2021/09/12

W rytmie miłości - Rozdział 14

 Hejka. Wrzucam rozdział tak na szybko, jak ja to mówię. Mam problemy z laptopem i muszę od nowa zamontować system itd. Trochę pracy mnie czeka. Także wstawiam rozdział w sumie w ostatniej chwili przed formatem. Zapomniałabym o tym i znów nic byście dzisiaj nie dostali. Życzę Wam udanego i pięknego tygodnia oraz zdrowia i zapraszam na kolejną część opowiadania. :)

Ślicznie dziękuję za komentarze. Naprawdę jak je widzę to chce się pisać. Szkoda tylko, że możliwości na to za bardzo nie ma. :/


 

Quinn ledwo przekroczył próg domu od razu zrzucił buty tuż przy wejściu, nie kłopocząc się ich równym ustawieniem. Chwilę później dołączył do nich plecak, który zazwyczaj jego właściciel zanosił do swojego pokoju. Tym razem jednak wyglądało to tak, jakby plecak wiszący na ramieniu Greenwooda miał mu przeszkodzić w szybkim dotarciu do pokoju, więc chłopak wolał się go pozbyć. Potem Quinn pokonał wysokie schody, przypominające te z filmów o bogaczach. Przebiegł korytarz, docierając dość szybko do ostatnich drzwi po prawej stronie. Wpadł do pokoju jak burza i uruchomił komputer. Mógłby interesujące go informacje sprawdzić w telefonie, ale wolał takich rzeczy szukać na większym ekranie. To było według niego znacznie wygodniejsze.

W czasie kiedy komputer uruchamiał się, Quinn skorzystał z łazienki, a potem przebrał się w coś wygodnego do chodzenia po domu. Usiadł z westchnieniem przed biurkiem i wpisał hasło do profilu. Pić mu się chciało, ale uznał, że wytrzyma tę niedogodność. Ważniejsze na tę chwilę było dowiedzenie się tego czego chciał. Kliknął na ikonkę przeglądarki, jednej z kilku jakie miał zainstalowane. Nie był przywiązany do jednej. Przygryzł dolną wargę, kiedy w okienku wyszukiwania wpisał interesujące go hasło. Uważnie obserwował wyniki pojawiające się na ekranie. Kliknął w pierwszy link, który jego zdaniem odpowiadał na to czego chciał się dowiedzieć. Wzrokiem prześledził widoczny tekst, a potem z jego ust padło:

— Ona zwariowała.

— Nie wiem kto, ani dlaczego zwariował, ale zdradzisz mi, synu, dlaczego hol wygląda jakby przeszedł przez niego huragan o imieniu Quinn?

Chłopak odwrócił się na obrotowym krześle stronę taty. Harry stał w otwartych drzwiach oparty o framugę i patrzył na syna z wysoko uniesionymi brwiami.

— Śpieszyłem się. Zaraz zejdę i wszystko poukładam. Plecak też zabiorę. Musiałem coś sprawdzić. — Z powrotem odwrócił się w stronę komputera. — Pani Clay chce wpakować mnie w coś takiego. Sam zobacz.

Harry wszedł do pokoju i przysunął sobie krzesło do biurka. Usiadłszy obok syna, spojrzał na ekran komputera.

— Co to jest? Opowiesz w skrócie?

— Informacja o muzycznym konkursie stanowym. Po raz pierwszy jest to organizowane. Biorą w nim udział szkoły z naszego regionu. Każda taka szkoła zgłasza swoich kandydatów na konkurs składający się z trzech etapów. Pierwszego dnia uczestnicy mają zagrać klasyczne, drugiego jakiegoś klasyka w wersji rockowej. Co do dnia trzeciego, to nie doczytałem jeszcze o co tam dokładnie chodzi. W każdym razie dopiero po wszystkim jest wyłonienie kandydatów.

— Może sprawdź co trzeba grać dnia trzeciego, jak mówisz.

