Przesyłam pozdrowienia i życzę miłego tygodnia. :)
Słońce powoli wkradało się
przez okno. Jego promienie zaczynały pieścić dwie postacie śpiące na łóżku.
Jedna z nich zacisnęła powieki, po czym wcisnęła twarz
w ramię swojego chłopaka.
— Nie chcę wstawać —
szepnął Oliver.
Potarł nosem ramię Gerarda
i uniósł głowę. Zaspany uchylił leniwie powieki, po czym oślepiony słońcem
zamknął je i ponownie wcisnął twarz w ramię Gerarda. Najchętniej to
by tak pospał do południa. Dzisiaj mimo soboty miał jednak trochę spraw do
załatwienia. Choćby spotkanie z Darrenem. To było bardzo ważne. Także
ponowne odwołanie spotkania nie wchodziło w grę.
— W takim razie nie
wstawajmy — zaproponował Frost. Odwrócił się przodem do Oliego i objął go.
Złożywszy lekki pocałunek na czubku jego głowy, dodał: — Udawajmy, że jesteśmy
sami na świecie i nigdzie nie musimy się śpieszyć.
— Chciałbym tak, ale nie
mogę.
— Ja też. Kilka dni
temu obiecałem Williemu, że zabiorę go dzisiaj do Aquaparku. Masz ochotę do nas
dołączyć?
— Zależy, o której się
wybieracie. Do południa nie mam czasu, ale potem mogę pójść z wami
wszędzie — odpowiedział Grant siadając.
Wciąż trudno mu było się
obudzić. Nie poszli późno spać, i tak miał problem z porannym
wstaniem. Mimo, że zegar wiszący nad jego drzwiami wskazywał ósmą, nie
szóstą rano. Może to przez to, że tak spokojnie mu się spało u boku
Gerarda, przebudzenie szło ciężko. Niczym się nie martwił. Czuł się bezpieczny
i kochany. Całą noc po prostu przytulali się. W każdym razie zasnęli
przytuleni, potem odpłynął do krainy Morfeusza.
— Za godzinę mam spotkanie
w szkole tańca Richiego. Musimy ustalić nowe godziny treningu, bo więcej
czasu zajmie mi teraz taniec w szkole. Potem muszę spotkać się z Darrenem.
Potem, muszę też w domu posprzątać, bo Tobias jak zwykle zniknął i mi
nie pomoże. Założę się, że cały dzień spędzi z Gabrielem i Chrisem.
Gerard usiadł tak, że nogi
ułożył po bokach ciała Olivera, dzięki czemu chłopak mógł oprzeć się plecami
o jego tors. Pocałował go z czułością w szyję, potem oparł
głowę o jego ramię i przymknął powieki. Też chciał jeszcze pospać. Po
tylu nocach tęsknoty, bólu, zmartwień, w końcu mógł być przy tym, którego
pokochał.
— Też chętnie spędziłbym
z tobą cały dzień. Nawet weekend.
— Kiedy zakończę swoje
sprawy, to możemy się już nie rozstawać — powiedział Grant, korzystając z silnego
ciała za sobą i opierając się wygodnie. — Posiedźmy tak jeszcze chwilę.
Niestety nie było im dane
spełnić tego niewielkiego pragnienia, bo telefon Gerarda leżący gdzieś na
podłodze, głośno oznajmił, że koniec czułości. Chłopak jednak opierał się przed
odebraniem tej rozmowy.
— Znów oni? — zapytał tylko
Oliver.
— Tak. Ciągle dzwonią
upewniając się, że nadal walczę z miłością do ciebie. Każdego wieczoru,
rano, w południe… Tylko ich jedno interesuje. A jak byłem w szpitalu,
to żadne mnie nie odwiedziło. Gdyby nie ty, dziadek, babcia, Willy i nasi
znajomi, byłbym tam sam.
Telefon przestał dzwonić,
ale ponownie zaczął już po chwili. Gerard nie miał wyjścia. Przesunął się
i wychylił z łóżka. Nawet nie musiał patrzeć na ekran, by wiedzieć
kto tak uparcie żąda z nim rozmowy.
— Halo. Spałem jeszcze.
— Gdzie spałeś? —
zapytała mama. — Twojego samochodu nie ma przed blokiem w którym,
mieszkasz.
