2022/05/08

W rytmie miłości - Rozdział 39

 Zapraszam na kolejny rozdział. Ten tom w całości, jak i pierwsza część oraz inne moje teksty możecie nabyć na Bucketbook.pl

 Dziękuję za komentarze. :)



Odłożył długopis i wstał od stołu, aby otworzyć drzwi. Dzwonek już od dłuższej chwili rozbrzmiewał w całym domu. Długie, czarne włosy odrzucił na plecy i przeciągnął się. Cała noc streama dała mu się we znaki. Mimo to uwielbiał spędzać tak weekendy. Poza tym zarabiał, a firmy oferowały coraz to nowsze współprace. Nie mógł narzekać.

— Właź — powiedział do brata. — Muszę tylko coś dokończyć.

— Nie ma sprawy — odpowiedział JD. — Sam się sobą zajmę — dodał, kierując się do kuchni.

— Kawa jest zaparzona, ale wiem, że ostatnio wolisz herbatę — mówił Ryan siadając ponownie przy stole, by dokończyć wypełnianie dokumentów. Współpraca z różnymi firmami oznaczała także papierkową robotę, czego nie znosił. — Wczoraj kupiłem nowy smak, także spróbuj.

— A widzę. Nie miałeś już tej pomarańczowej z imbirem?

Kuchnia, salon i jadalnia w domu Ryana Whitenera tworzyły jedną całość, dlatego łatwo było im rozmawiać. JD wyjął kubek z szafki, czując się w domu brata jak u siebie.

— Miałem pomarańczową. Z tej firmy była świetna, także kupiłem od nich tę z dodatkiem imbiru. Na jesień idealna. Rozgrzewająca — odpowiedział Ryan.

Leżący obok telefon odezwał się. Nie powinien sobie teraz tym zawracać głowy, ale i tak go skusiło. Nie pożałował, kiedy zobaczył kto do niego napisał.

Hejo. Co porabiasz? Ja dopiero obudziłem się.

Witam, Panie E. Już południe.

Chłopak dalej nie zdradził mu swojego imienia. Podał jedynie pierwszą literę i na tym stanęło. Intrygowało go to, tak jak ten chłopak. Kiedy do siebie pisali, to E nie szczędził słów. Natomiast podczas wybłaganych w końcu rozmów telefonicznych, to on musiał mówić, inaczej panowałaby cisza. Powinien dać sobie spokój z panem tajemniczym, bo zagadki lubił jedynie w grach, ale już od pierwszych słów jakie E napisał do niego pod pseudonimem „Nieznajomy”, ciągnęło go do rozmowy z nim. To tak, jakby ktoś nagle połączył go z tym chłopakiem za pomocą liny, której nie dało się przerwać. Nie mógł jednak długo bawić się w kotka i myszkę. Planował spotkać się w końcu z E. Chciał wiedzieć, czy to ktoś, kim warto zawracać sobie głowę.

Południe, ale jest sobota i można pospać. Ty pewnie pracujesz.

Niestety. Muszę zrobić, to co robię, a potem wysłać papiery kurierem. Mogę później zadzwonić?

Przez dłuższą chwilę Ryan nie otrzymywał odpowiedzi, także zajął się wkładaniem umowy do koperty, którą podpisał. Kurier miał być za godzinę. Kiedy telefon odezwał się, Ryan natychmiast odczytał wiadomość.

Jak musisz zadzwonić, to zrób to. Ale za godzinę. Jak się ogarnę.

Ryan sapnął zirytowany. Szybko się denerwował. Nie rozumiał go. Naprawdę powinien dać sobie z nim spokój. Nie znał osoby, której przeszkadzałaby rozmowa przez telefon. Sam był introwertykiem, ale lubił rozmowy z tym chłopakiem. Niecierpliwie napisał:

Chcesz, abym zadzwonił, czy nie? Naprawdę jest to irytujące, kiedy czytam „jak musisz”. Czego się obawiasz? Możemy rozmawiać, tak jak piszemy. To nie jest wielka sztuka. Rozmowa to coś, co robią ludzie od wieków. Także daj znać, kiedy „jak musisz”, zamieni się w „że chcesz”, bym do Ciebie zadzwonił. Inaczej to nie ma sensu.

