2021/06/20

W rytmie miłości - Rozdział 3

 Cześć. Zapraszam na kolejny rozdział. Cieszę się, że nadal Wam się tekst podoba. Wszelkie wypisanie błędów, jeżeli coś znajdziecie mile widziane tak samo jak komentarze. 

Informuję również, że już na Bucketbok.pl pojawił się ostatni tom "Partnerów". Można go kupić tutaj: Partnerzy 3

A teraz zapraszam na rozdział i dziękuję za komentarze. :*



 

Przystanął na przejściu, kiedy pojawiło się czerwone światło. Sprawdził jeszcze raz w telefonie czy adres pod który szedł, na pewno mieści się niedaleko. Wszystko wskazywało, że tak i już tylko przejście przez ulicę dzieliło go od celu. Schował telefon. Starał się cierpliwie czekać aż będzie mógł przejść przedostać się na drugą stronę. Światła jednak długo go trzymały w miejscu. Zaskakiwało go to, gdyż Adincton w Karolinie Południowej w ogóle nie przypominało olbrzymiej metropolii, gdzie się wychowywał przez osiemnaście lat. Przeprowadził się do tego miasta dopiero dwa tygodnie temu. Na początku nie chciał tego robić, gdyż obawiał się, że nie będzie miał tutaj możliwości rozwoju tego co kochał nad życie. Dopiero Tobias, jego brat, wskazał mu widoki jakie łączyły się z przeprowadzką i przyjął to z ulgą. W tym mieście mógł z łatwością kształcić się zarówno z wyśmienitym artystycznym liceum, jak i pójść na studia nie wyjeżdżając daleko. To mu bardzo odpowiadało, bo nie chciał być daleko od brata i cioci, z którą zamieszkali.

Z ulgą przyjął pojawienie się zielonego światła i przeszedłszy przez ulicę rozejrzał się w poszukiwaniu budynku ze zdjęcia. Ten bardzo wyróżniał się spośród innych. Cały kolorowy, z olbrzymim napisem informującym co to jest i zapraszającym do tego miejsca. Szybko go wypatrzył. Wystarczyło tylko kilka kroków, aby stanąć przed podwójnymi drzwiami. Stresował się trochę, bo co zrobi, kiedy okaże się, że nie ma już wolnych terminów. Mógł wcześniej zadzwonić.

— Będzie co ma być — mruknął do siebie pod nosem.

Wsunął za ucho kosmyk długich, jasnych włosów, a bransoletki na jego nadgarstku zadzwoniły przyjemnie stukając o siebie. Wziął głęboki oddech i starając się pokonać nadchodzący ból brzucha, który zawsze pojawiał się, kiedy nie mógł opanować podenerwowania, wszedł do środka. Powitał go długi korytarz ze schodami na piętro. Nie miał pojęcia gdzie się udać, więc jeszcze raz wyciągnął telefon, by sprawdzić gdzie ma pójść. Zanim jednak to zrobił, do jego wrażliwych uszu dotarł dźwięk muzyki. Dźwięk był cichy, prawie niesłyszalny, ale świadczył o tym, że jest tu jakakolwiek żywa istota, która mu pomoże. Ruszył więc z prawo, zostawiając na razie schody w spokoju. Kolejne kroki zbliżały go do źródła skąd wydobywał się dźwięk. Muzyka stawała się coraz głośniejsza.