Chłopak usiadł
wyprostowany, pełen niepokoju. Oliver to od razu odczuł, poranne
rozleniwienie minęło w mgnieniu oka.
— Śledzisz mnie? Pani
Frost, jest pani naprawdę…
— Nie mów tak do mnie.
Jestem twoją matką, nie…
— No właśnie, matką, nie
mamą, mamusią.
Denerwował się coraz
bardziej, aż zbyt mocno ściskał telefon z dłoni. Poczuł jak Oliver wsuwa
palce pod jego koszulkę i głaszcze go po plecach. Przyjemne doznanie
pozwoliło mu opanować się na tyle, aby nie zniszczyć aparatu. Na pewno nie na
tyle, aby rozmawiać z tą kobietą spokojnie.
— Wiesz, mój przyjaciel ma
mamę. Fantastyczną mamę, która się o niego martwi, kocha go takiego jakim
jest. Ty tylko udajesz. Wszystko co robisz, jest po coś. Po co w ogóle
miałaś dzieci?
— Nie chciałam mieć dzieci
— wyznała, nie zważając na to, że jej słowa mogą zaboleć jej syna — to twój
ojciec nalegał. Jak widać ja miałam rację, bo mam ułomnych synów. Jeszcze
miałam nadzieję, na idealne dzieci. Idealne wszystko.
— Po co ci ta idealność,
kiedy jesteś zimną, wyrachowaną… kobietą? — Chciał powiedzieć suką, ale wolał
ugryźć się w język. Mimo wszystko to jego matka. — Po co ci wiedzieć gdzie
jestem? Nigdy… — urwał, bo Oliver wyjął mu telefon z ręki i przyłożył
do swojego ucha.
— Witam. Gerard jest ze
mną. Cokolwiek pani chce zrobić, nie uda się to pani. Zamierzam z nim
spędzić życie i zrobię wszystko, aby tak się stało. Nie pozwolę też, aby
kobieta taka jak pani zniszczyła jego czy mnie. I nie jestem babochłopem. Ale
jak mój chłopak tego zapragnie założę dla niego sukienkę, potem będę się
z nim kochać długo i namiętnie.
Gerard nie wiedział, czy ma
zabrać swojemu chłopakowi telefon, czy zbierać szczękę z podłogi. Na
szczęście nie musiał wybierać, bo Oliver oddał mu telefon.
— Rozłączyła się. A ja
chciałem tylko pokazać jej, że jestem z tobą ponad wszystko, ty ze
mną. Czy wspomnienie o kochaniu się z tobą, to było dla niej za dużo?
— Oli… Ty… — Frost był
w szoku. — Ale… Ale wiesz co zrobiłeś… — Gerard poderwał się z łóżka
i zaczął chodzić w kółko po pokoju, kiedy dotarło do niego co może
się przez to stać. Niepokój wspinał się po jego kręgosłupie. — Ona może teraz
wszystko. Może…
— Co ona może, poza
groźbami?
Oliver podszedł do swojego
panikującego chłopaka i chwycił go za ręce. Frost przystanął, spoglądając
w te piękne błękitne oczy, które nie bały się. Wręcz wyzierała z nich
pewność, siła do walki o to czego chce i kogo chce.
— Ale twój ojciec…
— Mój ojciec siedzi. Nie
wiem o co chodzi z tym zdjęciem, ale coś mi nie pasuje. Twoi rodzice
mieliby takie wtyki, że nagle jedno z nich robi sobie fotkę z moim
tatuśkiem?
— Mają. Znajomi znajomych…
Poznałeś ich.
— Mimo tego trudno mi
w to uwierzyć. Ale nie mówmy o tym — Oliver wolał zmienić temat.
Przecież mieli mieć później cudowny dzień — raczej zaplanujmy spotkanie w Aquaparku.
Willy zgodzi się pojechać tam o trzynastej, co nie?
— Tak. Jak dowie się, że
będziesz to, pewnie że tak.
—Świetnie. Już nie mogę się
tego doczekać. Wezmę prysznic na dole, dla ciebie zostawiam łazienkę na
górze, tylko wezmę swoją szczoteczkę — dodał, po czym cmoknął policzek Frosta
i wyszedł z pokoju.
