2020/10/18

Skrawek nadziei - Rozdział 16

 Dziękuję za komentarze. :)

Tutaj: https://bucketbook.pl/pl/p/Partnerzy-tom-2-e-book-/322 możecie kupić mój kolejny ebok "Partnerzy 2". Wszystkim kupującym dziękuję. :*


JOSH

 

To był fantazyjny sen. Leżałem na łóżku otulony kocem, czując się bezpieczny i wolny. Jakbym narodził się na nowo. Było mi tak dobrze, że nie miałem ochoty otwierać oczu. Powoli jednak zrobiłem to. W pokoju było jasno od zapalonej lampki, na tyle bym rozpoznał miejsce, w którym się znajdowałem, a w drugiej kolejności osobę śpiącą po drugiej stronie łóżka. Cameron leżał na brzuchu w ubraniu z jedną ręką pod głową, a drugą wyciągniętą tak, że znajdowała się blisko mnie. Spodziewałem się, że na jego bliską obecność zareaguję paniką, ale stało się wręcz przeciwnie. Odczułem niesamowity spokój.

Bałem się jedynie poruszyć, aby nie zakłócić mu snu. Leżałem na boku i obserwowałem go. Próbowałem sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz mogłem tak po prostu leżeć spokojnie obok mężczyzny. Z jednej strony powinno to być proste, bo pół roku żyłem z bohaterem moich koszmarów i na początku związku w miarę się nam układało. Nie jestem jednak w stanie powiedzieć, że z nim mogłem tak po prostu leżeć i patrzeć jak śpi. Nigdy nie miałem na to ochoty lub byłem wyczerpany seksem. Na pewno więc musiało to być ze trzy lata temu, ewentualnie nigdy. Dawniej nie zwracałem uwagi na takie rzeczy. Nie to było ważne. Wtedy liczyła się zabawa, seks. Nawet pomimo tego nadal szukałem miłości.

Dlatego wpadłem jak śliwka w kompot w coś co nie było dobre. Nabrałem się na ładny uśmiech mojego koszmaru. Na jego seksowne ciało i piękne obietnice, które nigdy się nie spełniły. W tym mój były podobny był do polityków. Składał puste obietnice, nie zamierzając ich spełnić.

Mój były. Nie potrafiłem nazywać go jego imieniem. Miałem wrażenie, że kiedy je wypowiem, on mnie znajdzie. Głupie myślenie, ale nie mogłem nic na to poradzić. Poza tym odebranie mu imienia pomagało mi w udawaniu, że jest tylko koszmarem.

Cameron poruszył się, a ja wstrzymałem oddech. Czekałem aż się obudzi, ale nic takiego nie nastąpiło. Nie miałem pojęcia co zrobiłbym gdyby otworzył oczy. Jak dużo wiedział o wydarzeniach z mojej przeszłości i o tym co się działo kiedy porozmawiałem z jego mamą? Ta kobieta paroma słowami zburzyła barierę, która trzymała mnie z dala od całkowitego rozpadu. Opowiadając jej o swoim życiu złamałem się. Płakałem siedząc na podłodze i mówiłem o wszystkim. O tym jak mój koszmar mnie poniżał, katował. Odseparował mnie od rodziny, przyjaciół. Wmawiał, że jestem gruby, bezwartościowy. Miał w sobie tak ogromną siłę, która ze mnie, chłopaka o mocnej psychice, zrobiła strachliwego, słabego dzieciaka.

„Jesteś silny”, usłyszałem w głowie słowa Camerona. Ponownie zatopiłem spojrzenie w śpiącym mężczyźnie i otuliło mnie ciepło. Zbliżając się do Archera przez ostatnie tygodnie, nie sądziłem, że poczuję przyjemne kołatanie serca, które odczuwa się na widok kogoś znaczącego. Powoli krok za krokiem szeryf zdobywał mnie. Nie podejrzewałem, że jeszcze kiedykolwiek coś takiego mnie spotka. Nie chciałbym go jednak skrzywdzić. On mnie kocha, pokazuje to swoimi oczami, gestami, zachowaniem.

Miłość miłością, ale do tego dochodzi pożądanie. Czy znów to poczuję? Jeżeli miałoby mnie coś łączyć z Cameronem, to on zechce seksu. W końcu do tego dochodziło pomiędzy dwojgiem ludzi. Natomiast ja nawet nie pamiętam jak to jest czuć chęć do tego. Mój koszmar sprawił, że seks nie był przyjemnością. Z czasem to zamieniło się w obowiązek, kartę przetargową. Płaciłem tym za to by mnie nie bił. Pozwalałem by mnie brał, wyżywał się, podczas gdy ja nic nie czułem. Leżałem jak kłoda, co z początku go złościło, a z czasem już nie robiło różnicy. Zrobił swoje i zasypiał, a ja przez chwilę mogłem odetchnąć. Chwilami czułem się jak zgwałcony, ale sam sobie to robiłem. Unikałem większego zła przez łóżko. Z czasem przestałem potrzebować, pragnąć. Przez to bałem się, że nie dam Cameronowi tego czego będzie potrzebował.

