2022/06/26

W rytmie miłości - Rozdział 45

 Dziękuję za komentarze. :)

Elliott Ross z sercem w gardle rozglądał się po ulicy, przy której nie stało dużo domów, a tereny wokół nich były rozległe. Od razu rzucało się w oczy bogactwo tej okolicy i jej nowoczesność. Domy faktycznie miały okna na całą ścianę, niektóre wręcz wyglądały jakby zostały wybudowane ze szkła. Przypominały niewielkie wille gwiazd i onieśmielały go w jakimś stopniu. On wychował się na zwyczajnej ulicy, w zwyczajnym domu, gdzie budowle stały prawie jedna przy drugiej. Pomimo, że często bywał w domu Quinna, to klasyka tamtej willi wydawała mu się bardziej przyjazna i dostępna od tych.

— Nie patrz na te domy — poradził Oliver. — Mieszkają w nich zwykli ludzie, którym powiodło się finansowo lepiej. Fakt, podejrzewam, że kilku właścicieli tych posiadłości zarobiło na czyimś pocie i wyzysku, ale nie każdy. Moja psycholożka to normalna kobieta, która kocha życie i swoją rodzinę. Twój Ryan pewnie sporo zarobił przez ostatnie lata, ale może być zwykłym facetem, który pragnie miłości.

Elliott obrzucił gniewnym wzrokiem przyjaciela.

— Może marzy, ale mnie pewnie kopnie w dupę.

— Nie dąsaj się, tylko idź. Wystarczy, że naciśniesz dzwonek i poczekasz na niego — dodał ironicznie. — Ja idę na drugą stronę ulicy. O tam — wskazał — i jakby co, to jestem niedaleko. Terapia trwa godzinę. Jeżeli wyjdę wcześniej od ciebie, to tu poczekam.

— Dobra. Co ma być to będzie.

Na miękkich nogach, zostawiając samochód zamknięty i zaparkowany na poboczu, ruszył pod wskazany adres. Dom Ryana był czarno szary. Znaleźć można było też elementy białe. Konstrukcja opierała się na położeniu na sobie i delikatnym obróceniu dwóch trapezów. Nadało to całości dynamiczny, a także jak dla Rossa zbyt nowoczesny charakter. Górny balkon wyglądał jakby balustradę miał zrobioną z drobnej metalowej siatki. Niemniej budynek otoczony zielenią od frontu nie wyglądał na tak zimny i nieprzystępny jak wydawało się chłopakowi. Podejrzewał, że od strony ogrodu jest basen, a także miejsce na grilla i ogromny taras.

Zanim zdecydował się nacisnąć dzwonek, drzwi otworzyły się i stanął w nich znany mu mężczyzna. Tym razem włosy miał rozpuszczone, ale wciąż ubrany był tak jak w szkole. Poza jednym szczegółem. Był boso. Nawet bez skarpetek, co od razu pokazało Elliottowi, że czuje się swobodnie w tym miejscu, a wizyta gościa niczego nie zmieniała.

— Zapraszam do środka.

Ryan nie miał pojęcia jak długo ten chłopak będzie zastanawiał się nad zapukaniem do drzwi, więc wolał pierwszy wyjść mu naprzeciw. Nadal nie rozwiązał zagadki dlaczego zaprosił go tutaj, a przede wszystkim czemu zabrał jego rzeczy, ale było już za późno by nad tym rozmyślać. Elliott Ross stał przed nim.

— Teraz też powiesz, że się nie znamy?

— Przepraszam — szepnął nastolatek.

Ryan chwilę popatrzył mu w oczy, a Elliott mimo chęci, to nie potrafił odwrócić spojrzenia, jakby nagle jakaś siła unieruchomiła go i kazała tak trwać.

— Nie lubię kłamców, ale oczy zawsze mówią prawdę, nawet wbrew ich właścicielowi. Dostrzegam w twoich skruchę, ale i niepewność. Gdyby przyjrzeć się bliżej, także strach, ale nie wiem dlaczego. Boisz się mnie, czy tego, że nasz mały, internetowy romans może dobiec końca?

Wtedy to wychwycił. Pojawiło się i zniknęło, ale poznał odpowiedź na swoje pytanie. Elliott bał się, że to co mieli skończy się, przez jego głupotę. Whitener westchnął, a po chwili odsunął się.