Drzwi do jednej z sal zastał otwarte i to z niej przyjemnie pieściła mu uszy mieszanka znanych utworów. Przystanął w drzwiach i dech zaparło mu to co zobaczył. Na parkiecie młody mężczyzna tańczył tak niesamowicie dobrze, że Oliver przy tym czuł się jakby nic nie umiał. Myślał, że wie wszystko o Freestyle, break-dance, że umie to tańczyć. Ten tancerz jednak z każdym swoim gestem pokazywał mu, że przy nim Oliver jest amatorem. Doskonałe ruchy, doskonale dobrana muzyka. Doskonałość sama w sobie, pomyślał. Chce tutaj zostać jeżeli w tej szkole tańca uczą czegoś takiego, a także jego ulubionego stylu dancehall. Styl tańca jak i muzyka wywodziły się z Jamajki. Pamiętał jak w wieku dziesięciu lat zobaczył reklamę, która mówiła, że dzięki temu energicznemu tańcu przy pobudzających dźwiękach dancehallowej muzyki inspirowanej reggae poczujesz się tak jakbyś mógł dotknąć promieni słońca. Wtedy nie miał pojęcia co to znaczy, ale z biegiem lat to się zmieniło. Tak właśnie się czuł, kiedy tańczył. Jakby mógł dotknąć nie tylko promieni słońca, ale spełnić wszystkie swoje marzenia.

Zatonął w myślach. Dopiero po chwili zorientował się, że muzyka została wyłączona a młody, przystojny mężczyzna o jasnych włosach patrzy na niego. Wyglądał na zmęczonego, ale wyraz twarzy mężczyzny pokazywał jak bardzo jest szczęśliwy.

— Mogę ci w czymś pomóc? — zapytał tancerz.

— Tak. To znaczy mam nadzieję. Nie dzwoniłem i pewnie to mój błąd, ale chciałbym się spotkać z Richiem Taylor’em. Właścicielem tej szkoły.

— Właśnie z nim rozmawiasz — opowiedział Richie. Sięgnął po ręcznik i otarłszy pot z twarzy, kontynuował: — Znajdujesz się w miejscu, które nazywam swoim dzieckiem. Takim spełnionym upragnionym marzeniem. To moja ulubiona sala. Przywodzi miłe wspomnienia. Jeżeli tu jesteś, to znaczy, że chcesz się uczyć tańca.

— Tak. Patrząc na pana…

— Mów mi Richie. Jakoś ten „pan” podpowiada mi, że jestem stary, a mam dopiero dwadzieścia osiem lat.

— Patrząc na ciebie — zdjął buty i wszedł na parkiet — wydajesz się kochać taniec.

— Poza moim mężem, to moja druga miłość. Ta szkoła to miłość numer trzy. — Richie obrysował ręką salę. Cały czas się uśmiechał.

Oliver w żaden sposób nie zareagował na to, że stojący przed nim mężczyzna ma męża. Dla niego to zupełnie normalne, wręcz naturalne. Sam jest homoseksualny, jego brat jest biseksualny. Zdaniem ich ojca obydwaj są nieudani i chorzy.

— Powiedz proszę co umiesz, co lubisz tańczyć. Jak się w ogóle nazywasz?

— Oliver Grant. Mam osiemnaście lat. Dwa tygodnie temu przeprowadziłem się do Adincton i mam nadzieję, że będę mógł tutaj chodzić na zajęcia z tańca i również ćwiczyć. Przyjęli mnie do tutejszego liceum artystycznego, ale wydaje mi się, że za mało się tam nauczę…

— Spokojnie. — Richie uniósł rękę. — Jesteś zdenerwowany. Wypluwasz z siebie słowa jak karabin maszynowy kule. Co do szkoły — kontynuował, kiedy ten uroczy jego zdaniem chłopak, odetchnął — uczyłem się tam i o jej poziom nie musisz się martwić. Mój mąż Jonathan nadal jest tam trenerem. Nauczy cię wszystkiego. Poza tańcem towarzyskim. Powiedz mi co umiesz, co tańczysz.

— Przepraszam. Zestresowałem się. Może zamiast powiedzieć, pokazałbym co umiem. Mam ze sobą muzykę do której lubię tańczyć.

Richie Taylor uśmiechnął się jeszcze szerzej i powiedział:

— Zapraszam. To miejsce jest twoje. Podłącz muzykę i zaczynaj.

Odszedł na bok, aby pozwolić Oliverowi na pokazanie tego co chłopak umie.