— Są chyba wymienione utwory i można coś sobie wybrać — odpowiedział Quinn spoglądając na listę. — Tak, wybiera się jeden z nich.

— O, tam chyba przewinęły się Piraci z Karaibów. Dobrze to grasz.

— Dlaczego mówisz, że miałbym to grać? — Spojrzał na tatę jak na kosmitę. Nie zamierzał nic grać. Nie z Martinem. Nie zamierzał również uczestniczyć w żadnym konkursie. Sam tak, ale nie z Reynoldsem.

— Synu, przypuszczam, że pani Clay chce cię zgłosić na ten konkurs. Inaczej byś się tym nie interesował.

— W tym właśnie problem co ona chce zrobić. Wszystko byłoby dobrze, gdyby na tym konkursie chcieli solistów. Oni chcą duety. — Zrobił taką minę, jakby właśnie zjadł całą cytrynę.

— No i? — Harry nie widział w tym problemu.

Quinn ponownie spojrzał na swojego tatę ze zgrozą w oczach.

— No i? Clay wymyśliła sobie, że mam w tym uczestniczyć z Martinem - kretynem.

— Z kim?

— Z tym dupkiem Reynoldsem. Tym, który jest synem twojego przyjaciela i wspólnika. Tym Martinem — wypowiedział to imię tak jakby oznaczało coś oślizgłego i obrzydliwego. Podskoczył, kiedy jego tata klasnął w dłonie.

— Świetnie. Będziecie idealnym duetem. Tak też się składa, że zaprosiłem jego rodziców na niedzielny obiad. Będziecie mogli z Martinem wszystko obgadać.

Quinn poderwał się z krzesła i zaczął krążyć po pokoju. Jeszcze miał we własnym domu znosić tego drania? Nigdy w życiu! Przystanął i oparłszy ręce na biodrach powiedział do rodzica:

— Nie ma mowy, tato. Nienawidzę tego imbecyla. Jest homofobem, idiotą, kretynem do setnej potęgi. Bezmózgim osłem, bęcwałem, głąbem…

Harry w spokoju czekał, aż syn przestanie denerwować się i wyzywać swojego kolegę. Kiedy jednak chłopak nie zamierzał kończyć, wtrącił się w jego monolog:

— Jestem pod wrażeniem synonimów jakie znasz, przyznam, że wielu nigdy nie słyszałem, ale długo tak możesz?

— Oj, długo, tatku, długo. — Usiadł na krześle i złożył ręce jak do modlitwy patrząc na ojca. — Czy jest jakakolwiek szansa na to, że on nie przyjdzie? Nigdy nie przychodził. Nie przyjdzie tym razem, co nie?

Harry podrapał się po głowie.

— To ważna okazja. Wątpię, aby tym razem ojciec pozwolił mu zostać w domu. Reynolds i ja podpisaliśmy umowę z ogromną firmą, która chce, abyśmy transportowali ich towary po całej Ameryce Północnej i Środkowej. To duży kontrakt i ogromne przedsięwzięcie. Obaj chcemy świętować to z całą naszą rodziną. Zmusi Martina do przyjścia. Dasz radę — dodał, dostrzegając minę syna, która tym razem wyglądała tak jakby chłopak wdepnął w olbrzymie gówno.

Poklepał go po ręce, a potem wstał. Wychodząc zatrzymał się przy drzwiach i rzucił:

— Możesz przyprowadzić Maxa.

— Uch — sapnął zdenerwowany Quinn.

Po chwili jego mina zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni, a na ustach pojawił się uśmiech. Już on pokaże temu cholernemu homofobowi, że dwóch chłopaków razem to wspaniała rzecz. Z tego co wiedział rodzice Martina pod tym względem są w porządku. Tylko urodził im się taki jakiś niezbyt normalny pacan.

— Będzie niezła jazda panie Martinie – kretynie. Już się o to postaram — szepnął pod nosem.