Szeryf poruszył się. Uniósł powoli powieki. Ciepło, miłość w jego oczach powiedziały mi wszystko o tym co czuł. Moje serce natychmiast na to odpowiedziało. Poruszył ręką, która leżała obok mnie. Jego otwarta dłoń zapraszała do tego, by ją chwycić. Zawahałem się, ale położyłem swoją dłoń na jego i nasze palce splotły się ze sobą. Razem, bez wymiany słów, zasnęliśmy ponownie.

 

*

 

Kolejny raz gdy się obudziłem dzień trwał w pełni. Z otwartego okna docierało do mnie rześkie, poranne powietrze. Wszystko wyglądało tak inaczej niż każdego minionego dnia. Obudziłem się w łóżku, a nie w szafie i znów było mi dobrze. Tak zwyczajnie dobrze. Nie chodziło tu o wygodę, ale o to co czułem. W nocy byłem pewny, że urodziłem się na nowo i rano mogłem to potwierdzić. Aczkolwiek trudno mi było w to uwierzyć. Postanowiłem jednak brać garściami to co dostawałem. Zanim znów uderzy we mnie smutna rzeczywistość.

Rozejrzałem się po pokoju, nie było w nim Camerona. Miejsce na jego połowie łóżka było już zimne, więc musiał wstać wcześnie. Nie oznaczało to jednak, że szeryf opuścił mój dom. Czułem jego obecność, chociaż bardziej zapach tego co przygotowywał.

Odrzuciłem na bok koc i wstałem z łóżka. Zrobiłem to za szybko, więc zakręciło mi się w głowie. Usiadłem na chwilę, aby to przeczekać. Nadal miałem na sobie wczorajsze ubranie. Powinienem się wykąpać i przebrać. Pęcherz również dawał o sobie znać, ale bardziej ciągnęło mnie do kuchni niż do łazienki.

Za drugim razem wstałem powoli, by nie powróciły zawroty głowy. Drzwi do sypialni były otwarte. Wszedłem do salonu skąd łatwo mogłem obserwować Camerona. Stał przy kuchence gazowej i nalewał na patelnię ciasto. Miał na sobie wczorajsze ubranie, co oznaczało, że nie był w domu. Tym razem jego strój ozdabiał fartuszek, który podarowała mi kilka dni temu Alma. Jeszcze go nie użyłem, bo nie gotowałem w domu.

— O cześć — przywitał się Archer, ujrzawszy mnie. Jego oczy rozbłysły na mój widok. — Mam nadzieję, że nie masz nic przeciw temu, że się rozgościłem. Znalazłem odpowiednie składniki i syrop klonowy, więc postanowiłem zrobić placki. — Odwrócił się do kuchenki by przewrócić pancakesy na drugą stronę. — Pomyślałem, że będziesz głodny, kiedy wstaniesz.

To było miłe i ciepło zrobiło mi się na sercu. Mój koszmar nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Zawsze on był najważniejszy. To ja musiałem wstawać wcześnie rano i przygotować mu smaczne śniadanie zanim wyszedł do pracy. Nigdy nie mogłem z nim jeść, bo zabraniał mi tego. Nie od początku, bo wtedy bym miał siłę by uciec, ale potem kiedy skutecznie zrobił mi pranie mózgu już się z niczym nie krył.

— Jestem głodny — odpowiedziałem. To, że w ogóle czułem głód także mnie zaskakiwało. Sunriver sprawiało cuda, a może robił to też mężczyzna przygotowujący nam śniadanie. — Lubię placki z syropem klonowym — przyznałem.

— Wspaniale. — Szeryf uśmiechnął się szeroko, a ja nie potrafiłem oderwać od niego wzroku. Kolejna niewiarygodna rzecz. Jeszcze tak niedawno niemożliwa. — Niedługo śniadanie będzie gotowe — dodał.

— W takim razie pójdę się ogarnąć — powiedziałem moim lekko zachrypniętym głosem.

— Dobrze, nie śpiesz się.

Skinąłem głową i już miałem odejść kiedy dotarło do mnie, że powinienem z nim porozmawiać o tym w jakim stanie mnie znalazł. W sumie nie tylko o tym. To będzie trudne, ale chciałem mu opowiedzieć wszystko to, co powiedziałem jego mamie. W głębi siebie czułem, że muszę to zrobić, by wykonać kolejny krok do przodu.

