2021/04/25

Największy skarb - Rozdział 8 ( W cieniu ludzi tom 5)

 Dziękuję za komentarze. :)


W całym domu rozległ się huk wystrzału, a po chwili kolejny. Jason z Sebastianem poderwali się obudzeni ze spokojnego snu. Mężczyzna czym prędzej zaczął zakładać na siebie spodnie spoglądając na przestraszanego partnera. Sebastian nie wyglądał za dobrze. Zbladł i łapał szybkimi haustami powietrze.

– Cholera jasna. – Jason obszedł łóżko i wziąwszy inhalator zdjął z niego zatyczkę i podał go chłopakowi. – Oddychaj, słońce, oddychaj.

Sebastian odchylił głowę do tyłu i włożywszy końcówkę do ust przytrzymał ją zębami. Objąwszy szczelnie ustami, wcisnął życiodajny zbiorniczek jednocześnie biorąc powolny oddech. W szczytowej fazie wdechu wstrzymał oddech na kilka sekund. Dzięki temu czuł, jak lek efektywniej dociera do płuc. Wyjął inhalator i wypuścił powietrze z płuc. Zamierzał powtórzyć wdechy jeszcze dwa razy oddzielając je minutową przerwą.

– Nie patrz tak, nic mi nie jest. Lepiej idź zobacz co się stało. Maleństwu też nic nie jest.

– Powiem komuś żeby do ciebie przyszedł.

– Nie. Za chwilę zejdę.

– Lepiej nie, bo nie wiemy kto strzelał i dlaczego.

– Może to komuś tłumik w rurze wydechowej strzelił. – Nadzieja matką głupich, ale warto ją mieć.

– To nie tłumik, kochanie. – Pocałował go szybko. – Wdychaj, wdychaj. Wrócę tak szybko jak tylko będę mógł.

Sebastian odprowadził wzrokiem zakładającego w pośpiechu koszulę i przystąpił do wzięcia kolejnej dawki leku.

W tym czasie Jason szybko zbiegł na dół i podążył do ogrodu, nie mając wątpliwości skąd padły strzały. Zapinając koszulę, ale nie chowając jej w spodnie, wypadł przez drzwi salonowe zastając wracającego z głębi ogrodu Alrika i kilku innych zmiennych, których przydzielił do ochrony domu oraz Sebastiana.

– Co się stało? Kto strzelał?

– Ja, Jasonie – odpowiedział Alrik.

– Dlaczego?

– Widziałem jak ktoś uciekał przez ogród, ale nikogo nie znaleźliśmy. Musiał przeskoczyć przez ogrodzenie.

– Ale po co kogoś ścigaliście i do tego strzelaliście? Ludzie wezwą policję i będziemy mieć problemy!

– Już mamy problemy, Jasonie. Spójrz. – Alrik wyciągnął dłoń wskazując na coś za swoim przełożonym.

Mężczyzna odwrócił się i zamarł. Na ścianie domu ktoś napisał wielki literami „Ty będziesz następny” z tym że obok napisu wisiało olbrzymie zdjęcie młodego chłopaka pokrytego krwią. Logan nie miał wątpliwości, że ten ktoś na fotografii nie żył. Sebastian nie może tego zobaczyć.

– Kto to u licha jest?

– Mój brat – odpowiedź padła tuż za Jasonem. – Mój młodszy brat.

– Ash? W takim razie możesz mi powiedzieć co się dzieje? – zapytał partner Sebastiana kombinując jak za wszelką cenę ukryć wszystko przed kochankiem. Niestety, nie dane mu było czegoś wymyślić, bo w salonie pojawił się ten, który miał niczego nie zauważyć. Jason pobiegł  w jego stronę w porę go zatrzymując.

– Co się dzieje? – zapytał twardo Sebastian krążąc spojrzeniem od partnera do Flyna i pozostałych. – Poza tym myślę, że powinniście wiedzieć, że przed bramą stoi policja.

– Ja z nimi porozmawiam – zaoferował się Alrik. Schował swoją broń za pasek spodni.

– Od kiedy masz broń?

