2021/05/09

Największy skarb - Rozdział 10 ostatni ( W cieniu ludzi tom 5)

 Przed Wami ostatni rozdział tego tomu i ostatni tej serii. Do czerwca nastąpi przerwa na blogu, a od 6 czerwca zaczynam publikację W rytmie miłości. Mam trochę rozdziałów, więc myślę, że na blogu będą się regularnie pojawiać, a ja w tym czasie będę pisać nowe. :)


 Dziękuję za komentarze. :)


– Od dawna czekałem, żeby w końcu się ciebie pozbyć – powiedział przesiąkniętym nienawiścią głosem Arlik.

Jason nie rozumiał, jak to jego? Po chwili do niego dotarło.

– Od początku chodziło ci o mnie? Te napisy, groźby to twoja sprawka?

– Pewnie, że moja. Nawet nie wiesz jak się śmiałem, kiedy wszyscy myśleliście, że chcę zabić księcia. Co za łatwowierni debile. Mój plan doskonale zadziałał. Jego pilnują, a ciebie nie. Skutecznie odwróciłem waszą uwagę od tego co oczywiste.

– Może dla ciebie. – Przesunął ręką w stronę przycisku z alarmem umieszczonego pod blatem biurka.

– Na twoim miejscu nie robiłbym tego. Grzeczny chłopiec – dodał, kiedy Jason usiadł spokojnie. – Przyznam, że z początku nie miałem planu. Zamierzałem cię zabić przy najbliższej okazji, ale wiedziałem, że mnie zaraz dopadną. Później usłyszałem jak twój partner rozmawia z tym nowym w kuchni o zabitym braciszku. Nadarzyła się świetna okazja, żeby powołać do życia seryjnego mordercę, który zabija rudych chłopców. Uwierzyliście, że to ten sam, który zamordował dzieciaka. Nawet ten Ash, jak mu tam, miał wątpliwości. Dowiedziałem się, że to żołnierz Rady. Chyba źle szkolą swoich ludzi, bo inaczej zorientowałby się szybko jaka jest prawda. Tymczasem pod jego nosem pojawiały się napisy, zdjęcia. Pewnie stracił wyczucie, kiedy zabito mu braciszka. Bardzo mu współczuję – szyderstwo wychodziło z jego ust potokami słów.

– Dlaczego to robisz?

– Dlaczego? To ja powinienem był być na twoim miejscu z moją królową u boku. To twoja wina, że jej tu nie ma. – Potrząsnął bronią. Ciągle trzymał palec na spuście, żeby w każdej chwili mógł strzelić. – Ty odnalazłeś tego blondasa, który nie jest godzien swojego stanowiska. Przywódca ma być ze swoją grupą. Ja bym był.

– Władza, to jest to za co ludzie zabijają. Czekałeś dwa lata, żeby mnie zabić? Chyba masz nie po kolei w głowie. Trzeba było zrobić to od razu. – Musiał coś wymyślić. Przecież nie pozwoli się zastrzelić. Nie kiedy miał dla kogo żyć.

– Jeszcze miałem nadzieję, że coś się zmieni. Że odejdziesz. Nawet to rozważałeś. Wiesz, nie lubię zabijać. Ale kiedy wrócił ten rudzielec i staliście się parą nie miałem wyjścia jak tylko postanowić, że muszę się ciebie pozbyć. Młody książę umrze z tęsknoty, a ja jako dobry przyjaciel rodziny zaopiekuję się klanem. Może moja królowa kiedyś wróci.

– Masz na myśli mamę Sebastiana? Ona nie wróci. Żyje w innym świecie. Na nic nie reaguje. Byliśmy u niej z Sebastianem. Nie ma nadziei, nawet jakby wyzdrowiała, że opuści swoją celę. Zabiła wielu zmiennych. – Jason wstał i powoli krok za krokiem obszedł biurko.

– Pomagałem jej. Musieliśmy usuwać z drogi naszych przeciwników. Nie ruszaj się! – Cofnął się o krok, bo mężczyzna znalazł się za blisko niego. – Zabiję cię.

– Zabij. Na co czekasz? – Rozłożył ręce wypinając pierś do przodu. – Jeśli jesteś taki odważny, to zrób to.

– Chcesz szybciej umrzeć? Nie masz więcej pytań?

