2021/09/05

W rytmie miłości - Rozdział 13

 Dziękuję za komentarze. :) Dzisiaj pojawi się wyczekiwany Elliott. Na każdego będzie pora w tym tekście. Jest dużo postaci i trudno pisać o wszystkich, kiedy trzeba skupić się na jednym wątku. :)

Zapraszam na rozdział. Dodam jeszcze, że zapas się kończy, a z pisaniem raz idzie, raz nie, także mogą pojawić się jakieś przerwy, ale trzymajcie kciuki, aby tak się nie stało. Jeżeli będą to takie dwutygodniowe.

 

 

Temperatura nie wzrośnie powyżej piętnastu stopni. Prognozy przewidują opady deszczu przez cały dzień. Jest szansa, że…

Quinn przełączył stację radiową. Nikt nie musiał mu mówić jaka będzie dzisiaj pogoda. Wystarczyło wyjrzeć przez okno i miał wgląd we wszystko. Westchnął jedynie, bo nie lubił deszczu i zimna. Zazwyczaj wtedy miał ochotę usiąść pod kocem, z filiżanką herbaty, przy dobrym filmie. Najlepiej jakby dołączył do niego jego chłopak. Niekoniecznie wtedy musieliby oglądać film. Tak jak wczoraj, najpierw było miło, przyjemnie na randce, a potem skończyli w łóżku. Uwielbiał Maxa. Ba, to nawet za mało powiedziane. Kochał go. Jeszcze tego nie wyznał chłopakowi, ale czekał na idealną okazję do tego.

— Nie wiem o czym myślisz, ale skończ to robić, bo spóźnimy się do szkoły.

Quinn drgnął, kiedy usłyszał głos Christophera. Uświadomił sobie, że siedzi w kuchni przy śniadaniu, którym był jedyny tost jakiego sobie zrobił i nawet nie wziął kęsa. Nie był głodny. Potem, gdy to się zmieni, kupi coś sobie w szkole.

— Chris, powiedz w jaki sposób można komuś powiedzieć o swoich uczuciach?

— To znaczy, że co?

Nicholls podszedł do lodówki, wyjął z niej sok i wrzucił do swojego plecaka. Chłopak zaskoczył go tym pytaniem. Domyślał się czego ono dotyczy, ale wolał się upewnić. Chociaż wolałby, aby Quinn nie czuł nic do Maxa. Nadal nie lubił tego chłopaka. Nawet po tym jak dotarło do niego, że nie jest zakochany w młodym Greenwoodzie.

— To, to o czym myślisz. Chyba kocham Maxa.

— Chyba?

— No, na pewno. Zasypiam myśląc o nim, wstaję myśląc o nim…

— Dobra, przestań, bo się rozpędzisz, a ja nie chcę wiedzieć co jeszcze robisz myśląc o nim.

— Ha — Quinn wycelował palec z Christophera — to ty o tym powiedziałeś. Głodnemu chleb na myśli, co?

— Głodny głodnemu wypowie — odgryzł się Nicholls.

— A nie, bo jestem najedzony…

— Jak możesz być najedzony, skoro nawet tostu nie zjadłeś?

Obaj słysząc pytanie dwunastolatki zamilkli, zanim temat zszedłby w stronę w której Sophia nie powinna uczestniczyć. Nastolatka spojrzała na nich, kiedy przerwali rozmowę.

— Przeszkodziłam w czymś?

— Nie, nie — odpowiedzieli jednocześnie.

— Czyli gadaliście pewnie o seksie. No co robicie takie miny? Nie jestem dzieckiem. Ruszy się któryś z was i podrzuci mnie do szkoły? Mama powiedziała, że to zrobicie. Harry też z samego rana musiał jechać do firmy, więc zostaliście mi wy. Leje jak z cebra i nie zamierzam iść do szkoły pieszo.

— Już, tylko polecę po bluzę — powiedział Quinn.

Wstał od stołu i przeniósł talerz z tostem na blat kuchenny. Potem pobiegł na piętro, by wśród wielu rzeczy, często bardzo kolorowych, znaleźć bluzę na dzisiejszy dzień. Nigdy nie szedł do szkoły w tym samym w czym był dnia poprzedniego. Nie rozumiał, dlaczego inni tak robią. Założył bluzę, ale przed wyjściem jeszcze spojrzał w lusterko. Poprawił grzywkę i stwierdził, że powinien udać się do fryzjera. W drodze na parter zadzwonił do salonu, do którego chodził, by umówić się na strzyżenie. Potem napisał do Maxa.

Hejo. Mam nadzieję, że już wstałeś. Wiem, że masz dzisiaj na późniejsze lekcje, ale szkoda dnia na spanie. No chyba, że to było by ze mną. Pamiętaj o dzisiejszym spotkaniu w pizzerii z moimi znajomymi. Poznasz w końcu Olivera i jego brata, o ile ten przyjdzie.