 

*

 

— To jakiś żart tak, mamo? — zapytał Christopher po tym co usłyszał od swojej mamy.

— To nie jest żart. — Usiadła przy stole w ich maleńkim mieszkaniu. Położyła dłoń na dłoni syna. — Kocham Harry’ego Greenwooda i on mnie również kocha. Zaproponował byśmy przenieśli się do niego i powiedziałam tak. Oświadczył mi się.

— Spotykaliście się za plecami moimi i Quinna. Od jak dawna?

— Spotkałam Harry’ego rok temu i coś zaiskrzyło. Wcześniej widywałam go na zebraniach szkolnych, ale nigdy nie zamieniliśmy więcej niż kilku zdań i to głównie o tym, że nasi synowie się przyjaźnią. On miał żonę. Nic nas nie łączyło. Nie podoba ci się ten pomysł — stwierdziła, a w jej oczach pojawił się smutek.

Chris nie chciał krzywdzić mamy i cieszył się jej szczęściem, ale druga część niego aż wrzeszczała z bólu, który przeżywał. Nie chciał być przybranym bratem Quinna. Chciał być jego chłopakiem. Aczkolwiek nigdy się to nie spełni. Greenwood ma Maxa, a teraz w dodatku ich rodzice się pobierają. Jeszcze gdyby tego było mało, to zamieszka pod jednym dachem z Quinnem. Widywanie go każdego dnia będzie katorgą.

— Ja pierdolę — wymknęło mu się.

— Płacisz dolca — rzuciła jego dwunastoletnia siostra, która siedziała z nimi przy stole w pokoju. — Nie przeklina się.

Wyjąwszy z kieszeni banknot, wstał i podszedł do szafki na której stał stary telewizor. Wsunął pieniądz do słoiczka skarbonki. To już kolejny dolar, który tam utknął.

— Nie wiem dlaczego podniosłaś cenę. Dawniej było pięćdziesiąt centów.

— Ceny rosną, staram się więcej zarobić — odpowiedziała dumnie Sophia. — Myślę o przyszłości.

Przyszłość to coś o czym równie często myślał Christopher. Odkąd kilka lat temu zmarł ich tata, żyli z niewielkiej pensji mamy. Teraz on, pracując, również mógł się dołożyć do rachunków czy pozostałych wydatków. Chwilami jednak i tak bywało ciężko. Słyszał jak mama nocami płakała, kiedy nadchodziły nowe rachunki. Nie chciał  więc niszczyć czegoś co mogło zapewnić jego mamie i siostrze dobrą przyszłość. Harry Greenwood jest dobrym człowiekiem. Da radę mieszkać z Quinnem pod jednym dachem i nie zdradzić się ze swoimi uczuciami. Tylko do czasu aż ukończy szkołę. Potem pójdzie na swoje. Uda mu się.  Będzie się uczył, pracował w cukierni i w końcu zarobi na coś swojego.

— Mamo, jeżeli tak bardzo chcesz zamieszkać z Greenwoodami, to w porządku.

— Wiedziałam, że się zgodzisz. — Jocelynn uśmiechnęła się do syna.

Oddał uśmiech, który mimo wszystko nie sięgał oczu. Udał się do swojego pokoju, którego druga połowa należała do Sophie. Parawan wraz ze stojącą na środku pomieszczenia szafą umocowaną do podłogi, oddzielał obie części dając niejaką prywatność. W domu Quinna będzie miał własny pokój, to było pewne, ale to nikła zapłata za codzienne męki, kiedy będzie cały czas widywać swojego przyjaciela.

— Kurwa, nie zapytałem kiedy mamy się tam wprowadzić — burknął i opadł na wąskie łóżko twarzą w dół. — Dam radę. Dam radę — powtarzał sobie, po czym jęknął kiedy jego telefon zaczął dzwonić.

