopodobieństwie złamanego żebra i konieczności ich prześwietlenia. Także to na pewno było to. Z lewym nadgarstkiem także coś było nie tak. Uniósł go trochę i odetchnął, że nie miał gipsu. Czyli nie było tak źle. Po tym jak sprawdził co z nim może być, zaczął rozglądać się po niewielkim pokoju o zielonych ścianach. Było to minimalistyczne, wręcz ascetyczne pomieszczenie, ale w szpitalu nie trzeba było niczego więcej.

Usłyszał jakiś dźwięk i powoli przesunął oczami w swoją prawą stronę. Obok stało łóżko, na którym ktoś leżał. Dwa stoliki trochę zasłaniały mu widok, bo leżał niemalże na wznak. Odnalazł zdrową ręką pilota od łóżka. Przyjrzawszy się przyciskom użył tego, który poniósł trochę wezgłowie łóżka. Od razu bardziej zaschło mu w ustach, a serce ścisnęło się na widok Gerarda. Chłopak spał. Oliver w pierwszej chwili nie miał pojęcia co tutaj robił Frost, ale szybko pamięć wróciła. Znów oczami wyobraźni zobaczył scenę z ataku. Tak łatwo pamięć nasunęła mu widok Gerarda okrywającego go kurtką i osłaniającego swoim ciałem przed kolejną serią kopniaków. Potem, kolejne obrazy zaczęły mu się wyświetlać niczym klatki z filmu. On leżący pół nagi. Każdy, kto mógł zobaczył jego bieliznę. Powód do kolejnych kpin i śmiechu. Jakże żałował, że wtedy założył te stringi, a teraz żałował tego jeszcze bardziej. Frost je widział.

Mentalny ból przeszył pierś Olivera, a oczy wypełniły się łzami. Czuł się taki upokorzony. Dopiero teraz Frost będzie miał powody, by go odepchnąć już na zawsze. W ogóle mu nie przyszło na myśl, że dla Gerarda to nie musi być problemem. Nie pomyślał, że chłopak kiedy go chronił już widział co miał na sobie i nie uciekł z krzykiem. Oli dostrzegał tylko ten jeden aspekt i przez to czuł się tak jakby właśnie znalazł się pomiędzy ścianami, które powoli zbliżały się do siebie.

Gerarda obudził niepokojący dźwięk. Szybko odzyskał świadomość tego gdzie jest i kto leży na łóżku obok. Podniósł się i w jednej chwili zrozumiał to co się dzieje. Widział to tamtego popołudnia w pizzerii. Odrzucił kołdrę i wstał ignorując ból w boku. Dwa kroki później był już przy łóżku Granta, który wpadł w panikę i nie mógł złapać oddechu. Nie wiedział co robić, poza naciśnięciem przycisku przywołania pielęgniarki czy kogoś innego.

Chwycił chłopaka za zdrową rękę, a policzek pokryty sińcami delikatnie objął swoją dłonią. Oczy Olivera wpatrywały się w jego, ale jakby go nie widziały. Jakby chłopak był daleko stąd, a on nie miał pojęcia jak go sprowadzić i zmusić do tego, by znów oddychał. Nie miał pojęcia co wywołało ten stan Olivera, ale chciał by to mu przeszło. Nie chciał go takim widzieć. Nie ważne czy coś czuł do niego czy nie. Raczej go nie kochał, ale coś w tym było. Może dzięki temu, że podświadomość przypominała mu o Olianie. Może nie. Nie wiedział, ale na pewno ten chłopak nie był mu obojętny i to przyznał przed sobą samym.

— Oli… Oli… Nie wiem co robić.

Niedługo później przyszła pomoc i musiał wrócić do łóżka, ale jego oczy nigdy nie opuściły postaci Olivera. Patrzyły czujnie, obserwowały zmartwione. Natomiast myśli krążyły wokół tego, co wywołało panikę. Może wspominania ataku, może coś innego. Gerard nie chciał, aby to się powtórzyło.

Dlatego jak tylko następnym razem chłopak obudził się, pierwszy odezwał się do niego:

— Hej, jak się czujesz?

Błękitne oczy chłopaka, tak jasne jak poranne letnie niebo, skierowały się w jego stronę. Frost odczytał w nich kłębiącą się masę emocji. Największymi z nich były wstyd i zakłopotanie. Gerard nie rozumiał dlaczego. Przecież to, że został zaatakowany nie było powodem do skrępowania. To tamci powinni to czuć. Chyba powiedział to na głos, bo oczy Olivera otworzyły się szerzej.