Wysłał wiadomość do chłopaka, ale ten nie odpisał, więc Quinn uznał, że Max jeszcze śpi. Jego partner był ogromnym śpiochem. Thompson byłby bogaty gdyby mu płacili jedynie za spanie. Zanotował sobie w głowie, że musi zaprosić Maxa na niedzielny obiad. Ten, na którym miał się pojawić jeszcze w sierpniu, nie wypalił. Tata Quinna musiał wyjechać służbowo, a on wolał ze swoim chłopakiem pójść do kina, a potem robić inne przyjemne rzeczy.

— Quinn, rusz dupę — pogonił go Christopher. — Mam na pierwszej lekcji francuski, a babka mnie nie lubi i ukatrupi, kiedy się spóźnię.

— D'accord, d'accord, je suislà[1] — powiedział Greenwood.

— Że co?

— Nic dziwnego, że babka chętnie cię ukatrupi, kiedy nie znasz tak prostych słów.

 Francuski to nie moja bajka, ale musiałem wybrać jakiś język dodatkowy. Ty masz szczęście, bo matka uczyła cię od dziecka tego języka. Zdradzisz mi co powiedziałeś?

Quinn schylił się, aby założyć buty. Wybrał te, które idealnie pasowały do jego zielonych spodni i biało szarej bluzy. Wyprostował się i dopiero wtedy odpowiedział:

— Powiedziałem, dobra, dobra już jestem.

Sprawdził czy ma kluczyki do samochodu i całą trójką udali się do kuchni. Z tego  pomieszczenia jedne drzwi prowadziły do piwnicy, a drugie do garażu, Było to wygodne zwłaszcza kiedy padał deszcz. Można było od razu wsiąść do samochodu i nie zmoknąć.

— Mogę dać ci korepetycje, jeżeli chcesz, ale będzie cię to drogo kosztować.

Trącił przyjaciela łokciem w bok, a Chris wyciągnął rękę i zarzucił na jego szyję. Przyciągnął go do siebie i poczochrał po głowie.

— Ej, moja fryzura — zaprotestował Quinn, wyrywając się od potwora, który chciał zniszczyć to, co misternie układał przez godzinę.

— Naprawdę? Wydawało  mi się, że to wygląda tak jak zaraz po wstaniu z łóżka.

Christopher znów próbował zepsuć nienagannie ułożone włosy przyszłego, przybranego brata, ale chłopak zasłonił się przed tym rękoma.

— Ani mi się waż potworze — powiedział.

Nicholls roześmiał się. Czuł się zadowolony z ich przyjacielskich relacji. Odkąd nie odwalało mu na punkcie miłości do Quinna, tak powróciła dawna swoboda jaką przy nim czuł.

— Chłopaki, może byśmy się pośpieszyli, co? Uch, nie mogę z wami — dodała nastolatka kiedy uśmiechnęli się do niej jak szaleńcy.

 

*

 

Odwieźli Sophię do szkoły, a potem Greenwood nawrócił i od razu skierował się do ich liceum. Deszcz trochę ustał, ale nadal kropiło i nie zapowiadało się na większą zmianę pogody. Cicho grało radio. Właśnie puszczano jedną ze starych piosenek Rihanny Where Have You Been.

— Przyjdziesz dzisiaj do pizzerii?

— Pracuję dzisiaj. Mam szczęście, bo szef tak mi ułożył godziny pracy w cukierni, że mogę tam nawet i w tygodniu wpadać.

— No szkoda, że cię nie będzie. Przyjdzie Oliver i może będzie Tobias.

— No szkoda.

Christopher nie dał po sobie poznać, jak bardzo cieszy się, że musi dzisiaj pracować. Miał doskonałą wymówkę do tego by nie widzieć się z jednym z braci Grant. Niespodziewanie jego telefon oznajmił, że dotarła do niego wiadomość. Akurat trzymał urządzenie w dłoni, gdyż wcześniej przeglądał media społecznościowe. Szczególnie interesowały go grupy dotyczące wypieków ciast, do których się zapisał. Dlatego wystarczyło tylko zerknąć na ekran, by wiedzieć, że w złą godzinę ucieszył się z popołudnia spędzonego w pracy. Los bywa przewrotny i lubi mieszać w planach — pomyślał.

— Co tam ciekawego dostałeś, że masz minę jakby ci ktoś kota porwał?

Quinn włączył kierunkowskaz i skręcił po chwili w lewo. Zrobił to ostrożnie i uważnie, gdyż dopiero od pół roku mógł prowadzić i nie zamierzał jeździć brawurowo, jak wielu innych kierowców.

— Jedziesz jak moja babcia — stwierdził Chris ignorując pytanie przyjaciela.

— Nie wiem, o której mówisz, bo obie twoje babcie nie żyją.