Przekręcił się na plecy i wyjąwszy urządzenie zerknął na ekran. Musiał odebrać, nie miał wyjścia. Przesunął zieloną słuchawkę w górę i przytknął telefon do ucha.

— Już pewnie wszystko wiesz — zaczął, nie witając się z rozmówcą.

— No pewnie. Będzie ekstra. Zostaniemy braćmi, co nie? 

Christopher na słowa „bracia” skrzywił się. Nie wierzył, że Quinn cieszy się z tego, jakby właśnie wygrał na loterii.

— Tak naprawdę nie będziemy braćmi.

— Moim zdaniem będziemy. Uwielbiam twoją mamę. Wiesz, że w weekend tata chce pomóc w przeprowadzce? Nareszcie mój dom, teraz nasz dom będzie tętnił życiem. I będzie wesele. Dopiero za jakiś czas, ale będzie. Nie cieszysz się? Bo ja bardzo. Muszę zadzwonić do Maxa. Pogadamy potem, dobra?

— Dobra. — Rozłączył się szybciej niż Quinn, bo na imię chłopaka swojego przyjaciela bardzo źle reagował. Nie był zły na to, że Quinn jest szczęśliwy, ale żałował, że to nie z nim. Po prostu zazdrość w nim była silna i trudno mu sobie z tym poradzić. Żałował, że ma dzisiaj wolne, bo chętnie by pracował. Ciekawiło go też to, czy tajemniczy blondyn dzisiaj też pojawił się w cukierni.

 

*

 

Słoneczna i ciepła pogoda nadal dopisywała. Koniec sierpnia w ogóle nie przypominał o nadchodzącej jesieni oraz o tym, że rok szkolny zaczynał się już niedługo. W wielu miejscach w Stanach Zjednoczonych zaczynał się on nawet w połowie sierpnia, ale były miejsca gdzie uczniowie wracali do nauki dopiero początkiem września. Oliver nie mógł lepiej trafić jak do takiej właśnie szkoły. Nie wyobrażał sobie tego, że tuż po przeprowadzce miałby od razu iść do liceum. Nie znałby miasta, dobrych miejsc do tego by posiedzieć, potańczyć czy coś zjeść. Teraz czuł, że jest prawie gotowy rozpocząć naukę w nowym miejscu. Poznawał też miasto. Od dwóch tygodni włóczył się po Adincton. Załatwiał swoje sprawy, znalazł szkołę tańca, poznał sympatycznego właściciela tego miejsca oraz odkrył wyśmienitą, przytulną cukiernię.

To pod nią właśnie zatrzymał się, po tym jak przeszedł pieszo kawał drogi. Nie lubił komunikacji miejskiej. Gdzie się dało chodził na nogach a w razie potrzeby podwoził go brat. Zanotował sobie w głowie, aby do niego napisać. Tobias był ciekaw czy zapisał się do szkoły tańca. Wszedłszy do cukierni z ulgą stwierdził, że obecne w niej były jedynie dwie staruszki, które tak jak on często tu przychodziły i nastolatka, która pisała coś szybko na telefonie. Ciągle spotykał ten widok. Zresztą sam to robił. Nie lubił obserwować ludzi. Wolał schować się w kącie i przeglądać media społecznościowe. W ten sposób znalazł drania z wczoraj. Nie było to trudne, bo na stronie szkoły chłopak został wymieniony jako szkolna gwiazda. Ten cały Gerard Frost zdenerwował go na tyle, że miał ochotę dać mu solidną lekcję. Niech chłopak nie myśli, że zagnębi go i to z powodu orientacji, której tamten nie akceptuje. Frostowi przyda się mały kop, pomyślał. W głowie ma swój mały plan i jego przyjaciółka będzie mu bardzo jutro pomocna na imprezie zapoznawczej.

Przechodząc obok nastolatki usłyszał jak ta mówi:

— Elliott, ty dupku.

Spojrzał na nią. Nadal coś wściekle pisała na telefonie. Potem jakby go wyczuła, zerknęła na niego.

