2021/07/25

W rytmie miłości - Rozdział 8

 Hejo, zapraszam na kolejny rozdział i dziękuję za komentarze. Przepraszam, że znów na nie wszystkie odpisałam. 


Nicholls nie wyspał się. Czuł to całym sobą. W dodatku z trudem tłumił ziewanie.  Po powrocie do domu jeszcze rozmawiał przez chwilę z mamą. Potem położył się, ale nie mógł zasnąć. Nie chcąc obudzić siostry ciągłym przekręcaniem się na łóżku z boku na bok poszedł do kuchni napić się kakao. To zawsze szybko go usypiało. Wtedy naszła go ochota, aby zrobić ciasto. Nie było to nic wyszukanego, zwykły biszkopt z masą budyniową, ale włożył w nie serce. Połowę zostawił dla mamy i siostry, drugą zamierzał wziąć do cukierni, by poczęstować współpracowników i szefa.

Przez to wszystko, zanim zasnął, było coś koło czwartej. Trzy godziny później musiał wstać, by doprowadzić siebie do ładu i dojechać do pracy. Teraz przebywał w niej od kilku godzin, mając ochotę położyć głowę na ladzie i spać. Dzisiaj jednak nie było na to szans i wołałby mieć dzień wolny. Nigdy nie narzekał na swoją pracę, lubił tu pracować, ale tego dnia przewinęły się przez cukiernię tłumy. To nie było takie złe. Dzięki temu cały czas miał zajęcie i nie zasnął na stojąco. Dzisiaj po prostu pracował z Sharon. To znaczyło, że nie miał nawet z kim pogadać. Nie dogadywał się z nią tak jak z innymi współpracownikami i szefem. Próbował, ale jasno dała do zrozumienia, że jest dla niej nikim. Innych też nie lubiła. Także pomimo wielu klientów jego zmiana, która dzięki temu powinna szybko upłynąć, ciągnęła się w nieskończoność. Na domiar złego pracował tego dnia do siedemnastej zastępując Bethany, która miała drugą zmianę. Niestety przez wizytę u lekarza, nie mogła pojawić się wcześniej
i już dawno poprosiła go o zastępstwo.

— Proszę ciasto Pinacolada dla pani i kawa. —Podał kolejnej klientce zamówienie.

. Potem zajął się przygotowaniem następnego, podczas gdy Sharon obsługiwała innego klienta. Zmiany z nią to była tortura. Nie była dużo od niego starsza, ale nawet dzisiaj podkreśliła to, że uważa go za nie wartą jej uwagi wesz, którą najchętniej zmiotłaby.

— Nicholls przyjdź za chwilę do mojego gabinetu. Obgadamy twój grafik na następny miesiąc i uwzględnimy dni szkolne — powiedział do niego jego szef Brice Harvey, który pojawił się nagle, poniekąd strasząc swojego pracownika.

— Ale mnie pan przestraszył. — Chris położył dłoń na piersi. — Pojawił się pan jak duch.

— Częściej się zamyślaj. Już drugi raz tu zaglądam, a ty bujasz w obłokach — odparł Harvey. Jego wzrok powędrował do Sharon, która podawała klientowi zapakowany do pudełka tort z miną wyglądającą tak jakby coś jej śmierdziało.

— Moore, zapraszam do siebie. — zwrócił się do dziewczyny. TyChristopher przyjdź później.— zadysponował poczym wrócił na zaplecze.

Chris próbował zająć się swoją pracą, kiedy Sharon chwyciła go za koszulkę, szarpiąc.

— Co mu nagadałeś?

— Nic. Czego chcesz ode mnie? — zapytał i odsunął się od niej.

— Jak mu coś nagadałeś, to jest po tobie — syknęła.

— Odwal się ode mnie, co? Ludzie patrzą. Szef na ciebie czeka — przypomniał jej.

