2020/12/27

Skrawek nadziei - Rozdział 26

 Dziękuję za komentarze. mam nadzieję, że miło spędziliście ostatnie świąteczne dni. Ja leniuchowałam na całego. :)

 

JOSH

 

Budziłem się czując palce głaszczące mnie po plecach. Bez otwierania oczu doskonale wiedziałem kto obok mnie leżał i spędził ze mną noc. Spaliśmy przytuleni do siebie i nie było to okraszone seksem. Nie to, że tego nie chciałem, ale spostrzegłem zaskakujące zdenerwowanie Archera. Później gdy ni stąd ni zowąd atmosfera zmieniła się na sprzyjającą do wyznania swoich uczuć, zapragnąłem czegoś co rzadko miałem z mężczyznami. Położenia się do łóżka i zaśnięcia. Upewniłem się w ten sposób jakie to jest ważne. Przytulenie się do kogoś i zaśnięcie przy tej osobie. Spałem z facetami, gdy czasami zostawali na noc po tym jak uprawialiśmy seks. Nigdy nie było snu bez seksu. Nawet kiedy byłem z tym łotrem, jak go nazywał Cameron.

— Tak mi rób — szepnąłem. Uwielbiałem drapanie po plecach, a Cameron miał pole do popisu, bo leżałem na brzuchu i bez koszulki.

— Przyjemnie, co? — zapytał, przesuwając palcami od karku wzdłuż kręgosłupa, aż do kości ogonowej.

— Bardzo. To przyjemność dla samej przyjemności.

— Zgadza się. — Poczułem jak się poruszył, a potem jego usta na moim ramieniu w delikatnym pocałunku.

— Która godzina? — zapytałem. Nie chciałem spóźnić się do pracy. Ostatnio zdarzało się to dość często.

— Szósta. Parę minut po. Przed chwilą sprawdzałem. Przestało padać i chyba wyjdzie dzisiaj słońce.

— Chciałbym tego. Lubię słońce.

— Ja też. Dobrze spałeś?

Odwróciłem się tak, aby móc ujrzeć jego twarz. Wpatrywał się we mnie z rozleniwieniem, które dla mnie oznaczało, że dobrze się czuje ze mną w łóżku.

— Spałem jak zabity. Nic mi się nie śniło. Nic koszmarnego. Tak przynajmniej sądzę.

— Chyba nic, bo budziłem się kilka razy w nocy, nie mogąc uwierzyć, że śpisz obok mnie i nie wyglądało na to, byś miał koszmary.

Przekręciłem się na lewy bok, by być centralnie naprzeciwko Camerona. Nasze nogi splątały się. Wyciągnąłem rękę i palcami przeczesałem jego włosy, które były bardzo krótkie.

— Nie mogłeś uwierzyć, że śpię obok ciebie?

— Sądziłem, że śnię. — Potarł nosem mój policzek, a palce wsunął w moje włosy. — Chcę by wszystko to co jest pomiędzy nami działo się na jawie — wyszeptał do mojego ucha łaskocząc je oddechem, a ja zauważalnie zadrżałem. — Chcę wszystkiego co jest i może się wydarzyć pomiędzy nami. Kocham cię, Josh.

Wcisnąłem twarz w jego szyję. Obejmowałem go, a on obejmował mnie i szeptał do ucha słowa piosenki, którą podarował mi kilka tygodni temu. Słuchałem jej bez końca i Cameron nawet nie ma pojęcia jak bardzo mi ten utwór pomógł.

— Żyłem tą piosenką przez ostatnie tygodnie — powiedziałem przysuwając się tak blisko jego ciała, że łączyłem się z nim na każdej powierzchni. Czułem go. Czułem jego gorące ciało, które grzało niczym piec. Czułem też jego twardego penisa, na co przebiegły przeze mnie dreszcze ekscytacji.