To nie było tak, że się nie
martwił, czy nie denerwował. Nie mógł jednak pozwolić, by ktoś niszczył dobry
nastrój Gerarda, czy ich związek. Jak na swój wiek, wiele przeszedł już w swoim
życiu i był bardzo dojrzały. Jedna przeszkoda w postaci wściekłej
matki jego chłopaka, nie była zbyt duża dla niego.
— Nie pozwolę, abyś
zniszczyła to co mamy. Twój syn i ja — szepnął do siebie.
Gerard jednak pozostając
w pokoju sam, zaczął się na nowo martwić. Starał się to jednak odepchnąć
od siebie. Wiedział jedno. Już nigdy nie rozstanie się z Oliverem. Na
pewno nie na prośbę rodziców. Zacznie walczyć i tu mu był potrzebny
Tobias. Zanotował sobie w głowie, aby potem do niego zadzwonić. Teraz
wolał mu nie przeszkadzać, jakby chłopak był czymś bardzo zajęty. Aż sam
żałował, że Oli uciekł mu i nie mogli wziąć wspólnego prysznicu. Na myśl
o tym humor mu się od razu poprawił. Może właśnie o to chodziło.
Musiał myśleć o Olim, o czasie z nim spędzonym, o planach
jakie mieli i nie pozwolić zagnębić się czemuś, co może nigdy się nie
stać.
*
Szepty, słowa, pocałunki.
Tylko tym dwóch mężczyzn potrafiło sprawić, że Chris nie był w stanie
wyartykułować żadnego słowa. Natomiast, kiedy Gabriel rozkładał przed nim nogi,
chcąc więcej jego pchnięć, Tobias masturbował się i patrzył na nich,
zapomniał jak się mówi.
— Nie waż się dojść —
powiedział Chrisowi Tobias.
Dłonią przesuwał powoli po
swoim twardym, cieknącym penisie. Miał dalsze plany co do ich gorącego poranka.
Patrzył jak Chris zmienia kąt uderzeń, Gabriel chwyta się pod kolanami
przyciskając nogi do swojego torsu. Tobias warknął. Wyciągnął dłoń by palcami
zbadać miejsce, gdzie wsuwał się kutas Chrisa do zaciśniętej dziurki Gabriela.
Doskonale wiedział jak tam jest w środku. Jak mężczyzna potrafił się
zaciskać i nie sposób było nie dojść. Także Chris miał trudne zadanie.
Uklęknął przy Christopherze
szepcząc mu do ucha.
— Spraw by doszedł. Spraw
by krzyczał i wił się. Ale tobie nie wolno skończyć. Dostaniesz nagrodę —
powiedział, pewny tego co chce zrobić.
Chris automatycznie
spojrzał na ogromnego penisa Tobiasa jego dziurka zacisnęła się. Owinął
rękę wokół karku Granta i pocałował go żarłocznie. Ssąc jego język wbił
się mocniej w Gabriela, który puścił swoje nogi, nadal trzymając je
szeroko rozłożone, dłońmi chwycił metalowe pręty wezgłowia łóżka.
— Dobrze mu — stwierdził
Tobias, kiedy mógł już mówić, po tym gorącym pocałunku. Pochylił się nad
Gabrielem i szepnął do niego: — Nasz Chris zrobi dobrze twojemu tyłkowi,
ja wyssę cię do ostatniej kropli.
Gabriel nie był w stanie
wysłowić się, kiedy było mu tak błogo. W chwili, kiedy jego penisa objęły
gorące usta Tobiasa, aż zwinął palce u stóp, oczy wywróciły mu się
z uderzającej w niego podwójnej rozkoszy. Był tak blisko. Przyjemność
rosła w nim z każdym ruchem penisa i tych cudownych ust.
Doskonałość. To słowo przyszło mu na myśl, potem przez jego ciało
przeszło coś w rodzaju iskry i doszedł.
Tobias spijał chciwie
spermę swojego mężczyzny. Do ostatniej kropli, jak powiedział. Gabriel zawsze
miał jej bardzo dużo, aż część wyciekła mu z kącika ust, ale zebrał
wszystko. Przy nich nie musiał się wstydzić, że to uwielbia. Wylizał go i wyczyścił.
Penis Gabriela tylko nieznacznie opadł więc gdy tylko trącił go językiem
natychmiast się wyprostował.
— Jeszcze ma chęć na
zabawę?