Alrik zatrzymał się przed swoim księciem.

– Od zawsze. Ale noszę ją przy sobie od chwili, kiedy wyszła sprawa z tym napisem.

– Alrik, idź lepiej do tej policji – nakazał Jason próbując powstrzymać Sebastiana przed wyjściem na dwór.

– Co przede mną ukrywasz? – Tym razem w głosie chłopaka zabrzmiała złowieszcza nuta. Nie da się tak po prostu zbyć i pozwolić traktować się jak panienkę, którą trzeba przed wszystkim chronić trzymając pod kloszem, chuchając i dmuchając na nią. Sam wiedział jak dużo może wytrzymać.

– To jest…

– Sam zobaczę. – Przemknął obok partnera od razu po wyjściu na zewnątrz unosząc wzrok tam, gdzie patrzyli inni zanim dostrzegli, że on ich widzi. Cofnął się szybko zasłaniając usta dłonią. Napis go tak nie przeraził, jak to co było na zdjęciu. To był chłopak w jego wieku. Leżał z otwartymi oczami wpatrzonymi przed siebie, cały pokryty krwią. Poczuł jak obejmują go ramiona Jasona odciągając od przerażającego widoku. – Kto to jest?

– Brat Asha. Chodź, zabiorę cię do środka – powiedział czule do ukochanego, a potem zwrócił się do zmiennych. – Zróbcie zdjęcia tego czegoś i posprzątajcie tutaj. Każdy kto coś widział ma się natychmiast do mnie zgłosić. Ten kto się wdarł na teren posiadłości może zrobić to ponownie, więc podwajam straże. Weźcie psy. Jeśli będzie trzeba, niech rozszarpią nieproszonych gości. Nie mam litości dla tego kto grozi moim bliskim – mówił wściekły ledwie panując nad sobą. Nie miał już wątpliwości, że ktoś zagrażał jego partnerowi i dowie się kto. – Ash, ze mną do gabinetu. Powiesz mi wszystko co wiesz.

– Nam, Jason, nam – rzekł Sebastian. Czuł się dobrze, więc mógł wysłuchać tego co miał do powiedzenia Flyn. Tym bardziej, że doskonale pamiętał swoją rozmowę z nim o jego bracie. Sprawca zabójstwa został schwytany. Co jeżeli uciekł?

To pytanie zadał kilka minut później zajmując wygodne miejsce w fotelu. Położył ręce na swoim brzuchu. Robił to instynktownie. Nawet kiedy chodził zawsze osłaniał brzuch rękoma nie myśląc nad tym co robi.

– Jaki sprawca? – spytał skołowany Jason mający w tej chwili ochotę zmienić się i ryknąć ile sił w płucach. Czuł, że nie powinien ignorować napisu na lustrze. Przecież był taki spokój, więc jak mógł się czegoś takiego spodziewać? Zanim jednak poznał odpowiedź na swoje pytanie, do gabinetu pewnym krokiem wszedł Alrik.

– Powiedziałem policji, że strzelałem z wiatrówki, żeby odegnać ptactwo z drzew owocowych. Przyjęli wytłumaczenie bez mrugnięcia okiem.

– W porządku. Cenię sobie twoją pracę, Alrik – pochwalił wieloletniego pracownika. – Proszę zajmij się naszymi ludźmi i ochroną posiadłości. Od dzisiaj nikt nie ma prawa bez twojej czy mojej wiedzy przecisnąć się.

– Rozumiem. Zaraz zwołam zebranie ochrony.

Jason poczekał aż Arlik wyjdzie i ponowił swoje wcześniejsze pytanie patrząc intensywnie na nowego pracownika, który miał tu być dwa tygodnie, a przedłużył termin pobytu o kolejny miesiąc.

– Ten który zabił mojego brata – odpowiedział Ash. – Rok temu zmienny zamordował mojego młodszego brata. Chłopak miałby teraz siedemnaście lat. Sprawca… został zabity.