— Słowa są prawdziwe. Napisał je ktoś inny, ale jakby płynęły z mojego serca, Josh. — Pocałował mnie w szyję, a jego ręka na moich plecach przesunęła się niżej. — Przytul mnie. Dotknij mnie. Nie chcę żyć bez ciebie — dodał, cytując słowa piosenki.

— Przytul mnie. Dotknij mnie. Nie chcę żyć bez ciebie — powtórzyłem, sklejając się z nim, bym czuł jego, a on mnie. Wsunąłem bardziej udo pomiędzy jego nogi, by mógł się otrzeć o mnie, a ja o niego.

— Josh… — Westchnął. Jego biodra poruszyły się jakby nad nimi nie panował. — Wiesz, że cię pragnę.

— Wiem. Chciałem tego wczoraj.

— Nie byłem pewny. Bałem się, co pewnie jest śmieszne u faceta w moim wieku — mówił — ale nie chciałem niczego zepsuć.

Odsunąłem się na tyle, aby móc spojrzeć w jego oczy. To jak wyglądały mówiło mi, że targają Cameronem pożądanie i obawy. Tym razem kolejny krok, tak jak przy pocałunku należał także do mnie. Chciałem mu pokazać, że nie przestraszy mnie niczym co zrobi. Nie on. On mógł wszystko. Znów byłem przy nim twardy, co czuł tak samo jak ja czułem jego. Nie było możliwości by mogło być inaczej kiedy leżeliśmy ściśnięci ze sobą wyglądając jak jedno ciało.

— Możesz mnie dotykać, Cam. Możesz zrobić wszystko. — Przycisnąłem usta do jego, ale cofnął się.

— Oddech — szepnął.

— Trzeba oddychać — rzekłem na co przewrócił oczami.

— Chodzi o poranny oddech.

Wzruszyłem tylko ramionami jakbym mówił, że nie przeszkadza mi to. Wtedy to on pocałował mnie, a ja odetchnąłem głęboko w duchu na to, że to zrobił. Pragnąłem jego ust, rąk na sobie. Pragnąłem czuć jak ociera się o mnie, jaki jest twardy niczym skała i jak dochodzi. Kiedy całował mnie tak jakby zaraz miał skończyć się świat, a moje serce biło w rytmie jego serca, stapialiśmy się ze sobą w jedno. Dygotałem i on dygotał w potrzebie głodu naszych ciał. Wsunąłem rękę pomiędzy nas i położyłem dłoń na jego kroczu. Jęknął w moje usta, a moje ciało odpowiedziało na to większymi pragnieniami. Podążył ręką na moje biodro i zahaczył palcem o spodnie od piżamy. Dałem mu nieme przyzwolenie na to, by je zdjął i zrobił to. Miał trudności, kiedy wciąż byliśmy tak blisko siebie, ale mu pomogłem, a potem zepchnąłem je nogą z siebie.

— Josh, nie masz nic pod spodem — stwierdził schodząc pocałunkami na moją szyję, a ja ją dla niego odsłoniłem. Ręka, która nie leżała pode mną, badała moje biodro i udo.

— Nie śpię w bieliźnie — wyjaśniłem. Sięgnąłem do jego bokserek, obsuwając je tak, by uwolnić penisa. Jego wilgotna główka otarła się o bok mojej dłoni i szepnąłem: — Cholera. — Zamruczał na moje słowa, kąsając moje ramię. Ugryzł mocniej kiedy wziąłem jego członek w dłoń i przesunąłem po grubym trzonie. Nagle zapragnąłem by mnie gryzł, bym miał na sobie jego ślady. — Rób tak. Podoba mi się to.

— Nie wiesz o co prosisz. Miałbym ochotę cię całego schrupać.

— To… — Dalsze słowa utonęły w moim głośnym jęknięciu, kiedy mój penis został zamknięty w jego szorstkiej dłoni. Przesunął kciukiem po główce zbierając preejakulat dla lepszego tarcia. — O, kurwa — zakląłem. — Tak dawno tego nie czułem — wypowiedziałem i pchnąłem biodrami do przodu.

— Chcę, aby ci było dobrze. — Jego głos był gardłowy, niski, a przez to niesamowicie seksowny i podniecający.

