2021/08/08

W rytmie miłości - Rozdział 10

 Przepraszam z przyczyn prywatnych nie miałam sił i czasu poprawić tego rozdziału. Z tych samych przyczyn nie odpisałam na komentarze. 

Dziękuję ślicznie za komentarze i zapraszam na kolejny rozdział. I mam jedno pytanko. Pamiętacie pana Caseya MacPhersona? 


Palce zatapiały się w miękkim cieście, powoli je ugniatając. Chwilami, jakby ich właściciel zapominał się lub przeżywał silniejsze emocje, robiły to mocniej, nie ważąc na ostrożność, jaką nakazywał przepis. W końcu całe dłonie chwyciły spory kawałek ciasta i rzuciły nim o blat obsypany odrobiną mąki.

— Co zrobiło ci to ciasto, że tak je karzesz? — zapytał jeszcze zaspany Quinn.

Chłopak potarł dłonią prawe oko. Jego rude włosy stały we wszystkich kierunkach każdy żyjąc własnym życiem. Kilka dni temu chłopak obciął już zbyt długą grzywkę i teraz miał ją dużo krótszą, obciętą w pazurki tak jak pozostałe włosy. Na policzku odznaczały się niknące już odgniecenia od poduszki. Nadal miał na sobie piżamę, a raczej coś co ją miało odgrywać, czyli zwykłe, przechodzone już dresy i rozciągniętą koszulką z nadrukiem jesiennych liści, którą jego tata chciał już dawno wyrzucić do śmieci. 

— Nic mi nie zrobiło. Po prostu muszę wyrobić to ciasto i je wrzucić do lodówki na kilka godzin — odpowiedział Christopher.

Nie chciał zdradzać Greenwoodowi, dlaczego wszystkie swoje nerwy wkładał w wyrobienie ciasta. Ciasta, które powinien  miesić delikatnie, a nie miętosić i rzucać nim jakby było piłką. Tą pewnie kopnął by z całej siły, gdyby pojawiła się na jego drodze. Może to przyniosłoby lepszy efekt niż mordowanie ciasta na placek. Od dwóch tygodni nie mógł pozbyć się targających nim negatywnych emocji. Zamieszkanie w domu Quinna, możliwość traktowania go niczym przyszłego brata, oglądanie go ciągle z Maxem, przyprawiały go jeszcze o złość, ale nie była to tak głęboka antypatia jakiej się spodziewał. To nie tak, że już nie żywił ciepłych uczuć do rudzielca. Ich tak łatwo nie da się pozbyć. Jednakże od kiedy zamieszkali pod jednym dachem, wszystko zaczęło ewoluować bardziej w stronę bliskości dwóch przyjaciół, czy silnie ze sobą związanych braci. Możliwe też, że zwyczajnie pomylił miłość z sympatią. Poza tym jak rozmyślał nad uczuciami do Quinna, nie było w tym pożądania. Dla niego związek łączy się z miłością i pożądaniem, które wynika zarówno z uczuć, jak i z chemii pomiędzy dwojgiem ludzi. Tutaj tego zabrakło, więc możliwe, że kochał Greenwooda, ale inaczej niż partnera. Dlatego nie denerwował go już tak bardzo związek Quinna z Maxem, aczkolwiek nadal nie lubił tego drugiego.

Sprawa miała się z goła inaczej, kiedy chodziło o relację z Tobiasem Grantem. Raczej trudno to nazwać jakąkolwiek ich relacją. Tej nie było żadnej. Chłopak nawet przez chwilę nie zwracał na niego uwagi. Nie chodziło tu przecież oto, że dał mu się wypieprzyć w chwili słabości, a potem oczekiwał od Granta wielkiej miłości. Zwyczajnie wkurwiało go, że przez traktowanie go niczym powietrze, w głębi duszy czuł się jak pierwsza lepsza dziwka. Wciąż czuł kaca moralnego po tej przygodzie w szkolnym schowku.