– Jak widać nie – powiedział gorzko Jason podchodząc do barku w rogu pokoju i nalewając do wysokiej szklanki wody. Podał ją Sebastianowi. – „Ty będziesz następny” z dołączonym do napisu zdjęciem jasno mówi  o co chodzi. Ktoś kto zabił twojego brata chce zabić mojego partnera! – Rzucił się na Asha łapiąc go za szyję i uderzając nim o ścianę. – Wszystko zaczęło się od kiedy ty tu się pojawiłeś. To zdjęcie twojego brata wisiało na ścianie i to ty sprowadziłeś do tego domu mordercę – syknął prosto w twarz mężczyźnie.

Flyn złapał Jasona za rękę próbując oderwać ją od swojej szyi. Patrzył w oczy nie mężczyzny lecz smoka i to go jeszcze bardziej przerażało. Coraz gorzej mu się oddychało i ledwie wydusił z siebie głos:

 Przysięgam… że…

– Jason, puść go – rozkazał Sebastian, bo wiedział, że tylko on potrafił uspokoić samca smoka, który w obronie partnera zdolny jest do bardzo wielu rzeczy. – Puść go. – Nie ruszał się z fotela, nieugięcie powtarzając te dwa słowa dopóki partner nie opamiętał się.

Ash złapał duży haust powietrza i zakaszlał rozcierając szyję.

– To co masz mi do powiedzenia? – Jason zapanował nad smokiem, ale pozwolił mu patrzeć na zmiennego lisa, jakby dając mężczyźnie do zrozumienia, że chociaż Jason był w porządku facetem, w każdej chwili może zamienić się w kogoś komu Ash Flyn nie powinien stawać na drodze.

– Przysięgam, że własnoręcznie zabiłem zmiennego, który zamordował mojego brata. Przyznał się, że to zrobił, więc wykonałem na nim wyrok.

– Rada cię za to nie ukarała?

Ash zamilkł.

– Zapytałem cię o coś.

– Dlaczego nie bierzesz pod uwagę tego, że te rzeczy zaczęły się dziać odkąd twój partner wrócił ze szkoły? Oskarżasz mnie, że to ja tu kogoś sprowadziłem, a może ten ktoś przyszedł tu razem z nim.

– Wcześniej nic mu się takiego  nie przytrafiało. I jeszcze to wypuszczone z opon powietrze. Niech to jasny szlag! – Logan uderzył dłonią w biurko, a potem oparł się o nie rękoma. – Opowiedz mi o tym kogo niby zabiłeś. Ale bardziej chcę wiedzieć dlaczego i jak zginął twój brat. – Opadł na krzesło i oparłszy łokcie o kolana potarł dłonią czoło. To się nie działo. Nie mogło się dziać.

– Zginął, kiedy jego morderca wbił mu kilka ciosów nożem w klatkę piersiową. Nawet z mocą uzdrawiania Młody, tak go nazywaliśmy, nie wyleczyłby się. Zginął, bo pojawił się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Mama wysłała go na zakupy – przerwał na chwilę wpatrując się w jakiś nieokreślony punkt przed sobą. Stał na lekko rozszerzonych nogach z rękoma za placami i dumnie wyprostowaną postawą.

Sebastian domyślając się, jak bardzo trudny temat, będzie musiał poruszyć Ash, zaczął mu szczerze współczuć. Mógł się teraz z łatwością domyślić dlaczego mężczyzna zaczął podróżować. Wielu chciałoby wyrwać się z domu, w którym pewnie panowała ciężka atmosfera. Podkulił pod siebie nogi starając się wsłuchać w to, co zmienny lis będzie miał do powiedzenia.

– Mama wysłała go na zakupy – kontynuował Flyn. – Nie mogła przewidzieć, że po drodze zatrzyma się, przy kierowcy z zepsutym samochodem. Tym bardziej, że go znał. Wysiadł z samochodu, a tamten po prostu go zaatakował.

– Skąd wiesz jak  było? – spytał Jason prostując się i opierając wygodnie o oparcie krzesła.