Zirytował się na nią. Nie miał pojęcia po co go zaczepiła. Nie uważał jej za normalną. Wywyższała się nad wszystkimi, a jego to już nienawidziła. Czuł to od niej wyraźnie. Jego ciasta nawet nie spróbowała. I dobrze, zostanie więcej dla Beth i Santiago. Postarał się zapanować nad nerwami i uśmiechnął się do kolejnych osób, które obsługiwał. Byle tylko dobrnąć do końca zmiany i będzie dobrze. Na szczęście Sharon za godzinę kończyła, a na swoją zmianę przyjdzie Santiago. Z nim lubił pracować tak jak z Beth. Do tej pory musi jakoś wytrzymać. Najchętniej to zadzwoniłby do Elliota pogadać, bo w tej chwili nie było nowych klientów, ale przyjaciel coś wspominał, że nudzi się i będzie robił live, więc nie chciał mu przeszkadzać.

 

*

 

— Dobra, będę już kończył. Dzięki, że byliście na tym na szybko zrobionym live i wpadliście tak licznie. Dziękuję moderatorom  — mówił Elliott. — Wielu z was jutro zaczyna szkołę, ja również i niestety nie będziemy się tak często spotykać na live’ach.

Na czacie poleciał rząd smutnych emotek.

— Nie spamcie emotkami, ponieważ moderatorzy będą musieli was uciszyć. Eva uwielbia to robić. — Zaśmiał się. Przełączył ekran z gry, na pożegnalną tapetę ze smutną miną. — Doskonale was rozumiem, ale postaram się coś w weekendy zrobić. Poza tym będziecie mieć filmy. Nagrałem kilka odcinków, kilka muszę zmontować, więc nie zostawię was. Zresztą trzeba się uczyć. Uczcie się ludzie, bo inaczej skończycie jak ja, marny youtuber.

Kolejna fala emotek oraz oburzonych głosów przeszła przez czat.

— Mówicie, że nie jestem marny, ale muszę się więcej starać? Tak będzie. Tymczasem dzięki jeszcze raz. Pozdrawiam i na razie. Do następnego razu.

Tym razem czat ożył słowami pożegnania, życzeniami powodzenia w szkole, a większość z tysiąca osób dzisiaj obecnych napisała po prostu „pa, pa”. Elliott wyłączył mikrofon, a potem ekran i wszystko zamarło. Live skończył się, a on po dwóch godzinach gry miał dość. Owszem kochał grać, ale nie zrobił sobie dzisiaj żadnej przerwy. Do tego pęcherz dał o sobie znać, więc szybko udał się do łazienki, gdzie załatwił swoje potrzeby. Potem wrócił do pokoju, żeby zabrać kubek po piciu i butelki po wodzie. Wyłączył jeszcze laptopa.

Niektórzy uważali, że powinien zadbać o jakiś dobry sprzęt do gier i prawdziwy komputer, ale na razie laptop mu wystarczał. Był tak wypasiony, że wszystko na nim śmigało. Do tego dało się go przenieść, a takiej możliwości z komputerem nie miał. Jego pokój także nie był ogromny i wolał zostawić miejsce choćby na szafę.

Zbiegł na parter po schodach i już od tego momentu słyszał śmiech mamy. Dzisiaj jego rodzice byli w domu, co rzadko się zdarzało. Chciał zaproponować im wyjście do kręgielni. Wbrew pozorom lubił spędzać czas z nimi i z siostrą. Narzekał na bliźniaczkę, ale rozumiał jak cenną rzeczą są bliscy.

— Co tam u was tak radośnie? — zapytał kierując się do zlewu, aby odnieść kubek.

Mama robiła ciasto, a tata próbował jej pomagać, a raczej przeszkadzać. Emilly za to robiła im zdjęcia, jako pamiątkę rodzinną.

— Nasi starszy są niereformowalni — powiedziała nastolatka.

— Młoda, tylko nie starzy — zaznaczył ich tata.

