2021/07/18

W rytmie miłości - Rozdział 7

 Zapraszam na kolejny rozdział i dziękuję za komentarze. :)


Rozdział 7

 

 

— Jesteś pijany — stwierdził Christopher znajdując Quinna uśmiechniętego i siedzącego na schodach przed szkołą.

Za nimi wciąż słychać było rozmowy ludzi, muzykę i śmiechy towarzyszące wszystkim przez cały dzisiejszy wieczór.

— Chyba tak. Nie wiem co było w tym ponczu, ale było pyszne. — Greenwood uśmiechnął się pijacko. Kręciło mu się trochę w głowie, ale poza tym czuł się zrelaksowany i szczęśliwy.

— Gdzie jest Max? — Nicholls stanął przy chłopaku patrząc na niego z góry.

— Ojciec zadzwonił… Jego ojciec nie mój — wyjaśnił rudowłosy chłopak jakby zachodziła taka potrzeba — no i musiał wracać do domu. Chyba z godzinę temu. Dobrze pamiętam, więc nie jestem aż tak pijany. Chyba. Tak mi się wydaje. A ty jak sądzisz?

— Wydaje mi się, że jesteś nieźle podchmielony — odparł Chris.

Przyglądał się jak przyjaciel próbuje wstać a w chwili kiedy ten zachwiał się, złapał go za ramię, bo inaczej ten runąłby jak długi u jego stóp.

— A może jestem pp… pijany? Nie podch… podchmiel… coś tam. Plączą mi się słowa jak mówię? Seplenię? — Quinn spojrzał na przyjaciela i oparł czoło o jego ramię. — Chcę do domu. Źle się czuję. Wyglądał naprawdę żałośnie.

— Ale nie będziesz rzygał, co nie?— upewniał się Christopher.

Quinn pokręcił głową, co mogło oznaczać, że nie, nie wie, lub nie jest ani jednego, ani drugiego pewny. Nicholls przymknął oczy. Nie mógł go tak zostawić. Żadnego z przyjaciół nie zostawiłby. Sam też lubił się napić, ale miał silniejszą głowę od tego, który lepił się właśnie do niego. Dobrze, że dzisiaj nic nie pił poza niezaprawianym, na szczęście,  sokiem. Denerwowało go to, że Max zostawił swojego chłopaka samego w takim stanie. Nigdy go nie lubił. Nie dlatego, że sam podkochiwał się w Greenwoodzie i był zazdrosny, ale Thompson po prostu wyglądał mu na nieodpowiedzialnego gnojka. Jest gnojkiem i kretynem — pomyślał.

— Zabierzesz mnie do domu? — zapytał Quinn, owijając ręce wokół przyjaciela, bo bał się, że inaczej nie ustoi na nogach. Jakieś takie miękkie mu się wydawały i nie był pewny nawet która to prawa, a która lewa.  — Chyba nie powinienem pić. Ale przysięgam, że to był tylko poncz.

— Chrzczony poncz. To cud, że nikt z nauczycieli opiekujących się imprezą tego nie zauważył.

— Może nie chcieli zaważ… zawu… zauważyć — poprawił się Quinn. — To zabierzesz mnie do domu?

— A co mam innego zrobić? Dobrze, że nie piłem alko — odpowiedział z rezygnacją.

Całą trójką przyjechali samochodem Greenwooda, bo jako jedyny miał swój środek transportu. Christophera zdezelowany samochód musiał zostać oddany na złom, a Elliott dzielił jeden ze swoją siostrą i dzisiaj to była jej kolej na to by zabrać pojazd.

— Zanim jednak pojedziemy do domu musimy znaleźć Elliota. Zadzwonię do niego, może jeszcze tu jest. Siadaj tutaj.