Odłożył telefon, trochę zbyt mocno, przez co ten spadłby na podłogę, gdyby nie JD.

— Rozumiem, że stać cię na nowy, ale po co niszczyć ten. Dlaczego się wkurzasz? — Postawił kubek herbaty bratu, a swój trzymał w dłoni. Usiadł przy stole.

Ryan spojrzał na telefon. Zastanawiał się, czy nie był za ostry. Powinien przeprosić? Ale, czy to jego winą jest, że się zdenerwował na coś takiego? Przecież jest duża różnica w tym „jak musisz” a „chcę”. Może tylko on ją widzi. Może różnica pięciu lat ma znaczenie. Chłopak przyznał mu się do swojego wieku. Wydawało mu się, że te kilka lat nie ma znaczenia. Może się mylił.

— Chciałbym poznać osobę, która wzbudza tyle emocji w tobie.

— Co?

Ryan spojrzał na brata z pytaniem w oczach. Nie rozumiał jego słów.

— Słyszałeś co powiedziałem. Zazwyczaj twoim światem są gry. Owszem, łatwo się wkurzasz, ale na to co jest w nich. Szczególnie na te, które testujesz. Mało kto spoza rodziny wzbudza twoje emocje. Pozytywne bądź negatywne. Teraz w jednej chwili widzę u ciebie irytację — JD zaczął prostować palce dłoni, w której nie trzymał kubka z pięknie pachnącą herbatą — strach, niepewność…

— Nie jestem niepewny…

— Mam na myśli to, że nie masz pewności, co do tego, co wysłałeś.

— Możliwe, że byłem zbyt ostry w słowach. Ale wnerwiło mnie co napisał.

— Czyli to chłopak. Dobrze wiedzieć, że ktoś w końcu pojawił się w życiu mojego brata.

— Miałem już chłopaków.

— Kiedy ostatni raz się z kimś spotkałeś? Kiedy miałeś randkę?

Ryan przez chwilę zastanowił się i potarł dłońmi twarz. Powinien się ogolić, ale kilkudniowy zarost nie przeszkadzał mu. Możliwe, że go takim zostawi.

— Z pół roku temu — odpowiedział, wiedząc, że starszy brat nie odpuści — ale to był niewypał. Gadał tylko o polityce. Powiedziałem mu, że idę do toalety, a potem zwiałem. Potem był jeszcze jeden, ale chciał za często wychodzić z domu. Wychodzenie każdego wieczoru do klubu, to nie moja bajka. Jesteś tu w ogóle po to, aby mnie przesłuchiwać? Miałeś podobno do mnie jakąś sprawę. Jeżeli chodzi o rodzinny obiad, to jak zawsze w niedzielę pojawię się u mamy. Myślisz, że tym razem Danny przyjedzie?

— Danny i jego dziewczyna pojechali wczoraj do jej rodziców.

— Nasz brat ma dopiero dwadzieścia jeden lat, a już poważnie myśli o tym związku — powiedział Ryan, a jego oczy podążyły w stronę milczącego telefonu.

— To ktoś ważny? — zapytał JD.

— To jest ktoś… Zaraz, wyciągasz ode mnie informacje. — Ryan próbował uszczypnąć brata w udo, ale ten odsunął nogę. — Podstępny jesteś. Zawsze byłeś.

— A ty nie, Ryanie? Cokolwiek chciałem, to musiałem przekupywać ciebie i Danny’ego. Dla ciebie czekolady, dla niego żelki. Jedynie Molly była grzeczna.

— Molly nadal jest grzeczna, ja nie znoszę już czekolady, a Danny wskoczyłby do Niagary, gdyby zobaczył tam żelki. A nasza Lori to Lori. Kto by pomyślał, że będzie mężatką z trójką dzieci.

— Ta… Niezła z nas rodzinka. — JD zamyślił się na chwilę popijając herbatę.