— Jedna z nich prowadziła jak ty. Powoli, niczym żółw. Muszę dodać, że była wtedy jeszcze młoda.

— Mówisz o tym, bym się na tym skupił i nie pytał co do ciebie przyszło? Ale nie ze mną takie numery kolego.

Chris burknął coś niezrozumiale pod nosem i przyłożywszy palec do czytnika uruchomił telefon. Pokazał przyjacielowi wiadomość jaką przesłał mu jego szef.

Cukiernia zamknięta. Mamy awarię wody. Do zobaczenia w weekend.

— O, ale fajnie. Będziesz mógł przyjść na spotkanie.

Bardzo się z tego cieszę — pomyślał Nicholls. Nie zamierzał mówić tego głośno, bo nie opędziłby się od pytań. Uwielbiał Quinna, ale chłopak zawsze drążył dziurę w całym. Do tego stopnia, aż wszystko mu się wyśpiewało niczym na przesłuchaniu.

— Cholera, muszę upewnić się jeszcze, że Elliott pamięta o pizzerii — mówił Quinn, ale bardziej do siebie niż do towarzysza wspólnej podróży do szkoły.

— Dlaczego ma nie pamiętać?

— Wszystko jest możliwe… — urwał, by skupić się na parkowaniu na parkingu przed szkołą. Na szczęście deszcz już przestał padać, Z ulgą przyjął to, że nie zmoknie idąc z samochodu do budynku. — Ostatnio żyje z głową w chmurach. Chyba się zakochał?

— W kim?

— W kimś kogo poznał w necie.

 

*

 

Głupi, pierdolony mózg. Elliott przeklinał to, co mieściło się w jego głowie pod czaszką. Nie mógł inaczej tego nazwać, kiedy patrzył w ten cholerny telefon i nie wierzył, że to zrobił. Nie dość, że nie miał czasu, aby nagrywać filmów jako Tollie, by mieć co wstawiać widzom na swój kanał, to jeszcze zgłosił się na moderatora do Ryana. W dodatku, miały być to weekendowe wejścia na żywo, co stanowiło dużą przeszkodę szczególnie w ten weekend. Naprawdę powinien się przebadać. Może dzięki temu poznałby nieznane zakamarki swojego mózgu. Może zrozumiałby dlaczego robi coś, zanim się nad tym zastanowi. Miał jeszcze nadzieję, że Ryan nie zauważy jego zgłoszenia. Może da się to jakoś anulować.

— Kurwa.

Szybko odkrył, że nic nie dało się zrobić. Już miał napisać do chłopaka i wycofać się ze swojej opatrznej decyzji, kiedy jego telefon zgasł. Znów zapomniał go naładować. Jak zwykle zresztą.

— Czy czasem panu nie przeszkadzamy?

Niezbyt zadowolony głos nauczyciela od grafiki komputerowej ledwie co zwrócił uwagę Rossa.

— Nie, absolutnie. Udaję, że was nie ma.

Kiedy w klasie rozległy się śmiechy dotarło do niego, że przesadził. Znów jego język był szybszy od wolno myślącego mózgu, o ile ten w ogóle myślał, bo jego zdaniem tego nie robił. Elliott poczuł jak robi mu się gorąco. Pieczenie policzków jasno powiedziało, że na pewno ma je czerwone. Napotkał srogie spojrzenie nauczyciela i żałował, że mężczyzna nie śmieje się tak jak inni.

— Zna pan sposób na wymienienie sobie mózgu? — zapytał Elliott Ross, czego od razu pożałował, ale było za późno. Słowa już zostały wypowiedziane.

— Nie znam, ale znam sposób na to jak możesz w tej chwili wyjść z klasy.

— Również go znam.

Tym sposobem Elliott utkwił na pustym, cichym korytarzu. Co uważał nie za tak złą rzecz, ale nie w czasie, kiedy jego telefon wyładował się i nuda dała o sobie znać. Poza tym, lubił zajęcia z grafiki komputerowej. Wiele się na nich nauczył. Mógł wszystko wykorzystać do rozwoju wizualnego swojego kanału. Najbardziej jednak lubił zajęcia dotyczące vlogowania, które nie polegały tylko na tym, że uczono jak mówić przed kamerą. Do tego się nie pchał. Nie zamierzał bowiem udostępniać swojego wizerunku. Dowiadywał się tam jak prowadzić kanał, media społecznościowe, jak radzić sobie z hejtem, a także sukcesem, jak zostać youtuberem, influencerem, a nawet dziennikarzem i fotografem. Poza tym, te lekcje uczyły go też marketingu, tworzenia swojego wizerunku i wielu innych rzeczy, z którymi wiązał przyszłość.