Posadził przyjaciela z powrotem na schodach. Klapnął obok niego wyjmując telefon z kieszeni. Westchnął, kiedy Quinn ponownie oparł głowę na jego ramieniu. Nie pamiętał od kiedy był zakochany w tym chłopaku. Jednocześnie nienawidził jak i uwielbiał to jak ten potrafił być dotykalski i się do niego kleił. Dzisiaj jednak bardziej na prowadzenie wychodziła troska o chłopaka. Nadal był zirytowany postawą Maxa, ale nie winił o to swojego przyjaciela. Nie potrafił. Wiedział sam po sobie jaką głupią i ślepą bywała miłość.

Impreza dobiegała końca. Dochodziła już północ, a do tej godziny miało trwać to całe szaleństwo. Nie rozumiał tego typu przedsięwzięcia w tej szkole. Tym razem nie było wielu pierwszaków. Ci co się pojawili nie bratali się ze starszymi. Bardziej na tym spotkaniu zapoznawczym, jak to nazywała dyrektorka, skorzystali uczniowie starszych klas. Do ich szkoły chodziło około dwustu osób, z czego połowa była dzisiaj obecna, więc to było coś dużego. Ludzie dobrze się bawili, źle nie było, ale i tak nie kręciło go to. Przyszedł tutaj, bo towarzyszył Quinnowi i Elliotowi. Do tego ostatniego próbował się dodzwonić, ale cały czas bezskutecznie. Chłopak nie odbierał.

— Chyba pojechał do domu — szepnął Greenwood, przysypiając na ramieniu przyjaciela. — Coś takiego mówił. Gadał ciągle z kimś przed telefon, a raczej pisał i w ogóle go to wszystko nie interesowało. Nie założył też rzeczy, które mu wybrałem. To złamało mi serce.

— Rano skopię mu dupę — oznajmił Christopher.

— Dziękuję. Naprawdę ładnie wyglądałby w tej koszulce i seksi spodniach. — westchnął Quinn z rezygnacją. W głowie nadal mu się trochę kręciło, ale nie tak bardzo jak wcześniej.

— Taa. Ale raczej skopię mu dupę, za to, że zawinął się stąd bez słowa. Teraz ja się muszę z tobą męczyć, a chciałem by mi ktoś pomógł.

Greenwood uniósł głowę i spojrzał pijackim wzrokiem na Nichollsa.

— Dlaczego nie chcesz być moim przybranym bratem?

— Chodź zawiozę cię do domu. Rano muszę wstać do pracy. Już późno.

Podniósł się i pomógł to samo zrobić przyjacielowi. Ten nadal średnio potrafił ustać. Na jego pytanie nie chciał odpowiadać. Co miałby mu powiedzieć? „Nie chcę być twoim przybranym bratem, bo jestem w tobie zakochany” — pomyślał Chris. To byłoby głupie. Za żadne skarby nie wyjawi swoich uczuć. Lepiej jest tak, jak jest.

— Spotkałeś dzisiaj kogoś interesującego? — zapytał Quinn, kiedy już dotarli do jego samochodu i siedział bezpiecznie na siedzeniu, przypięty pasem.

Próbował włączyć radio, ale przycisk, który naciskał o dziwo nie działał. Zanim zorientował się, że zamiast na włącznik, naciskał na regulator głośności, zrezygnował z planu słuchania muzyki. Wybrał ciszę.

— Chyba naprawdę się upiłem. — Zaśmiał się.

Nicholls zajął miejsce za kierownicą. Całe szczęście zrobił prawo jazdy jakiś czas temu. Uważał, że jak ma się okazję, to trzeba działać. Nigdy nie wiadomo co się może przydać.  Jak się okazywało ta umiejętność właśnie teraz była mu bardzo potrzebna. Wsunął do stacyjki kluczyk, który wcześniej wyjął z kieszeni przyjaciela. Jakiś ruch z boku samochodu przykuł jego uwagę. Frost z kumplami prowadzili spitego Lowella, który, gdyby nie oni padłby, jak długi na parkingu. W porównaniu do tego chłopaka Greenwood był w miarę trzeźwy.