— Powiedziałem to na głos, prawda? Zdarza się takie coś chyba każdemu. Ale taka prawda, nie masz powodu do zażenowania.

Oliver nie bardzo kojarzył dlaczego Frost mówił o samym ataku. Pewnie, że tego nie wstydził się. Owszem bolało psychicznie, ale rany zadane przez ojca były znacznie gorsze. Teraz chodziło o coś innego. Dlaczego chłopak nie rozumiał jego upokorzenia. Przecież leżał tam pół nagi z tyłkiem na wierzchu, a na sobie miał koronkowe stringi. Nie chciał, aby ktoś kogo kochał widział go takim i wyśmiał z tego powodu. To byłoby okrutne. Kolejny powód by ten chłopak go odtrącił, a on mu wyznał miłość. Odwrócił głowę, ale nie na tyle szybko, bo Gerard i tak zobaczył łzy zbierające się w jego oczach.

— Dlaczego płaczesz?

Frost usiadł powoli na łóżku. Chciał podejść do Olivera, ale nie wiedział czy powinien, czy nawet może to zrobić. Potrzebował, aby ktoś mu podpowiedział co ma zrobić. Tym razem ktoś mógłby nim pokierować. Bez tego chyba sam zacznie panikować. Wyraźnie słyszał, że chłopak płacze. Nie znosił jak dziewczyny przy nim płakały, bo nie wiedział co robić. Teraz było gorzej. Popatrzył na uchylone drzwi jakby oczekując, że przyjdzie pomoc. Niedługo może będą roznosić śniadanie, a może było jeszcze na to za wcześnie. Ktoś tu może pojawi się. 

— Dlaczego płaczesz? — powtórzył pytanie i jęknął wstając.

Oliver pociągnął nosem, a potem jęk zaniepokoił go i mokre oczy spoczęły na chłopaku przysiadającym na skraju jego łóżka. Łzy spłynęły z kącików oczu Granta, znacząc jego skroń mokrą ścieżką, która kończyła się na włosach. Wciąż wpatrywał się z Gerarda i chlipał cicho. Dlaczego chłopak tu przysiadł. Pewnie chce go wyśmiać. Wciąż przecież słyszał śmiechy jego kolegów. Pytanie i gest Frosta jednak bardzo go zaskoczyły:

— Jak mogę ci pomóc? Może jestem bucem, ale sam mi pisałeś jako Oliana, że mam serce. Wierzyłeś we mnie. — Wyciągnął rękę i delikatnie kciukiem starł coraz to nowe łzy Olivera. — Nie rycz, bo utopisz się we łzach.

— Ktoś cię podmienił czy jak? — zapytał słabo Oliver. Chłopak z boiska, kiedy wyznał mu miłość, ten który popychał go na korytarzach, a ten tutaj… Ten tutaj był tym, który dał się poznać Olianie. Ta świadomość natychmiast ogarnęła przyszłego tancerza.

— Nic mi o tym nie wiadomo. — Wzruszył ramionami Frost. — Po prostu chcę powiedzieć, że nie masz powodu do płaczu, ani do wstydu.

— Nie rozumiesz, prawda?

— Nie. Nie wiem o co chodzi. Nie chodzi o atak? Może o to co mi powiedziałeś? To też nie jest powodem… — urwał Gerard, bo palce Olivera zacisnęły się na jego nadgarstku.

— Upokorzyli mnie. Na wpół rozebrali… Widziałeś to, widzieli to inni. Ale ty mnie szczególnie obchodzisz. To najgorsze, że ty to widziałeś.

— Ale przecież zaatakowali cię. Nie chciałeś tego. Nie rozebrałeś się sam. Oni to zrobili i odpowiedzą za to. Przykryłem cię, bo nie chciałem, aby inni cię oglądali. Nikt nie widział ciebie takiego poza mną i Martinem, ale nim się nie przejmuj. To dobry chłopak. A tamci nie mają znaczenia, bo na pewno wywalą ich ze szkoły.

— To znaczy, że nie obchodzi cię… — zaczął Oli, ale nie dokończył zdania.

— Co takiego?