— Jak… Jak dużo powiedziała ci twoja mama?

— Nic — odpowiedział, kiedy ponownie nalał ciasto na patelnię. — Sam wydedukowałem parę rzeczy. Wielu się domyślam.

— To dobrze. Będzie łatwiej rozmawiać.

— Jeżeli nie chcesz, nie musimy… — zaczął, ale mu przerwałem.

— Chcę. Po raz pierwszy od dwóch lat chcę to zrobić.

— W takim razie zjemy i może dopiero potem porozmawiamy.

— Tak będzie najlepiej — przyznałem.

Wróciłem do sypialni skąd wziąłem ubrania na zmianę i udałem się do łazienki. Przez cały czas kiedy w niej przebywałem, biorąc prysznic czy choćby goląc się nie opuszczało mnie coś, co mogłem nazwać światełkiem, które rozpalało się we mnie. Nazwałem go małym skrawkiem nadziei, który rósł i był mi potrzebny by dalej walczyć.

12 komentarzy:

  1. Dobry! To ja tak tylko chciałam się podzielić paroma słowami. Wczoraj dopiero weszłam na tego bloga i przez jeden wieczór przeczytałam wszystkie dostępne tu rozdziały. Wtedy jeszcze było ich 15. Oczywiście, że musiałam kupić całego e-booka ;) Pierwsze, że nie chciałam cierpieć czekając na kolejne rozdziały, a drugi, że niesamowicie cenią sobie Twoją pracę Luano! Wiem, że jego napisanie kosztowało masę wysiłku. Osobiście najbardziej właśnie lubię długie teksty więc bardzo ucieszyłam się z tych 30 rozdziałów. Aktualnie jestem na etapie zastanawiania się, którą książkę kupić jako kolejną. Odwiedziłam też Twój poprzedni blog, na którym też zaczęłam czytać dostępne książki. Niezmiernie cieszy mnie fakt, że za którą się nie zabiorę to wszystkie mocno do mnie trafiają, fascynują i kuszą, żeby przeczytać jeszcze i jeszcze więcej.
    Dziękuję, że dla nas tworzysz i udostępniasz swoje książki na blogu, to w końcu dzięki temu miałam możliwość znalezienia tak wspaniałych tekstów i dzięki temu nie mam obaw sięgać po kolejne niedostępne na blogu treści, bo wiem, że się nie zawiodę :)
    Dziękuję i pozdrawiam!
    Wiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za Twoje słowa. Bardzo mi miło. Wlałaś miód na moje serce. Szczególnie w czasie kiedy mam blokadę tak dużą, że nie jestem w stanie pisać. Także bardzo Ci dziękuję, Wiki i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Robi się coraz lepiej.❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo :3 Jak miło się robi :)

    Pozdrawiam i weny życzę :D
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    o ja ;) cieszę się że Josh naprawdę stawia te kroki, Cameron dodaje mu sił jak widać do tej walki... cieszę się, że nie ucieka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak szybko się to czyta.
    Nie mogę się doczekać na nowy rozdział. Widać zmianę w naszych bohaterach, są dla siebie bliżsi. Co mnie bardzo cieszy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. I znowu jestem!
    Nadrobiłam zaległości i mam pytanie czy znajdę cię na wattpadzie? Bo tam bywam częściej jak tu i przez to mam braki!
    Jednak ta historia jest niezwykła. To wszystko co przeżywa Josh... to takie trudne do opisania i zarazem piękne.
    Widzę jak się rozwijasz z każdym opowiadaniem i to jest naprawdę niezwykłe.
    I to w jaki sposób Cam jest cierpliwy i zawsze stoi obok gdyby Josh tego potrzebował..
    chyba jeszcze nie pokazywałaś tak trudnej a zarazem pięknej relacji.
    Nie wiem jak to robisz, ale sprawiasz, że całą historię czyta się z wypiekami na twarzy,.
    Pewnie już ci to pisałam ale po prostu uwielbiam Cię.
    ściskam mocno i czekam na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, znajdziesz mnie na wattpadzie. Już dawno o tym pisałam, że tam jestem. :)
      https://www.wattpad.com/user/luanafantazjemm
      Pozdrawiam cieplutko. :)

      Usuń
  7. Rozpływam się czytając, że ich relacja idzie do przodu i że sam Josh idzie do przodu dheusisjh

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, cieszę się że Josh nie ucieka, stawia ten krok do normalności, obecność Camerona właśnie dodaje mu sił...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    cudnie, bardzo cieszy mnie to, że Josh nie ucieka, stawia krok do normalności, do nie bania się, a obecność Camerona dodaje mu tylko sił...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)