Przysunął biodra bliżej moich, a ledwie okrywająca nas kołdra zaszeleściła. Objął oba nasze penisy, których dotknięcie podziałało na mnie ogromnie stymulująco. Zaplotłem palce wokół jego i odchyliłem nogę. Nasze usta ponownie się spotkały, kiedy w szaleńczym tempie doprowadzaliśmy siebie do szczytu.

— To nie potrwa długo. Tak bardzo chcę… — urwał, bo nie musiał wypowiadać tego do końca. Czułem to samo i obaj o tym wiedzieliśmy.

Nakierowałem jego dłoń na większe tempo i czułem jakby moje jądra chciały wejść w moje ciało, którym wstrząsały dreszcze.

— O, Josh. — Cameron westchnął w moją szyję. Wyczuwałem, że jest blisko, tak samo jak ja.

— Spójrz mi w oczy, Cam — poprosiłem, chcąc widzieć jak wygląda gdy szczytuje. W chwili kiedy to zrobił i dostrzegłem jak bardzo cierpi z potrzeby orgazmu, a jego oczy niemalże płoną z pożądania, rozpadłem się.

Siła orgazmu, która mnie nawiedziła sprawiła, że w oczach mi pociemniało i działo się coś fantastycznego z moim ciałem, którym wstrząsały spazmy płynącej przez nie przyjemności. W tamtej chwili, kiedy Cameron na mnie patrzył, a ja usilnie starałem się nie przerwać tego połączenia, czułem się najbliżej tego mężczyzny niż kiedykolwiek wcześniej. Byliśmy ze sobą połączeni więzami, których siła sprawiała, że moje serce się radowało, a to tylko wzmacniało przeżycia. Jeszcze bardziej kiedy w tym wszystkim dołączył Cameron. Przeżywając swój orgazm, przeżywałem też jego i cudem było to, że obu nas to nie zabiło.

Byliśmy brudni, oddychaliśmy jakbyśmy przebiegli maraton, a nasze pocałunki i pieszczoty nie miały końca. Nawet w chwili największego zmęczenia i chęci odpoczynku po przeżytej ekstazie nie przestawaliśmy się dotykać.

— Zakochałem się w tym jak dochodzisz — wyszeptał dotykając mnie delikatnie pomiędzy nogami, potem sunąc dłonią na wewnętrzną stronę mojego uda, które wciąż było lekko uchylone jakbym dawał mu znak, że wciąż może mnie dotykać.

— Wieki nie miałem orgazmu — odparłem. — A jeszcze z tobą to już było jak… Nie wiem jak to nazwać. Wydawało mi się, że to mnie zabije.

Zaśmiał się w moje ramię, a potem spojrzał na mnie.

— Muszę ci wyznać, że w ciągu ostatnich dni masturbowałem się dużo, ale żaden z orgazmów nie był taki, jaki poczułem teraz. Z tobą, przy tobie, patrząc jak dochodzisz i ciągniesz mnie za sobą. Josh, obawiam się, że będę chciał więcej, jeżeli mi pozwolisz.

— Pozwolę nie tylko na to co właśnie zrobiliśmy. Będę chciał cię w sobie i także być w tobie o ile będę mógł — mówiłem to obserwując uważnie jego reakcje.

— Kiedy tylko zechcesz, Feniksie. Kocham cię.

— Kocham cię — odpowiedziałem i połączyliśmy nasze usta tym razem w delikatnym pocałunku. Takim który sprawiał, że czułem motyle w brzuchu.

 

*

 

Postanowiłem zrobić śniadanie w czasie kiedy Cameron brał prysznic. Zasnęliśmy jeszcze na pół godziny i dopiero niedawno wstałem. Jeszcze spał, kiedy ja się wykąpałem, a potem obudziłem go pocałunkami. Chciał mnie wciągnąć do łóżka, ale tak bardzo jak pragnąłem pozwolić mu na to, tak miałem w pamięci to, że czekała na nas praca. Za godzinę musiałem być u Almy, a Archer na posterunku. Jeszcze musiał wstąpić do domu, by założyć mundur. Dlatego musiał wyjść wcześniej. Zaproponował, że mnie podwiezie do pracy, ale odmówiłem, bo miałem rower, a nie musiałem się też śpieszyć tak jak on.

