2021/12/05

W rytmie miłości - Rozdział 24

 Zapraszam na kolejny rozdział. Znów nie odpisałam na komentarze, za co przepraszam, ale ostatnio mój czas ponownie skrócił się. Wrzucę tutaj tylko info odnośnie jednego z komentarzy że Oliver jest kruchutki itd. Nie jest. Jest wysokim, silnym chłopakiem. Bardzo silnym pod względem psychicznym. Nie targnąłby się na swoje życie. Wie już co znaczy umierać. Ma wysportowane ciało tancerza. Smukłe, ale nie kruche z wystającymi żebrami. Przepraszam, ale musiałam to wyjaśnić. :)

Dziękuję za komentarze i liczę, że coraz bliżej jest do wydania ebooka. Większość tekstu już jest poprawiona. 


Siedzenie na boisku w środku dnia, kiedy w stojącym kilka metrów dalej budynku odbywają się lekcje, nie było zbyt odpowiedzialną rzeczą. W tej chwili Oliver powinien przygotowywać się do kolejnej lekcji, tego co kochał, czyli tańca, ale nie mógł tego zrobić. Przebywając wśród tych ludzi miał wrażenie, że się udusi. Dlatego nogi przyniosły go aż tutaj. Zajął jedno z krzeseł na trybunach, w trzecim rzędzie i słuchał muzyki. Tylko ona potrafiła stłumić huk myśli w jego głowie i nieprzeliczone ilości pytań dotyczących tylko tego skąd ci dwaj durnie poznali prawdę. Bo tak było, na sto procent. Jakoś sobie z tym poradzi. Nie pierwszy i nie ostatni raz będzie miał kłopoty z powodu swojej seksualności czy tego co lubi. Martwił się o Gerarda. Chłopak jest teraz na bezdrożu i albo będzie dalej szedł tędy, gubił się wciąż niepewny tego co czuje, jaki jest, albo odnajdzie w końcu jakiś znak i wróci na drogę, która pozwoli mu wyjść na prostą.

Jakby jego myśli miały działanie przywołujące, Oliver zauważył biegnącego w stronę boiska Gerarda. Frost wpadł na murawę, a potem zaczął wrzeszczeć ile sił miał w płucach. Ból przeszedł przez serce Granta, bo w tym krzyku było tyle cierpienia. Chłopak nie przestawał niemalże wyć, jakby musiał wyrzucić z siebie wszystko, a potem ucichł i opadł na kolana. W tej samej chwili Oli wstał. Przeszedł w stronę schodków, a potem jakby coś go prowadziło za rękę ruszył do Gerarda. Kątem oka zobaczył biegnącego Martina, ale chłopak zatrzymał się i po prostu stał. W tym czasie Grant pokonał ostatnie kroki i znalazł się tuż obok Frosta. Chłopak go na razie nie widział, ale kiedy on dotknął jego ramienia, Gerard uniósł wzrok. Natychmiast poderwał się z kolan i odskoczył od tego dotyku.

— Nie waż się tego robić. Po coś tu przylazł?

W głosie Frosta był jad, ale jakby taki, który nic nikomu nie jest w stanie zrobić niczego okropnego. Bardziej przypominał gorzki smak, który czuło się w ustach po wypiciu niesłodzonej herbaty czy kawy.

— Już tu byłem. Nie szedłem za tobą.

— W ogóle nie powinieneś tu być. W ogóle w tej szkole, w tym mieście. Spierdoliłeś wszystko i mnie również — wypluł Frost.

Serce biło mu tak szybko, jakby chciało wyskoczyć z klatki piersiowej i na zawsze go opuścić. Jeszcze nigdy tak się nie czuł. Może to była wina wcześniejszego biegu, może krzyku, a może chłopaka z długimi włosami stojącego przed nim. Może wszystko się na to składało, ale tak bardzo chciałby mieć możliwość przenieść się w zupełnie inne miejsce i tam pozostać. Gdzieś daleko stąd. Gdzieś gdzie niczego się  nie czuje, nikt go nie zna i gdzie mógłby zacząć od nowa.

— Ciebie, Gerardzie? W jaki sposób?