Przez chwilę stał pod ścianą jak słup, ale stwierdził, że czas mu się dłuży, więc powoli i uważnie ruszył w głąb korytarza. Szedł po cichu, tak by nie spotkać żadnego z nauczycieli, któremu musiałby się tłumaczyć dlaczego nie jest na lekcji. Miał szczęście, że nie wylądował u pani dyrektor. Postanowił udać się pod klasę, gdzie Quinn powinien mieć teraz zajęcia. To sprawiło, że musiał wejść na drugie piętro, ale nie stanowiło to większego problemu. Skradał się niczym najlepszy ninja, czym paradoksalnie jeszcze bardziej zwracał na siebie uwagę. Tak podpowiadał mu mózg, ale nie słuchał go, bo ten niejednokrotnie wplątywał go tylko w kłopoty. Pokonał niewyobrażalną ilość schodów. Dobra, nie było ich tak wiele, ale jemu się wydawało, że nigdy się nie skończą. Skręcił w lewo i z każdym kolejnym krokiem coraz wyraźniej do jego uszu docierały dźwięki instrumentów. W jednej klasie ktoś rzępolił na kontrabasie aż bolały go uszy od popełnianych błędów. Niemniej już po chwili o tym zapomniał. Dolatujący bowiem z kolejnego pomieszczenia dźwięk skrzypiec tworzył muzykę zbyt piękną, aby można było przejść obok tego obojętnie. Była to sala, w której tego dnia Quinn Greenwood odbywał zajęcia.

Elliott podszedł do drzwi z szybą u góry i zajrzał do środka z nadzieją, że nikt go nie zobaczy. Uśmiechnął się po tym jak stwierdził, że to gra jego najlepszy przyjaciel. Chłopak potrafił grać niczym zawodowiec. Nim Quinn w ogóle nauczył się to robić, jego fałszowanie powodowało, że Elliott chciał sobie odciąć uszy. Sądził, że nie robiąc tego umrze cierpiąc katusze. Teraz z ogromną przyjemnością słuchało się czystych dźwięków. Greenwood wyglądał na skupionego, kiedy sunął smyczkiem po strunach. On nie ogarniał jak z takiego pudełka można wydobyć dźwięki, a jego przyjacielowi przychodziło to bez trudu. Jakiś głos w nim podpowiedział mu, że chłopak ćwiczył latami, aby tak grać. Wciąż to robił. Za to teraz uszy już nie bolały, mimo że Ross nie lubił muzyki klasycznej. Dlatego również nie miał pojęcia co gra przyjaciel, ale słuchało się tego bardzo dobrze.

 

*

 

Quinn, jak zawsze kiedy grał, nie tylko upajał się muzyką, ale wręcz czerpał z niej energię. Ta otaczała go wokół zamykając w swych bezpiecznych ramionach. Sprawiała, że czuł się jakby był sam jeden, a wokół niego roztaczały się ogromne przestrzenie. Nie było niczego, nic nie istniało, jedynie muzyka, jej moc, brzmienie i to co przenikało go, aż do głębi jego duszy. Działo się tak szczególnie kiedy grał Bacha lub Vivaldiego. Tak jak teraz, kiedy z przyjemnością wykonywał Zimę Antonio Vivaldiego. Zamknął oczy i po prostu grał upajając się muzyką pieszczącą mu uszy. Wtem, do dźwięku skrzypiec dołączył się fortepian. Zazgrzytał zębami, ale nie dał się zbić z tropu i nie pozwolił wkraść się fałszywej nucie. Nie spodziewał się fortepianu, ani żadnego innego instrumentu. Tego nie było w planach.

Doskonale wiedział kto gra na drugim instrumencie. W tej klasie tylko jedna osoba mogła podłączyć się do kogoś i wejść w odpowiednią nutę bez żadnych przeszkód. Blond kretyn miał cholerny talent, co musiał przyznać uczciwie. To nic, że właśnie chciał mu urwać łeb. Wytrzymał go końca utworu, a kiedy ostatnia nuta stała się już tylko echem przeszłości opuścił skrzypce wzdłuż jednego boku, a smyczek wzdłuż drugiego. Otworzył oczy i spojrzał od razu na Martina Reynoldsa, wice króla tej szkoły, kumpla Gerarda Frosta, który dziwnym zrządzeniem losu miał niezwykły talent muzyczny.

— Dlaczego to zrobiłeś?

— Bo chciałem?

Chłopak uśmiechnął się iście diabelsko, zdaniem Quinna.

— To ja miałem grać, nie ty i nikt inny. Zwłaszcza nie ty.

— Quinn, proszę uspokój się — odezwała się nauczycielka. Była to drobna, filigranowa kobieta, która potrafiła grać na kilku instrumentach a wiedzę, którą przekazywała wchłaniało się bardzo łatwo. — To ja mu kazałam dołączyć do ciebie i cieszę się, że to zrobiłam.

— Ale grałem dla oceny…

— Z tym nie ma problemu, Quinn. Czy grasz sam czy z kimś, ja wszystko słyszę.

— Wiem i przepraszam panią.