Oliver przełknął gulę w gardle i wziął głęboki oddech. Jak dobrze było to zrobić. Frost patrzył na niego jakby próbując zrozumieć o co mu chodzi i nie mógł do tego dojść bez jego pomocy. Grant nie zamierzał mu tego tłumaczyć. Może na tę chwilę chłopak tego nie pamiętał, ale przypomni sobie lub ktoś to zrobi. Z drugiej strony, może nie obchodziło go jaką miał na sobie bieliznę. Może to nie ma dla niego znaczenia. Jakaś nikła nadzieja wlała się w serce Olivera, ale mimo tego jego wstyd nie minął.

— Nic — odpowiedział. — Nic. Chcę spać.

Frost pokiwał głową i wrócił na swoje łóżko czując się skołowany bardziej niż wcześniej. Naprawdę nie rozumiał o co chodzi chłopakowi. Może kiedyś się tego dowie. I naprawdę uważał, że ofiara nigdy nie powinna się wstydzić tego, że ktoś zrobił jej krzywdę. W tej samej chwili głośno wciągnął powietrze przez nos, bo jakby poczuł, że w końcu wie co chce robić w życiu. Piłka nożna, na pewno, nigdy nie była jego wyborem na przyszłość.

 

16 komentarzy:

  1. Kupione :) Dziękuję za możliwość przyjemnego oderwania się od rzeczywistości! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że wszystko się dobrze skończyło. Ciekawe jak teraz będą wyglądały relacje między chłopakami. Frost zdecydowanie zmienia się na plus. Pozdrawiam. Życzę dużo weny. Kasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano ciekawe jak to pomiędzy nimi będzie. Mają teraz czas by pobyć ze sobą.
      Za wenę dziękuję, przyda się. Pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Hej. Gerard poprostu zaczyna rozumieć coraz więcej ,naprawdę zasłużył sobie na coraz większy szacunek. Groźby Tobiasa też pewnie miały duża moc;) dobrze ,że Oli zaczyna się godzić z tym co się stało jest naprawdę bardzo silnym człowiekiem . Teraz uciekam czytać od początku tą historię z mojego nowiutkiego e-booka ;) . Dziękuję, pozdrawiam i życzę dużo weny, czasu i zdrówka w .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej groźby Tobiasa na Gerarda nie działają. Oli jest silnym człowiekiem i poradzi sobie. Dziękuję za kupno ebooka. :)
      Pozdrawiam i dziękuję. Również zdrówka życzę. :D

      Usuń
  4. wyjątkowo króciutki ten rozdział i skupiający się tylko wokół jednej pary i jednego wydarzenia, zupełnie nie w twoim stylu, to celowe zagranie? mam mega niedosyt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie zagranie i dlaczego? Po prostu rozdział był o nich i tyle. Krótki nie jest, bo ma tyle stron co każdy. Tak, są dłuższe rozdziały, ale ten tego nie potrzebował. Nikt z chłopaków nie był ważny w tym czasie. A w rozdziale nie musi być kilka par. :)

      Usuń
  5. Kupione:) Gratuluje kolejnej pozycji i życzę weny na następne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję i za zakup, a tym samym materialne wsparcie mojego pisania. :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, Gerard jednak bardzo myśli o Oliverze i te groźby Tobiasa chyba też miały wplyw... przed nim największą walka... z samym sobą, czy nie będzie się przejmować tym co w szkole mówią o nim, czy jednak będzie się bać działać... właśnie czy Gerard nie zwraca uwagę na to że Oli miał taką bieliznę czy nawet tego nie zauważył, bo bardziej przejmował się ochroną jego...
    weny i chęci życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gerard bardziej przejmował się ochroną, ale bieliznę zauważył i chyba nie ma nic przeciw.:) Ale groźby Tobiasa na Gerarda nie działają. Puszcza je wolno.
      Dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  7. Hejeczka,
    Gerarda czeka wielka batalia ze sobą samym, czy pozwoli sobie właśnie na bycie takim jaki jest czy jednak opinia innych będzie miała większe znaczenie... a  Tobias i jego groźby... ale Gerard może mieć w nim sojusznika jeśli tylko zawalczy o Olivera... ale tutaj właśnie okazywał wielką troskę i martwił się o Olivera...
    pomysłów i weny oraz chęci życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gerard ma przed sobą wiele do zrobienia, ale już samo to, że uratował Oliego i jemu mówi bardzo wiele. Tylko odwagi mu trzeba życzyć, by zaakceptował siebie. Tobias warczy, ale raczej nie gryzie. :)
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  8. E-book kupiony. Chętnie przeczytam co działo się z bohaterami w kolejnych rozdziałach.

    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za zakup ebooka i za wsparcie mojego pisania. :)
      Pozdrawiam.

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)