2021/06/06

W rytmie miłości - Rozdział 1

 Hej, wracam do Was z nowym, absolutnie nowym tekstem, który nie był nigdzie wcześniej publikowany. Nadal jest w trakcie pisania. Nie wiem czy to będzie jedna całość, czy dwa, trzy tomy, ale będę się starać by go ukończyć. Kiedyś na pewno pojawi się w sprzedaży na Bucketbook.pl. Na pewno po tym jak go ukończę. Może nie w całości, może choćby pierwszy tom. Także kto będzie miał ochotę niech czeka. Uprzedzam, że może to być za pół roku lub za rok. Ale kto woli czytać na blogu, to postaram się publikować jeden rozdział co tydzień. Zła wiadomość jest taka, że mam dopiero napisane 14 rozdziałów. To mało. Nie mogę siedzieć i pisać tylko tego tekstu. Będę się jednak starać by nie było przerw. Mile widziane są opinie, a i jeżeli wyłapiecie błędy to piszcie o tym. Na pewno się one znajdą. Tekst poprawiałam ja i taka jedna osóbka Lilka. 

Przyznam, że mam trochę stresu, bo już od dawna nie publikowałam tekstu jako pierwszego na blogu. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Akcja dzieje się w mieście i tym samym liceum z "Sideł miłości". Nie trzeba znać tamtego tekstu, aby móc czytać ten. Pojawią się w nim jednak epizodycznie postaci z Sideł. Nie wszyscy, to zaznaczam. :)


To zaczynamy. :)

 

 

— Ale on jest taki wielki. Nie zmieści się.

Elliot przystanął przed pokojem siostry bliźniaczki, kiedy usłyszał to, co powiedziała. Z zainteresowaniem przysunął się bliżej drzwi i przyłożył do nich ucho.

— Na pewno się zmieści, aż taki wielki nie jest — odpowiedział męski głos.

— Jest olbrzymi. Powiedziałabym nawet, że ogromny. Nie zmieści się.

Elliot zmarszczył brwi. Postanowił przeciwdziałać temu, co podsunął mu do głowy jego mózg często podsuwający mu dziwne pomysły i wyobrażenia. Starał się tym nie przejmować, ale nie mógł. Gdyby tak było, to musiałby go wymienić, ale takiej możliwości nie miał, więc jakoś z nim żył i akceptował. Wyjścia nie miał. Kierowany więc nasuwającymi się obrazami i chcąc ratować siostrę, w końcu przecież to bliźniaczka, wpadł do pokoju z rozmachem i … zamurowało go. Nie tego spodziewał się.

— Emm… — zaczął.

Jego wzrok padł na olbrzymi plakat z ogłoszeniem o imprezie jaka zawsze odbywała się przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Emilly siedziała na podłodze przy jednej jego części i gapiła się na swojego brata jak na dziwoląga z innego świata. Obok niej po turecku siedział ich nowy sąsiad Tobias, który wyglądał niesamowicie dobrze. Nie to, żeby Elliot zwrócił na to uwagę. Sąsiad to sąsiad i nie ma znaczenia jak bardzo jest przystojny. Wiedział, że się wygłupił i od razu na jego policzki wkradał się rumieniec. Nie mógł tego pomylić z niczym innym, bo czuł znajome gorąco.

— Puka się — odezwała się Emilly.

— Taa, puka się, ale sądziłem… — urwał. — Mówiłaś o czymś ogromnym i… — Przeniósł wzrok na chłopaka, potem znów na siostrę.

— Że co? Czekaj… — Uniosła dłoń, jakby nagle ją olśniło. — Coś usłyszałeś i nagle coś sobie wyobraziłeś?

— Tak jakby. — Wzruszył ramionami. Zauważył, że wciąż trzyma w dłoni butelkę wody, co mu przypomniało o paru rzeczach do zrobienia. — To ja znikam.