Wstał z krzesła, aby położyć się na łóżku. Ledwie na nie opadł, zaczął pisać do swojego chłopaka informując go o niedzielnym obiedzie. Max był teraz w szkole, więc nie dzwonił do niego. Rano mu jedynie partner odpisał, że go kocha i tęskni oraz czeka na kolejne spotkanie.

Co powiesz na niedzielne towarzyszenie mi na obiedzie u mnie w domu? Tata wydaje małe spotkanie dla wspólnika i jego rodziny i chcę, byś też tam był.

Nie spodziewał się, że odpowiedź nadejdzie tak szybko.

Tak. Chętnie przyjdę.

Super. Nie zapomnij, że dzisiaj widzimy się w pizzerii po południu.

Będę na pewno, Quinn. Teraz sorry, ale jest dzwonek na lekcję. Muszę iść.

Dobra. Kocham Cię. :*

Greenwood wysłał wiadomość dodając do niej omotkę pocałunku, ale odpowiedzi już nie otrzymał. Uznał, że jego chłopak już jest w klasie i nie mógł używać tam telefonu.

— Ty się ucz, a ja muszę jechać na zakupy. W coś się muszę przecież ubrać na ten obiad.

Zerknął na wypchaną w szwach szafę i zdecydował, że mimo wszystko musi mieć coś nowego. Potrzebował też towarzystwa na zakupach. Zadzwonił więc do Elliotta i poinformował go, że chłopak jedzie z nim na zakupy.

— Muszę kupić seksowne ciuchy i będziesz mi towarzyszył.

— Chyba cię powaliło. Nie ma mowy, Quinn. Prędzej zamknę kanał niż pojadę z tobą na zakupy.

Elliott nienawidził zakupów, a szczególnie tych, które dotyczyły ubrań. Greenwood nieraz towarzyszył chłopakowi, kiedy ten musiał obowiązkowo kupić sobie coś nowego. Te wypady wyglądały tak, że Ross wpadał do sklepu, brał pierwszą z brzegu oversizową koszulkę czy bluzę, płacił i wychodził najszybciej jak tylko zdołał.

— Nie bądź taki. Jesteś moim przyjacielem — jęknął chłopak, próbując podejść Elliotta, doskonale się przy tym bawiąc.

— Przyjaźń ma swoje granice. Ja muszę rozwiązać swój problem ze streamem i całym tym gównem, także nara.

Po tych słowach chłopak rozłączył się. Quinn nie zamierzał się poddać i zadzwonił do następnej osoby na liście osób, które chciał by mu towarzyszyły na zakupach. Tym razem był to Christopher, który z kolei odmówił tłumacząc się projektem szkolnym i pracą. Potem padło na Olivera, ale chłopak także nie chciał mu towarzyszyć. Nawet przyszło mu do głowy, aby zadzwonić do Tobiasa, ale nie miał jego numeru. Zanotował sobie w głowie, aby go zdobyć, a potem postanowił, że sam uda się na zakupy.

 

*

 

— Nie wiem dlaczego pytasz o moją radę, kiedy sam o wszystkim zdecydowałeś — powiedział Tobias do brata.

Już sobie darował kazań, które mu udzielał. Nie działały. Oliver za bardzo lubił złych chłopców, a ich ciągnęło do niego. Po raz kolejny, przypominanie mu jak może skończyć się zabawa z drapieżnikiem nie miało sensu. Nie, kiedy u jego brata pojawiły się uczucia.

— No właśnie, nie wiem czy dobrze zrobiłem zgadzając się pójść do niego. — Założył na lewy nadgarstek skórzaną bransoletę. Na prawym miał kilka z koralikami i każda ściśle przylegała do drugiej.

— Oli, wiesz czego on będzie chciał.

Tobias złapał kluczyki do samochodu. Nie miał najmniejszej ochoty na spotkanie w pizzerii, ale nudził się w domu. Poza tym Oliver chętnie się tam wybierał, a on zamierzał mu towarzyszyć. Jego brat miał szansę przyłączyć się do paczki dobrych przyjaciół i zamierzał to obserwować. Tak samo jak Elliotta, który też tam będzie, a który wiedział kim jest Oliana i mimo to nie odrzucił Oliego.