— Czego chcesz? — zapytała. Mimo słów w jej głosie nie było złości.

— Żaden chłopak nie jest wart takich nerwów — odpowiedział.

— To nie chłopak. To znaczy nie mój chłopak, tylko przyjaciel kretyn. Miał tu przyjść i napisał mi, że zapomniał.

— Nawet przyjaciel nie jest wart nerwów.

— Dobrze prawisz… W ogóle kim jesteś? — Miała krótkie kolorowe włosy, a na sobie dżinsy i krótki top.

— Jestem Oliver i wpadam tu na ciacho.

— Dobre mają. Jestem Dana. Przez jedno n, nie dwa. Poczekaj chwilę — rzuciła, kiedy jej telefon powiadomił ją o nowej wiadomości. — No, pomyślał — mruknęła pod nosem i wstała. Przypomniawszy sobie o nowo poznanym chłopaku skierowała na niego błękitne oczy. — Miło  było cię poznać, ale muszę lecieć. Ten kretyn chce bym przyszła do niego. Łeb mu urwę za to, że zapomniał o naszym spotkaniu. Na razie. Może jeszcze kiedyś się spotkamy.

Odprowadził dziewczynę spojrzeniem, a potem podszedł do lady i zamówił torcik makowy z masą kokosową. Tym razem cały na wynos i kawałek, aby zjeść na miejscu. Usiadł przy swoim stałym stoliku i zagrzebał nos w ekranie telefonu pisząc do brata.

Przyjęli mnie. To znaczy właściciel mnie przyjął. Jedno co muszę zrobić, to kiedy będę miał plan zajęć szkolnych, to wtedy określę się co do lekcji tańca. Mogę tam przychodzić tańczyć, ale muszę wcześniej zarezerwować salę.

Ekstra. Szkoda byłoby gdybyś zaprzepaścił to co już umiesz. Gdzie w ogóle jesteś?

W cukierni. Tej o której ci mówiłem, a Ty?

Jestem u sąsiadów. Z Emilly kończymy plakat i zaraz zawieziemy go do szkoły, by go powiesić. Chce zmusić swojego brata Elliotta do tego by nam pomógł.

Oliver zmrużył oczy kojarząc to imię. Ciekawiło go czy ich sąsiad Elliott, którego jeszcze nie miał okazji poznać i przyjaciel Dany to ta sama osoba. Możliwe, że tak było. Możliwe też, że to tylko zbieżność imion.

Przywiozę pyszne ciasto do domu, to potem jak powiesicie plakat, możesz zaprosić ich do nas. Ciocia się ucieszy, że zawieramy nowe znajomości.

Tak jakbyś ty tego potrzebował, ale powinieneś poznać ludzi. Nowe miejsce, braciszku, nowe życie. Nowi my.

Spróbuję. Tylko  nie proś mnie bym się zaprzyjaźniał z ludźmi. Pogadać mogę z nimi, ale na tym koniec. Mam taniec.

Taniec to nie wszystko Oli.

Pogadamy później, teraz mam ciacho do zjedzenia.

Tym samym zakończył rozmowę z bratem, który delikatnie, bo delikatnie, ale naciskałby go, by zapoznawał się z ludźmi. Nie miał na to ochoty. Do tej dziewczyny dzisiaj odezwał się, bo to było silniejsze od niego,  by ją uspokoić. Nerwy były złym doradcą. Tak jak i dzisiaj stres, który go prawie zjadł na spotkaniu z panem Taylorem, a raczej Richiem. Na szczęście mężczyzna był miły, spokojny i wszystko się udało. Potem jak zatańczył, niedługo, bo nie miał odpowiedniego stroju, rozluźnił się całkowicie i rozmawiał z mężczyzną tak jakby go znał od dawna.

Dziewczyna, która tu tak jak wczoraj tak i dzisiaj opiekowała się cukiernią i klientami, jak on to nazywał, zawołała go do lady, by wziął swój kawałek ciasta i latte.