— Nie szkodzi.

Greenwoodowi nie podobało się to, że nauczycielka tak bardzo się uśmiecha. Jakby właśnie wygrała na loterii miliony, tylko, że ona doskonale wiedziała co z nimi zrobić.

— Wiedziałam, że to będzie to. Już kilka razy graliście razem a dzisiejszy występ, bo tak to nazwę, upewnił mnie w moim pomyśle. — Niemalże zaklaskała z radości. — Kiedy Martin dołączył do ciebie, robiąc to idealnie i z wyczuciem, ty dalej grałeś bez fałszywej nuty. Przecież nie spodziewałeś się go, to… Czuję się jakbym wygrała coś o czym marzyłam od tak dawna.

To już Quinn doskonale wiedział. Z każdym jej słowem bał się tego co może jeszcze usłyszeć. Radość tej kobiety była po prostu wręcz niemożliwą, aby niczego nie kombinowała. Kilkoro uczniów, którzy byli z nimi w klasie spoglądało na nauczycielkę i czekało na jej słowa z podekscytowaniem. Nie spoglądał na Martina. Wolałby nigdy go nie oglądać.

— Chcę was zgłosić na konkurs stanowy i zrobię to — wypaliła słowami niczym naboje z karabinu maszynowego.

— Że co? — zapytali jednocześnie Quinn i Martin.

— To co usłyszeliście. Wyjaśnię wam wszystko na kolejnych zajęciach. Mamy czas — dodała, kiedy rozbrzmiał dzwonek oznajamiający koniec lekcji.

Greenwood zaniemówił, co rzadko się zdarzało. Słyszał tę kobietę, ale nie do końca pojął co sobie zaplanowała. Odłożył tylko skrzypce do futerału czując się jakby znalazł się w innym świecie. Potem je odstawił na miejsce. Niestety, dzisiaj zapomniał swoich więc musiał grać na tych klasowych, ale i tak dobrze mu poszło. Do czasu, zanim nauczycielka nie wtrąciła się ze swoim planem, ciesząc się przy tym niczym dziecko, było świetnie. Nadal, nie potrafił wyjść z szoku. Miałby wziąć udział w jakimś konkursie z tym półgłówkiem? Obrzucił chłopaka nienawistnym spojrzeniem. Martin odwrócił głowę w jego stronę dokładnie w tej samej chwili. Wzrok jaki napotkał dowodził, że chłopaka pałał do niego taką samą sympatią.

— Po moim trupie będziemy razem grać — oznajmił Quinn pewnym siebie głosem.

— Mogę to załatwić i zrobię to z przyjemnością — odparł Reynolds i po chwili dodał: — Rudzielcu.

Greenwood zacietrzewił się na to słowo. Oparł ręce po bokach, wyprostował się i syknął. W każdym razie jego słowa przypominały syk, gdyż jego zęby były mocno zaciśnięte.

— Masz coś do rudych?

— Nie. — Martin wstał zza fortepianu. — Mam coś do pedałów takich jak ty. — Zamknął klapę na klawiaturze. Wyprostował się i odgarnął dłonią jasne, długie włosy. Sięgały mu do ramion i zawsze po bokach okalały twarz.

Quinn, w którym się gotowało, spoglądał na chłopaka niczym na najobrzydliwszą rzecz pod słońcem. Nie to, żeby Martin był okropny z wyglądu. Wprost przeciwnie,  był dość przystojny, nawet ładny, czego Greewnood nie przyznałby nawet w czasie tortur. Włosy miał gładkie, proste i lśniące. Czasami Reynolds związywał je w niedbałego koka tuż nad karkiem układając je wtedy bardziej  na lewą stronę. Widać było, że dba o nie. Tak jak o swój styl i ogólny wygląd. Martin zawsze nosił sportowe koszule, a do nich dobierał spodnie. Dzisiaj miał ciemnogranatowe, z modną w tym sezonie, dziurą na jednym kolanie. Były dość wąskie przez co podkreślały jego długie nogi. Quinn musiał przyznać, że chłopak dobrze wyglądał. Do tego wypasione, markowe buty a na palcach u obu rąk liczne pierścienie, co dodawało Martinowi seksapilu.

O zgrozo — pomyślał przerażony Quinn — o czym ja do cholery myślę?

— Głupi homofob — rzucił do chłopaka i uciekł z klasy.

Pech chciał, że wpadł od razu na Elliotta, który drobny raczej nie był, więc kiedy Quinn uderzył nosem w jego ramię zabolało okrutnie.

— Cholera, przepraszam. Nie sądziłem, że wylecisz stamtąd jak burza.

— Chyba złamałeś mi nos.

— No chyba nie, ale pokaż.

Zaniepokojony Ross chwycił dłońmi twarz przyjaciela i nakierował ją bardziej w swoją stronę, by się jej lepiej przyjrzeć.