— Seksu? — Oliver przewrócił oczami. — Poradzę sobie.

— Tak? Co zrobisz, kiedy pod spódnicą odkryje niespodziankę?

Oliver przyjrzał się sobie w lustrze, a potem spojrzał na brata.

— Jestem pewny, że to go właśnie nakręci.

Razem wyszli z domu i ruszyli w stronę samochodu stojącego na podjeździe. Tobias wcześniej zamknął drzwi na klucz, bo cioci nie było w domu.

— Taa, ale wkurzy. A co zrobisz, kiedy Frost odkryje, że chłopak, którego on tak w szkole nie znosi i Oliana to jedna i ta sama osoba? I tak, wiem, że wyśmiewa się z ciebie w szkole.

— Nie baw się w sto pytań — zdenerwował się Oliver. Nie chciał, aby Tobias wypowiadał na głos jego obawy. — Poza tym nie pozwolę mu się dotknąć. Zresztą, kiedy jest z Olianą wydaje się być inny.

— Czyli jest chłopakiem o złej powierzchowności i złotym sercu? — zapytał Oliego, zatrzymując się przy samochodzie. Śmieszyło go to.

— Są tacy. Ty taki jesteś.

— Oli, sam wiesz, że w czasie naszych gorszych dni nie byłem dobrym człowiekiem.

— Teraz jesteś, braciszku. — Oliver uśmiechnął się. — Gdybyś nie był moim bratem, zainteresowałbym się tobą.

Tobias Grant skrzywił się.

— Obrzydliwe. Wiem jakie historie czytasz w necie, ale dwaj bracia razem w ten sposób… Nie, nie dla mnie. Obrzydliwe. Wsiadaj lepiej zanim powiem, jakim jesteś idiotą zakochując się we Froście.

— Właśnie to powiedziałeś.

— Dobra, powiem to głośno, naprawdę jesteś idiotą.

Oliver na te słowa roześmiał się. Palnął brata w ramię, a ten zarzucił rękę na jego ramiona i przyciągnął do siebie udając, że chce go udusić.

— Puść, pacanie.

Oli wyrwał się z uwięzi zanim jego fryzura zostałaby potargana. Od razu poprawił włosy. Dzisiaj je rozpuścił, a wcześniej umył w ulubionym szamponie i natarł balsamem. Pachniały bzami.

— Lepiej jedźmy zanim się spóźnimy i Quinn znów zamówi pizzę z ananasem. Nie cierpię ananasa.

Na samą myśl, że miałby zjeść chociażby kawałek ananasa Oliver skrzywił się. Potem w towarzystwie śmiechu brata, który uwielbiał ten owoc, ale na szczęście nie na pizzy, wsiadł do samochodu. Ledwie zapieli pas, a Tobias uruchomił silnik, uprzednio włączywszy stację radiową grającą cały czas rocka, odezwał się telefon Olivera. Chłopak spojrzał na ekran i na jego twarzy niemalże jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się uśmiech. Jego brat od razu wiedział, od kogo przyszła ta wiadomość. Coraz bardziej nie podobało mu się to wszystko, ale co niby miał zrobić. Miał tylko ogromną nadzieję, że to wszystko nie skończy się źle. Inaczej Frost na zawsze zapamięta, że zranił najważniejszą w życiu Tobiasa osobę. Poza ciocią miał tylko Oliego. Razem przeszli przez piekło z ojcem i to ich zbliżyło do siebie. Nigdy nie będzie nikogo ważniejszego w jego życiu niż siedzący obok niego blondyn.

— I co ci napisał?

— Pytał czy pamiętam o niedzieli. To znaczy czy Oliana pamięta — poprawił się.

— Nie mogłaby zapomnieć?

Na to pytanie Oliver tylko pokręcił głową, a potem jako Oliana odpisał Gerardowi.

Pewnie że pamiętam. Wprost nie mogę doczekać się spotkania z tobą i wizyty u ciebie. Co w ogóle porabiasz?