Próbował się wycofać i ignorować mały uśmieszek towarzysza siostry. Już on by mu chętnie go starł z tych seksownych ust. Czy on właśnie pomyślał, że Tobias Grant ma seksowne usta? Powinien go ktoś za to kopnąć w cztery litery. Nie ma seksownych chłopaków, nie ma seksownych ust. Najlepiej nie ma żadnych chłopaków i tyle. Skończył z nimi. Szczególnie z tymi zbyt przystojnymi, którzy widzą tylko czubek własnego nosa.

— Czekaj, no… — Emilly wstała i podeszła do brata. Jej blond warkocze sięgały niemalże do pasa. — Czy ty czasami nie pomyślałeś, że ja tu zamierzam uprawiać dziki seks i boję się, że coś ogromnego nie zmieści się do mojej…

— Nie mów nic więcej — zastrzegł Elliot. Cofnął się o krok. Musiał stąd jak najszybciej uciec.

— Dzięki, pochlebiasz mi — odezwał się milczący dotąd, siedzący na podłodze rozbawiony chłopak.

Elliot poczuł jak robi się jeszcze bardziej czerwony i rzekł jedynie cicho:

— Zamknij się— syknął cicho przez zaciśnięte zęby.

Po tych słowach zniknął z pokoju siostry, ukrywając się w swoim, który był tuż obok. Upewnił się, że zamknął za sobą drzwi, a potem usiadł przy biurku i pochylając się uderzył głową kilka razy o blat.

— Głupi mózg. Głupi. Sądziłeś, że twoja siostra chce uprawiać seks i boi się olbrzymiego penisa. — Uderzył kolejny raz, po czym skrzywił się i pomasował po czole. — Głupi mózg. Pochrzaniony.

— Nie wiem dlaczego walisz głową w blat, ale wzbudziłeś moją ciekawość.

Elliot słysząc znajomy głos poderwał głowę. Uśmiechnięta twarz przyjaciela na ekranie laptopa przypomniała mu, że ruszając na pomoc siostrze był w trakcie rozmowy z nim przez Internet o czym zapomniał.

— Quinn, pomóż mi wymienić mój mózg— jęknął błagalnie .

— Chłopie, próbuję to zrobić od przedszkola i jeszcze mi się nie udało. Ale gadaj, o co chodzi? — Z zaciekawieniem Quinn Greenwood pochylił się bardziej. Zbyt długa grzywka rudych, niemalże czerwonych, włosów opadła mu na jedno oko. Zdmuchnął ją, ale ta ponownie ułożyła się tak jak chciała.

— No co, przechodziłem obok pokoju Emilly i usłyszałem jak mówi, że coś wielkiego się gdzieś nie zmieści, no i pomyślałem… — Machnął rękoma w powietrzu.

— Co pomyślałeś? — Quinn poruszył brwiami, a potem roześmiał. Znał przyjaciela od tak wielu lat, że rozumiał go bez słów.

— Nie śmiej się.

— Wpadłeś tam i co odkryłeś?

— Super chłopaka — odpowiedział z rozmarzeniem Elliot.

— I co? Uprawiał seks z twoją siostrą? — Nie przejmował się rozmarzeniem przyjaciela, gdyż Elliot bywał w przeszłości kochliwy i każdego dnia podobał mu się innych chłopak. Jakiś czas temu jednak odkrył, że czeka na wielką miłość i tego jedynego do końca życia.

Elliot Ross aż się wzdrygnął na tę myśl i obrzucił Greenwooda ostrym spojrzeniem.

— Nigdy w życiu nie chcę tego widzieć, wiedzieć i tak dalej. Pracowali nad plakatem reklamującym imprezę przed rozpoczęciem roku szkolnego.

— I co było takiego wielkiego?

— Plakat, pacanie, plakat. — Sięgnął po wodę, którą sobie przyniósł. Nie mógł uwierzyć, że narobił sobie takiego wstydu. Najchętniej to zapadłby się pod ziemię i nigdy stamtąd nie wyszedł.

— Głodnemu chleb na myśli. — Uśmiechnął się zadziornie Greenwood.