— Jaki masz interes do mnie? Muszę jeszcze przejrzeć kolejną umowę, ale odmówię im. Nie mam czasu dla tej firmy, a poprzednia współpraca z nimi nie wyszła.

— Co robisz w poniedziałek?

— Mam wolne, a co?

JD uśmiechnął się do brata szeroko, a Ryan westchnął.

— Chyba tego pożałuję. Mogłem powiedzieć, że mam dzień zajęty. Dobra, to co mam zrobić?

 

*

 

Oliver zszedł do salonu zamierzając zabrać stamtąd swojego iPoda. Wczoraj zostawił urządzenie przy telewizorze, a chciał posłuchać muzyki. Nie spodziewał się zastać tam Tobiasa siedzącego na kanapie i przerzucającego kanały w telewizji.

— Myślałem, że wyszedłeś — zagadnął.

— Taki miałem zamiar. Kurwa, w tej telewizji tylko powtórki i teleturnieje.

— To wyłącz to i już. — Oliver podszedł do półki. Wziął do ręki urządzenie, na którym przeważnie słuchał muzyki. — Późno wróciłeś. Impreza się udała?

— Nawet mi o tym nie przypominaj. — Tobias skrzywił się. — To było gorsze od stypy. Nikt nie miał humoru. Tylko alko było dobre. I znów teleturniej, niech ich szlag — rzucił i wyłączył telewizor. Potem wstał z kanapy zamierzając wyjść. Gdziekolwiek. Z salonu. Z domu. Za dużo się wydarzyło ostatnio. Za dużo odczuwał emocji i wariował. Nie mógł przed nimi uciec.

— Zdradzisz mi co się dzieje?

Głos brata zatrzymał Tobiasa w przedpokoju, gdzie zamierzał założyć buty i uciec. Tylko wątpił, aby jakimś cudem myśli go nie goniły. Kopnął but na środek pomieszczenia, a ten zatrzymał się przy wejściu do kuchni. Cioci nie było, gdyż pojechała na zakupy, więc byli sami. Mógł porozmawiać z Oliverem. Ich relacja znów była dobra, a brat jako jego jedyny przyjaciel zawsze był powiernikiem.

— Gabriel wrócił.

Oli zmrużył oczy próbując przeszukać w myślach osoby, które znał z przeszłości. Kiedy dotarło do niego o kogo chodzi jego swobodna postawa ciała zmieniła się na pełną napięcia.

— Gabriel Lawrence? Czego chciał? Sądzi, że ma prawo nachodzić ciebie, po tym co ci zrobił? — zapytał ze złością, co jasno pokazywało, że nie jest potulny i grzeczny, kiedy ktoś krzywdzi jego bliskich.

Tobias podszedł do brata i położył dłonie na jego ramionach.

— Uspokój się. Wszystko mi wyjaśnił. Chodziło o…

Zaczął opowiadać prowadząc Oliego do kuchni i sadzając przy stole. Nalał im po szklance soku i usiadł naprzeciwko brata. Tak im się rozmawiało najlepiej.

— Teraz mogę zrozumieć jego zachowanie — rzekł Oli. — Niemniej powinien dać ci jakiś znak. Byłeś wrakiem jak wtedy zniknął. Poza tym przeleciał piętnastolatka i powinien wziąć za to odpowiedzialność.

— Nie mógł dać mi żadnego znaku dla mojego bezpieczeństwa. Co do wieku… Przypominam, że nie wiedział ile mam lat. Wyglądałem na więcej. Kiedy dowiedział się, uczucia już nie dało się zniszczyć. Cieszę się, że wiem, ale…

— Ale co? — zapytał Oliver, po tym jak napił się soku jabłkowego. Wolał porzeczkowy, ale ten już się skończył.

— Christopher go też poznał. Wczoraj Gabriel zabrał nas do kawalerki, którą wynajmuje i złożył nam propozycję. — Zaśmiał się. — Walnął prosto z mostu, jak zawsze.