— Wątpię, aby dyrektorka tego nie zauważyła — szepnął bardziej do siebie niż do chłopaka obok.

Quinn również przyglądał się teatrzykowi na zewnątrz, jak wściekły Frost kopie samochód kumpla i na niego wrzeszczy, a Martin Reynolds próbuje go uspokoić. Pomimo zamkniętych drzwi do uszu Christophera doleciały słowa w stylu, że jutro mają się pojawić w szkole i sprzątać poimprezowy bałagan.

— Może jednak dyrektorka wszystko widziała. — Rozpoznał jej głos.

Nie czekał na wynik zajścia na zewnątrz, tylko odpalił silnik samochodu i powoli wycofał z parkingu. Czas uciekał, robiło się coraz później, a do tego po odwiezieniu Quinna musiał jeszcze jakoś wrócić do domu. O tej porze już nie za bardzo kursowały autobusy, ale może załapie się na ostatni, ten przed pierwszą godziną.

— To poznałeś kogoś interesującego? — powtórzył pytanie Greenwood. Nie zapomniał o nim. Widział go dzisiaj z jakimś chłopakiem któremu niestety nie mógł się przyjrzeć. Ziewnął rozdzierająco i oparł głowę o szybę w drzwiach.

— Napisz lepiej do taty, że jedziemy do domu. Musi cię zatargać do łóżka.

Na kolejne pytanie przyjaciela także nie odpowiedział, mimo że faktycznie poznał kogoś bardzo interesującego. Miał z nim dobry seks, ale nie chodziło tylko o to. Coś w nim kliknęło w chwili, kiedy chłopak przedstawił się i uśmiechnął rozbrajająco. Potem długo jeszcze siedział w kantorku, próbując ochłonąć z tego co tam zaszło. Dopuścił do siebie również kilka przemyśleń i już wiedział, że musi pozwolić Quinnowi pozostać tylko przyjacielem. To nie miało szans. Poza tym zrozumiał, że czuł do niego coś, co nie wykraczało poza sferę umysłową i duchową. Brakowało w tym fizyczności, pragnienia, pożądania, namiętności. Nie potrafił tego nazwać, ale bez wątpienia to była ta iskra jaką w jednej chwili obdarował go  tajemniczy Tobias.

— Napisz do swojego… — urwał, kiedy zauważył, że chłopak o rudo ognistych włosach zasnął w głową opartą o szybę. Postanowił sam skontaktować się z mężczyzną. W sumie facet miał zostać jego ojczymem za kilka miesięcy. Mieli od dawna też bardzo dobry kontakt.

Ponownie wyjął telefon z kieszeni i jadąc powoli ulicą wykonał połączenie, które przełączył na tryb głośnomówiący. Quinn zaczął chrapać w tym samym czasie.

— Fajnie, ojciec usłyszy jak chrapiesz.

— Chris? Hallo — odezwał się głos w głośniku.

— Tak, to ja. Mam nadzieję, że pana nie obudziłem, bo wiozę takie coś, co właśnie robi tło do naszej rozmowy.

— Właśnie słyszę, ale sądziłem, że masz tam jakiegoś niedźwiedzia. Co nawyprawiał mój syn?

— Niewiele. Napił się tylko ponczu, do którego wlano coś mocniejszego, a jak wiemy Quinn ma słabą głowę. Nie jest z nim tak źle, ale potrzebuje by ktoś zaprowadził go do łóżka. Będziemy niedługo.

— Czekam na was.

Jak powiedział mężczyzna, tak też zrobił. Dziesięć minut później byli na miejscu.  Christopher zaparkował tuż przy schodach, by przyjaciel miał jak najkrótszą drogę do przejścia. Pan Greenwood wyszedł do nich. Patrząc na syna jedynie westchnął, po czym go obudził. Nigdy nie miał żadnych pretensji do Quinna. Jeżeli ten przesadził, to potem czekała ich długa rozmowa. Nie było krzyków, kar. Po rozmowie chłopak i tak się czuł zawsze dość winny, więc to wystarczało.