— No, nie jest złamany. Nawet krew nie leci.

— Ale bolało.

— Przepraszam. Zresztą to, ty na mnie wpadłeś.

— Skąd miałem wiedzieć, że nagle pojawisz się w drzwiach?

— Nie wiem, może trzeba przewidywać to i owo. — Elliott wzruszył ramionami. Nie czuł się winny temu małemu wypadkowi.

— Nie no, spoko.

Quinn pomacał się po nosie, który już przestawał boleć. Ledwie opuścił rękę został trącony przez opuszczającego klasę Martina. Przez co ponownie wpadł na przyjaciela, który tym razem go złapał, zanim ten wylądował twarzą w jego ramieniu.

— Pieprz się, blondi — krzyknął przyszły skrzypek za Reynoldsem.

— Dlaczego się do niego odzywasz, to kumpel Frosta. My i oni nie gadamy ze sobą.

— Bo mnie wkurza. Zawsze mnie wkurzał i to już od podstawówki. Nienawidzę go, a moja cudowna nauczycielka od muzyki wymyśliła sobie, że mamy grać jakiś koncert czy tam uczestniczyć w konkursie. Coś w tym stylu. — Zanotował sobie w głowie, żeby sprawdzić dokładnie o co chodzi. Wcześniej o niczym takim nie słyszał.

Elliott podrapał się po głowie i szepnął:

— W sumie dobrze się was słuchało.

Quinn spojrzał na przyjaciela jak na wroga i ruszył w stronę klatki schodowej. Szedł szybko starając się na nikogo nie wpaść.

— Jeszcze ty Brutusie mnie zdradzasz. To mnie rani — rzekł do chłopaka, który próbował go dogonić.

— Co masz na myśli?

— Mówię o słowach "I ty, Brutusie, przeciwko mnie?" Tak podobno miały brzmieć słowa Juliusza Cezara, kiedy jednym z jego zabójców okazał się jego przyjaciel. — Wyjął telefon by sprawdzić Facebooka, a potem Instagram.

— Nie zdradziłem cię. Powiedziałem tylko, że dobrze się was słuchało.

— Jak zwał tak zwał. Nie zagram z tym cymbałem. — Nagle zatrzymał się, przez co tym razem to Elliott wpadł na niego i obaj, niczym klocki domino, polecieli na przechodzącą obok dziewczynę, za co od razu przeprosili.

— Ostrzegaj, kiedy zamierzasz ze swojej hiper prędkości przejść w stan nieruchomy.

— Powiedz mi lepiej co robiłeś na korytarzu przed moją klasą?

— Nauczyciel od grafiki wywalił mnie z klasy. O, daj mi swój telefon… — Wyrwał przyjacielowi z ręki iPhona.

— Ej, no, nie masz swojego? Właśnie wydawało mi się, że widziałem na fejsie zdjęcie…

— Cicho, nie rzucaj się. Mój się wyładował.

Elliott uruchomił aplikację do poczty, bez pytania wylogował z niej przyjaciela, a potem zalogował się na swoje konto. Tam czekał na niego mail od Ryana. Nie wierzył, że facet może być taki szybki i już mu odpisał. — Kurwa, kurwa, kurwa — przeklinał, jakby to miało odczynić jakiś rzucony zły urok.

— Co tam masz? — zapytał Quinn, próbując dojrzeć zza ramienia przyjaciela co ten czytał. Uważał, że może to robić, gdyż Ross miał jego telefon.

— Ryan zgadza się, abym został jego moderatorem. Rzadko wybiera nowe osoby. Musi komuś zaufać. Chce ze mną pracować.

— To fajnie, w czym problem?

— Wcale nie fajnie — oddał Greenwoodowi iPhone i zaczął schodzić po schodach. — Nie chcę być jego moderatorem. To znaczy chcę, ale i nie chcę. Oj, nie pytaj. — Machnął ręką zamaszyście, że ledwie ominął nos przyjaciela. Chłopak obrzucił go złym wzrokiem i postanowił trzymać się krok za nim. — To są streamy weekendowe. Długie, wielogodzinne. W weekend sam zaplanowałem wejście na żywo. Co ja mam teraz zrobić? — Zatrzymał się, po czym usiadł na stopniu. Przeczesał ręką włosy sprawiając, że wszystkie stały dęba, a on wyglądał jakby właśnie wsadził palce do gniazdka.

— To dlaczego się zgłosiłeś? — zapytał Quinn. Usiadł obok chłopaka.

— Przez mój mózg. Zanim zaczął myśleć co robię, rozważył za i przeciw, wysłałem zgłoszenie.

— Och, moje biedactwo. — Objął ręką Elliotta i położywszy głowę na jego ramieniu dodał: — Może w ramach pocieszenia zabiorę cię na jakieś dobre ciacho.

— Nie wiem co ja sobie myślałem… E, wróć, ciacho mówisz?