Odpowiedź nadeszła od razu.

Umówiłem się z przyjacielem. Tylko spóźnia się. A ty co robisz?

Ja siedzę w samochodzie z bratem i jedziemy na spotkanie z przyjaciółmi.

Fajnie. Baw się dobrze, Kochana. Tęsknię za Tobą.

Ja za tobą również. Spotkamy się już niedługo.

Nie mogę się tego doczekać, Oliano. Na pewno nie chcesz, abym po ciebie przyjechał?

Nie, poradzę sobie. Mam Twój adres.

To będę na ciebie czekać w niedzielę o czternastej. Kończę, bo Martin właśnie się pojawił.

Ty też baw się dobrze. Całuję. Pa.

Pa i też całuję.

Oliver długo się jeszcze wpatrywał w te wiadomości, analizował je i po raz kolejny przekonał się, że ma duże kłopoty. Naprawdę jest idiotą.

14 komentarzy:

  1. Oj to się porobiło. No no Oli wpadł po uszy.
    Życie Quinna tez zaczyna nabierać smaku. Cos czuję ze obiad z Martinem będzie integrujący. I najlepiej jakby Max nie mógł przyjść...
    Tobias i zainteresowanie Elliotem? Ocho. Naprawdę staram się to wszystko rozgryźć ale kurde ciężko.
    I klasycznie pdzerwa w tak ważnym momencie.


    Cieszę się, że mimo wszystko wrzuciłaś kolejny rozdział. Jak zawsze czuje niedosyt.
    Mam nadzieję,że wszystko się u Ciebie poukłada. Trzymam kciuki.
    Dużo zdrówka i weny. Trzymaj się kochana :)

    Pozdrawiam Jenny H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porobiło się, porobiło. Oli sam się pcha w kłopoty, Quinn szaleje, bo nie znosi Martina, a Tobias chyba nie wie czego chce. To dobrze, że ciężko to rozgryźć. :D
      Również mam nadzieję, że u mnie wszystko się poukłada. Oby.
      Dziękuję i również życzę zdrówka.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Hejka. xD
    Ej, nooo... Przez Martina zaczyna mi się jego para z Quinnem wysuwać na prowadzenie! xD Utarcie nosa Maxowi (w mojej głowie chyba) to byłby taki prezent od losu, no taka radość i szczęście, że do niedzieli chyba obgryzę wszystkie paznokcie! Zapowiada się ciekawy wieczór... Właśnie odsłuchałam sobie na YT motywu z Piratów w wersji skrzypce+pianino. O, matko... Jeśli Martin będzie tak naparzał w klawisze, to Quinn przepadnie. xD Serio... niech oni jadą na ten konkurs, proszę. ;3

    Elliott... na ma poważny problem. I coraz mniej czasu. Łoj tam, niech wbija na chatę do Ryan'a, to razem zrobią streama i po sprawie. xD

    Oli ma cudowne wsparcie w bracie. Jestem pewna, że Tobias porządnie stłukłby Frosta, gdyby ten tylko krzywo spojrzał na Oliego. Pozostaje mieć nadzieję, że gra Oliego potrwa jeszcze jakiś czas... i nie skończy się dużym upadkiem.

    Pozdrawiam serdecznie. ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fajnie, bo ja bardzo lubię Martina i Quinna i dobrze mi się o nich pisze. :D Przydałoby się utrzeć nosa Maxowi, oj przydałoby się. Ja kocham ten motyw w tej wersji. Jak tego słucham to mam ciary i obaj muszą to zagrać. :D

      Ryan pewnie by nie pozwolił na coś takiego. :)

      Oli ma brata o którym można pomarzyć. Sam się chłopak pcha w kłopoty, a te mogą skończyć się bardzo bolesnym upadkiem.
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
    2. Ja czasami tak mam, że nastawię się na jakąś parę, ale ewidentnie się męczę, a między nimi strasznie mało iskrzy... A dodaję jakąś inną parę, o której nie planuje zbyt wiele i nagle po prostu otwierają się bramy ich historii. XD
      Taaak, nakręcaj mnie bardziej, to będę Cię męczyć o przedpremierowe rozdziały. XD

      Ahaaa... Teraz zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle będzie coś na rzeczy z Ryan'em... Bo Tobias pyta o Elliotta... No nie przeczę, jesteś mistrzem budowania napięcia. XD

      To ja jestem gotowa odłożyć mu poduszkę. Muszę się przyznać, że na początku wkurzała mnie naiwność Oliego, ale teraz go rozumiem i stoję za nim murem.