— A idź ty. Wyłączam cię. Pa, pa. — Zamknął klapę laptopa i mógłby przysiąc, że słyszał śmiech przyjaciela zanim zniknął z ekranu i program wyłączył się. — Jakim przyjacielem zostałem pokarany — szepnął do siebie próbując odkręcić nakrętkę, ale już kolejna stawiała mu opór. Zaczął dzwonić jego telefon. Doskonale wiedział kto to, po melodii,  którą ustawił dla tego kontaktu.

Podniósł klapę laptopa, poczekał, aż ukaże się ekran, na którym mógł wpisać hasło, a potem znów połączył się przez Internet z przyjacielem. Ten szybko odebrał, wciąż śmiejąc się.

— Dobra już nie szczerz tak japy, bo jeszcze ci coś wpadnie. — Ponownie wziął butelkę i chwilę siłował się z nakrętką. W końcu ustąpiła i mógł się wreszcie napić.

— Brawo siłaczu — pogratulował Quinn. — Zabieramy się do roboty czy jak? Mam tylko godzinę, potem randka. Mógłbyś się w końcu z kimś umówić.

— Już, już. Muszę tylko uruchomić grę. Szukam księcia z bajki, jak na niego trafię, to może się umówię.

— Jesteś tak bardzo kochliwy, że każdy jest twoim księciem. A ten twój sąsiad?

— Hetero drań i tyle — odparł Elliot. Włączył program do nagrywania. — Widziałem jak się gapił na Em. Ale koniec tematu, bo zaraz nagrywamy. Chcę nagrać ten odcinek z tobą, a potem jeszcze ze dwa z innej gry, bo nie wiem ile czasu będę miał na to jak zacznie się szkoła. Późnym wieczorem jeszcze live robię. Chyba za dużo nałożyłem na jeden dzień, ale co tam.

Uwielbiał grać i nagrywać to co robi, a także bardzo cenił sobie kontakt ze swoimi widzami. Miał ich już ponad sto tysięcy, ale wiedział, że gdy tylko nie będzie dodawał odcinków, to wielu od niego odejdzie. Na szczęście wielu też zostanie. Zamierzał dzisiaj przekazać im, że wraca do szkoły i z utrzymaniem ramówki, którą zaplanował na początku wakacji może być ciężko. Od dwóch lat utrzymywał swój kanał na Youtube i nie zamierzał przestać tego robić. Raz wziął sobie tygodniowy urlop i przekonał się, jak kocha nagrywanie. Przecież i tak gra, więc może to również pokazywać innym. Jedynie montować nie lubił i w tym często pomagał mu Quinn. Dzisiaj przyjaciel miał mu towarzyszyć przy nagrywaniu jednej z popularnych gier. Chłopak często gościł u niego na nagraniach, widzowie go lubili, a także ich rozmowy oraz krzyki, kiedy nagrywali horror, który mroził krew w żyłach.

— Gotowy? — zapytał Greenwooda.

— Jak nigdy.

—Przełączam ekran na widok gry. — Poprawił mikrofon. Tydzień temu kupił sobie nowy i jakość dźwięku była o wiele lepsza. Nigdy nie nagrywał z kamerą. Uznał, że jego wygląd nie ma znaczenia, a liczą się tylko filmy. Widzowie wielokrotnie pytali o kamerkę, ale zawsze mówił nie i nie zamierzał tego zmieniać. — Gotowy? — upewniając się zapytał przyjaciela. Wypił łyk wody. Jak dużo mówił to wysychało mu gardło, więc zawsze miał przy sobie coś do picia.

— Gotowy.

— W takim razie zaczynamy. — Włączył nagrywanie i przywitał się: — Hej, to ja Tollie. Jak widzicie z informacji na ekranie, dzisiaj zagramy sobie w coś przygodowego.

 

*

 

Biegł, ale i tak wiedział, że się spóźni. Jak pech to pech. Ostatnio pecha miał codziennie. Stary rzęch, jak nazywał swój samochód odmówił posłuszeństwa na dobre i czekało go złomowisko, autobus mu uciekł, a na kolejny ledwie zdążył. Problem w tym też, że ten nie dojeżdżał na określony przystanek i musiał wysiąść wcześniej, a potem pokonywać pieszo kilka przecznic. W końcu zmachany, próbując złapać oddech wpadł do cukierni w której pracował.

