2021/03/28

Największy skarb - Rozdział 4 ( W cieniu ludzi tom 5)

 Dziękuję za komentarze. :)


Sebastian dosiadł go i poruszając się na nim szybko, prawie tańcząc swoimi biodrami doprowadził ich obu do szczytowania, a potem opadł na niego głośno dysząc. To był kolejny raz, tego samego dnia. Tracili siły, ale po chwili odpoczynku znów mogli się od nowa kochać. Tym razem jednak Sebastian nie chciał pieszczot, po prostu usiadł na nim okrakiem biorąc go w siebie. Szybko i mocno.

– Napiłbym się czegoś – szepnął chłopak.

– Zejdź ze mnie. Przyniosę ci wilgotny ręcznik do otarcia się i coś do picia. Musisz też coś zjeść.

– Mhm. – Z pomocą Jasona zsunął się z niego i położył na boku. Czuł się… dziwnie. Tylko to słowo przychodziło mu na myśl. W dole brzucha coś go ściskało, ale to pewnie z głodu. Nic jeszcze dzisiaj nie jadł i naprawdę nie liczyła się sperma kochanka, którą z radością połknął. Skrzywił się przypominając swoje próby obciągnięcia Jasonowi. Parę razy zahaczył go zębami, to za mocno ścisnął, ale w końcu sprawił mu przyjemność postanawiając, że musi się wszystkiego nauczyć. W sumie dzisiaj miał pierwszą lekcję. Przymknął oczy korzystając z chwili ukojenia.

Jason obmył się trochę w łazience i zamoczył czysty ręcznik w ciepłej wodzie. Kiedy wrócił do sypialni zastał śpiącego Sebastiana. Powoli sam go obmył ze spermy i przykrył kołdrą. Poruszał się cicho, żeby tylko go nie obudzić. Bo po pierwsze partner potrzebował snu, a po drugie on chwili odpoczynku. Udał się do kuchni gdzie zrobił sobie kawy. Jeżeli Seba będzie go potrzebował to zawoła. On jednak przesiedział w kuchni godzinę w spokoju i dopiero po tym czasie przeszedł do sypialni niosąc dzbanek odżywczego soku ze świeżo wyciśniętych pomarańczy. Kochanek nadal spał.

– Widocznie tego potrzebujesz. W sumie mogę zrobić to samo. – Zasłonił okna zasłonami i przeszedł do łóżka. Ostrożnie położył się przy partnerze za jego plecami. Objąwszy go ręką w pasie przytulił się do niego. Sebastian w ogóle go nie wyczuł. W swoim stuletnim życiu Jason miał kilku kochanków w czasie ich gorączki czy swojej, ale jeszcze nie zdążyło się, żeby któryś zasnął na dłużej niż pół godziny i nie był znów gotowy do seksu. Coś mu się tu nie podobało i na razie nie zamierzał dopuścić do siebie jednej z chcących się wydostać myśli.

 

Sebastian obudził się zdezorientowany. Wszystko go bolało i czuł się jakby był pijany. Czuł leżące obok siebie ciało Jasona i od razu przypomniał sobie co z nim robił. Jednak tym co go najbardziej zaskoczyło było to, że nie przyszła do niego fala ognistego pożądania, której się spodziewał, kiedy podążył myślami do nieprzyzwoitych rzeczy, które wyczyniał. Raczej czuł wszystko… normalnie. Rozejrzał się po pokoju. Zza zasłoniętych zasłonami okiem chciało przebić się słońce. Słońce? Ostatnie co pamiętał to jak robiło się ciemno. Czyżby już był ranek? I przespał całą noc? Spojrzał na wciąż pogrążonego we śnie partnera próbując zrozumieć co tu jest nie tak. Wczoraj to był początek jego rui, dzisiaj miało zacząć się apogeum tego i trwać przez kolejne dni, u niektórych nawet dwa tygodnie, jak mu kochanek powiedział, a tu nic. Jego wymęczone ciało czuło się jak zawsze. No, może trochę inaczej po wczorajszym, ale było spokojne. Koniecznie musiał zadzwonić do Christiana.

Wysunął się spod kołdry i wstał ostrożnie. Jego nogi ciągle były jak z galarety, z trudem dało się na nich chodzić. Poszukał swoich spodni, bo tam miał telefon. Chyba miał, bo w żadnej z kieszeni go nie znalazł, więc nie wziął go z domu. Nagi wyszedł z sypialni pamiętając, że Jason ma telefon stacjonarny w salonie. Upewnił się jeszcze która godzina może być w Camas – nie znosił stref czasowych i nie rozumiał po co takie w tym samym kraju – dopiero wtedy dzwoniąc do kuzyna.