— Zaprowadźmy go na górę.

— Cześć, tatuś.

— Cześć. Jutro będziesz cierpiał. Nie współczuję ci — powiedział to żartem.

— Biedny ja. Spać mi się chce.

We dwóch z Chrisem zaprowadzili osiemnastolatka do jego pokoju i położyli na łóżku, jedynie okrywając kocem. Ten zasnął natychmiast.

— Niech śpi. Rano ból głowy będzie dostateczną karą. Nie musiał pić, jak wyczuł, że coś jest nie tak z ponczem. Wie jak reaguje na alkohol — powiedział mężczyzna, kiedy wyszli z pokoju jego syna.

— Chyba miał ochotę po prostu ochotę się upić.

— A gdzie jest w ogóle Max? — zapytał mężczyzna.

Szli ramię w ramię w stronę schodów. Nicholls znał ten dom, ale z trudem przychodziło mu uwierzyć, że w nim zamieszka. Może to nie była willa, ale dla niego tak duży dom, w porównaniu do maleńkiego mieszkanka jest rezydencją na skalę gwiazdy filmowej.

— Max podobno musiał wrócić do domu, bo jego tata do niego dzwonił.

— I zostawił mojego syna samego.

Christopher z łatwością dostrzegł zaciśnięcie ust mężczyzny. Też miał takie samo zdanie jak pan Greenwood, ale nic nie mogli zrobić. Osoba na której im zależało, bardzo kochała Maxwella Thompsona.

— Chodź pokażę ci pokój gościnny — rzekł Harry. — Twój pokój jeszcze nie ma złożonego łóżka. Nie puszczę cię o tej porze do domu.

— Mogę wrócić, załapię się jeszcze na ostatni autobus. Muszę rano iść do pracy, a tu nie mam rzeczy do przebrania.

— W takim razie odwiozę cię. Niedługo będziesz moim pasierbem i błagam, mów mi po imieniu. Ile będę cię o to prosił? — naprawdę lubił tego chłopaka. Cenił jako człowieka i przyjaciela swojego syna.

— Muszę się do tego przyzwyczaić.

Musiał się przyzwyczaić do wszystkiego. Do nowego miejsca zamieszkania, do tego, że Quinn będzie jego bratem. Także do tego, że poza przyjacielem od dzisiaj jego myśli zajmował ktoś o imieniu Tobias. Nigdy wcześniej, nawet pomimo dobrego seksu, jego myśli nie zajął żaden inny chłopak. Nie miał pojęcia co to oznacza. Nie wiedział czy będzie mógł zasnąć przez ogrom tego wszystkiego.

 

*

 

— Tobias, pójdziesz do sklepu? Zagapiłam się i nie mamy w ogóle chleba tostowego. Chciałabym też zrobić ciasto. W końcu czas zaprosić do nas sąsiadów i ich poznać. Rozmawiałam wczoraj przez chwilę panią Ross. Dzisiaj wszyscy mają być w domu i chętnie do nas wpadną wieczorem. Pytałam też naszych drugich sąsiadów, ale są podobno zajęci. Jacyś dziwni tacy. Nie rozmowni.

— Ja już ich znam. To znaczy Rossów.

Tobias usiadł przy stole w kuchni i przeciągnął się. Spał dzisiaj jak zabity. Nadal spałby gdyby nie ciocia, która już od świtu krzątała się po domu.

— Ja przelotnie również, ale zawsze to dobrze znać sąsiadów. Sprowadziliśmy się tutaj dwa tygodnie temu, miejmy nadzieję, że będziemy w tym domu mieszkać długie lata. No ja, bo ty planujesz wyjazd na studia.