Oliver nie znał zbyt dobrze tego człowieka, ale pamiętał, że Gabriel jeżeli czegoś chciał, to nie ukrywał tego, nie kręcił, a mówił wprost czego oczekuje.

— O co chodzi?

— Chce ze mną i Chrisem trójkąta. Chce nas obu.

— I dlatego jesteś zły, bo jesteś zazdrosny?

— Nie jestem zazdrosny — rzekł stanowczo i poderwał się z krzesła. Wziął z blatu butelkę z sokiem i dolał im go obu. — Chodzi o to, że cholernie kręci mnie ten pomysł.

Nie zaskoczyło to Olivera. Mimo młodego wieku, tak jak i on, jego brat miał zbyt dużo doświadczenia. Dużo więcej niż powinni mieć. Nie dało się jednak cofnąć czasu, a popełnione błędy były nauką. Tobias wdawał się w trójkąty. Nie w związki. W seks. To było jednak coś innego niż związanie się trzech osób.

— Chodzi mu o seks, czy coś więcej? — dopytał dla pewności.

— Coś więcej. Podoba mu się Chris z wzajemnością. I nie jestem o nich zazdrosny. Gdyby ktoś inny startował do Nichollsa… — zacisnął palce na plastikowej butelce zgniatając ją.

— Uważaj, bo wylejesz sok.

Tobias odstawił butelkę na jej miejsce. Przez chwilę czuł się tak zgnieciony jak ona.

— Chris tego chce?

— Nie rozmawiałem z nim. Rozstaliśmy się jak tylko wyszliśmy z mieszkania Gabriela. Nie wiem co mam robić.

— Odpowiedz sobie na pytanie czego chcesz i co czujesz. Ja wiem co czuję do Gerarda i zawalczyłem o niego. Gabriel złożył propozycję. Od was zależy co zrobicie. Boisz się, że zostaniecie potępieni?

Tobias pokręcił głową i ruszył do wyjścia z kuchni. Wychodząc rzucił przez ramię:

—Mam w dupie to co powiedzą inni. Boję się uczuć — dodał i wyszedł.

Oli nie zatrzymywał brata. Ten musiał dać sobie czas na przemyślenia. Nie miał pojęcia jak zachowałby się na jego miejscu. Nie wyobrażał sobie, że mógłby dzielić się z kimś Gerardem. Nie zamierzał jednak osądzać Tobiasa. Co więcej, gdyby jego brat był w końcu szczęśliwy, kochał, był kochany, to tylko by się z tego cieszył. Tobias uciekał od miłości przez długi czas. Z winy Gabriela i jego zniknięcia. Teraz sprawa się wyjaśniła. Może dzięki temu pojawiła się szansa, że chłopak będzie szczęśliwy, a potwór, który w ostatnich dniach nim rządził odejdzie.

— O ile pozwoli sobie na uczucia — szepnął do siebie.

Spojrzał przez okno jak brat wsiada do samochodu i odjeżdża. Miał nadzieję, że Tobias nie zrobi niczego głupiego. Chwilę później zabrał szklankę soku, iPoda, sprawdził czy drzwi frontowe są zamknięte i udał się do swojego pokoju. Zamierzał słuchać muzyki i popisać z Gerardem. Spotkać się mieli jutro a już za nim tęsknił.

Wczoraj spędzili bardzo miły, spokojny wieczór. W dodatku bardzo grzeczny. Oliver chciał dotyku, pocałunków, ale Gerard poza objęciem go, trzymaniem za rękę, nie wykonał kolejnego kroku. Może tak powinno być. Powoli mogą dążyć do intymności w ich związku. Nie chodziło mu jednak o wylądowanie w łóżku i dziki seks, ale o całowanie, lub migdalenie się na kanapie. Co nie znaczyło, że nie zgodziłby się na więcej. Rozumiał jednak, że jego chłopak potrzebował czasu. Zamierzał mu go dać, ale nie przeszkadzało to w kuszeniu go. Przypadkowe dotknięcie. Odsłonięcie ciała. Nic nie stało na przeszkodzie ku temu.