— Przy was zawsze musi być
gotowy. Mam dopiero dwadzieścia trzy lata, nie czterdzieści — rzekł wymęczony
Lawrence. Wciąż czuł w sobie twardego kutasa. Gdy spojrzał na Chrisa, ten
wyglądał jakby ledwie się powstrzymywał przed prawdopodobnie ostatnim,
prowadzącym go na szczyt pchnięciem. — Tobiasie, on ledwie się trzyma —
poinformował partnera, znając plan.
Tobias uśmiechnął się do
Christophera i pogratulował mu. Nie łatwo było nie dojść w takiej
sytuacji. Chłopak jednak dygotał z potrzeby. Znowu ciemne oczy spoczęły na
jego stojącym penisie. Grant przesunął po nim dłonią i powiedział:
— Nie, dzisiaj nie. Połóż
się na plecach — rozkazał, potem sięgnął po żel.
Od paru dni nie używali
prezerwatyw. Zbadali się i doszli do wniosku, że ufają sobie i nie
chcą by cokolwiek ich dzieliło. Przyglądał się jak Chris wysuwa się z ciała
Gabriela, który wyprostował nogi kładąc się na boku. Palce dłoni owinął wokół
swojego członka, jakby naprawdę było mu mało. On jednak wiedział co się stanie.
Tobias i jemu na to pozwoli. Wszak dawniej często mu na to pozwalał. Był
jedynym, który mógł to zrobić, teraz będzie nim także Christopher.
Spojrzał na leżącego na
plecach chłopaka, którego penis był mokry. Czerwona główka, napięte jądra,
przede wszystkim spragnione oczy, były tym czego Tobias potrzebował. Już
wcześniej zadbał o siebie, by nie marnować czasu. Okraczył biodra Nichollsa
i wylał więcej żelu na jego penisa, potem na swoje palce, by siebie
posmarować.
— Tob… — zaczął, zaskoczony
chłopak, ale potem słowo ucięło się, kiedy Tobias przytrzymał jego członek
i powoli nabił się na niego.
Grant stęknął czując jak
główka przedziera się przez jego zaciskające się mięśnie. To był najgorszy
moment. Dlatego postępował powoli. Chris owinął palce wokół jego członka
sprawiając mu przyjemność i odwracając uwagę od bólu.
— Następnym razem
pozwolisz nam na to byśmy cię przygotowali — powiedział Gabriel, który doszedł
do siebie i uklęknął przy Tobiasie. Palcami zaczął masować miejsce tuż za
jądrami, co zawsze rozluźniało jego partnera. — Powoli opadnij na niego.
— Kurwa — krzyknął Chris,
kiedy ostatnie centymetry jego penisa schowały się w Tobiasie. Nigdy nie
sądził, że ten chłopak pozwoli wziąć swój tyłek. Wiedział, że dawniej pozwalał
na to Gabrielowi. Miał na to nadzieję, ale nie naciskał. Cierpliwość opłacała
się i aż wirowało mu w głowie nie tyle od przyjemności, co tego na co
mu Tobias pozwolił.
— Kocham cię — rzekł Grant
i poruszył się.
Czucie na nowo tego
wypełnienia z początku było niezbyt miłe, ale jak tylko dał sobie czas,
przyzwyczaił się, rozluźnił się pozwalając dojść do głosu tak dobrej rozkoszy.
Pomagał Gabriel, dotykając go, całując. Zapragnął mieć ich obu w sobie,
ale nie dzisiaj. Teraz ledwie był w stanie pomieścić w sobie jednego
kutasa. Ale kiedyś na pewno na to pozwoli. Sama świadomość tego była
niesamowita.
Gabriel uklęknął za
Tobiasem. Penis powoli znów robił się twardy. Wcisnął go pomiędzy pośladki
kochanka. Spojrzał w oczy Christophera, by mieć z nim kontakt.
Doskonale się zrozumieli. Obaj chcieli, aby ich chłopak rozpadł się. Grant tego
potrzebował. Objął go rękoma wokół ciała i przysunął jeszcze bliżej
biodra. Chris pchnął swoje w górę mocnej, ich partner krzyknął,
powtarzając raz za razem:
— Pieprz mnie. Obaj. O tak.
Lawrence zajął się
spragnionym dojścia penisem Tobiasa, podczas, gdy Christopher złapał biodra
chłopaka przytrzymując je mocno. Jakiekolwiek pozostawione ślady będą tylko
oznaką tego, co przeżył Tobias.