— Ja za to, ciociu, zostanę z tobą — powiedział wchodzący do kuchni Oliver. — Planuję studiować tutaj, na tutejszej akademii artystycznej. Rozmawiałem długo z Richiem Taylorem. Mówiłem wam, że zapisałem się do jego szkoły na treningi. On sam też tam chodził i polecał tą szkołę. Podobno mają świetny program nauczania. Moja wymarzona Akademia Ivy już nie jest wymarzoną. Nie chcę wyjeżdżać.

Podszedł do cioci opartej o blat szafki i pijącej kawę. Dał jej buziaka w policzek. Musiał pochylić się, aby to zrobić. Uśmiechnęła się do niego.

— Zawsze czarujący. Jak chcesz śniadanie to musisz poczekać, bo chciałam zrobić, tosty i właśnie namawiam twojego brata do wizyty w sklepie.

— Spoko. Zjem coś innego. Potem i tak wychodzę na miasto — poinformował otwierając lodówkę i wyjmując mleko.

— O, planujesz coś ciekawego? — dopytywała. — Wróć do domu na siedemnastą.

— Postaram się, ale niczego nie obiecuję.

Oliver nasypał sobie płatków do miseczki i zalał mlekiem. Zawsze wolał jeść płatki z zimnym mlekiem, podczas gdy jego brat musiał mieć gorące i gotowane w dodatku.

— Ty wychodzisz czy Oliana? — zapytał Tobias.

— Oliana? Oliver, co się dzieje?

Pytanie cioci Marthy ujawniło jej troskę i strach, że z jej siostrzeńcem dzieje się coś złego. Przecież doskonale wie kiedy Oliver wolał ukryć się za Olianą.

— Znowu kombinuje — odezwał się pierwszy Tobias i w skrócie wyjaśnił cioci o co chodzi. Brat próbował go zabić wzrokiem. — No co? Musi wiedzieć, kiedy przejedziesz się na tym.

— Dam sobie radę. — Usiadł przy stole z miską płatków. Zauważywszy, że nie wziął ze sobą łyżki poszedł po nią. — Frost musi dostać kopniaka.

— A co zrobi, kiedy dowie się, że Oliana jest Oliverem? — Martha sięgnęła do szuflady i podała chłopakowi łyżkę. Nie podobało jej się to, co robił. Martwiła się o niego. Tobias również z tego powodu wydał brata.

— Dzięki. To proste ciociu, rozkocham go w sobie. To znaczy Oliana to zrobi. Potem powie mu kim jest naprawdę. — Usiadł przy stole zabierając się za jedzenie. Co jakiś czas spoglądał na swój telefon, który położył na blacie. Już godzinę temu napisał do Gerarda, ale ten milczał.

— Potem nie płacz jak Frost skopie ci tyłek. Ja nie będę cię bronić — zastrzegł Tobias. — I pamiętaj o tym co ci powiedziałem w nocy.

— Nie zakocham się w nim. On dostanie lekcję. Dowie się, że nie można wyzywać ludzi z powodu tego jacy są i tak dalej. Sam będzie zakochany w dziwnej dziewczynie. Może to otworzy mu oczy.

— Albo skończysz w szpitalu. Ciociu, pójdę do tego sklepu, bo nie mogę tego słuchać. — Ruszył do szafki, gdzie leżała lista zakupów, ale przystanął i spojrzał na brata. Chłopak miał na sobie rozciągniętą koszulkę i spodnie dresowe. Włosy związał gumką nad karkiem. — Wiesz, że nie mam nic przeciw Olianie. Nie podoba mi się tylko pomysł,  by wykorzystać ją dla zemsty na kimś. Nadal, nawet po tym co powiedziałeś, nie wiem na czym do końca to ma polegać. Wiesz dlaczego? — Pochylił się w stronę brata, który przestał jeść i spojrzał na niego: — Dlatego, że to nie kończy się dobrze. Zawsze dla osoby, która się mści.

Oliver przymknął na chwilę powieki, a kiedy je otworzył, nie patrzył już na brata, tylko gdzieś przed siebie.