– Hej, Christian, coś się stało i ty pewnie wiesz o co chodzi. Wczoraj dopadła mnie gorączka. Tak, dziękuję za gratulacje. Tak, jestem z Jasonem. Był wspaniały, ale nie po to dzwonię. Słuchaj, bo nie zamierzam tego powtarzać. Obudziłem się dzisiaj, nie wiem jakim cudem przespałem noc, więc obudziłem się i wszystko zniknęło. Nie, Jason, czy jego dom. Żartujesz sobie. Gorączka. Nie ma tego. Nic a nic. Wiesz o co chodzi? – Nastawił się na uważne słuchanie. Kuzyn mówił i mówił, jego zdaniem jak  na razie niepotrzebne rzeczy, ale po wszystkim powiedział coś, co sprawiło, że przestał oddychać. Słuchawka wypadła mu z ręki, a on poczuł, że coś mu chce rozerwać klatkę piersiową, potem ogień w niej. Zaczynał się dusić. Otwierał usta i nie mógł złapać odrobiny powietrza. Jego jedyną myślą było, że on jest w salonie, a inhalator w sypialni. Nie da rady tam przejść. Upadł na kolana, a z oczu pociekły mu łzy. Natychmiast potrzebował powietrza.

 

Jason obudził się niedługo po kochanku i właśnie miał zamiar go poszukać, kiedy usłyszał w salonie jego głos. Gdy tam dotarł zastał przerażający widok. Widok który znał bardzo dobrze, dzięki temu wiedział co miał robić. Z mgnieniu oka zawrócił do sypialni i porwał leżący na stoliczku inhalator. Co sił w nogach pobiegł do Sebastiana. Chłopak właśnie upadał na kolana. Schwytał jego ciało i wsunął mu rurkę od małego urządzenia do ust.

– Spokojnie. Oddychaj, skarbie. Spokojnie – powtarzał wiedząc jak ważne jest też to, żeby Sebastian się uspokoił. Lek Craiga działał cuda i już po chwili poczuł pod ręką jak klatka piersiowa Sebastiana napełnia się powietrzem. – Już dobrze. – Pocałował go czule w ucho. – Wziął go na ręce i wstał. – Położysz się, a potem powiesz mi co cię tak zdenerwowało.

Ledwie położył Sebastiana na łóżku zadzwoniła jego komórka. Odebrał ją domyślając się kto to może dzwonić. Słyszał zaniepokojony głos Christiana w stacjonarnym telefonie, ale nie miał czasu z nim w tamtej chwili rozmawiać.

– Nie martw się. Czymś się zdenerwował i miał atak. Tak, był dość silny. Będzie musiał odpocząć. Powiedz mi tylko co mu powiedziałeś, że tak się zdenerwował? – Przez chwilę słuchał tego co ma mu do powiedzenia bądź co bądź jego władca. – Jesteś pewny? – Skupił spojrzenie na leżącym i patrzącym na niego partnerze. – Pójdziemy do lekarza jeszcze dzisiaj. Dobra, zadzwonię lub Seba zadzwoni jak coś będziemy wiedzieć. – Rozłączył się i ściskając w ręku telefon usiadł przy partnerze.

– No i jak zaopatrujesz się na to, że może będziesz tatusiem? – zapytał słabym głosem Sebastian.

Jason nie wiedział co miał mu odpowiedzieć. Na razie jedno co czuł to przerażenie. Jedno wielkie przerażenie.

 

* * *

 