– Mam. To ty wypuściłeś powietrze z opon od samochodu Sebastiana? – Ponownie podszedł bliżej Alrika. Gdyby znalazł się na tyle blisko, żeby wytrącić mu broń… Nie, lepiej gdyby złapał go za rękę i odciągnął ją od siebie. Musi coś wymyślić.

– Nie. Nie wiem kto to zrobił, ale to nie ja. Powiedziałem stój! – Cofnął się tym razem wymierzając broń prosto w głowę Jasona. – Jeden twój ruch i strzelę. Rozpierdzielę ci łepetynę!

– Spokojnie. Pogadajmy. – Jason podniósł ręce do góry.

– Chcesz przedłużyć swoją nędzną egzystencję? – Starł płynącą po nosie kropelkę potu.

– Nie chcę… – urwał ponieważ drzwi do gabinetu się otworzyły i modlił się, żeby to nie była ta osoba, której w tej chwili nie chce widzieć.

– Jason, zszedłem do kuchni i usłyszałem, że krzycz… – Sebastian wszedł do pomieszczenia i stanął jak wryty na widok dramatycznej sytuacji. Alrik celował właśnie w jego partnera, a gdy zobaczył Sebę dopadł do Jasona i owijając ramię wokół szyi mężczyzny stanął za nim przystawiając mu broń do skroni.

– Jeden twój ruch, książę, a on zginie.

Sebastian poczuł jak strach zaczyna pętać jego ciało. Strach o życie jego ukochanego partnera. Poczuł ból brzucha w dole, ale nie przejął się tym patrząc tylko na scenę przed sobą.

– Seba, błagam cię wyjdź – poprosił rozpaczliwie Jason. Jeszcze tego mu brakowało, żeby zaczął martwić się o życie partnera i ich dziecka.

– Zamknij się, Logan, a ty młodzieńcze siadaj. – Alrik wskazał stojącą niedaleko Sebastiana kanapę.

Sparaliżowany strachem Sebastian nie potrafił się ruszyć. Wiedział czego ten mężczyzna od nich chce, ale nogi go nie słuchały. Do tego brzuch zaczął go coraz bardziej boleć.

– Powiedziałem, żebyś sobie usiadł książę – warknął coraz bardziej zdenerwowany Arlik. Rozjuszony tym, że chłopak go nie słuchał skierował broń prosto na niego. – Nie słuchasz mnie. Chyba powinienem się ciebie pozbyć. Mogłem zacząć od ciebie, a Logan również by padł.

Jason wiedział, że Alrik nie żartował i w każdej chwili może zastrzelić Sebastiana.

– On jest przestraszony. Daj mu spokój.

– Co kochasz go, tak?

– Kocham. Ty nie wiesz co to miłość.

– Kochałem swoją królową. – Zacisnął mocniej przedramię na szyi Jasona. – A przez ciebie jej nie ma. Dam wam wszystkim nauczkę. – Z powrotem skierował broń w skroń Jasona.

W tym czasie Sebastian wrzasnął z bólu kuląc się i opadając na kolana chwycił się za brzuch. Alrik zaskoczony tym co się stało ponownie skierował broń na chłopaka, ale tym razem zdeterminowany Jason, któremu podrósł poziom adrenaliny, nadepnął napastnikowi na stopę, uderzył łokciem w brzuch mężczyzny i w tej samej chwili, gdy Alrik go puścił, odtrącił rękę z bronią. Pistolet wystrzelił. Jason miał wielką nadzieję, że nie popełnił błędu i kula nie trafiła w jego partnera. Nie miał jednak czasu na myślenie, bo Alrik odzyskał nad sobą panowanie i rzucił się na niego. Jason chwycił jedną dłonią rękę mężczyzny w przegubie i zaczął się z nim siłować, kiedy napastnik próbował w niego wycelować.

– Skończ już z tym, Alrik.

– Nie ma mowy, zatłukę cię.

– Nie pozwolę ci na to. – Miał wielką ochotę sprawdzić co z Sebastianem, ale mała nieuwaga mogłaby się dla niego skończyć utratą życia. Usłyszał, zbliżające się głosy, a potem rumor wbiegających do pokoju osób. Nie obejrzał się. – Alrik, poddaj się.