Pamiętał moment, kiedy zobaczył Tobiasa podczas rozpoczęcia roku szkolnego. Obaj patrzyli na siebie nie potrafiąc oderwać spojrzenia i w jakiś dziwny sposób Christopher miał nadzieję, że mogliby gdzieś razem wyjść, wypić piwo, zjeść pizzę i zwyczajnie pogadać. Nie oczekiwał randki, tylko spotkania. Może i seksu. Miał przecież osiemnaście lat i swoje potrzeby. Nie jak Elliot, który czekał na wielką miłość i nie zamierzał wcześniej iść z kimś do łóżka. Owszem, gdyby w tym co czasami robił była miłość, byłby bardziej usatysfakcjonowany. Podobałaby się jemu możliwość przytulenia po seksie, rozmowy zamiast zimnego łóżka. O ile byliby w łóżku.  Rzadko miewał przygodnych kochanków. Czasami z kimś spotkał się kilka razy, ale nigdy o nikim nie myślał tak jak o Tobiasie. Zapewne nie bez znaczenia był fakt, że  chodzili do tej samej szkoły i na domiar złego do tej samej klasy.

Nie zapomni dnia, kiedy nauczyciel angielskiego przedstawił klasie Tobiasa. Dziewczyny od razu śliniły się na widok chłopaka. Nic dziwnego, bo Grant przyciągał spojrzenie jak ogień ćmę. Chłopak od tamtego czasu, ani razu na niego nie spojrzał. Co więcej, zajął ławkę tuż obok niego i udawał, że go nie zna. Spotykali się na szklonym korytarzu, wszędzie i wciąż było to samo. Na początku próbował do niego zagadać, ale Tobias udawał, że go nie widzi. Najchętniej to walnąłby go w nos.Nos chłopaka miał lekki garb, jakby już raz  był złamany i źle się zrósł. Dodawało to Grantowi zadziorności i uroku. Uderzyć go nie mógł, bo zaraz zostałby ukarany. W zamian za to mścił się na cieście już od świtu.

— Ciągle coś pieczesz. Czy nigdy nie myślałeś o tym, aby założyć swój kanał
i nagrywać filmy z przepisami? Dużo przepisów wymyślasz — kontynuował rozmowę Quinn.

Czasami nad tym się zastanawiał, ale nie miał odwagi. Elliott nagrywał już od lat, to jak gra w różne gry i był w tym dobry. On nie potrafił znaleźć w sobie odwagi. Wiedział, że nie musiał nagrywać siebie, a tylko dłonie i to co robił, ale mimo wszystko obawiał się krytyki i wyśmiania.

— W necie jest masa takich filmów, nie potrzebny jest kolejny.

Quinn wzruszył ramionami, a potem usiadł na krześle przy wyspie kuchennej. Położył łokcie na blacie i podparł brodę dłońmi. Wpatrywał się jak przyjaciel męczy ciasto, a potem zawija je w folię spożywczą.

— Po co to robisz? — dopytywał rudzielec.

— Aby nie wyschło, jak będzie na mnie czekać. Po szkole zrobię resztę.

— Powinieneś się jednak zdecydować na to nagrywanie. Elliott by ci pomógł. Zresztą jest na profilu dla filmowców i vlogerów czy jakoś tak. Pomógłby ci również z montażem na początek.

Ich rozmowę przerwały kroki trzech osób zbliżających się do kuchni. Pierwsza w drzwiach pojawiła się Sophia. Jej grube włosy zaplecione były w francuski warkocz, a na sobie miała mundurek szkolny. Chris cieszył się, że nigdy nie chodził do szkoły, gdzie mundurek był obowiązkową rzeczą. Jego siostra nie narzekała a jedynie powtarzała, że dzięki mundurkom nie widać w szkole rewii mody i tego kto jest biedny, a kto bogaty. Może i miała rację, ale i tak go to nie przekonywało. Przeprowadzka do Greenwoodów nie spowodowała, że dwunastolatka musiała zmienić szkołę, więc nadal chodziła do tej samej. Miała też do niej o wiele bliżej.