— Christopherze Nicholls, po raz kolejny nie pojawiasz się w pracy na czas — powitał go ostry głos jego szefa.

Chris zazgrzytał zębami. Nie spodziewał się o tej porze natknąć na mężczyznę.

— Przepraszam. Autobus mi uciekł.

— Spokojnie, szefie, ja dam mu burę — wtrąciła dziewczyna, która pracowała razem z Chrisem. Puściła mu oczko, a ich szefowi posłała miły uśmiech.

Nie od dzisiaj było wiadomo, że właściciel cukierni miał do dziewczyny słabość. Bethany Spencer miała dwadzieścia cztery lata dorabiała sobie na studia pracując w cukierni od dwóch lat. Przyszła tu pracować tylko na chwilę i została.

— Dzięki, bo nie wiem jakby się skończyło kolejne spóźnienie — szepnął Nicholls do koleżanki z pracy, kiedy ich szef wrócił do swojego biura. Lubił tę cukiernię. Pracował tu dopiero pół roku, ale z racji tego kim chciał zostać w przyszłości, praca tutaj, była najlepszym co go spotkało.

— Spoko, nie mamy dzisiaj wielu klientów. Tylko jest ten chłopak, który przychodzi do nas od tygodnia i dwie starsze panie, ale one już kończą.

Christopher zerknął na salę. W cukierni znajdowało się kilka małych stolików i jeden duży  na sześć osób. Pod ścianą natomiast stały podłużne stoliki z kanapami i to właśnie przy jednym z nich siedział chłopak o długich, jasnych włosach, które niedbale spiął na czubku głowy pozostawiając wokół twarzy kilka wolnych, krótszych pasm. Jedno z nich odgarnął za ucho, co dało Chrisowi po raz kolejny wgląd na liczne bransoletki zdobiące nadgarstek. Takie same ozdoby znajdowały się również na drugiej ręce. Ta trzymała telefon, na którego ekranie spoczywały oczy chłopaka. Biała koszulka lekko zsuwała mu się z prawego ramienia, odsłaniając wystającą kość obojczyka. Wyglądała jakby była dla niego za duża, ale po prostu taki był jej krój. Miała być seksowna i zdaniem Chrisa była. Idealnie pasowała do smukłego ciała nastolatka. Na pierwszy rzut oka chłopak wyglądał na niskiego, ale wiedział, że to tylko złudzenie. Zdarzyło się, że parę razy Christopher odbierał od niego zamówienie, kiedy ten podszedł do lady. Zdecydowanie, niskim nie można go było nazwać. Po prostu kulił się przy stoliku tak jakby chciał, być niewidoczny. Tylko, że to jak się zachowywał, jak wyglądał sprawiało, że zwracał na siebie uwagę. Także jeżeli chodziło o jego orientację seksualną.

Przesunął spojrzenie z chłopaka na dwie starsze panie. Te zwykle przychodziły tutaj popołudniami. Może niecodziennie jak nastolatek, ale były częstymi bywalczyniami tego lokalu. Zawsze zamawiały szarlotkę, natomiast chłopak każdego dnia kupował coś innego.

— Co dzisiaj zamówił? — spytał dziewczynę Chris.

— Torcik makowy z masą kokosową. — Trąciła go łokciem. — Twoje ciasto. Chyba mu smakowało, bo poprosił o zapakowanie kilku kawałków do domu. Czekają na niego w pudełku.

— Super. Mam nadzieję, że sprzeda się w całości. — Cieszyło go to, bo to było jego pierwsze ciasto, które właściciel cukierni zdecydował się sprzedawać. Chris miał nadzieję, że będzie ich więcej. Natomiast w przyszłości, jak ukończy odpowiednią szkołę, to założy własną cukiernię. To było jego duże marzenie, ale do spełnienia go miał jeszcze długą drogę. Najpierw musiał skończyć liceum.