— Wejdź.

Serce Elliotta galopowało niczym rozszalałe stado koni, pędzące przez niekończące się stepy. Wszedł do wiatrołapu, gdzie zdjął płaszcz i chciał zdjąć buty.

— Nie rób tego. u mnie goście chodzą w butach — powiedział Ryan, uznając w duchu, że ten gest chłopaka i tak nie miałby sensu, przecież zaraz i tak wyjdzie. — Wejdź dalej.

Z wiatrołapu Elliott wszedł do holu, przechodzącego w otwartą przestrzeń do pokoju dziennego i jadalni. Stąd też na piętro prowadziła klatka schodowa. Przeszedł dalej oczarowany wnętrzem, które wyglądało na przytulne, pomimo nowoczesnej bryły. Wszystko co prawda urządzono w chłodnych barwach, ale czym dłużej tu przebywał, tym bardziej zaczynał czuć się dobrze. Ogromne, panoramiczne okna, przeszklone drzwi na taras dawały dużo przestrzeni, a także światła, nawet teraz, kiedy szybko szarość wieczoru odpędzała dzień. Zachód słońca był stąd doskonale widoczny i Ross podszedł do okna by mu się przyjrzeć. Tutaj też odkrył basen, ale bardziej niż on interesowała go gra barw jaka okryła wszystko wokół.

Ryan założył ręce na piersi przyglądając się chłopakowi, który teraz wyglądał jakby nie należał do tego świata. Dał mu chwilę na cieszenie się widokiem, a sam przeszedł do kuchni. Z horyzontalnym oknem, stanowiła ona integralną część strefy dziennej i to uwielbiał. W szafkach od spodu zamontowano dodatkowe ledowe oświetlenie, które wystarczyło, aby oświetlić dolne blaty. Oświetlenie tego rodzaju umieszczono też w całym domu, zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz.

— Lubisz herbatę?

Ross ocknął się z oczarowania w jakie wpadł przez zachód słońca i dotarło do niego gdzie się znajduje, a także, że właściciel domu o coś go pytał.

— Słu… Słucham?

— Lubisz herbatę?

— Lubię — odpowiedział podchodząc do wyspy, która oddzielała kuchnię od reszty pomieszczenia.

— Jakiś konkretny smak?

Elliott dostrzegł na półce ogrom przeróżnych herbat, ich smaków. Wiele było ziarnistych, inne ekspresowe, a jeszcze inne liściaste.

— Mogę prosić o zieloną?

— Możesz. Usiądź.

Elliott zajął miejsce przy wyspie przyglądając się mężczyźnie, z którym do tej pory miał kontakt jedynie przez Internet lub telefon. Ryan Whitener był seksowną bestią, to mógł śmiało przyznać sam przed sobą. Na ekranie nie było tego widać, ale kiedy przebywało się z nim wszystko to stawało się wyraźne. Mężczyzna na pewno onieśmielał. Niemniej, teraz nie wydawał się tak nieprzystępny jak na lekcji, podczas której Ross prawie wszystko zniszczył. Poczuł, że musi to wyjaśnić i przeprosić. Uznał, że będzie mu to zrobić łatwiej, kiedy mężczyzna na niego nie patrzy zajęty przygotowaniem herbaty.

— Przepraszam za to, co stało się w szkole.

Ryan słysząc to na chwilę zamarł z czajnikiem w dłoni, ale szybko opanował się i wlał do niego wody.

— Nie wiem dlaczego się tak zachowałem — kontynuował nastolatek. — Wiem, że zrobiłem źle. Tak samo jak to, że przez cały czas, odkąd się znamy nie zdradziłem swojego imienia. Także nie wiem dlaczego — mówił, powoli wyłamując swoje palce. — Po prostu zbyt mi chyba zależy i tak jak podczas rozmów telefonicznych, tak dzisiaj… Cholera, to trudne… Bo jak chodzi o ciebie, te momenty, kiedy nie piszemy, a mamy rozmawiać, tracę pewność siebie. To tak jakby nagle ktoś, coś we mnie odcinał i robię głupie rzeczy. Wiem, że może… — przerwał, kiedy dłoń Ryana nakryła jego. Uniósł wzrok. Mężczyzna wpatrywał się w niego z lekkim uśmiechem, a serce Elliotta prawie wybiło dziurę w piersi.