— Następnym razem będziesz
dochodził mając w sobie nas obu.
— Gabe, wsuń się w niego
— powiedział Chris, powoli wysuwając się z ciała Tobiasa, który całkiem
odleciał.
Lawrence pamiętał go takim.
Tobias kochał seks. Lubił pieprzyć i być pieprzonym, ale do tej pory od
jego czasów nikomu na to nie pozwolił. Wepchnął się w gorące i ciasne
wnętrze swojego chłopaka i podrzucił biodrami.
— Dobrze być w tobie.
Oszołomiony Christopher
patrzył na nich obu. Czuł każde pchnięcie Gabriela. Główka jego członka
dotykała miejsca, gdzie jego partnerzy połączyli się. Jakże chciał także się
tam znaleźć. To silne pragnienie dojścia oddaliło się. Teraz zastąpiło je coś
innego. Coś zwierzęcego. Coś wielkiego. Szalonego.
Tobias, który od dawna nie
odczuwał tak silnych wrażeń, spojrzał w oczy Christophera i tyle mu
wystarczyło, aby powiedzieć:
— Chcę was obu.
Gabriel natychmiast
zatrzymał się.
— Dawno tego nie robiłeś…
— Chcę was, kurwa, obu
w moim życiu i w sobie. Jak czuję, że jego penis jest tak blisko
wsunięcia się… Nic mnie nie obchodzi, że potem nie będę mógł chodzić. Chcę was
obu.
Sięgnął za siebie, by
spróbować wsunąć penisa Christophera w siebie, ale Gabriel go powstrzymał.
— Spokojnie, nie denerwuj
się, chcę pomóc. Też mam na to ochotę.
Wysunął się trochę i nalał
jeszcze więcej nawilżenia. Część spłynęła po pośladkach i nogach Tobiasa.
Potem ustawił chłopaka tak, by obaj z Chrisem mieli szansę go wypełnić.
Nicholls wsunął się
pierwszy, ale nie do końca. Powoli dołączył do niego Gabriel rozszerzając
bardziej mięśnie odbytu Tobiasa. Chłopak jednak nie wycofał się. Nie było mu
łatwo, ale przyjmował ich obu w siebie, nawet sam nasunął się
i zaczął poruszać chciwie.
— Uwielbiam cię takiego.
Jak coś dostałeś, sięgałeś po to z głodem.
— Zawsze to było tylko dla
ciebie, teraz i dla Chrisa — wyznał Tobias, potem pozwolił,
aby obaj jego partnerzy zrobili mu dobrze.
Obaj na przemian poruszali
się w Tobiasie, on przyjmował z rozkoszą każde pchniecie, każde
otarcie się kutasa o jego prostatę. Brał ich w siebie, jakby robił to
często, przyjemność w jego brzuchu zawiązywała supeł i rosła
z każdą chwilą. Ktoś zajął się jego penisem. Nie wiedział kto. Ktoś inny
głaskał jego jądra, co uwielbiał. Odpływał daleko poddając się ekstazie, orgazm
sięgał po niego. W chwili, kiedy w niego uderzył, pociemniało mu w oczach
i był pewny, że rozpadnie się na kilka części. Przyjemność bowiem była tak
silna. Wręcz ogromna, połączona z czekającą w cieniu błogością. Miał
wrażenie, że dochodzi wiecznie. Czuł, że jego partnerzy dołączyli do niego,
ich sperma zalewa jego wnętrze i to tylko wzmocniło odczucia.
Potem pamiętał jak
wykończony upadł na Chrisa. Ledwie oddychał. Gardło miał zdarte od krzyku.
Tyłek przyjemnie rozciągnięty i mokry od wyciekającego nasienia. Jeszcze
się trząsł, kiedy jego ukochani partnerzy zajęli się nim, objęli i całowali
aż zmęczony zasnął.
Kiedy się obudził, było już
dużo później. Ciało go bolało, ale nie było to złe. Nie żałował. Wymycie teraz
z siebie spermy, to mniej lubiana czynność, ale lubił myśl, że ma ją
w sobie od nich obu. Nie był fetyszystą, chyba, po prostu to lubił. Ale
tylko wtedy kiedy kogoś kochał. Tego ranka w pełni połączył się z dwoma
mężczyznami jego życia. Aż się uśmiechnął. Wymęczony też nie był w stanie
myśleć o niczym innym. To wychodziło mu na dobre. Może faktycznie nie
musiał jechać na spotkanie z ojcem. Po tym jak znaleźli Chrisa w parku,
długo z nim siedzieli i rozmawiali. Argumenty jakie przedłożył
chłopak w końcu zaczęły do niego docierać. Nie miał na szczęście sił
dzisiaj o tym myśleć.