— Cały torcik już zapakowałam i czeka w chłodni — poinformowała go.

— Dzięki.

— Cieszymy się z Christopherem, że torcik tobie i innym smakuje — zagadywała Bethany. — Chris to ten czarnoskóry chłopak, który tu wczoraj był. Jest świetny. To jego dzieło — wskazała na ciasto.

Oliver doskonale pamiętał tego chłopaka. Nie z tego, że jest bardzo przystojny i bije z niego ciepło, ale z tego, że ten zapytał o jego imię. No i obronił go przed Frostem.

— Podziękuj mu, bo to jest niesamowite i chętnie bym jeszcze kupił coś co upiecze. — Uśmiechnął się do dziewczyny, a potem zapłacił i wraz z ciastem i kawą wrócił do stolika.

Wszedł na stronę Frosta na Facebooku zaczynając przeglądać jego zdjęcia i dziewczyny, która z nim była aktualnie w związku jak brzmiał status. Fotografii nie było zbyt dużo. Prywatnych w ogóle nie znalazł, za to pojawiała się masa zdjęć z meczy i imprez szkolnych. Szukał też odnośnika czy Gerard ma Instagrama, ale nic nie znalazł. Po imieniu i nazwisku także na nic nie trafił. Rozczarowało go to. Chętnie poznałby jaki prywatnie jest ten chłopak i dlaczego jest takim dupkiem. Pojawiło się też najważniejsze pytanie. Dlaczego ten dupek musi chodzić do tej samej szkoły co on?

 

17 komentarzy:

  1. No hejka. XD Dopiero dzisiaj odkryłam, że dodajesz nowe, jeszcze nie publikowane opowiadanie.
    U la la, ileż tu jest postaci! XD No i jest Richie :3
    Chris jest spoko. Taki pozytywnie zakręcony i zakochany nieszczęśliwie... Kibicuję mu mocno! Queen no taki ślepy głupek, nooo! Ale jeśli jest szczęśliwy... Niech no tylko Max go skrzywdzi, to pozna się z moim prawym sierpowym. I nie tylko.
    Bardzo polubiłam Olivera i Elliotta.
    Ale z tym Frostem zrobiłaś mi niezłe zamieszanie... Zwłaszcza na końcu... Dużo zagadek, kto mógłby się połączyć w pary. Nie zapominając o Ryan'ie (chyba dobrze zapamiętałam jego imię)... Ojjjj, te siedem dni upłynie mi na przemyśleniach i ogromnym pragnieniu nowego rozdziału.
    Pozdrowionka i dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama nie wiem jeszcze kto połączy się w pary. No może jeżeli chodzi o dwie postacie to już wiem na 100%.
      Chciałam napisać coś co będzie o nastolatkach, co będę najpierw dodawać na bloga, więc o to jest ten tekst. :)
      Dziękuję za wenę i pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Historia zapowiada się bardzo ciekawie. Czytam z wielkim zainteresowaniem. Fajnie, że pojawiają się znajome postaci��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię czytając coś, widzieć znajome postaci z innych tekstów, więc i tutaj ten myk zrobiłam.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Hej. Rozdział jak zawsze świetny. Coraz więcej dowiadujemy się o bohaterach i szczerze najgorsze będzie to czekanie do przyszłego tygodnia. Jestem ciekawa co knuje Oliver w stosunku do Frosta ... Szkoda mi Chrisa- utrzymywać swoją miłość w sekrecie i to w sytuacji w ,której będzie mieszkac z daną osobą to naprawdę ciężki orzech do zgryzienia. Życzę tobie dużo weny i zdrówka pozdrawiam w