— Zostaw swoje palce w spokoju. Nie ma potrzeby ich maltretować — powiedział Ryan, po czym odszedł pozostawiając chłopaka wpatrującego się w niego i nie potrafiącego się ruszyć. — Herbata zaraz będzie, tylko zielonej nie mogę zalać gotującą wodą, więc chwilę poczekamy.

Elliott tylko skinął głową, ale szybko zdał sobie sprawę, że Ryan go nie widzi i wydukał słabe:

— W porządku. Mogę poczekać.

Nie był w stanie nic więcej powiedzieć. W duchu krzyczał, że ten mężczyzna dotknął go, uśmiechnął się do niego i mógłby nawet z tego powodu umrzeć. Nie chciał jednak umierać, więc musiał się opanować. Potarł dłońmi kolana, zastanawiając się o czym ma rozmawiać z Whitenerem. Na szczęście mężczyzna szybko wybawił go z tego problemu.

— Widziałem, że nie przyjechałeś sam.

— Z przyjacielem i sąsiadem w jednym. To Oliver, wspominałem ci o nim. Gdyby nie on, pewnie bym tu nie przyjechał. Mogę ciebie o coś zapytać?

Ryan wziął filiżanki z herbatą i zaniósł do stołu. Nadal na nim leżał notatnik chłopaka. Postawił filiżanki na blacie i odpowiedział:

— Możesz. Nie gryzę — dodał, spoglądając na Rossa — chyba że ktoś tego chce. — Mógł się ugryźć w język zanim to powiedział, ale ubawiła go reakcja chłopaka, który znów zaniemówił i lekko zarumienił się.

Elliott odchrząknął, a po chwili wstał i podszedł do stołu. Zanim jednak usiadł zadał pytanie:

— Na lekcji byłeś bardzo na mnie zły. Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś odezwiesz się do mnie. Co sprawiło, że to zrobiłeś?

— Nie byłem zły — wskazał na krzesło i sam usiadł naprzeciwko chłopaka — tylko zawiedziony. Nawet nie sądziłem, że tak mocno to odczuję. Planowałem już nigdy do ciebie nawet nie napisać i wszystko zakończyć, ale jedna rzecz zmieniła moje zdanie.

Sięgnął po notatnik i przysunął go do chłopaka. Palcem wskazującym pokazał na rysunek swojej twarzy.

— Nie rozumiem — rzekł Elliott, marszcząc brwi.

— Sam to narysowałeś?

— Tak. Umiem trochę rysować. Okładka na notatniku wydawała mi się pusta i raz na nudnej lekcji, po prostu poczułem, że chcę mieć cię tutaj. Ale co ma wspólnego ten rysunek z tym, że jestem teraz w twoim domu? — zapytał Ross, odważnie tym razem patrząc w oczy mężczyzny.

— Sam nie wiem, ale poczułem, że zanim coś skończę, wpierw muszę poznać lepiej chłopaka, który o mnie myśli — odpowiedział Ryan, a potem uniósł filiżankę i wpatrując się w oczy Elliotta napił się.

Nastolatek poszedł jego śladem, próbując opanować głupie serce, które właśnie zakochało się jeszcze mocniej.

 

*

 

Ściemniło się, kiedy Oliver wyszedł od pani psycholog. Elliotta jeszcze nie było, więc postanowił na niego zaczekać przy samochodzie. Przysiadł na masce i zadzwonił do Gerarda.

— Hej, jak tam? Nasz pan strachliwy nie uciekł ci? — zapytał Frost.

— Mieliście rację, że nie pojechałby, gdyby ktoś go do tego nie zmusił. Wydaje mi się — spojrzał na dom oświetlony ledami — że jeśli tam jeszcze jest, to jest to dobry znak. A jak tobie poszedł trening?

— Trener nas wykończył. I tak jak sądziłem, wściekł się, że Martina nie ma. Powiedział, że chłopak znalazł sobie wymówkę.