— Dam sobie radę. Ja chcę tylko pokazać, że da się żyć w społeczeństwie z kimś, kto może i wyróżnia się, ale także jest człowiekiem. Można z tą osobą porozmawiać. Wiadomo dupki są wszędzie, w każdym środowisku, ale niech Frost nie osądza, zanim kogoś nie pozna. Ja dam mu się poznać jako Oliana. Ona jest mną. Dowie się, że lubię słuchać muzyki. Nie lubię oglądać filmów w samotności. Nawet to, że kiedy się stresuję boli mnie brzuch. Pozna mnie i ja mu to powiem.

— Ale nadal będzie wściekły, że dziewczyna, którą może pokocha, jest chłopakiem.

— Jeżeli jest gejem, to może nie będzie taki zły. — Puścił oczko Tobiasowi.

Chłopak tylko pokręcił głową.

— Ciociu, powiedz mu coś. Nie mam do niego sił. To diabeł w owczej skórze.

Kobieta odstawiła pusty kubek i podała listę siostrzeńcowi, mówiąc:

— Ja go trochę rozumiem. Sama mam nie raz chęć dać nauczkę komuś. Tylko ja… — przerwała, gdyż głośny huk pochodzący z podwórka sprawił, że podskoczyła.

Chwilę później cała trójka wybiegła przed dom, by dowiedzieć się co to było. Zastali niecodzienny widok.

— No właśnie, to taki przykład tej osoby — burknęła i wściekła podeszła do mężczyzny, który wjechał samochodem w jej skrzynkę pocztową. Ta nie była zwykła, ale bardzo fantazyjnie wyrzeźbiona w kształcie domu wróżek. Pracowała nad nią bardzo długo.

Podeszła do wysiadającego z samochodu człowieka i krzyknęła na niego:

— Co pan najlepszego wyprawia? Wie pan ile mnie kosztowało, aby postawić tutaj tę skrzyknę?! Teraz nic z niej nie zostało!

— Przepraszam. — Uniósł obronnie ręce. — Pomyliłem hamulec z gazem i jakoś tak wyszło. Ja za wszystko zapłacę — powiedział wysoki blondyn.

— Nie chodzi o pieniądze. Tylko o moją pracę. — Schyliła się i wzięła do ręki jedną ze ścianek domku. — No widzi pan? Kawał tego odleciał. Jak ja mam teraz to naprawić?! — krzyknęła czerwona jak piwonia.

— Mogę zrobić nowy. Jestem stolarzem. — Uśmiechnął się niezrażony jej zachowaniem. — A jak jeszcze pozwoli pani zaprosić się na kawę to coś pokombinujemy.

Rzuciła drewniany element skrzynki i oparła dłonie na biodrach. Na sobie miała dzisiaj dżinsy i zwykły podkoszulek z plamą na piersi, ale udawała, że tego tam nie ma i miała nadzieję, że ten człowiek też tak samo poudaje razem z nią.

— Podryw na zniszczoną skrzyknę pocztową się nie uda, ale kawa to dobry pomysł. Jestem Martha. A ci dwaj za mną, którzy stoją i gapią się zamiast zająć swoimi obowiązkami, to Tobias i Oliver. Moi siostrzeńcy.

Obaj pomachali do mężczyzny i szybko zniknęli we wnętrzu domu.

— Widziałeś jak ten facet patrzył na ciocię? — zapytał Oliver. Zajrzał jeszcze przez okienko w przedpokoju. — Nadal rozmawiają. Ciotka się uśmiecha.

— Strzała Amora to cholerna rzecz. Oby mnie nigdy nie trafiła — rzucił Tobias bardziej do siebie niż brata. — Lecę do tego sklepu. Tylko gdzie mam te cholerne tenisówki?