— Tym, że jesteś. Tym, że sprawiłeś… — Frost odetchnął głęboko i kontynuował z jakąś rozpaczą słyszaną w jego głosie. — Tym, że dałeś mi nadzieję na normalność. Pozwoliłeś mi poznać Olianę, a potem mi ją zabrałeś. Oszukałeś mnie. Starłeś na proch wszystko co się we mnie budowało. Spierdoliłeś mnie na całego. Wcześniej jakoś żyłem i miałem spokój. Od kiedy ona i ja, ona jako ty… namieszaliście mi w głowie, nie mogę uzyskać spokoju. Mogłem z nią rozmawiać. Znała mnie na wylot. Nie oceniała. Zabrałeś mi ją.

— Ona i ja to jedno — odpowiedział Oliver, a po policzku spłynęła mu łza. — Chciałem… Będąc nią chciałem…

— Wiem czego chciałeś. Pisałeś wszystko w tych popierdolonych wiadomościach i nawet nie wiem co w nich było prawdziwe, a co nie.

— Wszystko — wtrącił Oli. Nie chciał, aby Gerard uważał, że w tym co mu napisał przez ostatnie dwa tygodnie było jakiekolwiek kłamstwo. — Wszystko było prawdziwe. Każde słowo. Nawet Oliana była prawdziwa. Ona jest mną, ja jestem nią. A jej uczucia do ciebie, są moimi.

— Zamknij się — rozkazał Gerard unosząc palec i wskazując na chłopaka. — Nigdy więcej tego nie mów. Spierdoliłeś mi życie.

Oliver z trudem przełknął tworzącą się w gardle gulę.

— Nie sądzę. Nic nie zrobiłem. To ty sobie chrzanisz życie, Gerardzie. Może i jestem dziwakiem, ale wiesz co? Mam odwagę. Mam odwagę i siłę, aby wyznać, że cię kocham. Mam odwagę i siłę, aby być sobą. — Musiał zrobić to, co było w  tej chwili konieczne, ale serce w nim płakało z żalu. Jego oczy ponownie wypełniły się łzami. — Odwagę i siłę, by… — wziął głęboki, drżący oddech — odejść. Odejść, chociaż tak cholernie tego nie chcę. Powiem ci tylko jedno, żebyś pamiętał, że Oliana i ja to jedno i wszystko co z nią przeżyłeś, przeżyłeś ze mną i ja nigdy nie będę tego żałował. Życzę ci byś… kiedyś… miał też odwagę, by być tym kim naprawdę jesteś. I nie chodzi tu tylko o twoją seksualność, ale także o ciebie samego. Jesteś cudownym chłopakiem, opiekuńczym, ale udajesz dupka. Nie tędy droga, Gerardzie.

Podszedł o krok do chłopaka, który stał jak sparaliżowany po usłyszeniu tych wszystkich słów i tego, że Oliver go kocha. Kocha jako Oliana i kocha jako on. Co to wszystko oznaczało? Czym to było i dlaczego jego serce się raduje? Chciał się cofnąć kiedy Grant stanął przed nim, a znajomy zapach perfum zanęcił jego nos i wzbudził tęsknotę za czymś co było i za czymś co mogłoby się wydarzyć. Jednak był w stanie tylko zapytać cicho:

— Co ty robisz?

— Żegnam się — odpowiedział Oliver.

Z oczami wypełnionymi łzami, wychylił się i przytknął usta do policzka chłopaka. Złożył na nim delikatny pocałunek, a potem cofnął się. Spojrzał jeszcze raz w oczy zaskoczonego Frosta, próbował uśmiechnąć się, co raczej mu nie wyszło. Potem odwróciwszy się odszedł, a łzy dopiero w tej chwili spłynęły po jego policzkach pozostawiając ślady nie tylko na nich, ale na jego sercu, na duszy.

 

*

 

Martin stał z daleka nie chcąc przeszkadzać tym dwóm chłopakom. Nie słyszał niczego co mówią, ale po ich reakcji dostrzegał, że rozmowa nie jest niczym przyjemnym dla żadnego z nich. Potem wstrzymał oddech, kiedy Oli dał buziaka Gerardowi. Sądził, że przyjaciel uderzy Granta, ale nic takiego nie stało się. To tak dużo mówiło Martinowi. Znów widział więcej niż Frost.

— Może zakochałeś się w Olianie, ale Oliver nie jest ci obojętny — szepnął do siebie.