Mężczyzna miał krótką, doskonale przystrzyżoną brodę. Brązowe włosy znaczyły już ogromne pasma siwizny. Te pojawiły się jeszcze ledwie mężczyzna skończył trzydziestkę. Charakter Andy’ego Rossa najbardziej podkreślały jego zawsze wesołe oczy, pełne żartów, a także złośliwych pomysłów. Takich jak nalanie żonie do szamponu barwnika, przez co jej blond włosy stały się na kilka godzin zielone i musiała wziąć urlop z pracy tego dnia. Eleanor na początku zdenerwowała się na męża, a potem śmiała się razem z nim. Głupie żarty nie zdarzały się często i raczej były lekcją dla kogoś. Choćby dla Emilly czy Elliotta, kiedy nagle ich telefony rozpłynęły się w powietrzu, a potem znalazły na drzewie. Mężczyzna pokazał im, że za dużo czasu spędzają przed ekranami, zamiast z rodziną. Kiedyś mogą tego bardzo żałować, a czasu nie da się cofnąć.

— No, ale o co chodzi? — dopytywał Elliott.

Zgniótł plastikowe butelki i wrzucił do pojemnika na tego rodzaju odpady. Rodzice nadal się podśmiewali jedno do drugiego.

— Twój tata, zaprosił mnie dzisiaj na randkę — odpowiedziała Eleanor Ross, wyrabiając ciasto na stolnicy. — Sądziłam, że to żart.

— Jaki żart? Przecież chodzimy na randki.

— Kiedy ostatnio byliśmy w kinie i na kolacji?

Andy zaczął rozmyślać i jego dzieci od razu złapały moment, kiedy znalazł odpowiedź. Z figlarnym uśmiechem posłanym żonie, odpowiedział:

— Miesiąc temu, na twoje urodziny.

— Na urodziny, ale bez okazji?

Elliott westchnął. Tacy właśnie byli jego rodzice. Trochę szaleni, trochę poważni, a na pewno bardzo kochający się i dbający o swój związek i relacje pomiędzy sobą. Właśnie o takiej miłości marzył. Nie o zwykłym połączeniu, pójściu do łóżka. Dla niego seks łączył się z miłością. Pragnął takiego związku, jaki mają ich rodzice. Tego by jego partner patrzył na niego każdego dnia z uwielbieniem, a on tak samo patrzyłby na niego. Dlatego czekał. Mając dopiero osiemnaście lat nie śpieszno mu było do niczego. W końcu spotka tego jedynego.

— To ciasto robisz na dzisiejszą randkę? Weźmiesz je do restauracji? — zapytał matki, zaglądając do miski pełnej owoców jagodowych. Porwał jedną malinę. Kochał maliny. Za to nie znosił truskawek.

— A nie, jesteśmy zaproszeni do sąsiadów na podwieczorek i nie chcę iść z pustymi rękami.

— Do jakich sąsiadów? — dopytał.

— Do pani Graham i jej siostrzeńców. Sprowadzili się niedawno. Tobias tutaj bywał, więc chyba go poznałeś. To bardzo miły, młody człowiek. Do tego przystojny. — Mrugnęła go syna.

Tak, poznał go i w sumie tyle. Chłopak mu się nawet podobał, ale nic pomiędzy nimi nie kliknęło. Do tego trudno mu było zapomnieć upokorzenie, do jakiego sam doprowadził, kiedy tak bezceremonialnie wparował do pokoju siostry.

— Muszę iść na to spotkanie?

— Oczywiście. Wszyscy idziemy. Nareszcie mamy jakichś sąsiadów z którymi można pogadać. Stanęłam z Marthą tylko na chwilę i już wiem, że będzie dobrą znajomą. Ubierz się ładnie na to spotkanie.

Elliott spojrzał po sobie. Miał krótkie dresowe spodenki, których używał do ćwiczeń i koszulkę jakby dwa rozmiary na niego za dużą. Co miał zrobić, że nie przywiązywał wagi do ubrań? Może faktycznie powinien założyć coś lepszego, bo wyglądał jak flejtuch. Nie uśmiechało mu się to spotkanie, ale nie miał wyjścia. Iść musiał. Rodzice chcieli poznać sąsiadów, on nie. Może za bardzo marudził.