Za nią pojawiła się ich mama oraz tata Quinna. Harry Greenwood znacznie przewyższał mamę Christophera wzrostem. Przy tym mężczyźnie Jocelynn wyglądała drobno i krucho. Pojawiło się w niej jednak to, co śmiało można by nazwać światłem.
Jak wcześniej bywała przygnębiona i zmęczona z powodu pracy oraz samotności, tak teraz jej oczy błyszczały radością. Miała tuż obok partnera, na którym może się wesprzeć
i mu zaufać. Przestała żyć w strachu, że straci mieszkanie za które płacili krocie.
Oboje z Harrym ustalili już datę ślubu, który miał się odbyć w okolicach Bożego Narodzenia.

— Quinn, za dwadzieścia  minut musisz wyjść do szkoły, a ty nadal w piżamie? — zapytał Harry.

— Ja pierdo… Ja piekę ciasto… — wypowiedź wyszła mu bardzo koślawa, kiedy chciał uniknąć przekleństwa.

Sophia nie dała się jednak na to nabrać. Dziewczyna podeszła do blatu znajdującego się obok lodówki. Wziąwszy stamtąd słoiczek przybliżyła się do Quinna i wysunęła naczynie w jego stronę. Chłopak skrzywił się.

— Mam dolara na górze, wydasz pięćdziesiąt centów?

— Nie ma wydawania. Przeklinasz, płacisz. Tu i teraz.

— Ale nie mam przy sobie kasy.

Quinn pomacał się po kieszeniach, których i tak nie miał.

— Dopiero mówiłeś, że masz dolara — rzekła dziewczynka.

— Na górze mam. Może mam.

— Chyba nie unikniesz płacenia synu— zaśmiał się ojciec.

— Ale ja nawet nie dokończyłem tego co chciałem powiedzieć — bronił się chłopak.

— Już zamiar powiedzenia tego, jest czynem, za który trzeba płacić — rzekła dziewczynka.

Harry wyjął gotówkę z portfela i podał synowi.

— Oddasz później.

— Ale to jest pięć dolców. Ta żmija, nie odda mi reszty, a nawet nie pozwoli zapłacić za kolejne przekleństwa. A wy nie pomagacie śmiejąc się. Jocelynn, powiedz coś— jęczał chłopak.— Też się śmiejesz. Biedny ja.

Wrzucił z dużym ociąganiem pieniądze do słoika, a zadowolona nastolatka uśmiechnęła się szeroko.

— Dobrze prowadzić z tobą interesy. Inie, nie oddam ci reszty i tak dalej. Nie jestem instytucją charytatywną. Zresztą, jakbyś tam coś wpłacił, to zażądałbyś reszty, bo nie miałeś drobnych? — Spojrzała na półlitrowy słoiczek wypełniony do połowy zarówno banknotami jak i monetami. — Za dużo przeklinacie. Zdecydowanie. 

Quinn rzucił wymowne spojrzenie Christopherowi, który sprzątał po wyrobieniu ciasta. Obaj wiedzieli o co chodzi. Zdarzało im się obu, wrzucić coś więcej do słoiczka, nawet bez przewinienia. Chcieli, aby Sophia za te pieniądze mogła coś sobie kupić. W dodatku miała rację. Za dużo przeklinali, a dzięki temu się tego powoli oduczali. Przynajmniej jak najmniej robili to w domu.

— Chłopcy, ja to posprzątam, a wy zbierajcie się do szkoły — powiedziała Jocelynn. — Harry, w drodze do pracy odwiezie Sophię, więc wy obaj możecie prosto jechać do liceum.

Quinn przypominając sobie, że za chwilę ma wychodzić wybiegł z kuchni jakby coś go goniło. Jedynie co usłyszeli, to jego mamrotanie, że nie będzie miał się w co ubrać. Tak było co dnia, od kiedy Christopher z mamą i siostrą wprowadzili się do tego domu. Lubił te chwile. Gorzej, kiedy musiał pojawić się w szkole i znosić Tobiasa traktującego go jak powietrze.