– Nigdy! – Zamierzał kopnąć kolanem w brzuch Jasona, ale mężczyzna zrobił unik.

– Odsuń się Logan, mam go! – krzyknął za plecami Logana Ash. Mógłby strzelać, ale bał się, że trafi Jasona.

Wściekły Jason popchnął Alrika na ścianę i z całej siły uderzył jego dłonią kilka razy w ścianę. Z kostek mężczyzny zaczęła lać się krew, a palce otworzyły się wypuszczając broń. Wtedy Logan wymierzył potężny cios prosto w szczękę Alrika, a po chwili kolejny. Zamroczony bólem zmienny osunął się na podłogę.

– To za Sebastiana, za dziecko, za mnie i wszystkich innych, których skrzywdziłeś! – wrzasnął Jason i kopnął Alrika. – Jest twój, Ash, bierz go, bo go zabiję – powiedział z jadem w głosie odwracając się i biegnąc do zwijającego się z bólu Sebastiana.

Chłopak miał wrażenie, że ktoś rozkrajał mu żywcem brzuch, który dodatkowo palił ogniem. Leżał na podłodze i płakał usiłując rozorać deski paznokciami. Nie wiedział co się wokół niego dzieje. Pragnął tylko, żeby to się skończyło, bo ból go zabijał. Poczuł, czyjeś dłonie na sobie, słyszał kojący szept, ale to i tak nie pomagało.

– Boli, boli, boli – powtarzał w kółko.

Jason sprawdził szybko czy Sebastian nie jest ranny, a potem zrozumiał, że to dziecko sprawia partnerowi potworny ból.

– Coś jest nie tak, bardzo nie tak. Musimy zabrać go do lekarza – powiedział do kucającego obok mężczyzny, jednego z ochrony. Kątem oka widział jak Alrik jest wyprowadzany z gabinetu, ale miał go gdzieś. Niech go zamkną na zawsze, on teraz musi zająć się Sebastianem, sam cierpiąc bo nie może mu pomóc. Starał się nie popaść w panikę, bo to w niczym nie pomoże. Racjonalne myślenie to  było to czego potrzebował, pomimo że serce mu się krajało gdy widział pogrążonego w cierpieniu ukochanego. – Musimy jak najszybciej znaleźć się u lekarza. Pomóżcie mi Sebę przenieść do samochodu. I niech ktoś zadzwoni do doktora Barneya. Nie mamy czasu. Oby nie było za późno.

 

* * *

 

Chodził po poczekalni w klinice wydeptując dziurę w dywanie. Denerwował się coraz bardziej. Od godziny nie miał żadnych wiadomości o Sebastianie. Po przywiezieniu chłopaka, lekarz widząc jego stan od razu zbadał go i natychmiast wziął na salę operacyjną. Jemu powiedział tylko, że to przedwczesny poród nic więcej nie dodając. W jego oczach Jason odczytał, że jest bardzo źle. Na nieszczęście dziecko rodziło się o miesiąc za wcześnie. Ta świadomość jeszcze bardziej napędzała jego niepokój.

Miał ochotę wyrywać sobie włosy z głowy, bo nie wytrzymywał napięcia, które mu towarzyszyło. Nie tak to powinno się odbywać. Co jak dziecko nie rozwinęło się do końca? To zmienny i w drugim miesiącu już powinno być wszystko wykształcone, ale co z płucami małej?

– Przeklęty, Alrik. – Uderzył pięścią w ścianę i skrzywił się z bólu. Wyprostował i zgiął palce, żeby sprawdzić czy ich sobie nie połamał. Tym bardziej, że po pięści zostało niewielkie wgłębienie. Po co Sebastian wchodził do tego gabinetu? – Miałeś spać. – Oparł czoło o ścianę zakładając ręce na karku. Po sekundzie znów chodził nerwowo w tę i z powrotem. Nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Dopóki nie dowie się co dzieje się za tymi drzwiami nie zazna spokoju. – Może jego już nie ma i dziecka.

 Nie pierz głupot i nie kracz – odezwał się karcący kobiecy głos.

– Ailis. Jak dobrze, że jesteście. – Z ulgą powitał przyjaciela i jego partnerkę.

– Wiedziałbyś gdyby… Czułbyś to – dodała zmienna ognistego smoka kładąc w uspokajającym geście rękę na ramieniu Jasona.