— To o której mam być gotowy?

— Za półtorej godziny i dziękuję synuś. To tylko dwie, trzy godzinki. Wytrzymasz.

— Taa. To pójdę wziąć prysznic.

Dam radę — pomyślał — tylko dwie godziny. Może Tobias nie wyjawi całemu światu dlaczego wtedy wparowałem do pokoju siostry. Z tą myślą udał się na piętro, ale zanim wziął prysznic, zadzwonił do Quinna, by go uratował od tego spotkania, ale chłopak cierpiał po wczorajszych uciechach. Potem błagał Christophera o pomoc, ale ten też miał swoje plany. Pozostało mu jedynie udać się na sąsiedzkie spotkanie.

 

*

 

Christopher obsłużył kolejnych klientów, a potem podał słodkie bułeczki z rodzynkami dwóm starszym bywalczyniom cukierni. To mu przypomniało, że jego ulubiony klient się dzisiaj nie pojawił. Ciekawiło go trochę dlaczego chłopak nie przyszedł, ale możliwe, że zwyczajnie nie miał czasu. Pewnie także przygotowywał się do szkoły, tak jak inni. Do Nichollsa nadal nie docierało , że jutro już będzie siedział w klasie na pierwszych lekcjach. Czekał tylko aż Sharon wyjdzie od szefa, by iść do niego w sprawie nowego grafiku. Przez całe wakacje był ciągle do dyspozycji szefa. Teraz musi wrócić do trybu pracy weekendowej i popołudniowej. Do tego w tygodniu oznaczało to mniej godzin w pracy, co z kolei wiązało się z mniejszymi pieniędzmi. Na szczęście to, że mama i jego siostra będą mieć zapewniony byt i opiekę, uwolni jego od zmartwień finansowych.

Drzwi do cukierni otworzyły się, a mały, tradycyjny dzwoneczek oznajmił, że mają kolejnego klienta. Christopher uniósł wzrok z nad ozdobnej patery, na której układał ciastka. Jego spojrzenie natychmiast przyciągnęła wysoka dziewczyna o długich włosach upiętych na czubku głowy. Wokół twarzy kręciły się loki z wypuszczonych z koka pasm. Miała na sobie plisowaną, niebieską spódnicę do kolan oraz czarną bluzkę z dziwnymi rękawami. Były krótkie do ramienia, a potem przechodziły w dwa paski. Te podtrzymywały materiał  przypominający dół długiego rękawa. Skutecznie zasłaniając ręce tuż przy nadgarstkach i trochę poza nimi. Szyja szatynki została owinięta cienkim szalem. Trochę mu się to wydało dziwne, bo było bardzo ciepło, ale nic mu do tego kto się w co ubiera. Każdy ma swój styl gust. Tak jak on nosząc zwyczajne dżinsy z prostymi koszulkami.

Próbował zająć się pracą, ale nowa klientka całkowicie skupiała na sobie jego uwagę. Czym dłużej jej się przyglądał, tym bardziej miał wrażenie, że ją zna, ale przecież pamiętałby gdyby ją wcześniej poznał. Ma dobrą pamięć do nowo poznanych osób. Dziewczyna bez wahania zajęła stolik przy którym zawsze siadał blondyn, jego dzisiejszy, zagubiony klient. Wzięła do smukłej dłoni kartę ze spisem ciast z dzisiejszego dnia. Nie zdążyła nic wybrać, gdyż jej uśmiech rozszerzył się, na tego kto wszedł do cukierni. 

— Tylko jego tu brakowało — szepnął, również dostrzegając Gerarda Frosta. On nie uśmiechał się na jego widok.

Przyglądał się jak Frost dosiada się do dziewczyny, która coraz bardziej przypominała kogoś Nichollsowi. Znał te ruchy, gesty, uśmiech. Wtedy olśniło go kogo mu ona przypomina. Może blondyn ma siostrę — pomyślał. — Musi ją mieć. Są nawet tej samej budowy ciała. Jej bluzka z falbanką z przodu ledwie zakrywa małe piesi.