 

*

 

Oliver uderzył plecami o szafkę. Ból w łopatce sprawił, że skrzywił się. Chłopak, który go popchnął należał do sławnej grupki Gerarda Frosta, chłopaka z którym spotykał się od ponad dwóch tygodni jako Oliana. Ten, który go popchnął miał na imię Martin. Przystojny blondyn podszedł właśnie do kumpli, powiedział coś, a potem wszyscy śmiali się, spoglądając na niego. Oliver szybko nałożył na twarz maskę świadczącą o tym, że nie czuje żadnego bólu. Niewątpliwie na łopatce będzie miał siniaka. Nie pierwszego jakiego otrzymał i nie ostatniego.

Odkąd zaczął chodzić do tej szkoły, wiele razy w coś uderzył niby przypadkiem popchnięty. Za każdym razem był to któryś z chłopaków, ale nie Frost. Jakby nie chciał sobie brudzić rąk brudną robotą. Ewentualnie przymierzał się do czegoś większego. Grant nie miał wątpliwości, że Gerard pamięta go z cukierni, ale na pewno nie rozpoznawał w nim Oliany. To była ironia losu, że teraz Frost śmiał się z niego, a kilka godzin później będzie go trzymał za rękę i spacerował po parku. Co prawda nie będzie miał pojęcia kim tak naprawdę jest dziewczyna, która mówi jedynie posługując się językiem migowym. Wtedy, po raz pierwszy, nie planował używać języka gestów. Umiał zmienić głos na bardziej kobiecy, ale zwyczajnie chciał pobawić się z nic nie rozumiejącym Gerardem. Zaskoczyło go, że chłopak doskonale znał język migowy. Nigdy się tego po nim nie spodziewał. Zresztą, czy ktoś teraz patrząc na mnie — pomyślał Oliver — spodziewa się tego, że lubię przebieranki? To było pytanie, które wolał i tak zadać sam sobie, bo nie wątpił, że znalazłyby się osoby, które odpowiedziałyby twierdząco.

Ukucnął, aby pozbierać książki, które mu wypadły podczas uderzenia. Właśnie miał je schować do szafki, po zakończonej lekcji historii tańca, kiedy został popchnięty.  Wstał, wsuwając kosmyk włosów za ucho. Dzisiaj miał je tylko lekko zebrane w koczek tuż nad karkiem. Przez to krótsze kosmyki ciągle mu wypadały. Wziął głęboki oddech, bo aby dotrzeć do Sali, w której miał lekcję tańca, musiał przejść obok wspomnianej wcześniej grupki. Spojrzał w ich stronę i zauważył, że dołączyła do nich Daisy. Dziewczyna jak zawsze wieszała się na ramieniu Gerarda mówiąc każdemu, że należy do niej. Oliver poczuł niewielką zazdrość, która ustąpiła miejsca satysfakcji, że Frost rzuciłby pannę Cooper, gdyby tylko Oliana powiedziała jedno słowo w tej sprawie. Z łatwością dostrzec można było jak chłopak patrzył na tę tajemniczą dziewczynę i jak chętnie jadłby z jej ręki. Zaraz jednak przypominał sobie, że Oliana tak naprawdę nie istniała i gdy tylko wyjdzie na jaw, że on nią jest, król szkoły, a zarazem kapitan drużyny piłkarskiej wypruje mu flaki. Potem sam zginie z ręki jego brata. Z tej przyczyny postanowił nie ujawniać mu kim jest dziewczyna, z którą pisze nocami wiadomości, a popołudniami prawie każdego dnia spotyka się to w cukierni, to w parku.

Dlatego zbierał się powoli, aby zakończyć tę znajomość, która z czasem przeradzała się w coś większego. Tylko okazało się nie było to takie proste. Każdego dnia z tego rezygnował. Lubił Gerarda. Tylko przebierając się za dziewczynę mógł spędzać czas z Frostem. Frostem, który miał paść ofiarą jego żartu zwanego zemstą, a tymczasem on sam wpadł w dołek, który pod nim kopał. Na widok tego chłopaka serce mu szybciej biło, a ich randki nie mógł się wręcz doczekać.  Wpakowałem się w niezłe szambo — pomyślał.