Oliver w przeciwieństwie do brata chciałby dostać strzałą Amora, ale żeby ta druga strona również ją otrzymała. Jednostronna miłość była do bani, jak to często powtarzał. Wrócił do kuchni, by dokończyć swoje śniadanie i zobaczył, że na jego telefon przyszła wiadomość. Szybko ją odczytał.

Wybacz piękna, dopiero wstałem i nie mogłem wcześniej odpisać. Wczoraj w nocy mieliśmy przeprawę z kumplem. Z tym, który się uchlał jak świnia. Dyrektorka złapała nas jak go wyprowadzamy i mamy dzisiaj karę. Była wściekła. Musimy posprzątać szkołę po imprezie. Nie wiem kiedy, ale czy możemy się spotkać trochę później? Dam ci znać.

Pewnie, że możemy. Nie ważne o której. Może być nawet wieczór, ale chcę ciebie zobaczyć przystojniaku.

Odpisał. Szybko dostał odpowiedź, która jasno wskazywała, że chłopak także chce go zobaczyć. To znaczy nie jego tylko Olianę, ale dla Olivera nie miało to znaczenia. W głowie już planował co Oliana na siebie założy, jak się uczesze. Uwielbiał takie przygotowania, realizował fantazje kreując swoje alter ego. Nie musiał się spieszyć. Miał na przygotowania kilka godzin. Potem czekała go randka.

15 komentarzy:

  1. Hej. Oh ta Oliana ,żeby się tylko nie przejechała. Chris za to zaczyna coraz bardziej ogarniać ,że jednak może uda mu się pokochać kogoś innego niż swojego przyjaciela. Jak zawsze rozdział świetny. Pozdrawiam i życzę dużo weny. W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby Oliana się nie przejechała. Ale będzie dobrze lub bardzo źle. Niestety to drugie biorąc pod uwagę Frosta, jest bardziej prawdopodobne.
      Dziękuję za wenę i pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Hejka. ;)
    Z tyłu głowy tłucze mi się myśl, że ktoś tu mocno się zawiedzie. Chris ma głowę na karku i dba o swoich przyjaciół. Good for him - odpuszcza sobie Quinna, choć jestem ciekawa, czy "wiecznie osamotniony Chris" nie stanie się obiektem zainteresowania, gdy nagle już nie będzie sam... Może wtedy coś zacznie przeszkadzać Quinnowi? xD
    Tylko aby to się stało, Tobias musi wejść do gry. A to samotny wilk... Och, no, tyle pytań!
    Oli, trzymam za ciebie kciuki, bo działasz w słusznej sprawie. Otaczam łapkami twoje serce, żeby nie było tak łatwe na zranienia.
    No proszę, ciocia też ma swoją szansę. ;3 Złota kobieta. Poświęciła się dla wychowania swoich siostrzeńców, więc należy jej się coś od życia!
    No i na koniec Elliott - kocham, kocham, kocham. ;3 Działaj, tygrysie. Ściągaj tego idola ze streama, żeby "na żywo" oznaczało spotkanie mężczyzny w 3D. xD
    Pozdrawiam serdecznie. ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Christ potrafi dbać o przyjaciół. I biedny chłopak chciałby mieć kogoś na stałe w swoim życiu, a tu los mu ciągle płata figle. Może to jeszcze nie jego czas na poznanie swojej drugiej połówki.
      Tobias to samotny wilk, ale nawet i taki ktoś w końcu kogoś potrzebuje. A cioci trzeba dać szansę na miłość. Może coś z tego wyjdzie. :D
      He, he, Elliott zadurzył się w kimś z ekranu. Także szkoda, że ta osoba jest gdzieś tam w świecie. :)
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
    2. Chris jest zbyt kochaną osobą i ten, kto to wreszcie dostrzeże, będzie w chu...steczkę (xD) szczęściarzem. XD
      Z tym Elliottem to mnie tak zaskoczyłaś, że aż czuje, że dzień będzie genialny. XD Nawet nie wiesz, jak bardzo ja Ci jestem wdzięczna za tego tajemniczego streamera. XDD