— Ale fajny jest, co nie? — zapytała Beth. Układała na ozdobnej paterze różnego rodzaju ciastka.

— Kto?

— Ten blondyn. Ładniutki.

— Kochana, wybacz, ale chyba nie jesteś w jego typie.

— Ja nie mówiłam o sobie. Może mu się podobasz i tak tutaj przychodzi.

— Nie jest w moim typie. Poza tym wybacz, jeżeli mam zacząć swoją zmianę muszę najpierw umyć ręce.

Bethany swatałaby go na każdym kroku. W ogóle nie brała pod uwagę tego, że jego serce było już zajęte. Ta osoba nigdy jednak nie miała dowiedzieć się co on czuje. Obaj pochodzili z różnych światów. Tak różnych, że te światy nie mogły się spotkać. Westchnął tylko i udał się na zaplecze, by umyć ręce. Potem założył zielony fartuszek i czapeczkę z daszkiem z logo cukierni. Ta zawsze sprawiała, że po jej zdjęciu jego bujna fryzura była ulizana, ale szef nie zgodził się na to by mieli tylko zwykłe daszki, jak w wielu miejscach. Dopiero wtedy wrócił za kontuar. Beth akurat pakowała pudełko ciastek dla nowoprzybyłej klientki z dzieckiem. Jednak uwagę Chrisa zwróciła grupka młodych osób zajmujących sześcioosobowy stolik. Skrzywił się.

— Kiedy ich tu przywiało?

— Właśnie teraz. Już zamówili. Spisałam wszystko na kartce. — Wskazała ruchem głowy na karteczkę leżącą pod ladą.

— Dobra, zajmę się nimi. Chociaż nie mam na to wielkiej ochoty.

Najchętniej to by kazał nastolatkom wyjść, ale to nie była jego cukiernia i musiał obsłużyć ich jako klientów. Chodził z tą grupką do szkoły i wiedział jacy są. Szczególnie Gerard Frost, którego nazywali królem ich artystyczno-sportowego liceum. Chłopak chodził do tej szkoły tylko dlatego że dobrze grał w piłkę nożną. Kilka lat temu poza koszykówką i futbolem amerykańskim oraz zapasami, wprowadzono do ich liceum właśnie piłkę nożną. Frost był kapitanem szkolnej drużyny. Miał wszystko to czego chciał. Także wiele dziewczyn, które śliniły się na jego widok. Chris nie dziwił się temu, gdyż wysoki brunet o ciemniejszej karnacji i bardzo jasnych oczach przyciągał wzrok. Tak naprawdę był najlepszym ciachem jakie można było spotkać. Niestety tylko z wyglądu, gdyż jego charakter psuł wszystko. Nie chodziło o to, że lubił zaszaleć na imprezach, ale o to jak traktował innych. Szczególnie słabsze osoby i homoseksualne były u niego od razu skreślone. Potrafił je poniżać, pastwić się nad nimi. Często były to tylko słowa, ale nigdy żadnego ze swoich kumpli nie powstrzymał przed biciem kogoś. Christopher nie znosił tej grupki z całego serca. Najgorsze, że to właśnie z Frostem miał wiele zajęć i musiał go znosić na lekcjach. Nie rozumiał sam siebie jak mógł się podkochiwać w nim w pierwszej klasie. Fantastyczny wygląd nie zawsze szedł z dobrym sercem i Nicholls przekonał się o tym boleśnie.

Przeczytał zamówienie i zaczął pakować desery na talerzyki. Głośny, dziewczęcy  śmiech zwrócił jego uwagę. Podniósł wzrok na licealistów. Czterech chłopaków i dwie dziewczyny śmiali się z czegoś. Jedna z nastolatek prawie wchodziła na kolana Frosta. Od paru lat byli parą. Król i królowa idealnie do siebie pasują — pomyślał ze wstrętem. Po chwili doleciały do niego pojedyncze słowa i zrozumiał o czym, a raczej o kim rozmawiają. Spojrzał w stronę jasnowłosego nastolatka, który jakby wciąż przebywał w swoim świecie i nie zauważał grupki coraz głośniej śmiejącej się z niego.