Zapach kawy, świeżych
bułeczek nęcił jego nos. Odwrócił się. Uwielbiał to, że pokój Gabriela miał
wszystko w jednym. Mógł zobaczyć jak Lawrence przygotowuje kawę, Christopher
coś sprawdzał przy telefonie ze zmarszczonymi brwiami.
— Ja tu sądziłem, że obudzę
się z wami owiniętymi wokół mnie, tu sam leżę — rzekł żartobliwym
tonem głosu.
— Jest dziesiąta. Muszę
zaraz otworzyć studio, kochanie. Ale mam coś dla siebie — powiedział Gabriel
wskazując na kubek kawy i pieczywo, które kupił w pobliskiej
piekarni.
— Chris, wszystko w porządku?
— zapytał Tobias. Chłopak nadal marszczył brwi co było u niego oznaką, że
czymś się martwi.
Usiadł, tyłek dał
o sobie znać. Faktycznie będzie ich czuł długo. Gabriel podszedł do niego
z tacą jedzenia i picia i postawił ją na łóżku.
— Odpocznij, nie śpiesz się
— poprosił i pocałował go w policzek. — Chris chodź.
— Idę. Tylko Elliott
otrzymał już od dyrektorki papiery na temat eventu. Mamy wszystko. Zgodę na to
by pomóc tej rodzinie. Zgodę na zbiórkę pieniędzy. Potrzeba jedynie dostać od
lekarza wyniki badań mamy Sharon, no i ich zgody. I to mnie martwi.
— Jedziesz tam dzisiaj,
tak? — zapytał Tobias.
— Jadę i mam nadzieję,
że nie uniosą się dumą, szczególnie Sharon. Wcześniej tylko muszę odwiedzić
Elliotta i wziąć od niego dokumenty, które podrzucił mu rano ktoś z sekretariatu
szkolnego.
Tobias nie był taki pewny.
Prawie nie znał tej dziewczyny, ale znając mentalność takich osób, trudno
będzie ich przekonać, aby skorzystali z pomocy. W każdym razie zamierzał
mu towarzyszyć w tym spotkaniu.
— Na razie siadaj i jedz
— poprosił.
— Mhm.
Chris zamiast jednak jeść,
pochylił się nad Tobiasem i pocałował go, nie zważając na jego oddech, czy
wszystko inne. Potem spojrzał mu w oczy. Tyle wystarczyło, aby mu
powiedzieć, że kocha. Gabriel tylko się uśmiechał, szczęśliwy, że mają siebie.
Czekał go dzień pracy, jego partnerzy wyglądało na to, że też będą zajęci.
Wiedział, że Tobias nie puści samego Christophera i pojedzie z nim.
Dzięki temu mógł być spokojny. Spotkają się wieczorem.
Dopił kawę, pocałował ich
obu i wyszedł. Tymczasem Tobias wziął prysznic, długi i gorący,
Chris posprzątał po ich śniadaniu. Minęła jedenasta, kiedy wyszli razem
z mieszkania Gabriela. Planowali tylko wpaść do swoich domów, przebrać
się, przy okazji wezmą dokumenty, potem liczyli na łatwe spotkanie
z państwem Moore.
Hejka,
OdpowiedzUsuńtakie leniwy poranek a tutaj telefon i jeszcze okazuje się że to matka Gerarda, ale Oliver dobrze powiedział jej, ale oby tylko nie było żadnych kłopotów z tego... no i nasz trójkącik ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńbardzo wspaniały rozdział, cudowny poranek do czasu... Oli nie chce dać się zastraszyć i dobrze powiedział matce Gerarda...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Ciekawy rozdział.
OdpowiedzUsuńTaki leniwy i przyjemny.
Szczególnie dla Oliwiera i gerarta. Ale jego matka musi zepsuć nawet taka chwilę.
Nadal jestem nie przekonana do tego trójkąta, ale każdy lubi inne shipy.
Pozdrawiam Serdecznie
deia