Ciąża nie wchodziła w grę. Sebastian może jej nie przeżyć. Jak mógł nie pomyśleć o zabezpieczeniu? Chyba odzwyczaił się od tego, że mężczyzna może zajść w ciążę. Od dawna w ich klanie nie było czegoś takiego. Nawet zapomniał o tym, co chciała zrobić z Sebastianem matka chłopaka. Odkąd zaczęło rodzić się tyle dziewczynek, mieli coraz więcej kobiet i natura zaczęła cofać to co sama stworzyła. On sam nie mógł począć dziecka nie zapładniając kogoś, bo sam miał dwóch ojców. Nie był zrodzony z kobiety tak jak Sebastian. Nie miał w sobie kobiecych cech, nie  był tak zbudowany, żeby umożliwić ciążę i donoszenie jej. Dlatego na wszystko był ślepy. Namiętność odebrała mu rozum. Wystarczyło tylko, żeby poszedł do pierwszej lepszej apteki i kupił prezerwatywy. Na przyszłość musi o tym w czasie rui pamiętać. Jeżeli będzie im to dane. Od lat wiedział, że ciąża dla Sebastiana może być zagrożeniem dla jego życia. Sam nie znał swoich ojców. Jego tata urodził go i zmarł, a drugi zabił się z tęsknoty za partnerem kilka dni później. Wychował go wuj, który teraz gdzieś podróżuje po świecie. Nie chciał, stracić Sebastiana.

– Nad czym tak rozmyślasz? – zapytał młody książę. Przez ostatnią godzinę spał regenerując siły.

– Jak się czujesz?

– Dobrze. Pożyczyłem twoje ubranie, ale chyba jest na mnie za duże.

– Raczej za szerokie. – W oczach pojawił się błysk rozbawienia na widok partnera ubranego w długą, spadającą z niego koszulkę na krótki rękaw, workowate spodnie z zawiniętymi nogawkami, a wszystko to miał przewiązane w pasie paskiem od szlafroka. Stopy miał bose, a włosy rozczochrane. Wyglądał jak sierota.

– Moje ubranie, jest trochę… brudne.

– Ciekawe po czym. – Na usta Jasonowi wypłynął wredny uśmieszek.

– Zdecydowanie i kto jest temu winien?

– Nie mam zielonego pojęcia. – Wyciągnął ręce, a Sebastian podszedł do niego przytulając się. – Pytałeś o czym rozmyślam. – Pogładził go po plecach.

– O tym, że mogę być w ciąży – stwierdził chłopak układając wygodnie głowę na ramieniu partnera.

– Musimy pojechać do naszego lekarza.

– Wolałbym już po tym jak wypalą się nasze znaki.

– To może potrwać. Zazwyczaj dwa dni od pierwszego stosunku…

– Widać ze mną jest inaczej – jęknął tym razem z bólu Sebastian. – U mnie to się już zaczyna.

Jasona w pierwszej chwili dopadło zdezorientowanie, ale szybko zrozumiał co się dzieje, kiedy chłopak w jego ramionach zacisnął na nim kurczowo ręce z siłą godną siłacza. Przytrzymał Sebastiana jedną ręką, a drugą osłonił jego prawe ramię. Skóra była zaczerwieniona i biło od niej potężne gorąco. Nie znał tego bólu, ale mógł sobie wyobrazić co Sebastian czuł. Nie mógł nic zrobić, w żaden sposób mu ulżyć, na szczęście wypalanie znaku u smoków nie trwało długo. Musiał też przyznać, że było bardzo widowiskowe.

– Jakby mnie ktoś przypalał żywcem – sapnął Sebastian. – Nie puszczaj mnie.

– Nie puszczę – obiecał nie mogąc oderwać oczu od fascynującego widowiska. Na ręce Sebastiana faktycznie został wpalany znak, coś w rodzaju tatuażu, ale tego nikt nigdy nie usunie. Po skórze tańczyły maleńkie ogniki sunąc w różne strony, a za nimi pojawiały się kontury białego smoka. Czysta magia. Bolesna acz niesamowicie piękna. Każdy zmienny smok miał taki sam tatuaż różniący się jedynie szczegółami, po których rozpoznawało się kto z kim jest. W tej chwili na jednym ze skrzydeł wypalała się litera J, a pod nią róża, którą domyślał się i on będzie miał. To ten najważniejszy ze szczegółów. U żadnej pary nie powtarzał się.

Sebastian miał wrażenie, że minęły wieki odkąd jego rękę rozrywał palący ból, a potem przyszła ulga zalewająca jego ciało. To było jak zjedzenie upragnionego deseru, jak odświeżenie się pod chłodnym prysznicem po upalnym dniu, mimo że diamentowe smoki kochały ciepło.  Podniósł głowę z ramienia partnera chcąc obejrzeć znak partnerstwa, który połączył ich dusze na wieki.

– Jest piękny. Biały smok z rozłożonymi skrzydłami.

– Najpiękniejszy – powiedział Jason już nie patrząc na tatuaż, tylko na swojego partnera. – I mój.