Czekając na tosty poczułem oplatające mnie ręce i mężczyznę za moimi plecami. Tego mężczyznę, którego chciałem i którego nie obawiałem się.

— Z czym będą? — Pocałował mnie w kark.

— Z dżemem. Miałem ochotę na omlety, ale nie zdążymy. Także musimy na szybko coś zjeść.

— Uwielbiam tosty z dżemem. Zrobię kawy.

— Mhm. Mnie zrób z mlekiem.

— Pamiętam.

Toster piknął i chleb tostowy wyskoczył z otworów. Wyjąłem dwie kromki i wsunąłem jeszcze dwie. Podczas gdy ja smarowałem upieczone pieczywo dżemem, Cameron robił kawę prychając na mój już nie tak sprawny ekspres. Nie miałem nic lepszego, ponieważ tego nie potrzebowałem. Po co, jeżeli miałbym uciekać. Niemal w tej samej chwili pomyślałem, że nie chcę już uciekać.

— Chyba mnie posłuchał i wreszcie naleje kawy do kubków.

— Na pewno. Zawsze się buntuje, a potem działa.

Postawiłem tosty na stole. Dodałem jeszcze do nich maliny, które kupiłem na ostatnich zakupach. Dzięki nim moja lodówka nie świeciła już pustymi półkami.

— Jaka uczta. Jadałem tak w dzieciństwie — powiedział stawiając obok talerzyków kubki z gorącą kawą. Jego też była z mlekiem. — No co, czas pić coś trochę słabszego. W końcu mam dla kogo dbać o zdrowie — rzekł, kiedy zauważył, że patrzę na to co zamierzał wypić do śniadania.

— Dobra decyzja.

Zjedliśmy siedząc naprzeciwko siebie, a ja czułem się tak jakbyśmy to robili od zawsze. Budzili się razem, kochali i robili wspólnie śniadanie. To było takie normalne, naturalne. Cieszyło mnie to. Nawet to, kiedy zmyliśmy naczynia po śniadaniu, mimo że mogły zostać do czasu kiedy zająłbym się nimi po powrocie z pracy.

— Kiedy znów masz spotkanie z Glenem? — zapytał przy zakładaniu butów.

— Jutro. Podwieziesz mnie? — dopytałem.

— Jak zawsze, kochanie. — Wyprostował się i podszedł do mnie. Położył dłoń na moim policzku, a drugi pocałował, po czym przez chwilę się nie odsuwał, zanim spojrzał w moje oczy. — Było nieziemsko. I tej nocy i rano. I z tobą zawsze jest nieziemsko. Gadam jak zakochany sztubak.

Uniosłem ręce i zacisnąłem palce na jego koszuli, tuż nad biodrami.

— Gadaj jak chcesz. Masz duszę romantyka. Jeżeli komuś się nie podobało to jak mówisz, niech się wypcha. Mnie się to podoba. Bardzo, bardzo, bardzo. — Ostatnie słowa wyszeptałem prosto w jego usta, zanim chwyciłem wargami jego dolną.

Objął mnie kurczowo i po chwili głębiej pocałował opierając o ścianę. Z przyjemności zawirowało mi w brzuchu i nie wiem czy to był efekt machania skrzydeł setek motyli, które tam tkwiły, czy może coś innego. Nie zamierzałem dociekać. Nie kiedy jego usta były na moich całując mnie w taki sposób, że chciałem tylko więcej. Nie było już w Cameronie obaw z wczorajszego wieczoru. Zrobiłem kolejny krok ku pogłębieniu bliskości, a on robił kolejne prowadząc nas obu.