Zebrał się w sobie i schowawszy książki zamknął szafkę. Po chwili ruszył korytarzem w stronę sali tańca, a raczej jednej z nich. To były jego ulubione zajęcia i z niecierpliwością ich wyczekiwał. Czuł na sobie wzrok chłopaków a w chwili kiedy podszedł do nich usłyszał śmiech dziewczyny. Mógł odejść, nic nie robiąc. Wystarczyłoby spuścić wzrok i przejść obok nich ale; jak to on; musiał zrobić coś innego. Spojrzał prosto w oczy Daisy i zapytał:

— Z czego tak rżysz? Może byś mi powiedziała. Chętnie bym się pośmiał.

To był błąd. Zaczepił królową szkoły. Tym samym wzbudził agresję w chłopaku, którego darzył ciepłym uczuciem. Frost zastąpił mu drogę mówiąc :

— Ciota śmiała tak odezwać się do mojej dziewczyny? Przeproś ją natychmiast, bo pożałujesz.

Ponownie Oliver zamiast ugryźć się z język powiedział:

— A co mi zrobisz?

— Wolę pokazać ci co ci zrobię.

Gerard chwycił chłopaka za koszulkę i przyciągnął do siebie. Wkurwiało go to, że pedałek był prawie jego wzrostu. Szczuplejszy i delikatniejszy, ale nie był kurduplem, jak ten którego ostatnio zgnoili. Ten, którego trzymał, włączał u niego niesamowitą złość. Jak tylko go dostrzegał, to czuł, że było w nim coś dziwnego. Nie tylko chodziło o jego ubrania, bransoletki, kolczyki czy cokolwiek ten lachociąg nosił. Nawet o to, że ten wolał kutasy. Sam nie potrafił tego przed sobą wytłumaczyć, ale gdyby się nie powstrzymywał, to by rozkwasił chłoptasia już pierwszego dnia, kiedy zobaczył, że ten dołączył do ich szkoły. Już i tak dość było tutaj homosiów, jego zdaniem, a tu jeszcze jeden się pojawił i to taki, który budził w nim bestię.

— Tak? Może powiesz swojej dziewczynie, że ją zdradzasz. Podobno widziano cię z jakąś śliczną dziewczyną o długich brązowych włosach — wystrzelił słowa nie myśląc nad tym co robi.

Patrzył przy tym na twarz Gerarda przypominając sobie, jak ten wczoraj dotknął dłonią jego policzka i lekko pocałował na pożegnanie.  Na razie tylko na to mu pozwalał jako Oliana. Chłopak chciał więcej. Był napalony, chętny, ale pomimo tego, że Oliver wyczuwał w nim coś, co mówiło mu, że ten jest gejem, nie mógł pozwolić na jakiekolwiek zbliżenie. Taki był jego pierwotny plan. Pozwolić na więcej, a potem pokazać, że jest chłopakiem. Wszystko się jednak zmieniło.

— Zabiję cię, cioto — warknął Frost i popchnął Olivera tak, że chłopak poleciał do tyłu. Prawie upadł, ale utrzymał się na nogach niczym tancerz po wykonaniu trudnej ewolucji.

— Gerardzie Frost, masz natychmiast przyjść do mojego gabinetu.

Niski głos, ale z łatwością rozchodzący się po korytarzu spowodował, że każdy z obecnych uczniów ucichł. Ci, którzy śmiali się z przedstawienia jakie zrobił król szkoły udawali, że ich tutaj nie ma. Niestety tego nie mógł zrobić Gerard, na którego padł wzrok szkolnego pedagoga.

— Mam zaraz lekcję, panie McPherson. — Próbował wymigać się Frost.

— Napiszę ci zaświadczenie, że rozmawiałeś ze mną. — Oczy pedagoga spoczęły na Olivierze. — Wszystko w porządku? — zapytał.

Grant skinął głową i przyznał, że nic mu nie jest. Nie oparł się pokusie, żeby  spojrzeć na Frosta, który obrzucił go wściekłym wzrokiem, a potem poszedł za wysokim, mocno zbudowanym mężczyzną. Oliver zanotował sobie w głowie, aby zapytać Richiego Taylora o pedagoga. Możliwe, że mąż mu o nim opowiadał. Wolał wiedzieć,  na wypadek gdyby miał w przyszłości do czynienia z tym człowiekiem, który wyglądał jak olbrzym.