Tak bardzo było mu przykro z powodu przyjaciela. Gerard wciąż gubił się w swoim życiu, jego stałą w pewnej chwili okazała się Oliana, która potem zamieniła się w kłamstwo. Nawet nie starał się wyobrazić sobie jak bardzo teraz zagubiony jest Frost.

Obserwował jak Oliver oddala się od Gerarda. Chłopak musiał przejść obok niego, by wyjść ze szkolnego stadionu, na którym w sobotę miał rozegrać się mecz. Grant przechodząc obok niego jakby go nie widział. Szedł prosto, policzki pokryte łzami, wyryty smutek na twarzy pokazały cierpiącego człowieka. Nie zaczepił go. Pozwolił mu odejść. Później jego oczy wbiły się w Gerarda, który powolnym krokiem przeszedł na jedno z siedzeń dla drużyny. To które zawsze zajmował. Jakby ono było jedyną stałą w jego życiu.

Reynolds wsunął ręce do kieszeni jasnych, wąskich spodni w które jeden róg koszuli był wsunięty, a drugi wystawał na zewnątrz. Ruszył do przyjaciela, nie chcąc zostawaić go samego. Dużo osób w szkole i poza nią, miało go za lodowego księcia. Może i taki był. Tak się zachowywał, ale nie przy kimś na kim mu zależało. Zrobiłby wiele dla Gerarda Frosta, tak jak i dla Quinna Greenwooda, którego od lat kochał. Możliwe, że od przedszkola, do którego razem chodzili.

Nic nie mówiąc usiadł obok przyjaciela. Czekał, aż ten sam zacznie mówić, co stało się już po kilku minutach.

— Powiedział, że on i ona to jedno — szept Gerarda był cichszy niż dźwięki otoczenia. — Powiedział, że mnie kocha i pożegnał się.

— W takim razie powinieneś być szczęśliwy, masz go z głowy.

Frost pokręcił głową, a potem potarł twarz dłońmi. Przesunął nimi przez swoje włosy chwytając palcami kosmyki.

— Nie wiem czy jestem z tego powodu szczęśliwy. Ja… — urwał, gdyż jego dalsza wypowiedź została mu przerwana przez silny głos jednego z nauczycieli.

— Gerardzie Frost, natychmiast masz się pojawić u dyrektorki w związku z zaistniałą sytuacją jaka miała miejsce po lekcji angielskiego.

W tym momencie, Frost poczuł jakby właśnie zamknęły się nad nim wody oceanu, a on powoli idzie na dno. Wiedział, że sytuacja na korytarzu nie przejdzie bez echa, ale postąpiłby tak samo. Może by się tym nie przejął i prawdopodobnymi konsekwencjami, które go czekają, ale sytuacja z Oliverem znacznie go osłabiła.

— Muszę iść — rzucił i wstał zachwiawszy się.

Martin natychmiast był przy nim i lekko chwycił za łokieć.

— Idę z tobą. Nic nie mogą ci zrobić.

— Na korytarzach są kamery, widzieli co zrobiłem.

— Avery sprowokował cię. Nic ci nie zrobią.

Gerard nie był tego taki pewny. Jeżeli świat ma mu się zawalić, niech się wali od razu. Nawet go to nie interesowało, a mogli go zawiesić, co oznaczało, że nie zagra w przyszłym meczu. To także nie było ważne. Miał inne rzeczy na głowie. Coś ogromnego. Wręcz niesamowitego, a zarazem przerażającego. Stał przed prawdą tak ważną, a teraz tak jasną. Jego rozum i serce walczyły, ale jego dusza znała prawdę. Oliana i Oliver to zawsze była jedna i ta sama osoba. Tu nie chodziło o płeć, ale o osobę. To było tak klarowne. W głowie wciąż słyszał: „To ty sobie chrzanisz życie, Gerardzie. Może i jestem dziwakiem, ale wiesz co? Mam odwagę. Mam odwagę i siłę, aby wyznać, że cię kocham. Mam odwagę i siłę, aby być sobą.”.

— Wszystko w porządku?

Gerard usłyszał słowa przyjaciela i zauważył, że zamiast iść, przystanął i patrzy gdzieś przed siebie.

— On mnie kocha.

— To chyba dobrze, nie?

— On mnie kocha — powtórzył chłopak jakby nie słysząc pytania przyjaciela. Potem wziął głęboki oddech, przypominając sobie dokąd ma iść i ruszył naprzód.