– Niby wiem, ale… – Usiadł kładąc łokcie na kolanach i chowając twarz w dłoniach. – A było wszystko w porządku. Seba, przestraszył się, że Alrik mnie zabije i… – Ponownie wstał. – Nie usiedzę na miejscu. Barney już mógłby wyjść i coś nam powiedzieć. – W oczach Jasona pojawiły się łzy, kiedy spojrzał na Briana. – Ja… Ja… nie wiem co zrobię…

– Daj spokój. – Brian z jednej strony miał ochotę nim potrząsnąć, a z drugiej rozumiał go. Na jego miejscu pewnie rozniósłby w oczekiwaniu klinikę. – Ash, czeka na zewnątrz. Chciałby z tobą porozmawiać. 

Jason już miał powiedzieć, że nie ma na to ochoty, lecz może to na chwilę odciągnie jego myśli na inny tor. Kiwnął głową i Brian zawołał Ashera, który po wejściu przywitał się stając na baczność.

– Co masz dla mnie? – zapytał Logan.

– Nie musicie się bać, że Alrik wyjdzie na wolność. Nie ma takiej mowy. Rada skaże go na wiele lat wiezienia i ciężkiej pracy. Jeśli będzie się źle sprawował zostanie wykonany na nim wyrok, który z przyjemnością wypełnię. Chciałem jeszcze przeprosić za kilka małych kłamstw.

– Słucham? – Jason zmarszczył brwi.

– Nie przybyłem do waszego domu przypadkiem. Prawdą jest, że straciłem brata, w tym względzie nie było grama kłamstw. Natomiast kłamałem co do podróży. Nie podróżuję po kraju. – Odetchnął głęboko. – Wiecie kim jestem. Nie mogłem zdradzić po co pojawiłem się u was.

– Po co się pojawiłeś? – Jason miał dość krętactw.

– Mama Sebastiana na chwilę odzyskała świadomość. – Spodziewał się, że ujrzy szok na ich twarzach i tak się stało. –  Zdarzyło się to jeden raz, ale w tym czasie zdołała powiedzieć lekarzowi, który w tamtej chwili ją badał, że jej syn może być w niebezpieczeństwie. Podejrzewała, że ktoś może chcieć go skrzywdzić. Lekarz przekazał tę wiadomość swojemu przełożonemu, a potem ona poszła dalej. Mnie wysłano w celu zbadania jaka jest prawda. To ja wypuściłem powietrze z opon. Dlatego, że nie chciałem, aby Sebastian pojechał do miasta swoim samochodem. Bałem się, że ktoś mógł go uszkodzić, a nie miałem czasu, żeby go sprawdzić. Chciałem chronić twojego partnera, Jason. Jak się okazało jemu nic nie groziło. Cały czas to ty byłeś celem. Nawet kiedy mama Sebastiana mówiła swoje słowa, również miała na myśli ciebie. Chciała odwrócić uwagę, aby łatwiej było zabić partnera jej syna.

– Ale jak? Alrik był u niej? – zapytał Brian. – Skąd mogła wiedzieć co on knuje? A może ona jednak jest zdrowa.

– To był tylko przebłysk zdrowia – odpowiedział Ash. – Została zbadana najlepszą aparaturą przez wielu lekarzy. Z tego czego się dowiedziałem to godzinę wcześniej był u niej Alrik. Być może to wywołało u niej jakiś wstrząs i się ocknęła. W tej chwili jest pogrążona w głębokiej katatonii. A wiedziała o planie zabicia Jasona, bo go usłyszała z ust Alrika w tamtej chwili.

– Czyli wbrew temu, co mówili wasi lekarze ona wszystko słyszała.

– Część na pewno. To ludzka powłoka jest chora. Bestii nic nie jest. Jakoś się porozumiała ze swoim wiernym pracownikiem. Być może byli kochankami i utworzyli więź, dzięki której na chwilę powróciła ze świata iluzji.

– Oby już nigdy nie wróciła. Dziękuję ci, Ash, że chroniłeś mojego partnera.

– Nie do końca mi się to udało. Powinienem był wiedzieć, że to Alrik. Tym bardziej, że dzisiaj wysłał mnie, abym przejrzał ogrodzenie. Gdybym był w domu...