      Usuń
  3. Jak zawsze świetny rozdział i towarzyszący mu niedosyt. Tyle się dzieje i chcę więcej. No Quinn to ma chłopaka pożal się... Szok. Jak mógł zostawić pijanego Quinna?
    Dobrze, że Chris jest oddanym przyjacielem i mu pomógł. Cieszę się ze kto inny zajął myśli Chrisa. Chlopak zasługuje na szczęście.
    Tobias może i jest samotnym wilkiem ale cos czuję, że to tylko kwestia czasu.
    Oli igra z ogniem i boje się że sam w nim spłonie. Kibicuje mu jak zresztą innym chłopakom, ale naprawdę Frost moze sie wkurzyc i będzie nieprzyjemnie...a może przyjemnie?
    Eliott? Gdzie on zniknął? I właśnie niech w końcu i on pozna kogoś w rzeczywistości. Kim jest ten tajemniczy streamer? To mnie ciekawi najbardziej :D
    Może w końcu doczekam się odpowiedzi :p
    Pozdrawiam Jenny H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać Quinn nie znalazł sobie najlepszego chłopaka. Żaden który ma wartość nie zostawiłby go samego w takim stanie. Na szczęście jest przyjaciel na dobre i na złe.
      Podobno na każdego przychodzi pora, więc i na Tobiasa również. Może tylko potrzebuje poznać odpowiednią osobę, by zrezygnować z samotności. :)
      Ogień parzy i Oli może się o tym przekonać. A może nie... :D
      Tajemniczy Streamer jest nam bardzo dobrze znany z Sideł miłości. Tylko wtedy miał chyba 13 lat i był bratem naszego JD. Ale dla Elliotta to on jest bardzo tajemniczy.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. No nie gadaj! Brat JD?! Matko, Lu, jak Ty nas rozpieszczasz! O ja nie wierzę! Normalnie mam łzy w oczach! Pisałam już, że Cię uwielbiam? XDDDDD

      Usuń
    3. Tak, to jest Ryan Whitener. Ten trzynastolatek, który już wtedy uwielbiał grać, a teraz zajmuje się tym zawodowo. :)

      Usuń
    4. Huhuuu, zapowiada się zarwana nicka z Sidłami. ;3 Choć prawie znam je na pamięć, muszę zrobić konkretny grunt pod peany, jakie będę tworzyć na jego temat. XDDD

      Usuń
    5. O rety...tego to sie nie spodziewałam. Pojawił się Richie i to mnie ucieszyło. Ale pojawienie sie Ryana? No no. Ty to wiesz jak zaszokować czytelnika. Teraz to tym bardziej ciężko będzie czekać na kolejne rozdziały. Szkoda ze to opowiadanie nie jest kompletne i na sprzedaż. Bo chetnie bym je kupiła. Tak bardzo jestem ciekawa co będzie dalej..

      Usuń
  4. Hejeczka,
    bardzo cieszę się,  że Chriss zaczyna dostrzegać żeby dać sobie spokój z Quinnem, ale Matt no cóż nie zachował się dobrze... a gdzie podziewa się Eliiot? podryw na skrzynkę dobre, bardzo dobre ;) Oliver bardzo zaczyna się angażować, a to może fatalne skutki dla niego przynieść... jak to Eliot nie założył tych seksi ubrań... buuuu
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    Matt nie zachował się odpowiednio, zostawiać swojego chłopaka w takim stanie.... cieszę sie że Chriss zaczyna już dostrzegać, żeby dać sobie spokój z Quinnem, co za podryw... na skrzynkę pocztową dobre bardzo dobre...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział taki spokojny, a jednak coś się działo. Naprawdę Quinn nie potrafi chyba dobrać sobie faceta, ale mam nadzieję, że otworzy oczy i trafi na kogoś wartościowego, bo Maxa nie lubię od jego pierwszego wystąpienia. Coś jest z nim nie tak.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)