— Prawie trzydzieści dziewięć stopni, to wymówka? Niezłego macie trenera — odparł Oli. Kątem oka zobaczył, że drzwi domu Ryana otwierają się i wychodzi Elliott. — Rossowi nic nie jest. Przeżył. Wygląda na to, że chyba jest dobrze, bo rozmawia z tym facetem i uśmiecha się. Kończę, bo już idzie. Zobaczymy się jutro.

— Przyjadę po ciebie. Pierwszą lekcję chyba mamy razem.

— Zdecydowanie tak. Napiszę jak dojedziemy do domu.

Pożegnał się ze swoim chłopakiem, a kiedy miał zagadać do Elliotta, ten zaczął śmiać się niczym szaleniec. Co było oznaką opuszczającego go napięcia.

— Proszę nic nie mów, Oli. W samochodzie ci wszystko opowiem.

— Czyli było dobrze?

Ross przygryzł dolną wargę, potem obejrzał się przez ramię na dom, w którym został jego właściciel. Czuł, że Ryan teraz na nich patrzy. Pomachał mu, a Oliverowi powiedział:

— Nawet lepiej.

— Co robiliście?

— Piliśmy herbatę — odpowiedział szczęśliwy Elliott. — Nie patrz tak. Naprawdę piliśmy herbatę i gapiliśmy się na siebie.

Grant nic na to nie odpowiedział. Jedynie zmrużył oczy, patrząc na chłopaka, który gdyby mógł, tym jak promieniał, oświetliłby okolicę, nad którą coraz bardziej zapadała ciemność.

— Jedźmy — zarządził Ross.

 

*

 

Tymczasem Ryan stojąc w ciemności przy oknie, uśmiechał się na to jak chłopak mu pomachał. Od dawna nikt nie wzbudził w nim tego co Ross. Coś mu nie pozwoliło przerwać od tak tej znajomości. Dobrze zrobił zapraszając go tutaj. Upewnił się, że tajemniczy pan E jest słodki i przy nim bardzo niepewny. Do tego jasnobrązowe włosy chłopaka były burzą na jego głowie, którą miał ochotę rozburzyć jeszcze bardziej.

— Coś w nim jest. Coś co od samego początku, od tego jak do mnie napisał, przyciągało mnie — powiedział do siebie.

Wrócił do głównego pomieszczania, by umyć filiżanki i dopiero wtedy spostrzegł, że notatnik, a także przybory do pisania zostały u niego. Szybko je zebrał, ale kiedy wybiegł na dwór, zauważył, że chłopak i jego przyjaciel już odjechali. Zaśmiał się cicho. Stojąc tak, nie zważając, że marzną mu stopy, stwierdził, że to będzie doskonały powód, by Elliott ponownie go odwiedził.

 

*

 

Jakiś czas później, kiedy zwrócił samochód właścicielowi Elliott wrócił do swojego pokoju. Zrzucił płaszcz z siebie, a potem padł na łóżko, po którym zaczął tarzać się, wymachiwać nogami i śmiać z radości. W końcu opadł i patrząc w sufit powiedział do siebie, co bardziej było formą życzenia:

— Chcę by był mój na zawsze.

4 komentarze:

  1. Rozdział krótki, ale jakże przyjemny, choć niewiele wyjaśniający. Cieszę się, że jednak Ryan najwyraźniej ma zbyt duże ciągoty do Elliotta. Możliwe, że Elliott rozkwitnie przy Ryanie.

    Dziękuję za rozdział, weny życzę.
    Japonia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że rozkwitnie. Na razie jest niepewny siebie aż za bardzo. Pozdrawiam i dziękuję za wenę. :)

      Usuń
  2. Hejeczka,
    o tak, o tak... dobrze że Rayan otworzył te drzwi bo nie wiadomo byłoby ile czasu Elliottowi zajęło czasu naciśnięcie dzwonka ;) ale wygląda na to że jest ogroma szansa, że coś wyjdzie z tego, Rayan daje mu szansę a to jest najważniejsze...
    weny, weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    wyobrażałam sobie, że Oliver odprowadza Eliotta za rączkę pod drzwi, aby mieć pewność, że ten nie zwieje... ;) ale jest ogromna szansa, że wyjdzie coś z tego, i mamy pretekst do kolejnego spotkania ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)