– Wszystko się rozegrało w jednej chwili. Nie da się wszystkiemu zapobiec – rzucił Brian.

– Niestety, nie. Wyjeżdżam i chcę się pożegnać – powiedział Ash po czym skłoniwszy głowę w wyrazie szacunku odwrócił się i wyszedł.

W tej samej chwili drzwi prowadzące do sal klinicznych otworzyły się. Wyszedł z nich doktor Barney zdejmując czepek z głowy.

– Doktorze? – zapytał ostrożnie Jason. Serce mu podchodziło do gardła ze strachu.

– Jest słaby. Żyje, ale był o krok od śmierci – tłumaczył powoli lekarz. Wyglądał na bardzo zmęczonego. – Macie córeczkę. Jest w inkubatorze, ale za kilka dni nie będzie jej już potrzebny. Muszę ci jeszcze powiedzieć…

Chwilowa ulga, którą zdołał uzyskać Jason ponownie zamieniła się w lęk.

– Niech pan mówi.

– Było bardzo źle. Nie będziecie mogli mieć więcej dzieci. Musiałem wyciąć mu coś w rodzaju macicy inaczej wykrwawiłby się. Szok spowodowany tym co ujrzał sprawił, że nastąpił wewnętrzny krwotok. Jeszcze kilka minut i dziecko by się utopiło we krwi. W tej chwili oboje odpoczywają. Twój partner będzie potrzebował teraz twojej uwagi i opieki.

– I tak Sebastian prawdopodobnie nie mógłby zajść w kolejną ciążę. Sam pan mówił, że ona by go zabiła. To nie jest ważne. Najważniejsze, że oboje żyją. Mogę ich zobaczyć?   

Cały się trząsł idąc za lekarzem. Nerwowo pocierał o siebie dłonie próbując połknąć tkwiącą w gardle gulę. Starszy mężczyzna zaprowadził go do jednego z pokoi. Zanim Jason tam wszedł, wziął kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić. To i tak nie pomogło, bo kiedy zmusił swoje nogi do pokonania kilku kroków znów czuł to samo. Niemal się załamał widząc śpiącego na łóżku Sebastiana w otoczeniu monitorów. Chłopak był blady, a on miał wrażenie, że nawet piegi zrobiły się jaśniejsze. Obok łóżka stał inkubator, w którym coś się poruszyło. Gula w gardle Jasona urosła.

– Zostawiam was samych – poinformował lekarz i wyszedł.

Jason podszedł do inkubatora i ujrzał swoją córeczkę, która na główce miała kilka ciemnych włosków, a na nosie... kilka piegów. Słyszał, że one nie występują u niemowląt, a tym bardziej u noworodków. Uśmiechała się.

– Jesteś przez to wyjątkowa – szepnął. – Połączenie Sebastiana i mnie.

– Jeśli się zgodzisz, chcę nazwać ją Alexia – powiedział słabo Sebastian.

Jason odwrócił głowę słysząc najukochańszy głos na świecie.

– To silne imię, mocne. – Obszedł inkubator i ukucnął przy łóżku ostrożnie biorąc partnera za rękę.

– Takie jak ona sama. To największy na świecie skarb.

– Nasz skarb, kochanie. Do tego najpiękniejszy i najcudowniejszy. – Ucałował jego dłoń nie potrafiąc powstrzymać łez. Tak się bał, a teraz miał ich oboje przy sobie. Dwie najukochańsze istoty pod słońcem.

 

* * *

 

 

Trzy miesiące później.

 