 

*

 

— Oliverze, co się z tobą dzieje? — zapytał Jonathan Walsh – Taylor, który był trenerem w szkole od wielu lat, a prywatnie mężem Richiego. — Znów wszystko pomyliłeś. Nie ma cię tutaj. Twój umysł jest daleko stąd. Jeżeli nadal tak pójdzie to zrobisz sobie krzywdę.

Klatka piersiowa Olivera unosiła się szybko, kiedy starał się uspokoić, po wykonaniu po raz kolejny błędnego układu, który znał na pamięć. Każdy krok, rytm, nawet to jak miał oddychać wszystko zawsze wydawało mu się spójne. Dzisiaj jednak  było zupełnie inaczej.

— Zero skupienia, Oli. Nie możesz sobie na to pozwolić. Nikt z was nie może. — Jonathan zwrócił się w stronę pozostałych uczniów. — Wiadomo, że błąd może zdarzyć się zawsze, ale nie możecie sobie pozwolić na takie, jakie pokazał wasz kolega. Mogą one doprowadzić do poważnej kontuzji. Życie jakie macie poza tą salą, pozostaje poza nią. Wchodzicie tutaj i zamieniacie się w tancerzy. Porzucacie to co was gnębi za tymi ścianami. Oliverze, nie mogę pozwolić ci dzisiaj trenować. Zrobisz sobie krzywdę.

Grant nie sądził, by fizycznie został bardziej skrzywdzony od tego co mu rozrywało serce. Przyznał w duchu rację trenerowi. Kilka razy tak się przewrócił, że mógł uszkodzić nogę, w tym kolano, a to odcięłoby go na długo, o ile nie na zawsze, od tego co kochał.

— Przepraszam. Nie jestem dzisiaj gotów na to. Obiecuję dojść do ładu ze wszystkim. Dzisiaj jednak nie jestem w stanie. Mogę iść się przebrać i iść do domu?

Tobias miał jeszcze trening po lekcjach. Mieli razem skończyć i wyjść, ale nie był w stanie pozostać w szkole. Chciał do domu. zaszyć się w swoim pokoju. Tylko na dzisiaj. Jutro z nastaniem dnia wszystko będzie lepsze.

— Idź. Widzimy się pojutrze.

— Dziękuję.

Pobiegł do przebieralni, aby zmienić ubranie. Nie spocił się, by brać prysznic, więc jedynie zmienił strój do tańca na ten, w którym był w szkole. Przebierając się w kabinie toalety zmienił także bieliznę. Na trening musiał założyć coś obcisłego, ale dzisiaj do szkoły, co robił rzadko przyszedł w jasno błękitnych koronkowych stringach. Czuł się w nich doskonale. Czuł się piękny. Mimo tego, że tylko on je widział. Wystarczyło, że miał je na sobie i czuł się seksowny. Wbrew pozorom nie były kobiece. Były męskie, dobrze wykonane i miały miejsce na penisa oraz jądra. Po prostu całe były z misternie wykonanej koronki.

Szybko wrzucił spodenki treningowe do worka, a potem już całą resztę do plecaka. Będąc w pełni ubrany wyszedł z szatni. Obok trwały zajęcia. Zazdrościł trochę innym, że mogli tam być i tańczyć, ale wiedział, że tu wróci. Teraz czekał go długi spacer do domu, bo strach przed jazdą autobusem nie minie mu chyba nigdy. Wróci do domu, to napisze do Tobiasa, informując go gdzie jest. Teraz nie chciał, aby chłopak próbował go przekonać, by został lub, że go odwiezie. Nawet nie chciał widzieć brata. Znów go zdenerwował tym co powiedział rano. Jakiś głos w nim podpowiadał mu, że z Tobiasem coś się działo, ale chłopak i tak by nic nie zdradził. Miał tylko nadzieję, że brat wszystko sobie poukłada, bo on tak zamierzał zrobić. Pożegnał się z Gerardem. Tyle chciał. Tylko jednego spotkania, wyznania co czuje i odejścia, bo stracił już nadzieję.

Szkolne korytarze były już w większości puste. Jeszcze gdzieniegdzie odbywały się lekcje, ale budynek powoli pustoszał. Wydawał się bez swoich uczniów ogromny, ale Oliverowi to nie przeszkadzało. Z łatwością pokonał korytarz, potem schody, hol i wyszedł na zewnątrz. Na szczęście była piękna, jesienna pogoda, więc spacer będzie dość przyjemny, a i może ochłonie dzięki temu od wydarzeń na boisku.