Pozwalając się pochłonąć rozmyślaniom, prawie upuścił drożdżówkę na podłogę. Kątem oka zobaczył też, że wróciła Sharon. Nawet na niego nie spojrzała i dobrze. Jeszcze bardziej zepsułaby mu dzień. To też oznaczało, że musiał iść porozmawiać z szefem, ale trudno było oderwać mu wzrok od tajemniczej dziewczyny i od Frosta, który wyglądał jakby flirtował. Koniec świata jest bliski — pomyślał — Frost ma randkę. Ciekawe co na to jego dziewczyna?

Jeszcze większą jego uwagę przyciągnęło to co ona robiła.  Frost coś powiedział, pokazując na kartę z ciastami, a on zaczęła machać dłońmi. Dopiero po chwili Chris zorientował się, że ona nie macha nimi ot tak zwyczajnie, tylko porusza w określony sposób, tak jak i palcami, mówiąc w ten sposób do chłopaka. Gerard po chwili roześmiał się na to co mu powiedziała.

— On zna język migowy? A to ci niespodzianka.

— Nicholls, mam cię prosić czy może na siłę wezwać do mnie? Zaraz muszę wyjść.

— Już idę, szefie.

Z trudem oderwał wzrok od dziwnej, ale bardzo interesującej pary i udał się na zaplecze. Kiedy piętnaście minut później stamtąd wychodził, Frost nadal rozmawiał z dziewczyną. Otrzymali już swoje zamówienie. Ona o dziwno jadła powoli torcik makowy z masą kokosową. To był ostatni kawałek jaki mieli i musiał upiec kolejne ciasta. Sprzedawały się bardzo dobrze. W dodatku szef poprosił go o zrobienie placka, który upiekł w nocy. Nadal dla niego to nie było nic nadzwyczajnego, ale podobno to było wyjątkowe w smaku ciasto. Jeżeli mógłby sprzedawać tutaj swoje wypieki, to będzie dla niego ogromna pomoc finansowa. Kolejna cegiełka na to by w przyszłości rozkręcić własny interes.

Dwie godziny później Christopher zakończył swoją pracę i mógł w końcu udać się do domu. Planował spać, ale dzwoniła mama, że musi się skończyć pakować. Gdy wychodził, żegnając się z Beth i Santiago znajoma para nadal siedziała razem i świata poza sobą nie widzieli. Obejrzał się na nich kiedy otworzył drzwi, dzwoneczek rozbrzmiał wokół, a tajemnicza dziewczyna spojrzała na niego i puściła mu oczko. Mimowolnie uśmiechnął się do niej, czując coraz mocniej, że ją zna. Wtedy jego wzrok padł na telefon leżący na blacie, ekranem do dołu. Mógł to być przypadek, ale futerał w iPhonie wyglądał jakby został pomalowany ręcznie. Znajome plamy różowo niebieskie. Mazy tworzące gradient w określonym stylu i kierunku, nawet kwiatek w rogu stały się odpowiedzią na wszystko. Taki sam miał blondyn. Chłopak ciągle siedział z nosem w ekranie i Chris zdążył już poznać kolory jego telefonu. Mógł go pożyczyć siostrze, ale wątpił, żeby chłopak rozstawał się ze swoim sprzętem elektronicznym.

Nicholls jeszcze raz spojrzał na dziewczynę, na telefon, na pusty talerzyk po cieście, znajomy gest odsuwania włosów za ucho, tak jak robił to blondyn. Używał do tego jedynie środkowego palca. Wtedy go olśniło. Oczywiście, że dziewczyna wydała mu się znajoma. Tylko, że wcześniej widział ją jako chłopaka. Jego wzrok powędrował do Gerarda. Nie rozumiał o co tu chodzi, ale zaintrygowało go to. W każdym razie blondyn dzisiaj też przyszedł. W innym wydaniu, ale widocznie z określonym planem. Chciałby go poznać i jego wynik. Teraz żałował, że musi wrócić do domu. Pakowanie nie było tak ciekawe jak to co się działo przy tym stoliku. Posłał jeszcze raz nastolatce uśmiech, kiedy na niego spojrzała i wyszedł na zewnątrz. Nadeszła pora, by wrócił do domu.