Uśmiechnął się na ten mały plan.

 

*

 

Elliott wziął prysznic i po tym jak się ubrał, zbiegł na dół. Jak zawsze w kuchni w jego domu tętniło życie. Trójka osób robiła większy harmider niż cały tabun wojska. Jego tata opowiadał żarty, a mama wtrącała w nie swoje trzy grosze, podczas gdy Emilly próbowała ich oboje przegadać. Tak zazwyczaj wyglądała sobota w ich domu, kiedy wszyscy byli razem. On zawsze był z nich najspokojniejszy.

Kiedy tata zarzucił jakimś żartem dla dorosłych, cała trójka roześmiała się, a on zawstydził. Zostało to zauważone od razu przez mamę.

— Elliott, ty nadal rumienisz się, kiedy mówimy o seksie. Kiedy będziesz już miał chłopaka, to może przestaniesz się tak wstydzić.

— No właśnie, bo nigdy nie dojdziecie do trzeciej bazy — wtrąciła Emilly, a na jej słowa w kuchni zapanował spokój. Wszyscy patrzyli na nią. Uniosła obronnie ręce. — Nie żebym ja już tam dotarła. Też nie mam chłopaka. A nawet jakbym go miała, to upewnię się, że będzie mnie szanował…

— Zamknij się, siostra — rzucił Elliott.

Chciał coś zjeść i zniknąć w pokoju. Miał film do zmontowania. Odkąd Quinn już mu nie pomagał, musiał sam to robić.

— Och, dzieci, dzieci. Ja nie zabraniam wam niczego, ale wcześniej upewnijcie się, że jesteście z odpowiednimi osobami — powiedziała Eleanor Ross, która rozpuściła swoje blond włosy. Na sobie miała wygodne spodnie dresowe i długą koszulkę. Jej brzuch już był doskonale widoczny w czwartym miesiącu ciąży.

Elliott nie miał pojęcia, czy Ryan jest dla niego tą jedyną osobą, ale na samą myśl serce przyśpieszało, ciało rozgrzewało się, a nieśmiałość wkradała niczym najgorszy wróg. Chciał się pospieszyć, bo powiedział mężczyźnie, żeby ten zadzwonił za godzinę, a długo mu ze wszystkim schodziło. Także wziął resztki ze śniadania, które dla niego zostały i uciekł na piętro zamykając się w swoim pokoju. Był już głodny, ale zanim zjadł kanapkę, zerknął czy Ryan nie przysłał mu wiadomości lub nie dzwonił do niego. To co przeczytał sprawiło, że odechciało mu się jeść i poczuł się bardzo źle.

Chcesz, abym zadzwonił, czy nie? Naprawdę jest to irytujące, kiedy czytam „jak musisz”. Czego się obawiasz? Możemy rozmawiać, tak jak piszemy. To nie jest wielka sztuka. Rozmowa to coś, co robią ludzie od wieków. Także daj znać, kiedy „jak musisz”, zamieni się w „że chcesz”, bym do Ciebie zadzwonił. Inaczej to nie ma sensu.

— Spieprzyłem — burknął do siebie, czując łzy w oczach. — Tylko tyle potrafię zrobić. Coś spierdolić. Tylko go wkurzyłem.

Wiedział, że powinien zadzwonić lub napisać. Tym razem nawet to drugie było bardzo trudne. Do niepewności, nieśmiałości doszedł jeszcze wstyd. Potem pojawiła się złość na samego siebie. Nie rozumiał dlaczego tak ma z tym mężczyzną. Przecież spotykał się już z chłopakami. Nie było to jednak nic wielkiego, a tutaj, czuł, że to coś znaczy. Dlatego nie mógł tak tego zostawić. Nie był jednak w stanie zadzwonić. Jego palce same wystukały wiadomość:

Przepraszam. Przepraszam, że jestem taki. Źle się wyraziłem. Chcę, żebyś zadzwonił. :(

Smutna emotka umieszczona na końcu zdania, wyrażała więcej niż jakiekolwiek słowa. Obiecał sobie, że jak Ryan zadzwoni, to zrobi wszystko, aby pokonać niepewność. Tylko kiedy chwilę później jego telefon zadzwonił, był przerażony tak jak zawsze. Do tego wyobraził sobie gorącego, przystojnego mężczyznę i porównał go do siebie. Zwyczajnego chłopaka, który w swoich własnych oczach wyglądał przeciętnie. Ryan go nigdy nie widział. Owszem, prosił o jego zdjęcie, ale nigdy go mężczyźnie nie przesłał.