 

*

 

— Jak długo będziesz udawał, że nie istnieję? — zapytał Christopher zatrzymując Tobiasa w klasie tuż po zakończeniu nudnej matematyki.

— A co? Sądziłeś, że jak pieprzyliśmy się, to będziemy zaraz kumplami, a może kimś więcej? Tak? Chyba naoglądałeś się za dużo romansów. Seks był dobry, owszem. — Przesunął lubieżnym wzrokiem po ciele czarnoskórego chłopaka. — Chętnie bym to powtórzył, bo dobrze dajesz dupy, ale nic więcej nie będzie. Zapomnij nawet o kumplowaniu się. Chyba, że chodzi o kumpli do łóżka. Na to mogę przystać. Możemy spotkać się w weekend. Przelecę cię ze dwa razy, zaspokoję co trzeba i znów zobaczymy się za tydzień. Jeżeli chcesz częściej, to też mogę na to przystać. Lubię seks. Ty jak zauważyłem również. Będziemy dobrze zgrani, ale tylko naszymi ciałami.

Christopher słysząc wszystkie te, głupie jego zdaniem słowa, zaśmiał się na głos.
W klasie już nikt nie pozostał, poza nauczycielką, która była na tyle zajęta, że ich nie zauważyła.

— Z czego się śmiejesz?

— Z ciebie się śmieję, Tobiasie. Czyżbyś sądził, że chcę założyć ci na palec obrączkę i związać na zawsze? Sądzisz, że słowa o kumpelskim seksie mnie wystraszą? Nie jestem aż tak strachliwy. — Pochylił się do ucha Granta i szepnął: — Jak chcesz ze mną seksu, to musisz się o to postarać. Traktowanie mnie jak powietrze w niczym ci nie pomoże.

Odsunął się od zaskoczonego jego słowami chłopaka, który nie wiedział co odpowiedzieć. Jego usta otwierały się i zamykały. Christopher z satysfakcją pożegnał się
i zebrawszy książki ze stolika ruszył w stronę wyjścia z klasy. Dobrze, że dzisiaj mieli trening, bo będzie mógł się wyżyć. Chłopak go zdenerwował tymi insynuacjami. Czyżby on zachowywał się tak, jakby chciał z nim związku? Jeden seks nie oznaczał tego i wiedział o tym. Nie rozumiał zachowania tego chłopaka. Przecież niczym nie pokazał, że chce czegoś takiego. Zapraszał go tylko na piwo. Teraz żałował, że są w jednej klasie i musi na niego patrzeć. Najgorsze, że Tobias niedługo miał zostać przyjęty do ich drużyny. Trener był nim zachwycony, Gerard nie bardzo, ale nie miał nic do powiedzenia. Także następny trening miał odbyć się w obecności Tobiasa Granta. Niby nic wielkiego, ale prysznic z nim, to dopiero będzie wielkie wyzwanie. W dodatku co zrobi, jeśli chłopak faktycznie zaproponuje mu kumpelskie seks spotkania? W sumie ciekawiło go, czy coś takiego się wydarzy  i jak bardzo Grant się o to postara.

Zanim dotarł na boisko humor mu się poprawił. Po treningu miał już wracać do domu. Dokończy  ciasto i kto wie, może jednak zdecyduje się zacząć nagrywać swoje przepisy. Przecież wszystko może zrobić jeżeli potrafił doprowadzić Tobiasa do tego, że ten wręcz zaniemówił i kompletnie stracił pewność siebie.