— No. Tylko powiedz mi, że to ty jesteś dzisiaj samochodem, a nie twoja bliźniacza siostra.

— No, jestem, a co? — zapytał podejrzliwie Ross.

— Bo mnie podrzucisz do domu. Dam tylko kluczyki od swojego wozu Christopherowi. Ma dzisiaj dłużej być w szkole, więc po co będzie się tłukł autobusem. Wstawaj. — Uniósł się i chwycił Elliotta za rękę, by pociągnąć go do góry.

— Czekaj, zaprosisz mnie na ciacho pod warunkiem, że cię podwiozę?

— Tak, a do tego będzie w tym również zawarte pocieszenie.

Elliot westchnął ciężko. Nie był pewny, czy kawałek ciasta w jakikolwiek sposób go pocieszy. Nie chciał mówić Ryanowi kim jest, że ma własny kanał. Nie chciał, aby chłopak sobie coś złego pomyślał, że niby zawarł z nim znajomość, dla późniejszej reklamy, czy coś w tym stylu. Także nie mógł mu powiedzieć, że w sobotę ma live. W tym samym czasie co Ryan. Jak on to wszystko wykombinuje? Wątpił, aby w tym przypadku wilk był syty i owca cała.

 



[1] Nie znam języka francuskiego, a to zdanie jak i jego późniejsze tłumaczenie pochodzi z translatora Google.

14 komentarzy:

  1. No w końcu jest i on, kochany Elliot. Haha on to ma gadane i jeszcze pyskuje nauczycielowi :D cud ze tylko taka kare dostał.
    Uuu kolejny homofob i gej...no no.
    Kto sie czubi ten się lubi? Czyżby Quinn ma kolejnego wielbiciela?
    Lubię go ale bez przesady żeby byl aż takim przystojniakiem.
    Ocho jednak Chris może pójść na spotkanie do pizzerii. Ajć..
    To będzie interesujące spotkanie.
    Elliot moderatorem Ryana? To się porobiło.
    Czekam niecierpliwie co dalej.

    Mam nadzieję że dasz rade pisać bez większych przerw. Czekanie całego tygodnia na rozdział to już dużo a co dopiero 2 tygodnie lub więcej :/
    Jednak rozumiem że nie zawsze jest czas i wena.
    Pozdrawiam i dużo weny życzę :)
    Jenny H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elliott, mówi zanim pomyśli, także dobrze, że tak to się skończyło. Homofob i gej, często się to niestety spotyka. Nawet u bardzo otwartych osób. :/
      Quinn jest bardzo ładny, jest słodki i ma w sobie to coś, co do niego przyciąga chłopaków. :)
      Pisanie czasami z życiem się nie łączy, a dodać do tego kogoś, kto poprawia rozdział... Także wszystko się przedłuża.
      Pozdrawiam i dziękuję za wenę. :)

      Usuń
  2. Hej. Coś czuję ,że los pcha Chrisa do brata Oliego, jeżeli Tobiasa przyjdzie do pizzeri to będzie się działo. Mam przeczucie ,że życie Quinna zostanie odwrócone do góry nogami przez Martina . Za to Elliot jak zawsze nie zawiódł ,ten chłopak jest genialny i zawsze sobie narobi kłopotów . Ciekawa jestem jak teraz rozegra tą sytuację z Ryanem?
    Życzę Ci dużo weny i jeszcze więcej czasu do pisania i trzymam kciuki. Pozdrawiam w.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kłopoty lubię Elliotta, ale on jest jak kot. Zawsze spada na cztery łapy. Chrisa może trochę ciągnie do Tobiasa. Ale może to być po prostu pociąg fizyczny. :)
      Dziękuję pięknie i pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Hejka. xD
    Ojojoj, szykują się dymy w tej pizzerii.
    No i jest Elliott. ;3 Miłości ma! No, przyznaję, łatwo nie będzie. Spotkanie z przyjaciółmi, posada moda i własne streamowanie... trzeba się chyba sklonować. Trochę byłoby słabo, gdyby jakiś widz Ryan'a narzekał na brak dobrej moderacji i wszedłby na konto Elliotta, a tak... filmik na żywo. Oj... działoby się. Ciekawa jestem, jakie dasz rozwiązanie tego impasu.