Potrząsnął głową wyganiając złe myśli, a potem odebrał:

— Hej, jeszcze raz przepraszam.

Usiadł na łóżku i wziął na kolana poduszkę.

— Dobra, wybaczam, ale następnym razem kopa dostaniesz, kiedy w końcu zgodzisz się ze mną spotkać. Tak jak mówiłem ostatnim razem, nie odpuszczę. Chcę się z tobą spotkać i wybrać na te obiecane lody. Byle nie czekoladowe. Kiedyś uwielbiałem czekoladę, ale kiedy się po jakiejś zepsutej rozchorowałem, tak nie jestem w stanie na nią patrzeć.

— Co powiesz na lody truskawkowe lub ciasteczkowe? A może lepiej zjeść jakieś ciasto. Znam dobrą cukiernię. W sumie jest połączona z kawiarnią. Chyba w sumie to już bardziej kawiarnia — paplał, nerwowo ściskając dłonią poduszkę. — Lody chyba też mają, ale mały wybór.

— Jestem za. Jakby mieli gorącą szarlotkę z lodami, to byłbym szczęśliwy — odpowiedział Ryan, a Elliott uśmiechnął się na jego słowa.

— Także lubię to połączenie — odparł Ross, szczęśliwy, że w końcu był w stanie powiedzieć więcej niż dwa słowa.

5 komentarzy:

  1. Jednym zdaniem: Więcej Ryan'a i Elliota *-* Tak bardzo lubię tą ich relacje, aż miło się robi czytając ich rozmowy :3
    Z drugiej strony zastanawia mnie jak skończy się to przemyślanie propozycji Gabriela ^^" Nieco się obawiam,ale zaakceptuje wiele w tej historii xd W innych zresztą też,które wyszły spod Twojej ręki -tak bardzo je uwielbiam <3 :3

    Pozdrawiam i życzę weny ;)
    Przyjemnego tygodnia ;)

    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak słodko. Mamy pierwsze pov Ryana. Myślę, że zdecydowanie chce więcej. Tobias w końcu coś do siebie dopuścił, pytanie ci z tym zrobi.

    Dziękuję, weny życzę. Japonia

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na więcej Eliocie i Ryanie bo są interesujący.
    Chris i Tobias też mogą być ale za to Gabriel mnie wkurza. Nw co o nim myśleć, a co dopiero nasi bohaterowie.
    Martin i Quinn to moja obecnie ulubiona para, a Oliwier i Gerard czekam na rozwój ich relacji.

    Pozdrawiam Serdecznie i dziękuję za nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    co za wspaniały rozdział, tyle się tutaj dzieje... i w końcu poznaliśmy naszego tajemniczego Rayana, och i jak się okazuje to brat JD, a może nawet mieszka jak to się mówi rzut beretem od Elliotta, wyobraźnia podsuwa mi myśl że czasami ba ulicy się mijali... mamy dowód że Tobiasowi zależy na Christopherz'e no bo nie ma nic przeciwko relacji jego z Gabrielem w przeciwieństwie gdyby to miał być ktoś inny...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    cudownie, och tyle się tutaj działo, no w końcu poznaliśmy tajemniczego Rayana... i to brat JD ;) a Oliver zawsze wesprze brata jak i na odwrót jest, ale i mamy tutaj dowód że jednak Tobiasowi zależy na Christopherz'e bo nie ma nic przeciwko temu trujkącikowi z Gabrielem, w przeciwieństwie gdyby to miał był ktoś inny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga 

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)