— Debile. Cholerni debile — szepnął.

Nałożył resztę ciast i zamiast im zanieść do stolika, to zawołał do nich, że wszystko gotowe. Pierwszy wstał Frost, ale zamiast podejść po zamówienie, to skierował się w stronę cichego nastolatka.

— Patrzcie to jaka dziewczynka tu siedzi. Daisy, ona ma na sobie więcej biżuterii niż ty. Ciota aż z niej wrzeszczy.

— Frost, albo weźmiesz swoje zamówienie, albo spieprzaj stąd i nie strasz klientów — powiedział głośno Christopher nie zamierzając pozwolić gnębić niewinnego chłopaka. Poza tym nie bał się Gerarda. Był tak samo wysoki  jak chłopak i dobrze zbudowany. W razie czego też umiał się bić. Może dlatego ten król szkoły, zostawiał go w spokoju. Co dziwne nawet nie nazywał go pedałem, jak innych. Czasami wydawało mu się, że go szanował od czasu, kiedy Chris mu się postawił, ale mogła to być tylko jego wyobraźnia.

— Nicholls, nie do ciebie się zwracam. — Te zimne oczy, które wyglądały jakby zostały wykłute z lodu tylko na chwilę przeszyły Chrisa, a potem znów padły na jasnowłosego nastolatka. — Słyszysz mnie pedałku? Nie pasujesz tutaj.

— Może ja będę decydował o tym kto tu pasuje, a kto nie— odezwał się mocny głos zza pleców Christophera. — Frost zabieraj swoje zamówienie, kumpli i wynocha z mojego lokalu zanim wezwę policję i oskarżę cię o zakłócanie porządku. Ewentualnie milcz, siadaj przy stoliku i zajmij się swoją dziewczyną oraz uspokojeniem kumpli.

— Dobra, już dobra panie Harvey. — Gerard Frost uniósł ręce. — Szkoda tylko, że takie cioty tutaj przyjmujecie — dodał zbliżając się do kontuaru, by odebrać zamówienie.

— To mój lokal i każdy może tu wejść. Jeszcze jedno słowo i pożegnasz się z wizytami tutaj. A wy do pracy — zwrócił się do dwójki swoich pracowników, która miała popołudniową zmianę.

Chris odetchnął. Lubił swojego szefa. Ten potrafił usadzić każdego. Może to była jego postura niedźwiedzia, a może coś niebezpiecznego w oczach. W każdym razie cokolwiek to było to działało nawet na Frosta. Przez chwilę obserwował nielubianą grupkę, a potem kątem oka wyłapał ruch. Blondyn wstał zza stolika, który zajmował każdego dnia, po tym jak trafił do tej cukierni tydzień temu. Chłopak wziąwszy pusty talerzyk podszedł do niego.

— Dziękuję — powiedział cichym głosem.

Chris nie wiedział czy chłopak dziękuje mu za ciasto czy za obronę, ale cokolwiek to było nie miało znaczenia. Wziął od niego talerzyk i widelczyk uśmiechając się. Oczy w kolorze błękitu odpowiedziały tym samym, a potem chłopak skierował się do wyjścia. Tuż przy drzwiach, obejrzał się przez ramię i spojrzał prosto na Gerarda Frosta. Jedynie na krótką chwilę. Nicholls żałował, że nie mógł nic wyczytać z tego spojrzenia. Ciekawiło go tylko, czy jutro ten chłopak znowu się tu pojawi. Polubił go i chciałby go poznać.

— Ej, czekaj — zawołał do niego, zwracając tym samym na siebie uwagę wszystkich w lokalu, ale miał to gdzieś. — Jak masz na imię?

Nastolatek tylko posłał mu delikatny uśmiech i wyszedł, a mały, tradycyjny  dzwoneczek przy drzwiach zadzwonił, tylko tym razem nie witając, a żegnając klienta. 