– A ty jesteś mój. – Jako zmienny smok szybko wracał do siebie po pojawieniu się znaku i już zdecydowanie pewniej stał na nogach wciąż mocno podtrzymywany przez Jasona. Kochał tego mężczyznę. Kochał od tak dawna. Nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobrażał sobie, że ten zmienny będzie jego partnerem więzi. Tym na wieki przeznaczonym. Jedynym.

– Zawsze. – Pochylił się, żeby pocałować Sebastiana, ale nie dane mu to było, bo właśnie ktoś włożył jego rękę do hutniczego pieca. – Chyba teraz moja kolej.

 

* * *

 

Leżeli na kanapie. Sebastian z głową na piersi Jasona, który wsunąwszy palce w jego włosy bawił się kosmykami. Obaj milczeli. Po co mieli coś mówić, przecież wiedzieli, że muszą udać się do lekarza. Jasona dręczyła myśl, że może stracić partnera, natomiast Sebastian bał się zupełnie czegoś innego. W końcu postanowił poruszyć ten temat:

– Czy ty nie chcesz dziecka?

– Co też ci do głowy przychodzi?

– Bo odkąd się dowiedziałeś, to zachowujesz się inaczej. – Bawił się guzikiem od koszuli partnera. – Nie skaczesz z radości.

– Jest parę rzeczy, które mnie  męczą. Wiesz, że twoja ciąża może być dla ciebie niebezpieczna.

– Chodzi o to, że mogę umrzeć przy porodzie? Przecież i tak trzeba przeprowadzić cesarskie cięcie. Nie wymęczy mnie to. Nie urodzę normalnie, jestem facetem. Gdyby ludzie o tym wiedzieli nazwaliby mnie dziwadłem – prychnął.

– Sam wiesz, że jesteś słaby.

– Co z tego? Czyż słabe ludzkie kobiety nie rodzą dzieci? Kochanie, przecież nawet u ludzi niby wszystko jest w porządku, kobieta jest zdrowa, a przy porodzie umiera. Nigdy nic nie jest pewne. – Podniósł się na tyle, żeby móc zatonąć spojrzeniem w oczach Jasona. – Ja nie zamierzam umierać. Teraz, później. Chcę się tobą nacieszyć, spędzić sto, dwieście i więcej lat razem.

– Martwienie się, jest ode mnie silniejsze. – Przesunął kciukiem po ustach chłopaka. – Tak już będzie zawsze.

– Wiem. – Ponownie ułożył się z głową na jego piersi. – Powiedziałeś, że parę rzeczy cię męczy. Co jeszcze poza oczywistym?

– Nie mamy tak dobrze, jak wilki z Camas. Mieszkamy w mieście pełnym ludzi. Musimy wciąż się mieć na baczności. Jak oni zareagują widząc faceta z pokaźnym brzuchem.

– Że jestem gruby? Ewentualnie piję dużo piwska i mi bebech urósł. – Zaśmiał się.

– Sebastianie, to nie jest śmieszne.

– Troszkę jest. O to się nie martw. Mam już plan. Zdarza się, że ludzie biorą mnie za dziewczynę. Nic nie zaszkodzi, kiedy przed wyjściem do miasta ubiorę się seksownie, umaluję. Zakasuję każdą laskę na mieście.

– Chyba nie założysz sukienki? – Przeraził się.

– Nie. Ale mam parę świetnych tunik, mogę kupić takie ciążowe, widziałem takie w jednym sklepie, seksowne spodnie, jakieś fajne koturny, tych też mam trochę i będzie ekstra. Damy sobie radę, Jason. Czuję to.

Jason czuł niepokój wspinający się po jego plecach, kłujący go, wbijający się w jego serce niczym haczyk i szarpiący, wciąż o sobie przypominający. Chyba musiał się do tego przyzwyczaić. Do życia w strachu. Najpierw jednak musieli się upewnić co do ciąży. Nie łudził się, że nie poczęli dziecka. Objawy tak szybko zakończonej rui jasno wskazywały na  to, że w brzuchu Sebastiana znajduje się mały zmienny.

– Jedziemy do domu, przebierzesz się i odwiedzimy doktora Barneya – zadecydował Jason. – Czym prędzej będziemy wiedzieć co i jak, tym lepiej.