 

*

 

Dyrektorka była wściekła. Wicedyrektor się wydzierał na całego i mówił o rzeczach, o których Gerard dobrze wiedział. Nie bije się innych uczniów. Szkoda, że byli wciąż tak ślepi na wszystko co się działo w tej szkole. Miała być wolna od homofobii, przyjazna dla każdego bez względu na seksualność, płeć, wyznanie, czy rasę. Tymczasem to co było oficjalne, a co działo się w cieniach tego budynku, to dwie różne rzeczy. Tacy ślepi, a grozili mu wydaleniem ze szkoły. Dyrektorka mówiła coś o zawieszeniu na dwa tygodnie, ale jej zastępca chciał więcej. Facet był nieprzejednany.

— Nie możemy pozwolić sobie na takich uczniów jak ty! Dajesz zły przykład! Wszystko widzieliśmy na filmie! Zaatakowałeś Avery’ego!

— Gerardzie, powiedz nam dlaczego to zrobiłeś? — zapytała dyrektorka, która piastowała to stanowisko od ponad dziesięciu lat.

— Dlaczego go pytasz? Widać co zrobił! Zaatakował swojego kolegę. Dusił go, a potem uderzył!

— Ma prawo się wytłumaczyć — wtrącił spokojnie stojący niedaleko Gerarda Casey McPherson. Mężczyzna pojawił się niemalże od razu po tym jak Frosta zaproszono do gabinetu. — Każdy ma prawo do obrony. Znam Gerarda i wiele ma na sumieniu, ale nigdy nie pobił żadnego ucznia.

— Podobno popchnął tego Olivera Granta — podpowiedział wicedyrektor.

Na wspomnienie tego imienia i nazwiska Frost wciągnął głośno powietrze przez nos. Potem spojrzał na swojego pedagoga i powiedział:

— On to Oliana. Oni się tego dowiedzieli. Starałem się tylko, by Avery zamknął jadaczkę. On nie… — Po raz kolejny wypowiedź Gerarda została przerwana i zaczęło go to wnerwiać.

Do gabinetu wpadł Martin Reynolds, któremu nie pozwolono wejść z Gerardem.

— Powiedziałam, Martinie, że nie masz prawa tu być.

— Ale pani dyrektor… — dyszał, jakby jeszcze chwilę temu biegł co sił w nogach — oni… — Spojrzał na Frosta i kontynuował: — Oni go zabiją. Na placu za trybunami… Avery i Lovell mają Olivera.

Gerard więcej nie chciał słyszeć. Nawet jakby jego rozum podpowiadał mu, by siedział, bo nic go to nie obchodziło, to serce pokierowało jego działaniem. Wypadł z gabinetu niczym huragan. Po raz kolejny już tego dnia biegł szkolnymi korytarzami, tylko teraz miał doskonale wyznaczony cel. Słyszał za sobą, że kilka osób także biegnie, ale tylko Martin był w stanie dotrzymać mu kroku i ich pedagog. Mimo tego Frost i tak ich wyminął. Był szybki.

Plac za trybunami zazwyczaj był wykorzystywany do plenerowej nauki rysunku. Tym razem miejsce wypełnione sztalugami, było puste, a oczy Gerarda z łatwością wyłapały kilku chłopaków, którzy kopali, pluli, szydzili z na wpół rozebranego i leżącego na ziemi Olivera, który kulił się osłaniając głowę rękami.

— Dziwoląg.

— Pedał.

Wołali jeden przez drugiego.

— Ciota w babskich majtkach.

— Może chcesz posmakować mojego kutasa.

— Chodzisz w sukienkach, ciota powinna mieć cipę, a nie kutasa. Sprawdź jeszcze raz czy go ma — zawołał Lowell do Avery’ego.

— Nieeeee — wrzasnął Gerard i wpadł pomiędzy chłopaków.