 

*

 

— Cieszę się, że udało wam się przyjść — powiedziała Martha Graham, wpuszczając gości do swojego domu. — Czujcie się jak u siebie. Niestety nie ma jeszcze Olivera, a miał pojawić się w domu na czas.

— Nic nie szkodzi, najwyżej poznamy go później, bo Tobiasa już znamy — rzekła Eleanor Ross.

— No tak, Tobias przygotowywał wraz z Emilly plakat reklamujący tę imprezę szkolną. Zapraszam do salonu.

— Najpierw weź to, przygotowałam coś słodkiego.

— Ja też. To może panowie przejdą do salonu, a my z Emilly do kuchni i poplotkujemy przy krojeniu ciast? — Spojrzała na trzymającego się z tyłu Elliota. — Ty jesteś Elliott, prawda? Śliczny jesteś. Tobias zajmij się panem Rossem i kolegą. Będziecie chodzić do tej samej szkoły.

— Pewnie na inne profile — wtrącił Elliott. — Cześć.

— Hej — przywitał się Tobias mało wylewnie z chłopakiem. Martwił się o brata. Jeszcze go nie było z tej głupiej randki. Co jak Frost dowiedział się prawdy i pobił Olivera. Jutro zmiótłby tego chłopaka z powierzchni ziemi.

— Coś nie tak? — zapytał Ross widząc podenerwowanie Tobiasa.

— Chodź lepiej do salonu. Głupio tak zostawiać twojego tatę samego.

— Spokojnie, on już ma zajęcie — wskazał na rodzica, który oglądał kwiaty. Tych było mnóstwo w salonie. Miało się wrażenie, znajdowania się w niewielkiej oranżerii. — Uwielbia kwiaty. Gdyby nie robił tego co robi, to zająłby się ogrodnictwem. To jego hobby.

— W takim razie świetnie dogada się z moją ciocią.

Kilka minut później, mieszkańcy domu, jak i ich goście usiedli w salonie przy kawie i ciastach, które ze smakiem zajadali. Andy Ross wypytywał Marthę o rośliny i ich gatunki, a Eleanor opowiadała zabawne historie związane z pasją jej męża.

— Wtedy wąż, którym mój mąż miał podlać rośliny po odkręceniu wody, przez zbyt duże ciśnienie zaczął skakać po całym podwórku oblewając Andy’ego doszczętnie.

— Dzielnie z nim walczyłem, ale go pokonałem. A to ciasto, Martho jest wyśmienite. Twoje też kochanie.

— Tato, nie podlizuj się — rzuciła Emilly, która często włączała się do rozmowy.

W przeciwieństwie do Elliota i ich młodego sąsiada, który co chwilę patrzył na zegarek. Wyjaśnił to tym, że czeka na brata i martwi się o niego, bo chłopak potrafi wpakować się w kłopoty.

— Oliver — mówiła Martha — jest jedyny w swoim rodzaju…

Jej słowa zostały przerwane przed otwarcie się zewnętrznych drzwi, a potem w salonie pojawiła się piękna dziewczyna. Elliot się na nią zagapił, nie mniej niż jego zaciekawieni rodzice i siostra.

— Cześć, przepraszam za spóźnienie — powiedziała dziewczyna męskim głosem. — Spotkanie przedłużyło się — dodała.

— Kim ona jest i dlaczego ma męski głos? — zapytała mama Elliotta.