– Akurat w tym miejscu mamy monitoring. Więcej nie muszę tłumaczyć. Zabił mojego brata bez mrugnięcia okiem. Później powiedział, że pomylił Młodego ze złodziejem. Zmienni mu nie uwierzyli. Tak samo jak ja był lisem, ale należał do innego stada. Ludzie zaczęli się wtrącać w śledztwo, ale mój wuj, który jest policjantem, wszystko załatwił tak, że tylko policjanci zmiennych mogli zajmować się tą sprawą. Jak się domyślacie nie było trudno schwytać sprawcę.

– To schwytaliście go czy zabiliście.? Ściślej mówiąc ty zabiłeś.

– Zrobiłem to. Nawet byłem na jego pogrzebie. Nie mógł odżyć i teraz nie może zagrażać Sebastianowi. To jest wręcz niemożliwe.

– Jak zginął?

– To nie ma znaczenia.

Jason zmrużył oczy. Ash coś ukrywał i mężczyzna nie wyjdzie stąd dopóki nie powie prawdy.

– Nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytanie? Rada nie ukarała cię za to, że samodzielnie wydałeś wyrok śmierci na zmiennego? Nie opuścisz tego pomieszczenia jeśli będziesz coś przed nami ukrywał. Mogę tu siedzieć do rana. – Założył nogę na nogę i ręce na piersi. Jego nieustępliwy wzrok i poważny głos jasno dawały do zrozumienia, że nie żartuje.

Ash przemierzył po pokoju kilka kroków tam i z powrotem. Oba zmienne diamentowe smoki obserwowały go. Nie wykręci się z tego. Jason Logan był nieustępliwym zmiennym i nie da mu żyć, jeżeli będzie od niego wyczuwał kłamstwo. Odwrócił się w ich stronę i zmierzywszy jednego oraz drugiego wzrokiem powiedział:

– Nie mogli mnie ukarać, bo nie zamordowałem go z zemsty, chociaż nuta tego była w tym jak go zastrzeliłem. Naprawdę nazywam się Asher Quinn, jestem żołnierzem Rady zmiennych. Na mordercy mojego brata, jak wspomniałem, wykonałem wyrok. Ubłagałem, żebym to ja zrobił. Przewodniczący zgodził się.

Sebastian zamrugał szybko powiekami. Jeżeli Ash mówi prawdę, to co taki ktoś robi w jego domu?

– Jesteś na urlopie, że tu trafiłeś? Czy coś z tego, co mówiłeś mi o swojej partnerce, nam o podróżach, jest prawdą? – Wstał i sam poszedł nalać sobie wody, pomimo że nie chciało mu się pić. Może po prostu chciał zająć czymś ręce.

– Jest, książę. Jak mówiłem trafiłem tutaj przypadkiem. Potrzebowałem wytchnienia.

– Dlaczego nie chciałeś się przyznać do tego kim naprawdę jesteś? Co to za ukrywanie się pod innym nazwiskiem? – Sebastian nie ustępował. Spodziewał się dziecka, musiał je chronić i tacy ludzie pod jego dachem, którzy coś ukrywają mogą maleństwu zagrażać. Na to nie może pozwolić. Popijając wodę małymi łykami przysiadł pośladkiem na biurku oczekując odpowiedzi.

– Nazwisko Quinn jest dość znane wśród zmiennych – rzekł Ash tu spojrzał na Jasona.

– To prawda. Quinnowie są jedną z wysoko postawionych rodzin. Nie sądziłem, że do nich należysz. Słyszałem, że stracili syna, ale nie, że w tak bestialski sposób.

– Chciałem odpocząć. Dlatego wymyśliłem nazwisko Flyn.

– I dlatego przyciągnąłeś za sobą kogoś kto mi zagraża i mojemu dziecku? – Sebastian położył rękę na brzuchu. – Może to ty wpuściłeś kogoś na teren posiadłości.

– Mogę przysiąc, że nikogo tu nie sprowadziłem. Nie jest moją winą, że ktoś tobie grozi. Nikogo tutaj  nie wpuszczałem, co więcej nie czułem dzisiaj rano, kiedy Alrik narobił hałasu, że ktoś obcy przekroczył mury.