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chris ma teraz przerąbane, ale zobaczymy co będzie dalej. Też mi go szkoda, ale nie każdy może być szczęśliwie zakochany. Na razie. Nikt nie wie co przyniosą kolejne strony opowiadania. :)
      Dziękuję. Również życzę zdrówka.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. O rety! Naprawdę sporo postaci. Już sama nie wiem kogo z kim bym chciała połączyć w pary. Oli pasuje do Elliota. A Chris i Queen...tez byli by ekstra parą.... Chociaż coś czuję że Elliot i Tobias będą razem a Chris zainteresuje sie Oliverem...marzenia.
    No cóż, jal zwykle ciekawy rozdzial tyle scenariuszy i zagadek kto z kim itd. Czekam na dalszy ciąg. Dużo weny :)
    Pozdrawiam Jenny H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam takie zagadki kto z kim skończy. Na tyle,że sama pisząc ten tekst nie wiem z kim połączyć te osoby. A nie jest powiedziane, że może za 20/30 rozdziałów nie pojawi się nikt nowy. Wena jak i pomysły, a także bohaterowie bywają zaskakujący. :)
      Dziękuję i pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Chyba będę musiała zrobić sobie jakąś mapkę postaci,by ogarnąć kto kim jest,bo czuję się trochę skołowana po tym rozdziale heh
    Tyle postaci i jeszcze kolejna znajoma twarz :D
    Ale zanim zabiorę się za mapkę to przeczytam ponownie te rozdziały :D

    Pozdrawiam i życzę weny ;)
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czasem będziesz wiedziała kto kim jest, ale taka mapka też nie jest zła.
      Dziękuję za wenę i pozdrawiam. :)

      Usuń
  6. Hejeczka,
    fenomenalny rozdział bo i połączenie rodzin... Quinn się cieszy że będą jak bracia, a  Christopher... no tego się nie spodziewałam że będzie w nim zakochany, będzie trudno mu być w jednym domu z obiektem westchnień... Richie się pojawił jak mnie to bardzo cieszy... czyżby ten blondyn z kawiarni to właśnie Oliver, a może coś wykiełkuje tutaj...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chris będzie cierpiał, ale kto wie co mu tam los przyniesie. :)
      Pozdrawiam i dziękuję za wenę. :D

      Usuń
  7. Hejeczka,
    punkt dla mnie ;) miałam dobre podejrzenia że w tej rozmowie Christophera i Quinna z rodzicem chodzi o połączeniu, a to mi wpadło do głowy tuż przed naciśnięciem "opublukuj" w poprzednim rozdziale, och nasz Richie się pojawił jak mnie to bardzo cieszy... wow, wow co za rewelacja Chris zakochany w Quinnie, choć nie wygląda to za ciekawie w jego sytuacji... jeszcze jedno wow czyżby ten blondyn z kawiarni to Oliver, i może coś tutaj wykiełkuje... to znaczy między Christoperem a Oliverem... tak dużo niewiadomych kto z kim będzie, pytań o dalsze losy, no i mamy jeszcze tego tajemniczego Rayana...
    weny, weny, tira weny przesyłam...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, miałaś bardzo dobre podejrzenia. Może dzięki temu, że Chris i Quinn zamieszkają razem, to ten pierwszy będzie miał okazję zrozumieć swoje uczucia.
      Dziękuję za wenę. Na pewno tir się bardzo przyda. :)
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  8. Jestem jestem!
    Przyjemnie się czytało ten rozdział.
    Niesamowicie czytam go jednym tchem.
    Dla mnie po prostu coś wspaniałego.
    Jestem ciekawa kolejnych rozdziałów. Czuje że wyjdzie z tego coś wspaniałego jeśli mogę to napisać.
    pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że wyjdzie to coś wspaniałego. Ale wszystko pokaże czas.
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  9. Ooocho! Coś tak czułam, że rodzice chcący rozmawiać ze swoimi dziećmi jest podejrzane ... Fajnie , że pojawił się Richie mimo, że taki malutki epizodzik. Jaki on się stary już zrobił🤣
    Lecimy dalej. 😊

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)