Oliver posłał jej swój najlepszy uśmiech. Dzisiaj był w doskonałym nastroju. Umówił się z Gerardem na kolejną randkę. Dzisiejsza udała się o wiele bardziej niż przypuszczał. Spotkali się w cukierni, wypili kawę, zjedli ciasto i długo rozmawiali. Coraz bardziej nie wierzył, że ten chłopak z którym się spotkał i ten, którego ujrzał pierwszy raz, o którym nasłuchał się wielu historii to ta sama osoba. Potem poszli na długi spacer po mieście, a on stracił rachubę czasu. W dodatku nie miał pojęcia dlaczego zdradził się przed tym czarnoskórym chłopakiem, kim jest, ale czuł potrzebę zrobienia tego. Tylko jego tutaj poniekąd znał. Tym razem jednak w euforii radości zapomniał przez chwilę o gościach jacy mieli się pojawić, a potem jak wszedł do salonu to już mleko się wylało. Nie chciał ukrywać tego, że czasami lubił w wyjątkowych sytuacjach być Olianą.

— Pani jest chyba panią Ross. No i w ogóle cześć wszystkim raz jeszcze. — Sięgnął do peruki, by chwycić ją tuż nad czołem i ją zdjął uważnie obserwując reakcje sąsiadów.  — Jestem Oliver alias od czasu do czasu Oliana. — Uśmiechnął się. — Przez dziewięćdziesiąt procent mojego życia jednak jestem facetem.

— Quinn ciebie pokocha — wymsknęło się Elliotowi.

14 komentarzy:

  1. Hejka!
    O matko... Tyle się działo, ale... Od początku. xD
    Sharon jest jakaś taka znerwicowana. Cóż, są takie typy ludzi, że najszlachetniejszym czynem nie wydobędziesz od nich uśmiechu, ale szkoda czasu na dąsy i arogancję. Życzę jej więcej blasku w ponurym świecie, który kreuje.
    Chris to mistrz ciacha! Piszę się na jeden wypiek dziennie. xD Ależ z niego detektyw. Teraz może obserwować sytuację z daleka. Normalnie jak w kinie! Dobrze, że ma w porządku szefa.
    No i Elliott... mój ci on. ;3 Może mam coś nie halo w głowie, ale wydaje mi się, że jest w nim tyle spokoju, czułości i miłości, że ło! xD Takie odnoszę wrażenie. Chris też jest takim emocjonalnym chłopakiem, może nawet bardziej to "widać", ale coś czuję, że Elliott jeszcze nie pokazał całego siebie i tuż przy wierzchu jest jego mięciutka strona. ;3
    Oli, o kurcze! No wmawiaj sobie, że się nie angażujesz. Oj, chłopie, trzymam zbroję na podorędziu, bo coś czuję, że upadek na tyłek będzie bolesny. Hahaha, i jeszcze słowa Elliotta - no jeszcze zawyję z radochy, jak się chłopaki będą bić o Oliego... Albo Chris o Quinna, a Quinn i Frost o Oliego... A na to wszystko Tobias - o Chrisa, a co! <3 Mistrzostwo! Ja pojęcia nie mam, kto tu z kim będzie! <3 <3 <3
    Pozdrawiam serdecznie! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pocieszę Cię tym, że również nie mam pojęcia kto z kim będzie. I nie żartuję. :D
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  2. Hej. Rozdział jak zawsze super. Widać, że Chris ma poważne plany na przyszlosc z takim podejściem i zaangażowaniem mam nadzieje,ze uda mu się osiągnąć swój cel. W sumie detektyw tez z niego niezły. Po dłuższej analizie ogarnął, że Oli to oli . Bardziej martwi mnie to,ze coraz więcej osób wie o Olianie i info może szybko się roznieść dalej. Ale z drugiej strony może dla oliego tak będzie lepiej widać że chłopak się angażuje. Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Olim znają prawdę takie osoby, że raczej nikt nie zamierza nic o nim zdradzić.
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  3. Bawię się lepiej i lepiej przy kolejnych rozdziałach :D Akcja ciągle się rozkręca i jestem mega ciekawa w jakim kierunku pójdą znajomości,bo póki co nic nie jest oczywiste, nawet ta randka xd <3
    Poprzedni rozdział jaki ten skończyły się tak szybko,że mam wrażenie,że są krótsze niż w rzeczywistości są xD