    Cieszę się, że Quinn dogaduje się znów z Chrisem. Obaj mogą się nawzajem chronić i to jest super. No i jeszcze mają siostrę na dokładkę. xD

    OMG, Luana! xD Martin i jego włosy zdobyły moje serce. Czy ja mam jakiś nieskoordynowany gust? xD No serio, najpierw Elliott, a teraz Martin. xD Wcześniej myślałam - błagam, ktokolwiek zamiast Maxa, serio! Ale Martin to nie 'ktokolwiek'. Dzielą pasję! I są świetni w tym, co robią! Ależ jestem ciekawa tego konkursu i utworu, który wybiorą! Bo... jednak wezmą udział, prawda? xD

    O, no to okazało się, że Oli ogląda kanał Elliotta. xD Fajnie przeplatasz ich losy, wiesz? xD Cudo normalnie. ;3

    Co do obsuwy w rozdziałach - łączę się w bólu, sis. Czasami trudno się zebrać i przeważnie wszystko zostawiam na niedzielę... i widzisz, jaka jest godzina. xD Będę nieprzytomna do pracy... A kit z tym. xDD

    Pozdrawiam serdecznie (przepraszam, że jeszcze Ci nie odpisałam).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elliott chętnie by się sklonował. Na pewno znajdzie wyjście z sytuacji, jak to on. Musi tylko pomyśleć, co bywa u niego trudne. :D
      Chris i Quinn muszą być przyjaciółmi. Może Quinn jest bliższy Elliotowi, ale i tak mają szczęście, że ta trójka trafiła na siebie. :)
      To dobrze, że fajnie. Jakoś trzeba przeplatać ich losy. :)
      Ostatnio to ja rozdział piszę kilka dni. A teraz to i nie mogę się skupić. A jeszcze ktoś musi mieć czas na poprawę rozdziału, także dużo czasu mija z tym wszystkim.
      Oj, tam, nie przejmuj się. Ja to pewnie znów bym odpisała za dłuższy czas. Widziałam u Ciebie, że wstawiłaś przedostatni rozdział i chyba poczekam na ten ostatni by wszystko przeczytać na raz. :)
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
    2. Hahaha, ładne podsumowanie Elliotta. xD Dużo myśli, przejmuje się na wyrost, a rozwiązanie jet w zasięgu ręki? Oby, oby. ;3
      Uwielbiam to trio! Są tak różni, że aż idealnie się uzupełniają! A jednocześnie nie zamykają się tylko na siebie. ;3
      Ja rozdział piszę tydzień czasami, także wiesz... przybijam piątkę. A swoją drogą wiadomo coś z datą premiery Twojego tekstu?
      Ostatni rozdział już jest dodany. Rajciuu, a na nadal Ci nie odpisałam... Jutro, to znaczy dziś... bardzo się zobowiązuję, o! xD
      Pozdrawiam serdecznie. ;3

      Usuń
    3. Co do daty mojego tekstu, to nic nie wiadomo. Ale wciąż mam nadzieję, że w tym miesiącu uda się go sprzedać. Wciąż czekam na okładkę. Od długiego czasu czekam, muszę dodać, ale tekst po poprawkach już dostałam. Może to będę dni, oby.

      Usuń
  4. Kurde powoli zaczynam odnosić wrażenie, że w relacjach między bohaterami powstanie istna "moda na sukces". Jest to ciekawe bo naprawdę może skończyć się to wielkim zaskoczeniem, gdy relacje będą już bardziej wyklarowane. Czekam z niecierpliwością na nowe rozdziały, ale nie czuj presji. Pisz wtedy, kiedy czujesz. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo postaci, to i "moda na sukces" pewnie się wplata/wplecie. W takich tekstach wszystko jest możliwe. Są też i bardzo długie, wręcz długaśne. Zresztą wystarczy spojrzeć na "W sidłach miłości". Także może zdarzyć się wszystko i ci co niby teraz pasują co siebie, wydają się super, mogą okazać się zupełni kimś innym, pokochać kogoś innego. Ja sama lubię takie teksty, więc i dobrze mi się je pisze. Aczkolwiek chęci do pisania małe. :/
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Hejeczka,
    cudnie, no tak Elliot to najpierw działa potem myśli... ale wyglada, że Rayan ma chyba jakiś radar i od razu wyłapuje jego wpisy ;) cieszę się, że Christopher jednak odpuścić sobie Quinna... widzę że będzie się tutaj działo między Quinnem i Martinem...
    weny, czasu i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to Elliott. A Chris pobył więcej z Quinnem i zrozumiał swoje uczucia. Dobrze się stało, bo panowie są dobrymi przyjaciółmi i tyle. :) Martin będzie się częściej pojawiał. A do tego jest przyjacielem Frosta. Dużo może się wydarzyć. :)
      Pozdrawiam serdecznie Basiu. :)

      Usuń
  6. Hejeczka,
    o to było... extra... wydaje mi się, że Rayan bardzo się interesuje Elliotem i zawsze zauważy jego wpisy, wiadomości... a może ma jakiś radar na niego ;) bardzo cieszę się, że Christopher odpuścił sobie Quinna... ta nauczycielka to przypominała mi taką małą dziewczynkę, która dostała upragniona zabawkę...
    weny, weny i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również cieszę się, że Christopher zrozumiał swoje uczucia do przyjaciela. Bo ta nauczycielka taka jest, jak ta mała dziewczynka.
      Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)