Sebastian usiadł. Nie chciał martwić partnera. Nie żeby sam się nie bał, lecz nie zamierzał mieć czarnych myśli, zastanawiać się co będzie. Poza tym jeżeli naprawdę był w ciąży, spotkał go wielki cud. Da sobie radę, tym bardziej z pomocą partnera.

 

W domu pojawili się jakiś czas później ku zaskoczeniu osób pracujących w willi Sebastiana. Nie mogli odpędzić się od pytań. Nie na wszystkie odpowiedzieli, ponieważ byli umówieni na konkretną godzinę u lekarza i nie chcieli się spóźnić. Sebastian tylko podskoczył go swojego pokoju, żeby ubrać coś jego zdaniem normalnego i chwilę później pojechali do kliniki.

Odkąd doktor Barney przeniósł swój gabinet z domu Sebastiana, musieli przejechać przez pół miasta do jego nowo otwartej kliniki. Lekarz i jego partnerka, która pracowała jako pielęgniarka leczyli zarówno zmiennych jak i ludzi. Powodziło im się bardzo dobrze, a na brak pacjentów nie mogli narzekać. Pomimo tego Jason trochę się bał, że lekarz nie będzie wiedział co robić w czasie męskiej ciąży. Nie ufał mu do końca. Przecież nawet z astmą nie mógł sobie poradzić. Cóż, nie jego wina, że nie znał się na zielarstwie. Wiedział, że panikuje, ale przecież za trzy miesiące miał zostać ojcem i bał się zarówno o dziecko jak i o Sebastiana.

Lekarz natychmiast ich przyjął. Dopiero tutaj, bo przez telefon woleli nie mówić, zdradzili mu o co może chodzić.

– Paniczu, proszę się niczego nie obawiać – powiedział starszy mężczyzna myjący sobie w umywalce ręce. – Żyję na tym świecie sześćset lat. Przyjąłem już kilka męskich ciąż, twoją też się zajmę. – Wytarł dłonie w niebieski ręcznik.

– Problem w tym, że Sebastian nie jest zdrowy jak inni. Nie wiemy czy będzie mógł stosować swoje leki podczas ataku. Co z porodem? To bardzo duży wysiłek nawet w cesarskim cięciu. Nie będzie mógł się sam uleczyć.

– Będzie jak ludzka kobieta po takim zabiegu. Panie, Logan proszę nie martwić się na wyrost. Co do leków proszę się skontaktować z panem Raifordem, ale podejrzewam, że nic nie stoi na przeszkodzie użyciu inhalatora. Przecież nie możemy pozwolić, żeby książę się udusił. – Uśmiechnął się uprzejmie. – Sebastianie połóż się na kozetce. Pobiorę krew i zrobię ci USG. A później sobie porozmawiamy i wytłumaczę ci jak masz o siebie dbać, i o maleństwo, jeśli zostało poczęte.

6 komentarzy:

  1. Hejka, hejka,
    mam nadzieję, że Sebastianowi nic nie będzie, pierwsza ruja, pierwsza noc i już ciąża...
    no i korzystając z okazji Wesołych Świąt życzę...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i również życzę Wesołych Świąt. Dziękuję za wenę. :)
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Przeczytałam już to opowiadanie, ale chętnie do niego wrócę. Uwielbiam Twoją twórczość 🥰❤️ Piszesz po prostu genialnie.
    Mam pytanie... Konarzy mi się takie opowiadanie o facecie co miał bliznę na twarzy i chciał się odciąć od całego świata. Czy dobrze myślę, że to Twoje dzieło? Jeśli tak to gdzie je znajdę?
    Wesołych Świąt Życzę Tobie oraz zdrówka dla Ciebie i całej Twojej rodziny
    Annie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przypominam sobie, abym pisała taki tekst. Zresztą ja nie pamiętam fabuły moich starych tekstów, a na pewno w nowszych nic takiego nie ma. Ale podejrzewam, że napisał to ktoś inny, gdyż nie kojarzę w żaden sposób takiej postaci.
      Dziękuję i również życzę Wesołych Świąt. :)

      Usuń
  3. Hejeczka, hejka,
    och Sebastian no cudownie pierwszy raz z Jasonem i już ciąża, ale no Jason taki przejęty cudownie po prostu wypada... mam nadzieję, że nie będzie jakiś jednak powikłań...
    korzystając z okazji chciałam złożyć Tobie i Twoim bliskim Wesołych Świąt
    Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i również życzę Wesołych Świąt dla Ciebie i Twoich najbliższych. :)
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)