    Pozdrawiam i życzę weny ;) :D

    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak masz takie wrażenie, oznacza, że rozdziały fajnie się czyta. Cieszy mnie to. :)
      Pozdrawiam i dziękuję za wenę. :D

      Usuń
  4. Oho dzieje się i dzieje... Chris mógłby być moim cukiernikiem :D
    Ach ten Elliott co jak co ale jego pokochalam najbardziej <3.
    Cóż Oliana niby się nie angażuje ale na sama myśl o Froście to serducho zaciesza. Igra z ogniem oj igra. Ale czy dobrym pomysłem bylo ujawnienie sie przed wszystkimi?
    I ten tekst Elliotta, bomba! Śmiałam się chyba z dwie minuty :) ten to papla co mu ślina na język przyniesie. Oli i Queen? Hmm.. To było by coś. Ale nie bede sobie układać scenariusza jak w modzie na sukces, a cierpliwie poczekam na ciąg dalszy.
    Uwielbiam chłopaków i fajnie ze akcja jak narazie bardziej kręci się w okół Oliviera i Frosta. Chris i Tobias tez mieli szanse błyszczeć ale gdzie do cholery jest Rayan i gdzie rozdział poświęcony tylko jemu i Elliottowi? Długo mam czekać?
    Pozdrawiam Jenny H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oli i Queen to raczej byłaby przyjacielska miłość. Tych dwój nie ma racji bytu. Nie w mojej głowie. :)
      Na Ryana przyjdzie czas, a może nie. Może nigdy się nie pojawi i pozostanie on tylko na ekranie. Na Elliota jeszcze przyjdzie czas. Na razie musi ustąpić z drogi innym osobom. :)
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, ale Moore to powinna zostać zwolnona, nie powinna pracować w takim miejscu... i co ona tak Christophera się uczepiła... no chyba, że jest gejem i to jej przeszkadza... och randka się udała, i będzie następna, mamy zupełnie inne oblicze Foresta,  aż Chriss był zaskoczony... Oliver no to było wejście...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Olianie możemy poznać innego Frosta. Pytanie, który jest tak naprawdę prawdziwy.
      Bardzo dziękuję za wenę i również pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  6. Hejeczka,
    fantastycznie, szef powinien wywalić tą dziewczynę z pracy, ona się tam w ogóle nie nadaje, a w zasadzie to czemu tak Christophera się uczepiła... och "randka" Olivera się udała, i będzie następna, mamy tutaj zupełnie inne oblicze Foresta, a Oliver no to było wielkie wejście...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami jest tak, że kogoś się po prostu nie lubi i może u niej padło na Chrisa. A szef nie widzi powodu do wywalenia jej z pracy.
      Dziękuję za wenę i również serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  7. Hej Luano!
    To znowu ja! Ta zła co nie lubi ebooków :)
    Mam nadzieję, że nie uraziłaś się moim ostatnimi wypowiedziami gdyż po prostu wyraziłam swoje uczucia.
    Wciąż jestem Twoją fanką i zawsze będę ale ciężko przekonać mnie do czegoś co mi się absolutnie nie jest w moim stylu.
    Co do rozdziału. No cóż. Nie jestem wielbicielką Moore. Niestety idealnie pokazujesz życie że czasami są ludzie którzy jakimś dziwnym cudem wymiksują się ze wszystkiego.
    Ta historia rozwija się sama w sobie i jak zawsze jest dla mnie na odpowiednim poziomie.
    p.s. jakbyś kiedyś chciała sięgnąć po zwykły romans polecam zacząć od tej autorki.
    Moim skromnym zdaniem macie naprawdę podobny styl, chociaż jak wspomniałaś ona pisze tylko książki KM.
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wejście Oliviera wygrywa cały rozdział.
    Będę czekać na nowe z niecierpliwością.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)