9 komentarzy:

  1. Casey!!! AAAAAAAAAA!!! ❤️ W poprzednich częściach on i JD byli moimi ulubionymi bohaterami ❤️ cieszę się jak dziecko, że gdzieś tam w tle się pojawił 😆 a tak po za tym to na razie powoli się rozkręca i jestem ciekawa co dalej! Trzymaj się Luano i dbaj o siebie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Biedny Chris tak wyzywać się na cieście to nie ładnie,ale za załatwienie Tobiasa to ma u mnie 10 pkt. Ciekawe co teraz Tobiasa zrobi ? Co do Oliwiera to widzę ,że chłopak ma charakterek. Z jednej strony obrywać za to ,że się poprostu jest, to tak słabo, ale oberwać ,bo się komuś dowalili to już lepiej;) chociaż nie popieram takich zachowań. Ale za to Casey mam nadzieję ,że zrobi porządek z Gerardem. Super ,że tak wplątuje te postacie. Mam nadzieję ,że uchylisz rąbek tajemnicy o jego życiu. Pozdrawiam i weny oraz zdrówka życzę . W.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka! xD
    "Pamiętacie pana Caseya MacPhersona?" - no ba! Mistrz cierpliwości i samozaparcia, gdy JD praktycznie już się poddał. Ale... moment... to znaczy, że JD jest gdzieś blisko! A jeśli on jest blisko... to jego brat też! Uuuoooo, Elliott, Twoja chwila może szybko nadejść. ;3 Hell yeah! xD
    Chris rozniósł system. Świetnie dowalił Tobiasowi. Ale się chłopak zdziwił, gdy mu Chris utarł nosek... garbaty nosek. xD No i super, że Quinn wywietrzał mu z głowy. Urok wspólnego mieszkania - sprawa weryfikuje się sama, gdy jest się blisko i można się przekonać, czy "to jest to". xD
    Oli igra z ogniem, oj igra... Ciekawa jestem, czy siniak zostanie odkryty przez Frosta i wtedy zacznie coś podejrzewać.
    A tak z innej beczki... Casey pedagogiem? Ależ się chłopak zmienił! W sumie już wtedy przechodził przemianę, ale tu mnie zaskoczyłaś. ;3 Super, super, super!
    Pozdrawiam serdecznie. ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. McPherson?!!! Ale ekstra. Pamiętam go, choć najpierw mnir wkurzal ale potem on i JD zyskali moje serce. Awww jak wspaniale jest czytać o dalszych losach ulubionych bohaterów. Ale Casey i pedagog? Tp ostatnie czego bym się spodziewała. I to w tej samej szkole co Richie.
    Co jak co ale Luano nir wyszłaś z wyprawy i ciągle potrafisz mnie zaskoczyć.
    Chis elegancko zgasil Tobiasa, lubię go ale należało mu się! Co do Oliego to chłopak sam siebie pogrąża i nie widzę aby coś dobrego z tego romansu wyniknelo. Chociaż McPherson tez byl kryotogejem - jak to mowil JD. To może i Frost się zmieni. Czekam na dalsze rozdziały.
    Mam nadzieję że u Ciebie wszystko dobrze. Trzymaj się i dużo weny życie.
    Jenny H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie średnio. Kolejny pogrzeb w najbliższej rodzinie. Tym razem mojej ukochanej chrzestnej. :(

      Usuń
    2. Ojej to nieprzyjemne informacje :( Przykro mi. Wyrazy współczucia.

      Usuń
  5. Hejeczka,
    Casey Mcpherson? jasne że pamiętam, mile jestem zaskoczona, że został pedagogiem... Oliver to ma charakterek, ale nie rozumiem Tobiasa i jego zachowania, no przecież powiedzieć zwykle część czy to naprawdę aż tak wiele... ale Christopher nieźle go zagiął jednak....
    weny i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    oczywiście, że się pamięta ;) jestem mile zaskoczona (lubię właśnie to, że w zupełnie innym opowiadaniu możemy spotkać kogoś z innego), och Casey i pedag no proszę, proszę... Oliver pokazał, że ma charakterek, ale no Tobias nie rozumiem twojego zachowania, powiedzieć zwykle "część"  to aż tak wiele wysiłku wymaga... ale i Christopher całkiem nieźle go zagiął....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Caseya MacPhersona się nie zapomina.
    Ciesze się że jest pedagogiem, mam nadzieję że inni bohaterowie też się pojawią. <3

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)