15 komentarzy:

  1. Hej. Początek rozdziału tak mnie rozbawił ,że śmiałam się dobrą chwilę. Chyba mam taki sam głupi rozum jak Elliot ;) zapowiada się świetnie. Mam nadzieję ,że dasz radę ogarnąć sobie wszytko co zaplanowałaś. Także trzymam kciuki i będę zaglądać co tydzień. Pozdrawiam w.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że rozbawiłam początkiem tekstu i, że się podobał rozdział. Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  2. Warto było czekać na taką "świeżynkę", opowiadanie zapowiada się nieźle. Od razu polubilam Eliota :) i w zasadzie też sobie wyobraziłam to co on xD
    Chris też zdobył moją sympatię - i chyba kojarzę go z poprzedniego opowiadania, o którym wspominałaś na wstępie?
    Jedyne co mnie martwi, to że tak długo muszę czekać na kolejne rozdziały...
    Ale wiem, że warto.
    Dużo weny życzę i oczywiście z niecierpliwością oczekuje kolejnych rozdziałów :)
    Pozdrawiam Jenny H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że było warto czekać. :) Nie, Chris jest nową postacią, nie pojawił się nigdzie wcześniej.
      Dziękuję i pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. W takim razie to musiało mi się coś pomylić :D

      Usuń
  3. Nie no kochana warto było czekać!
    Moim zdaniem początek jest świetny!
    Jestem ciekawa co będzie z tego dalej.
    Oczywiście niecierpliwie będę czekac na olejne rozdziały.
    I następnym razem napiszę coś więcej!
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To super, że warto było czekać i mam nadzieję, że to kolejne rozdziały tego nie zmienią.
      Pozdrawiam ciepło. :)

      Usuń
  4. Ooooo jak ja tęskniłam za Twoimi tekstami *_* I jak zawsze od wstępu polubiłam bohaterów i czekam na kolejne rozdziały,by poznać więcej ich myśli i kto jest kim w tej historii :D
    Poprzedni publikowany o Zmiennych znam niemal na pamięć,dlatego czekałam na czerwiec i nowy tekst :D
    Dlatego też życzę mnóóóóstwo weny jak i czasu,by każdy tekst miał odpowiednio dużo czasu poświęconego ;) No i pamiętaj o chwili oddechu ;)
    Pozdrawiam :D
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dziękuję za wenę. To jest potrzebne zawsze i wszędzie. :) Mam nadzieję, że bohaterowie dadzą się z czasem poznać. Pamiętam o chwili oddechu, ale nie da się brać go za często, bo mam dużo do pisania. :)
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownie, że ponownie piszesz na blogu i w dodatku coś nowego. Czytam Twoje teksty od "Niemożliwa miłość" zaczynając 😁. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne rozdziały. Te 14 napewno rozrosną się do 3 tomów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się rozrosną i będzie mi się to fajnie pisać. Chcę by ten tekst był odskocznią od pisania ebooków, a i miło mi w końcu znów pisać o nastolatkach. :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Hejeczka,
    bardzo mi się spodobało, och tak głodnemu to zawsze chleb na myśli... ;) bardzo mnie ta scena rozwaliła, przez dłuższy czas to się śmiałam... a może Thomas przychodzi specjalnie popatrzeć sobie na Eliotta... ;)
    dużego "zastrzyku" weny i chęci życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    ta scena Eliot i usłyszane słowa: "jest za gruby, nie zmieści się" bardzo mnie rozbawił, i jak to się mówi głodnemu to zawsze chleb na myśli, mam takie wrażenie że nowy sąsiad przychodzi aby popatrzeć sobie na Eliota :) nie cierpię takich ludzi jak Forest, ale pewnie jeszcze coś odegra większego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę super się zapowiada!
    To opowiadanie to kolejna twarz Luany! Świeża, ciekawa i uwodzicielska!

    OdpowiedzUsuń
  10. W końcu uzyskałam trochę wolnego czasu by wziąć się za Twoja nowa powieść. Zapowiada się bardzo obiecująco i nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że to opowiadanie może powodować w wiele niespodzianek.
    Życzę weny, czasu, i chęci ❤

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)