Sebastian stanął na progu pustego domu. Chwilę temu chodził, wspominał każdą chwilę, które pamiętał. Te z dzieciństwa, z wieku nastoletniego. Nie zawsze było źle. Czasami czuł się tutaj bardzo szczęśliwy. Ale tylko czasami. Mimo tego, żal było mu opuszczać to miejsce. Czekało na nich coś lepszego. Coś, gdzie zacznie życie od nowa wraz z córeczką, partnerem i innymi diamentowymi smokami. Nie będzie się martwił o to, że nie może się przemienić, bo ktoś go zobaczy, że jego córka nie będzie miała wolności, ciągle musząc się kontrolować. On i Jason zrobią wszystko, żeby była bezpieczna i mogła żyć w przeświadczeniu, że nie jest kimś gorszym. Nadal będą musieli grać wśród ludzi, ale teraz mają już swoje miejsce. Przez ostatnie tygodnie się pakowali, wywozili rzeczy. Jemu nadal nie można było dźwigać, nawet własną córkę mógł potrzymać, kiedy siedział i to z pomocą Jasona. Żałował, że nie ma daru samo leczenia, dzięki niemu już zapomniałby o cesarskim cięciu. Gdy dowiedział się, że wycięli mu macicę nie żałował tego, bo ważniejsze dla niego było, że Alexia się urodziła zdrowa i on przeżył. Do tej pory myślał, że był tak blisko postawienia stóp na tamtym świecie. Na szczęście wszystko się udało i dzisiaj może cieszyć się z tego, że ma rodzinę i kochających przyjaciół. Wczoraj dostał wiadomości od Mai i Brada. Mieli odwiedzić go za miesiąc. Do tego Brian i Ailis zdecydowali się wyjechać z nimi. Zamieszkają u nich zanim Ogniste Smoki sprowadzą się na swój teren. Wierzył w świetlaną przyszłość ich wszystkich.

Odwrócił się i ujrzał stojącego niedaleko Jasona z córeczką na rękach. Malutka wyglądała jakby miała już kilka miesięcy. Czarnowłosa pieguska. Naprawdę była wyjątkowa i nie tylko pod względem wyglądu.

– Kocham was – powiedział posyłając im buziaki, a potem spojrzał na fotografię trzymaną w dłoni i przedstawiającą ich trójkę zaraz po wyjściu ze szpitala. Poczuł jak ogrania go szczęście. Po chwili zamknął drzwi. Przekręcił klucz w zamku. Dom został wystawiony na sprzedaż. Natomiast dom Jasona zostaje dla nich. Zamierzają tutaj wracać i spędzać w nim kilka dni co jakiś czas. Nie mógł pozbyć się czegoś, gdzie spędził najpilniejsze chwile swojego życia i gdzie poczęła się ich córeczka.

Schował klucz do kieszeni, a potem uśmiechnięty, odrzucając na plecy swoje włosy podszedł do partnera, który objął go jedną ręką w pasie, oraz Alexii dając jej całusa w malutki nosek. Gdy wsiadali do samochodu obejrzał się jeszcze na dom. W myślach pożegnał się demonami tego miejsca.

– Wsiadaj. Brian i Ailis wyjechali przed chwilą. Spotkamy się z nimi przed stacją benzynową – powiedział Jason, kiedy już zajął miejsce za kierownicą po tym jak umieścił Alexię w foteliku.

– Tak, już.

Chwilę później cała trójka wyruszyła do nowego, lepszego życia.

 

KONIEC

3 komentarze:

  1. Hejka,
    wspaniale i szczęśliwe zakończenie historii... wszystko dobrze, ale bardzo się bałam o Sebastiana ale na szczęście oni jemu ani małej nic się nie stało...
    do zobaczenia przy następnej historii... może w tym czasie zacznę czytać "Skrawek nadzieji", bo to opowiadane mnie kusi...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    tak bardzo obawiałam się o Sebastiana, ale na szczęście wszystko w porządku i z Sebastianem jak i z małą... cóż gdyby Asher od razu powiedział co to sprowadza to można by było uniknąć tych sytuacji... A tylko Jason mógł znać prawdę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Aj warto było czekać.
    Piękny rozdział. Jak zawsze jestteś cudowna i czyta się fantastycznie.
    Nie zawodzisz a wręcz przeciwnie. Mam wrażenie że rozkwitasz.
    Przykro mi kochana z powodu wydarzeń jakie was spotkały i mam nadzieję, że teraz będzie lepiej. Bo w końcu musi być.
    I wierzę, że czeka nas jeszcze normalny świat, gdzie nie straszny nam jest ten wirus.
    Ja obecnie jestem po pierwszej dawce szczepienia i czekam na drugą.
    Robię to nie tylko dla siebie ale i także dla innych. Bo uważam że trzeba trochę odpowiedzialności w tych zwariowanych czasach.
    Tymczasem ściskam mocno i czekam na kolejną historię.
    Pozdrawiam mocno <3

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)