– Co chcesz przez to powiedzieć, Ash? – Jason uniósł się z krzesła i podszedł do Sebastiana. Z jednej strony chciał, żeby Quinn powiedział na głos to do czego sam właśnie doszedł, a z drugiej strony może lepsze byłoby milczenie.

– To, że to nikt obcy nie zagraża Sebastianowi, tylko ktoś stąd.

– Jak to stąd? – Młody książę nie wierzył własnym uszom.

– Taka prawda, książę. Nikt obcy się dzisiaj w domu nie pojawił.

– Czyli ten napis… Zaraz – Sebastian uniósł palce wskazujący w górę. – Co ze zdjęciem?

– Każdy mógł je znaleźć w aktach policyjnych, może Internecie. Gwarantuję własnym życiem, Sebastianie, że jeśli zajdzie taka potrzeba zasłonię cię własną piersią. Nie ja tu sprowadziłem kogoś kto ci grozi. Ta osoba była tutaj cały czas.

Sebastian czuł jak w żyłach mrozi mu się krew. Właśnie przestał czuć się bezpiecznie. Nie bał się o siebie, lecz o dziecko i partnera. Bez niego maleństwo się nie urodzi, a Jason umrze z rozpaczy. Poczuł, że coś w nim rośnie, jakaś determinacja, siła wołająca o ochronę tego co dla niego najcenniejsze. Tym samym zrozumiał, że musiał na siebie uważać. Nie sprzeciwiać się temu, że ma ochronę. Tylko jak mógł im zaufać.

– Kto to może być? – zapytał Jason pozwalając Sebastianowi położyć głowę na swoim ramieniu. Chłopak był zmęczony. Nie powinien tak długo tutaj siedzieć. Postanowił, że zabierze go na obiad, a potem każe mu położyć się. Przy drzwiach postawi strażnika. Problem w tym, że w takiej sytuacji nie wierzył własnym ludziom i kogo ma zostawić z najukochańszą dla niego osobą?

– Nie wiem. Dopóki ta osoba sama się nie wyda, nie wiemy nic – odparł Ash.

– Niestety. Możesz iść. Nie mów nikomu, co tutaj było mówione.

– Nie mam takiego zamiaru. – Ash z szacunkiem skłonił głowę, a potem wycofał się z gabinetu.

– Mamy duży problem, Jason. Bardzo duży.

– Damy radę. Przetrwaliśmy twoją matkę, przetrwamy i to. Ktokolwiek ci zagraża i podszywa się pod kogoś kto zabił brata Ashera nie zbliży się do ciebie. Wcześniej dopadnę go, a wtedy będzie żałował, że stanął na mojej drodze – powiedział Jason przytulając partnera. Za wszelką cenę obroni Sebastiana.

 

5 komentarzy:

  1. Ha i jestem!
    Wybacz że z opóźnieniem ale nadrobiłam Twoje pozostałe rozdziały!
    Sprawiasz że czyta się jednym tchem i naprawdę jesteś niesamowita.
    Cieszę się że jesteś cała i Covid w miarę się z Tobą obszedł.
    I wróciłaś do mojej ulubionej historii.
    Jestem przeszczęśliwa i wracam na bieżąco do czytania i komentowania.
    Ostatnio więcej czasu spędzam na Wattpadzie ale o blogspocie nie zapominam.
    pozdrawiam mocno <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My może na ten raz wygraliśmy z covidem. Mój teść przegrał tę walkę i we wtorek go pochowaliśmy. Także ogólni ten skurw... nie obszedł się z nami dobrze.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ale właśnie po tym rozdziale mam wrażenie że to Alrik stoi za wszystkim, strzelal bo kogoś zobaczył, a czy inni widzieli tego kogoś? a Ash okazał się żołnierzem rady, może monitoring byłby tutaj pomocny, tylko tak aby nikt nie wiedział o nim...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wenę i niedługo wszystko się wyjaśni. :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Hejeczka,
    to wszystko jest bardzo podejrzane, czy ktoś inny widział tego kogoś... i sporo dowiedzieliśmy się i samym Flyynie...
    weny i chęci i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)