— Sprawiasz, że mam ochotę zostać — wyznał, kiedy rozłączył nasze usta, ale wciąż były blisko. Tak blisko, że prawie się stykały z moimi. — Ale muszę iść.

— Wiem. Dzisiaj chcę przyjść do ciebie — przestrzegłem go, by po chwili dodać: — Mam nadzieję, że będziesz miał zapasową szczoteczkę do zębów.

— Nawet kilka. Ile tylko zechcesz. — Jeszcze raz mnie pocałował. Tak gorąco, że ugięły się pode mną nogi, ale zbyt szybko się wycofał.

— Naprawdę muszę uciekać. — Z ociąganiem zabrał ręce ze mnie i podszedł do drzwi. — Na pewno nie podwieźć cię do pracy?

— Poradzę sobie. Mam jeszcze dużo czasu.

Nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Do środka wpadły intensywne promienie jesiennego słońca, ale wraz z nim chłód poranka, który sprawił, że zadrżałem. Zaraz jednak zrobiło mi się cieplej, kiedy Cameron wrócił do mnie. Położył dłonie na moich policzkach i cmoknął w usta słodko. Ten facet nie miał pojęcia jak potrafił być rozbrajający robiąc coś takiego. Inni, którzy z nim byli także tego nie widzieli. Na całe szczęście, bo zyskałem szansę związania się z nim.

— Do zobaczenia — powiedział, odsuwając się. — Zmykam, bo chcę zostać, a nie mogę dzisiaj nie pojawić się na posterunku.

— To odlatuj, panie Archer.

Uśmiechnął się i wyszedł tak szybko jakby go coś goniło, a ja mogłem się tylko na to wszystko zaśmiać i przy okazji dowiedzieć się tego jak trudną sztuką jest stanie na miękkich nogach niczym z waty.


4 komentarze:

  1. Jak się cieszę z tego rozdziału. Czekałam na niego cały tydzień i się doczekałam. Teraz muszę uzbroić się w cierpliwość i czekać na następny.

    Ich miłość z każdym następnym rozdziałem staje sie coraz głębsza i gorętsza. Bardzo mnie to cieszy że pokonują blokady i robią kolejne kroki do siebie. Nie mogę ske doczekać ich wspólnej nocy i życia.

    Ale martwi mnie jedno. Jest za sielankowo tutaj, kiedy pojawi sie pan tyran i wszystko zepsuje. Nie ze jakoś pałam do niego sympatią, bardziej czekam jak dostanie po mordzie od naszego Pana policjanta.

    Życzę Ci dużo zdrowia, szczęścia, mnóstwa weny. Oczywiście życzę ci też byś nie przestała pisać, ( nawet jak będzie brak pomysłów) a dalej nas obdarowywała swoimi dziełami.
    Pozdrawiam serdecznie ~ DEIA <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początek kochana składam Ci duże serdecznie życzenia z okazji świąt!
    wszystkiego najlepszego oraz spełnienia marzeń <3
    rozdział jest po prostu cudowny i czyta się jednym tchem! Rety jak cudownie wyglądają razem.
    Mam nadzieję, że nic nie zniszczy ich szczęścia. chciałabym aby byli razem cały czas.
    Trzymam mocne kciuki za nich i mam nadzieję, że będą razem szczęśliwi.
    Szczególnie Josh tak wiele przeżył! Cieszę się z takiego przyjemnego rozdziału!
    Będę czekać na kolejny i ściskam mocno <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    wspaniale, słodko Cameron naprawdę jest wspaniałym facetem, romantyk z miego, ale właśnie to chyba skradło serce Josh'a, ach rozmażyłam się po prostu... ale scena jak Cameron już wychodzi i stoi przy drzwiach... moja myśl "wróć i jeszcze raz pocałuj" i tak stało się to właśnie...
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, słodko, z Camerona jest wspaniały facet i romantyk do tego... a kiedy miał wychodzić i był przy drzwiach to pomyślałam,  że wspaniały by było  gdyby wrócił i jeszcze raz pocałował Josha i o tak...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)