      Pozdrawiam serdecznie. XD

      Usuń
    3. Bo tak jest z parami. Niby mózg mówi, często i czytelnicy, że oni mają być razem, ale ciężko się o nich pisze, serce podpowiada, że to nie ma być tak. Ale się o nich pisze, bo oni mieli być razem. Wkracza inna para, jakaś z tła i bum historia gotowa. Mam nadzieję, że tak jest u mnie z czwartym tomem z cyklu Uśmiech losu. :)
      O Ollim trudno powiedzieć, że jest naiwny. Wiele przeszedł jak na tak młodego człowieka, więc raczej nie jest. On po prostu jak sobie coś postanowi, to idzie w zaparte, nawet jeżeli podświadomie wie, że to może się źle skończyć. Może jest pełen nadziei, że coś zmieni, że coś dobrego go spotka i znajdzie miłość. :)

      Ściskam. :)

      Usuń
  3. Hej. Oli to lubi życie na krawędzi ;) to jak igranie z ogniem . Normalnie pakuje się w ta relacje coraz bardziej ,aż mu współczuję jak to wyjdzie na jaw. Za to Quinn i ta jego złość na Martina ... Aż sama się nie mogę doczekać kolacji. Elliot ach ten Elliot mam nadzieję ,że ten jego mózg podsunie mu genialne rozwiązanie . Pozdrawiam trzymam kciuki za czas i miejsce do pisania i dziękuję ,że wstawiłas rozdział. smutny byłby początek tygodnia. A tak to będę z niecierpliwością czekać co dalej im z gotujesz. Pozdrawiam w.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba lubi igrać z ogniem. To nic, że się poparzy, ale ma nadzieję, że czasami może wyjść coś dobrego z takiej zabawy. :)
      Elliott sobie poradzi. Zawsze spada na cztery łapy. :)
      Życzę dużo uśmiechu i pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Hejeczka,
    ojciec Quinna to fajny człowiek... tu Quinn się wkurza że ma występowac na konkursie z Martinem-palantem, a ojciec twierdzi że to super... no i jeszcze to spotkanie na obiedzie to bedzie niezwykle zabawne...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tata Quinna jest super. Bardzo go lubię i chłopak ma szczęście, że ma takiego ojca.
      Dziękuję za wenę i pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  5. Ooo tak, więcej, więcej galimatiasu. Zdecydowanie robi się coraz ciekawiej, a losy, relacje i uczucia będą się przeplatać w czasie i fabule tego opowiadania. Mnie kurde cały czas zastanawia ten Max, jakoś mi się on nie podoba. Coś w nim takiego jest, będę musiała mu się lepiej przyjrzeć podczas obiadu.

    Niech Wna będzie z Tobą;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Galaimatiasy są super. Zawsze coś się dzieje. Sama uwielbiam takie przeplatanie się losów bohaterów itd. Maxa to chyba nikt nie lubi. Ciekawe czy macie rację, by tak czuć, czy jednak nie. :)
      A dziękuję. :)

      Usuń
  6. Hejeczka, hejeczka,
    uwielbiam ojca Quinna to fantastyczny ojciec... Quinn się wkurza o konkurs i to jeszcze z Martinem-palantem, a ojciec tak po prostu twierdzi, że to super, że będą wspaniale współpracować... ten obiadek niedzielny będzie niezwykle zabawny...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tata Quinna jest super pod każdym względem. :)
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)