Jego oczy szybko zarejestrowały, że coś wylali na Oliego, wyglądało to jak farba. Nagie pośladki chłopaka były nią pokryte, a fragment bielizny został zsunięty wzdłuż biodra. Chcieli go rozebrać — przemknęło przez myśl Frostowi zanim zdjął szybko sportową kurtkę i okrył nią Granta. Potem opadł na niego okrywając go sobą. W pewnej chwili jakiś kopniak wylądował na jego boku i stęknął przyjmując go, ale cieszył się, że to nie Oli otrzymał ten cios. Potem padł kolejny kopniak i znów ciało Gerarda otrzymało ten bolesny cios. Nie zważał jednak na to. Chwycił dłońmi twarz Oliego pokrytą już tworzącymi się sińcami, otwartymi rozcięciami, a z nosa leciała mu krew.

— Oli, Oli słyszysz mnie? — pytał Frost.

Nie zwracał uwagi co się poza tym działo. Słyszał jedynie podniesiony głosy i wiedział, że McPherson i Martin są już na miejscu.

— Oli, to ja.

Ledwie przytomny Oliver uchylił powieki i próbował się uśmiechnąć. Rozcięta warga nie na wiele pozwoliła, kiedy ból rozszedł się wzdłuż niej.

— Kocham cię.

Gerard zacisnął powieki, a potem spojrzał na pobitego chłopaka.

— Wiem. Ja… ja nie wiem, ale… kocham Olianę… A ona i ty… Ty chyba… Ja może… Oli… Oli? — zaczął panikować, kiedy oczy chłopaka uciekły jakby w dal, a potem ten stracił przytomność. — Oli? Kurwa, Oli, nie zostawiaj mnie — powiedział z płaczem Frost.

Obejrzał się w stronę dwójki ludzi, którym zaufał, a którzy próbowali zapanować nad napastnikami. Gdzieś w tyle dopiero biegła dyrektorka i jej zastępca. Gerarda to nie obchodziło i zawołał:

— Pomocy! Pomóżcie mu!

7 komentarzy:

  1. Ahhh... historia ma to do siebie, że lubi się powtarzać. Zobaczymy czy tak będzie i tym razem. Czy Oli i Gerard skończą jak JD i Casey? Cóż póki co mają wiele wspólnego. Ten rozdział jest na pewno przełomowy dla relacji tej dwójki. Może Gerard otworzy się na siebie samego i zaakceptuje siebie, a tym samym uczucie do Oliego? Kto wie?


    Dziękuję za rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  2. przypomina mi to scenę z Tylko ty :) równie piękna i wzruszająca

    OdpowiedzUsuń
  3. Wzruszająca scena. Ciekawe co teraz się będzie działo. Oprawcy oliego powinni ponieść karę. Myślę, że chłopaki teraz sobie poradzą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ile jeszcze Oli musi przeżyć żeby być szczęśliwym ? Tyle przykrości i nie sprawiedliwości za to ,że chce być poprostu sobą. Normalnie łezka mi poleciała. Do tego Gerard stanął w jego obronie i przyjmował na siebie ciosy. Naprawdę zaczyna rozumieć ,że Oli i oliana to jedno. Mam nadzieję ,że teraz pójdzie już wszytko do przodu . Uwielbiam to jak piszesz. Czekam na następny rozdział. W.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale no po prostu... Oliver czyżby mimo, że serce rozrywa się na kawałki jest w stanie "pożegnać się" z Gerardem, dać mu odejść... ale i widać, że Frost w ciąż i wciąż myślał o jego słowach... miałam obawy kiedy tak Oli wychodził ze szkoły i nie pomyliłam się, że może coś się stać... Avery zaczaił się na niego z kumplami, ale tutaj reakcja Gerarda kiedy usłyszał, że coś się dzieje odrazu pędzi z pomocą, i najwspanialsze jest też to, że nie atakuje tylko chroni Olivera przed ciosami... a Martin jeśli jest zakochany w Quinnie od dawna to czemu nie działał kiedy jeszcze nie było Matta?
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko pomiędzy Martinem i Quinnem wyjaśni się w przyszłości. :)

      Usuń
  6. Hejeczka,
    fantastyczny rozdział, obawiałam się że coś tutaj może się stać Oliver rozkojarzony wychodzi samotnie ze szkoły, wcześniej te groźby i... tak Avery z kumplami zaczaił się na niego... powinni odrazu ich zawiesić po tym... ale Gerard odrazu spieszy z pomocą ta rozpacz... ale i Martin czemu wcześniej nie próbował zbliżyć się do Quinna...
    weny i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)